?
Hej
Zwierz bywa niekiedy zupełnie jak nasz miłościwie nam panujący premier i prowadzi u siebie na blogu politykę miłości. Widzicie zwierz uważa, że Internet to w sumie dość paskudne miejsce, gdzie ludzie mówią sobie przykre rzeczy i nie mają wyrzutów sumienia. Stąd też zwierz zazwyczaj stara się być miły i o to samo postuluje wobec swoich czytelników. Nie mniej miłość nie zwycięża zawsze, niekiedy zwierzowi zdarza się być podłym i nie miłym, oraz (wierzcie lub nie) zdarza mu się darzyć niektórych (żywych i nieżywych) mało ciepłymi uczuciami. No właśnie, dziś będzie o mało ciepłych uczuciach jakimi zwierz darzy pewnych aktorów i aktorki. Zwierz używa koślawego określenia nie bez powodu. Otóż nie może powiedzieć, żeby kogokolwiek z przedstawionej poniżej listy nienawidził czy nie znosił. Co więcej, zwierz jest w stanie bez bólu stwierdzić, że istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że część z tych ludzi jest bardzo miła i sympatyczna. Zwierz ich nie zna. Zna natomiast ich ekranowe wcielenia, ich sposób gry oraz wszystkie zawodowe i oficjalne przyległości. Stąd też zwierz może jedynie stwierdzić, że wobec poniższego zestawu ludzi zwierz żywi mało ciepłe uczucia. Z drugiej jednak strony – co zwierz pragnie podkreślić, niektórzy twierdzą, iż odczuwanie jakichkolwiek emocji wobec aktorów – nawet tych negatywnych (czy niezbyt ciepłych) oznacza, że jednak osiągnęli sukces bo cokolwiek wobec nich czujemy. Lepsze to od obojętności. Oczywiście zwierz (co będzie jeszcze nie raz podkreślał) kieruje się tu bardzo subiektywnym osądem, niekiedy jedynie wrażeniem innym razem własnym widzi mi się. Zwierz wie, że w każdym razie można znaleźć równie dużo argumentów za uwielbieniem dla tych aktorów i aktorek. Ale nie w głowie zwierza. Jeśli zwierz obrazi czyjegoś ulubionego aktora czy aktorkę to przeprasza. W sumie wszyscy mamy własne gusta i chyba nie da się tak ponarzekać by nikogo nie urazić.
Renée Zellweger – Absolutny numer jeden na liście zwierza, aktorek, których zwierz nie lubi. Dlaczego? Po pierwsze zwierz nie może przeboleć, że ona ma Oscara a na przykład taki Gary Oldman nie. To znaczy jest coś nieprzyzwoicie niesprawiedliwego w tym fakcie. No właśnie, druga kwestia to sposób w jaki gra. Ma jedną nieco skwaszoną minę lub uśmiech totalnej idiotki. Zniszczyła dla zwierza postać Bridgiet Jones na ekranie, grając ja jako totalną kretynkę (w książce ma skłonność do gaf ale nie jest głupia). We Wzgórzu Nadziei grała tak przekonująco prostą acz twardą dziewczynę, że zwierz miał jej ochotę prosto acz twardo przyłożyć czymś po łbie. Z kolei w Chicago, sprawdziła się dla zwierza świetnie bo zwierz nie miał najmniejszych problemów z niechęcią do jej osoby. Zwierz nie zna jej życia prywatnego (to znaczy nie lepiej niż życie prywatne innych gwiazd) ale jakoś nigdy nie natrafił na jej wypowiedź , która by jakoś szczególnie się zwierzowi spodobała (zwierz niekiedy odpuszcza aktorom, że nie są zbyt zdolni jeśli sprawiają wrażenie sympatycznych). Ogólnie to nie jest tak, że zwierz gardzi wszystkimi filmami z Zellweger ( Siostra Betty była świetna), ale nigdy nie obejrzy film dlatego, że jest w nim ta aktorka. A i jeszcze jedno – za samą role w Ja, Irena i Ja należy się jej banicja ze świata aktorów, których zwierz darzy sympatią
Tom Cruise – męski odpowiednik Renee Zellweger ale tym razem przynajmniej zwierz wie, że nie jest sam. Odkładając na bok fakt, że Tom jest czystej wody wariatem, to na dodatek, intensywność z jaką gra swoje role sprawia, że zwierz z trudem ogląda go na ekranie. Zwierz ponownie nie twierdzi, że wszystkie filmy z nim nadają się do wyrzucenia, ale nigdy nie zrozumiał jak aktorowi udało się zrobić aż taką karierę. Oczywiście był dobry w Magnolii ale większość jego dramatycznych ról sprawia, że zwierz raczej się śmieje niż płacze – zwłaszcza w trzecim Mission Impossible zwierz śmiał się nie koniecznie tam gdzie oczekiwali tego scenarzyści. Co prawda wszyscy, którzy spotkali Toma Cruisa twierdzą, że jest bardzo sympatyczny ale nie zmienia to faktu, że wystąpienia przed kamerami idą mu raczej średnio. Zwierz jest zaskoczony ile filmów z Tomem Cruisem zwierz widział mimo niechęci wobec aktora. Być może to masochizm a może próba przekonania się jak to się dzieje, że aktor trzech min ( Tom smutny, Tom zgrzytający zębami, Tom uśmiech księcia Disneya) zrobił taką karierę w Hollywood.
