Hej
Zaczęło się. Pół tablicy zwierza na facebooku zajmują doniesienia najróżniejszych stron internetowych o nominacjach do Złotych Globów – co ciekawe, większość komentatorów nie zadała sobie trudu by skorelować te nominacje do SAG Awards ( ogłoszone kilka dni wcześniej), a przecież to właśnie skorelowanie tych dwóch zestawień najlepiej pokazuje nam to ma realne szanse na nagrodę a kto znalazł się w zestawieniu dlatego, że nazwisk musi być pięć ( zwłaszcza w świecie serialowym, gdzie zwierz w tym roku kibicuje przede wszystkim Downton Abbey!). Nie mniej zwierz nie będzie dziś analizował wszystkich nominacji – takie rozważania znajdziecie na każdej stronie poświęconej filmowi i choć zwierz nie zgadza się z wieloma diagnozami nie będzie dorzucał kolejnego identycznego wpisu. Przecież chyba nie po to czytacie zwierza ( zwierz woli nie dociekać dlaczego go czytacie, nie wie czy by się po tym pozbierał). Zwierz chce natomiast wysunąć śmiałą tezę. Tezę, która w głowie zwierza kształtuje się od dawna, a wczorajsze nominacje jedynie ją potwierdziły. A teza jest taka, że obecnie być może najważniejszą osobą w Hollywood nie jest Spielberg, Cameron czy Jackson ale George Clooney.
Co? Zapytacie. Zwierz upadł na głowę? Co w nim ważnego? Zwierz już hamuje wasze oburzenie. Zacznijmy od tego, że został nominowany do Złotych Globów w trzech kategoriach – za rolę pierwszoplanową, reżyserię i scenariusz, został też nominowany za swoją pierwszoplanową rolę do SAG Awards. Była by to sztuczka godna podziwu gdyby udała mu się po raz pierwszy, ale przecież wszyscy pamiętamy ów rok kiedy Clooney zaliczył taki hattrick na Oscarach wygrywając statuetkę za rolę drugoplanową, i nominacje za reżyserię i scenariusz Good Night and Good Luck. Nie wielu jest aktorów ,którym takie osiągnięcie udało się jeden raz, a powtórzyć sukces ( zwierz już teraz zakłada, że nominacje do Oscarów odwzorują ten układ bo w sumienie ma powodów by sądzić inaczej ) to chyba jeśli zwierz się nie myli będzie pierwszy przypadek w historii ( zwierzowi nie chciało się szukać bo jest naprawdę zmęczony, ale chyba jedynie Warren Betty był aktorem, który mógłby być tu konkurencją).
Czy to oznacza, że Clooney jest najbardziej utalentowanym człowiekiem we współczesnym Hollywood? Och nie z całą pewnością nie, zwierz nigdy by czegoś takiego nie twierdził. Jego aktorstwo choć dobre, z rzadka bywa wybitne. Jeśli już czymś zaskakuje to częściej świetnymi rolami komediowymi ( zwierz do dziś jest pod wrażeniem jak świetnie gra kompletnego idiotę zwłaszcza u Coenów), niż naprawdę dobrym aktorstwem dramatycznym – być może zwierz obejrzał zbyt wiele filmów w których Clooney grał ( czytaj wszystkie) ale aktor nie jest go w stanie niczym zaskoczyć. Nie ma w nim tego błysku geniuszu, który towarzyszy największym aktorom, ani umiejętności zaskoczenia widza nową ekspresją ( wręcz przeciwnie – zwierz ma wrażenie że zna każdy drobny gest z którego korzysta aktor z charakterystycznym przechyleniem głowy na czele). Nie jest też największym ze współczesnych reżyserów – ma na koncie zaledwie cztery filmy z czego jeden średni ( zdecydowanie przeszarżowane Wspomnienia Niebezpiecznego Umysłu) dwa bardzo dobre ( Good Night and Good Luck i jak twierdzą wszyscy Idy Marcowe0) i jeden autentycznie zły ( koszmarne Miłosne Gierki). To nie wiele w porównaniu z wielkimi reżyserami tego świata, co więcej sam we wszystkich zagrał co stawia go zdecydowanie w lidze reżyserujących aktorów a nie reżyserów jako takich ( zwierz widzi tu różnicę) . Jako scenarzysta Clooney też nie może być uznany za pierwsze nazwisko w tej branży bo przecież pisze tylko do tych filmów, które sam reżyseruje. Czemu więc zdaniem zwierza Clooney miałby być taki ważny? Ponieważ jest dokładnie tym czym chciało by być całe współczesne amerykańskie kino.