Jennifer Aniston – być może należeliście do tych, którzy lubili Rachel z serialu Przyjaciele ale zwierza ta postać strasznie denerwowała, podobnie jak denerwowała zwierza każda następna postać grana przez Aniston (no może z wyjątkiem tej z Good Girl). Zwierz nie wie czemu nie lubi aktorki, być może dlatego, że jej postacie zawsze są płaskie, w większości przypadków niezbyt rozgarnięte i teoretycznie urocze. Zwierz pisze teoretycznie bo nigdy nie zrozumiał uroku ani aktorki ani tym bardziej jej postaci. Do tego, aktorka używa non stop tych samych kilku min, które zwierz już wszystkie widział, bo powiedzmy sobie szczerze – najczęściej po prostu gra różne odmiany Rachel. Zwierz musi też przyznać, że nie do końca rozumie potrzebę aktorki by raz na jakiś czas deklarować że zaczęła wszystko od nowa po rozstaniu z Bradem Pittem bo od ich rozwodu minęło mnóstwo czasu a zwierz nic tylko czyta, że zaczęła od nowa. Podobnie zwierz nie rozumie tego dlaczego aktorka tak często pojawia się nago w sesjach fotograficznych ( dla czasopism, które zdecydowanie się w tym Nie specjalizują). No szczupła jest. I tyle, natomiast z całą pewnością nie jest pociągająca
Kevin Costner – zwierz załapał się na oglądanie końcówki popularności amerykańskiego aktora. Był to upadek z wysokiego konia ale zupełnie uzasadniony, przynajmniej zdaniem zwierza. Aktor nie dość, że naprawdę nie gra dobrze to wybierał chyba najbardziej idiotyczne projekty jakie dało się wybrać (serio zwierz nigdy nie zrozumiał o co chodzi z filmem w którym facet buduje boisko do baseballu bo tak podpowiedziały mu duchy – to się leczy). Ale o niechęci zwierza decyduje coś jeszcze, zdarza się że zwierzowi (czy jakiemukolwiek innemu widzowi) aktor się nie podoba, ale zdarza się też tak, że zwierza po prostu odrzuca. No i właśnie od Kevina Costnera zwierza odrzuca dość daleko. Zwierz nie przeczy, że Tańczący z Wilkami był dobrym filmem, choć nawet w tej pięknej produkcji zwierz nie cierpi Costnera (i nadal nie może uwierzyć, że ten aktor ma Oscara za reżyserię)
Kevin Costner czyta magazn telewizyjny i sprawdza czy Polsat znów puszcza Wodny Świat jako mega hit
Kirsten Dunst – przyglądając się rolom Kirsten Dunst zwierz zawsze odnosi to samo wrażenie, że gra ona postacie, które tylko udają jakieś emocje zupełnie nie mając o nich pojęcia. W każdej swojej roli, niezależnie czy gra Marię Antoninę czy dziewczynę Spider Mana jest właściwie taka sama. Co więcej, przynajmniej w odczuciu zwierza cały czas sprawia wrażenie jakby jeszcze nie grała tylko miała zacząć grać w następnej scenie. W sumie jedyny film z nią jaki zwierz toleruje to Wywiad z Wampirem (nieco zniszczony przez obecność nad ekspresyjnego Toma C.). Zwierz nie ma nic przeciwko osobie jako takiej, ale dla niego raz na zawsze zniszczyła postać Mary Jane. Być może dlatego w nowym Spider Manie bohater ma już inną dziewczynę. W sumie jej sposób gry pasował wyłącznie do Przekleństw Niewinności bo bohaterki tamtego filmu zupełnie nie miały uczuć (być może też dlatego chwalono jej rolę w Melancholii) tylko ile można grać tym, że się nie gra.