Zacznijmy od tego, że jest przystojny. Nie trochę, tylko bardzo. Jakie to ma znaczenie? A no spore – w świecie, w którym co raz trudniej zdefiniować aktorską urodę, i przyjmuje się co raz więcej schematów tego co seksowne czy urodziwe, Clooney reprezentuje bardzo klasyczny model urody. Nie dziwi, że dwa razy pojawił się na okładce People jako najseksowniejszy mężczyzna na ziemi – bowiem jak na złość nie chce z czasem zbrzydnąć, wręcz przeciwnie z wiekiem staje się może nie co raz przystojniejszy ale co raz bardziej brakuje mu konkurencji. Co więcej uroda Clooneya działa zarówno na młodsze i na starsze wielbicielki kina . Jest przy tym Clooney aktorem stylowym -dobrze prezentującym się na galach, reklamującym niemal wyłącznie luksusowe produkty, przywołując nieco wspomnienia starego Hollywood. Z resztą trzeba powiedzieć, że jego uroda wprowadza element dysonansu poznawczego. O ile jesteśmy w stanie jeszcze bez problemu przyjąć, że aktor może być przystojny to jak przy okazji okazuje się być dobrym reżyserem czy zaangażowanym działaczem społecznym – wtedy coś przestaje nam pasować. Możecie się śmiać, ale Hollywood woli reklamować swoje ideologiczne zaangażowanie przystojnym Clooneyem niż kolejnym brodatym reżyserem.
Obok urody Clooneya wyróżnia jeszcze dość nietypowa ścieżka kariery. Do dziś Clooney pozostaje symbolem tego, że kariera rozpoczęta w serialu może się zakończyć Oscarem. Wydaje się, że wszyscy aktorzy opuszczający serial u szczytu jego popularności pragną powtórzyć sukces Clooneya, który opuścił ER by nigdy nie oglądać się wstecz. Zwierz nie mówi, że innym nie udało się zrobić kariery po serialu ale, że nikomu nie udało się ostatnio zrobić tego tak spektakularnie. Jednocześnie nawet kręcący polityczne thrillery Clooney wciąż nie tarci mocy przyciągania wynikającej z faktu, że jest dr. Rossem. A to przekłada się z całą pewnością na widownię – zwierz jest przekonany, że przynajmniej część widzów filmów z jego udziałem zaplątała się na projekcję by zobaczyć dalsze aktorskie popisy jednego z najbardziej lubianych serialowych bohaterów. Z drugiej jednak strony z punktu widzenia świata kina Clooney to nie nowy nabytek z nikąd ale „swój” człowiek – w końcu jego ciotką była Rosemary Clooney, która w USA była piosenkarką bardzo znaną. Mamy więc jednocześnie człowieka z rodziny z tradycjami w rozrywce i mediach ( jego ojciec był dziennikarzem telewizyjnym), co w tym nieco przypominającym arystokrację światku trochę się jednak liczy, z drugiej opowieść dla „ludu” o aktorze, który spędził lata grając w marnych pilotach beznadziejnych seriali by w końcu trafić do spisu pierwszych nazwisk Hollywood.