Zwierz lubi aktorkę tylko w jednej jej roli – tej pierwszej dziecięcej, we wszystkich pozostalych zwierza irytuje
Mark Wahlberg – były raper, który zajął się graniem ma dla zwierza nadal ekspresję bardziej rapera niż aktora. Serio ilekroć zwierz widzi Wahlberga na ekranie odnosi wrażenie, że ma on dokładnie tą sama minę. Podobnie kiedy wypowiada swoje kwestie zwierz podejrzewa go o posiadanie dokładnie jednej emocji. I to nawet nie jest ciekawa emocja. Co prawda aktor zwierzowi nie pomaga wybierając produkcje, które zwierza średnio interesują, ale to co zwierz widział z Wahlbergiem nie wzbudziło w nim nigdy żadnych ciepłych uczuć. Zwierz nie powie, że aktor jest drewniany, po prostu jego zdaniem jest zawsze taki sam. Co więcej nie zmienia się nawet wtedy kiedy nie gra. Może on naprawdę ma jeden wyraz twarzy. Kto wie. Ale żeby nie było, do swojej roli w Boogie Nights nadawał się świetnie
Camron Diaz – Cameron Diaz jest fajna. W każdym filmie jest fajna, ewentualnie pokazuje jak być fajnym kiedy nie jest się fajnym (Bez mojej zgody). Uśmiecha się od ucha do ucha, stroi mini i jest teoretycznie tą super fajną, zupełnie normalną dziewczyną, którą oczywiście nie jest. Ale ma taka być, super fajna, pijąca piwo ale szczupła, radosna ale kryjąca jakąś dającą się szybko wyleczyć traumę. Zwierz wspomniał już że jest fajna? Ogólnie spełnia jakieś marzenie o fajnej amerykańskiej dziewczynie, która lubi surfing, ale potyka się o własne sznurówki, dzięki czemu można się nią zaopiekować. No i jest fajna. Serio zwierz toleruje ją tylko w jednym filmie – Feeling Minnesota. Filmie, który zdaniem zwierza jest bardzo, bardzo fajny ale chyba nikt go nie widział. W każdym razie od fajności ról Cameron Diaz zwierza boli głowa. Choć sama aktorka raczej sprawia sympatyczne wrażenie. Taka fajna jest.
Sam Worthington – zwierz nie lubi aktora bo gra a nie umie. Pan chodzące drewno, Pan jeden wyraz twarzy, Pan mam kostium więc osobowość mi nie potrzebna, zabiera role aktorom, którzy może by umieli grać. Przez co filmy w których gra są złe, bo nie ma w nich aktora, który mając główną role umiałby grać. W sumie zwierz naprawdę nic do aktora nie ma byleby zajął się czymś innym. Być może czymś co nie wymaga udawania, że jest się kimś innym. Tej umiejętności Worthington niestety nie posiadał. Zwierz absolutnie nie rozumie jego popularności, oraz faktu, że w ogóle ktoś mu daje następną rolę. Jest to jedna z największych zagadek współczesnego Hollywood, którą zwierz być może kiedyś rozgryzie. Jak na razie jednak zgrzyta zębami.