To prowadzi nas do następnego punktu. Clooney jest idealną postacią łączącą Mainstream, amerykańskie inteligentne kino i zaangażowanie polityczne. Przecież Clooney nie jest tylko Doktorem Rossem, jest też Batmanem, czy Dannym Oceanem – wśród jego filmów znajdziemy wysoko budżetowe hity, które widownia uwielbia, a stacje telewizyjne potrafią pokazywać do znudzenia. Ale jednocześnie Clooney jest aktorem braci Coen, aktorem z filmów takich jak Amerykanin, Michael Clayton, W chmurach czy Spadkobiercy – filmów kameralnych, dowodzących, że amerykańskie kino wcale nie musi uciekać od dobrej kinematografii, i inteligentnej rozrywki. Jeśli jeszcze doda się do tego, że podkładał głos w filmie Wesa Andersona – jednego z głównych reżyserów kina Indie można powiedzieć, że może być jednoosobowym przedstawicielem prawie wszystkich nurtów amerykańskiego kina. Bez problemu mogą się do niego przyznawać zarówno twórcy mainstreamu, jak i twórcy kina ambitnego. Lubią go zaś wszyscy od widzów reklam espresso po tych, którzy uważają, że był świetny w Solaris. Trzeba z resztą przyznać, że niewielu jest we współczesnym kinie aktorów którzy by tak łatwo przeskakiwali między konwencjami i chyba drugim takim jest obecnie przede wszystkim Depp ale on ze względu na daleko posuniętą ekscentryczność nigdy nie będzie aż tak ważny ( mimo, że będzie bardziej popularny)
Jednak tym co przesądza jego znaczeniu jest zaangażowanie. Filmy Clooneya odnoszą sukces wśród krytyki , ponieważ są to produkcje zaangażowane. Kino amerykańskie tęskni za takimi produkcjami – nie szaleństwami w stylu Moora, czy zupełnie jednoznacznym przekazem w stylu Oliviera Stone’a ( ktokolwiek widział W. wie o co zwierzowi chodzi), ale za prawdziwie zaangażowanym kinem politycznym, z którym stoi wiara w amerykańską demokrację. Good Night and Good Luck doskonale odpowiadało na zapotrzebowanie swoich czasów, kiedy niektórzy amerykanie czuli się w stanie ideologicznej wojny z własnym krajem, Idy Marcowe opowiadające o kulisach kampanii wyborczych zdają się dalej drążyć problem mechanizmów rządzących polityką. I choć poglądy Clooneya są jasne to jednak jego filmy w pewien sposób wypełniają lukę – są czymś takim jak Mr.Smith Jedzie do Waszyngtonu – odpowiedzią Hollywood na mechanizmy polityczne, ale w konwencji którą spokojnie mogą przełknąć widzowie bez poczucia, że oglądają coś z wyższej półki. Z drugiej strony Clooney o politykę ociera się najzupełniej realnie. Nie jest szaloną Jane Fondą maszerującą w każdym politycznym marszu, czy Angeliną Jolie tulącą dzieci ( zwierz nie ma nic do jej działań ale uważa, że mają nikłe przełożenie na realną poprawę stanu sierot) – Clooney zaangażował się w sprawy Darfuru bardziej z politycznym czy dziennikarskim niż aktorskim zacięciem. Jego przemowy na forum międzynarodowym nie są tylko uroczym dodatkiem do poważnych dyskusji ale wystąpieniami traktowanymi poważnie. W Białym Domu podejmuje się go zaś częściej jako działacza społecznego niż jako aktora. O tym że różnice między jego działalnością a normalnymi działaniami charytatywnymi dostrzega samo środowisko jest nagrodzeni ego nagrodą Boba Hope’a za działalność charytatywną. Zwierz nie przesadzi jeśli powie, że owa zaangażowana twarz Clooneya każe domniemywać, że gdyby zdecydował się na karierę polityczną mógłby zajść dalej niż Arnie. I to nie tylko dlatego, że ma amerykański paszport.