Reese Wintherspoon – pod względem fajności plasuje się poniżej Cameron Diaz ale pod względem amerykańskości wszystkich cech swoich bohaterek plasuje się powyżej wszystkich wymienionych tu aktorek. Wintherspoon jest zawsze twarda, ale jednocześnie delikatna, chce by się nią opiekowano, ale sama umie podjąć ważne decyzje. Jej bohaterki są zawsze tak strasznie i na wskroś amerykańskie, nawet wtedy kiedy nie są amerykankami. Co do jej ekspresji filmowej to należy do niej przede wszystkim znaczy wytrzeszcz i mina na rybę (usta szeroko otwarte, ogólny wyraz zaskoczenia istnieniem). Kiedy gra role poważne marszczy brwi i wygląda na głęboko zaniepokojoną. Ale mniej więcej tak jak dziecko które jest głęboko zaniepokojone brakiem dżemu na kanapce. Ma Oscara co zwierza boli bo Gary Oldman, który w każdym filmie wygląda inaczej i zmienia wiek na życzenie nie ma Oscara.
Powyżej – aktorka gra troskę. Czyli jak to zwierz nazywa ” Jak to, dżemu nie będzie?”
Christian Bale – najbardziej irracjonalna niechęć zwierza. Nawet sam zwierz musi przyznać, że darzyć niechęcią aktora który gra Batmana nie jest prosto. Co więcej zwierz nie kłóci się, że zasłużył na swojego Oscara, za rolę wyniszczonego brata słynnego pięściarza. Nie tylko był dobry w swojej roli ale na dodatek, na potrzeby filmu zamienił się w kogoś kto nie dość, że nie był nigdy na siłowni to jeszcze spędził większość swojego życia robiąc wszystko by zniszczyć swoje ciało. Z resztą to nie pierwszy raz. Do Mechanika schudł tak bardzo, że prawie go nie było. Czemu więc zwierz nie lubi tego teoretycznie posiadającego wszystkie przymioty czyniącego do sympatycznym aktora. W sumie z jednego powodu – otóż wszystko co Bale robi w filmach jest takie strasznie, koszmarnie poważne. Wszystkie jego postaci mają w sobie jakiś rys, który sprawia, że wszystko jest tak strasznie koszmarnie poważne. Zwierz nie umie tego zdefiniować, ale tak samo bywa w wywiadach. Poza tym choć zwierz nie zna szczegółów nadal nie zapomniał tego jak Bale nakrzyczał na statystę. Oczywiście mnóstwo innych aktorów obrażało statystów przez wieki. Ale tylko to nagranie usłyszał zwierz. W każdym razie zwierz musi szczerze przyznać, że nie wie dlaczego aktora nie lubi ale wie, że go nie lubi.
Dobra jest dziesiątka i ponownie należałyby się wyróżnienia – dla Meg Ryan za grę dwoma wyrazami twarzy ( z uśmiechem i wytrzeszczem i bez uśmiechu i wytrzeszczu), dla Drew Barrymore za odegranie jednej roli w E.T i ciągnięciu całej kariery na reputacji jaką zdobyła jako pięciolatka, dla Matthew McConaughey, że w pewnym momencie przestał grać ( a był taki dobry w Czasie Zabijania) tylko zaczął zdejmować koszulę w filmach. Dla Angeliny Jolie za wybitny brak umiejętności oddawania emocji oraz dla Kristen Stewart za dwie miny. Dla Leonardo DiCarpio za spojrzenie zmrużonych oczu, które oznacza, że aktor myśli, dla Russela Crowe za to, że jest tak cholernie poważnym aktorem czy dla Eddiego Murphyego, który pokazuje zwierzowi krainy gdzie nie ma śmiesznych żartów. No i dla Matta Damona i Bena Afflecka – głównie za to, że obaj mają talent (pierwszy do grania, drugi do reżyserowania), który nader często decydują się ukryć, grając złe role w złych filmach jakby nie wiedzieli jak się mówi Nie.
Zwierz się trochę po wyzłośliwiał i od razu mu lepiej. Nie żeby wcześniej było mu źle, ale teraz czuje, że blog odzyskuje równowagę, bo ostatnio było sporo zachwytów. Co do notki na jutro to ponieważ dziś wieczorem zwierz ma zamiar konsumować napoje wyskokowe to raczej wpis, jeśli jutro się pojawi to późno. Ale jeśli się pojawi będzie o uciekaniu. Zwierz ma nadzieje, że to was zaintryguje.
Ps: OK zwierz się właśnie zorientował, że nie lubi blondynek. To potwierdza, że zwierz nie jest mężczyzną.