Zaangażowanie Clooneya mogłoby szkodzić jego karierze ( zwierz odnosi wrażenie, że nie przepadamy za aktorami wychodzącymi ze swojej roli ponieważ nie ufamy by robili to dla sprawy, ale dla autopromocji ) gdyby nie fakt, że jest człowiekiem niezwykle uroczym. Mimo, że Hollywood woli dzieciatych i żonatych aktorów ( w USA ceni się rodzinne wartości), to jednak bycie wiecznym kawalerem Cooneyowi uchodzi na sucho. Dzieje się tak z wielu powodów – pierwszym z nich jest taki, że niemal wszystkie jego byłe dobrze się o nim wypowiadają, drugi bo Clooney pozostaje jednym z ostatnich w życiu publicznym archetypicznych playboyów- zawsze otoczony pięknymi kobietami, nie traktujący siebie samego zbyt poważnie, mieszkający ekscentrycznie nie w USA ale we Włoszech nad pięknym jeziorem Como, pojawiający się na jachtach swoich bogatych znajomych – ten styl życia zbliża go raczej do dawnych gwiazd kina europejskiego, niż do obwarowanych sztabami szefów od PR współczesnych gwiazd kina amerykańskiego, które za wszelką cenę podkreślają, że ich życie nie różni się bardzo od egzystencji przeciętnego Amerykanina. Paradoksalnie taki styl życia sprawia, że bardziej wierzymy w jego zaangażowanie polityczne i jesteśmy skłonni wierzyć, że posiada tą samą cechę co serialowy doktor Ross, który bimbał na zasady i robił to co uważał za słuszne.
Tak zwierz uważa, że wszystkie wymienione tu czynniki czynią z Clooneya idealny produkt pokazowy współczesnego amerykańskiego kina. Aktor reprezentuje dokładnie to czym chce być dzisiejsze Hollywood, a czym nie koniecznie bywa. Jest też towarem eksportowym – zwierz podejrzewa że środowisko z LA nie miało by nic przeciwko gdyby Europa spoglądała na nich przez pryzmat takich karier. Jednocześnie jednak pozostaje Clooney aktorem na wskroś amerykańskim, a jego flirt z Europą ma charakter raczej obyczajowy niż ideologiczny. Jednocześnie dla wszystkich traktujących ten wpis jako laurkę zwierza wystawioną aktorowi zwierz pragnie dodać, że Clooney nigdy nie był ulubionym aktorem zwierza, to miejsce od zawsze jest zarezerwowane dla poddanych brytyjskiej królowej, którzy tylko zmieniają się na stanowisku raz na jakiś czas. Nie mniej jeśli zwierz dobrze pamięta w 1998 roku czasopismo Film opublikowało w dziale 'Dyrdymały” ( jeśli zastanawiacie się skąd zwierz ma część swoich nieprawdopodobnie idiotycznych informacji to właśnie stamtąd) krótką listę dziesięciu powodów, dla których należy uwielbiać Clooneya. Zwierz nie pamięta wszystkich ale jedno zdane z tego zestawienia przekonało zwierza raz na zawsze. Zdanie to brzmiało ” Byłby z niego taki świetny Rhett Butler”.
Ps: A tak już zupełnie na marginesie – zwierzowi w tym roku nominacje nie podniosły ciśnienia ani szczególnie go nie ucieszyły ani nie zmartwiły poza jedną. Zwierz ma naprawdę nadzieje że Kenneth Branagh dostanie nagrodę za swoją rolę w Weekendzie z Marilyn. Pomijając fakt, że zwierz uważa, że jakikolwiek Glob czy Oscar mu się należy, było by coś niesłychanie fajnego gdyby aktor okrzyknięty następcą Oliviera dostał nagrodę ( zwierz podejrzewa że będzie z tego nominacja do Oscara) za granie Oliviera. Zwierz uwielbia takie sytuacje więc trzyma kciuki. Co wam też radzi.??
ps2: Bogu dzięki że Clooney reklamuje espresso bo inaczej zwierz nigdy nie wymyśliłby tytułu dzisiejszej notki.