Niekiedy można dojść do wniosku, że Anglicy odczuwają głęboki dyskomfort jeśli chwilowo przypadkiem po ich ekranach nie kręcą się jacyś Tudorowie. W tym sezonie tą żądze „przeżyjmy to jeszcze raz” zapewnia serial Wolf Hall, w którym jednak (przynajmniej na razie) Henryk VIII i jego słynny kapelusz grają rolę drugoplanową.
Wolf Hall dowodzi że jak po ekranie nie kręci się Brytyjczykom żaden Tudor to czują się oni smutni i zagubieni
Bohaterem serialu jest bowiem Thomas Cromwell (nie mylić z ambitnym krewniakiem Olivierem Cromwellem który będzie robił zamieszanie jakiś czas później). Dla wielu z Polskich widzów Thomas Cromwell nie jest postacią co do której żywią jakiekolwiek uczucia – ciepłe, zimne czy letnie. Nieco inaczej jest w przypadku samych anglików, którzy miewają o Cromwellu zdanie ukształtowane. Przede wszystkim za sprawą sztuki a potem filmu „Oto jest głowa zdrajcy” gdzie Cromwell postacią sympatyczną nie był i raczej widz nie trzymał jego strony. Nic więc dziwnego, że kiedy Hilary Mantel napisała Wolf Hall gdzie Cromwell okazał się postacią zupełnie inną niż przedstawiano go dotychczas w kulturze (bo historycy już od pewnego czasu nie byli w ocenie postaci zgodni) to książka natychmiast zyskała uznanie i popularność.
Tego Pana to pewnie skądś znacie
Serialowy Thomas Cromwell którego poznajmy właściwie na początku jego szybko rozwijającej się kariery, jest człowiekiem który dzięki inteligencji i wykształceniu wybił się ze swojego stanu. Nie bez pomocy kardynała Thomasa Wolseya u którego przez dziesięć lat pełnił służbę sekretarza zyskując sobie co raz większą przychylność swojego pracodawcy. Oczywiście nic co piękne nie może trwać wiecznie bo wszak jesteśmy w Anglii Tudorów a to oznacza, że król chce się rozwieść i jest gotów pozbyć się każdego kto mu to utrudnia. Innymi słowy, nie są to za dobre czasy dla ludzi opierających swoją karierę o koneksje z kościołem katolickim. Ale i sam Cromwell nie jest najwierniejszym z synów kościoła, bo jak szybko się dowiadujemy dotarły już do niego reformacyjne doktryny i ewangelia przetłumaczona na angielski. Co rzecz jasna tworzy – przynajmniej w pierwszym odcinku piękną podbudowę po to co stanie się później kiedy Cromwell będzie jednym z głównych architektów angielskiej reformacji.
Trochę za bardzo wybielony jest ten Thomas Cromwell zdaniem zwierza
Nie wyprzedzajmy jednak zdarzeń. Na razie w dość poszatkowanej narracji poznajemy człowieka który zdaje się niemalże chodzącym ideałem. Inteligentny, rozsądny, daleki od porywczości. Doskonale rozgraniczający swoja karierę od przekonań. Na dodatek pozbawiony służalczości czy lęku jaki teoretycznie mógłby charakteryzować kogoś kto wśród elity znalazł się dzięki własnym wysiłkom a nie z urodzenia. Nie trudno go polubić, choć kiedy bezczelnie rozmawia z Thomasem Morem czy kiedy nawet bez mrugnięcia okiem nie daje się zbyć królowi wtedy wydaje się trochę za bardzo idealny. Zwłaszcza że oczywiście włada kilkoma językami (łacina co oczywiste, włoski bo przebywał we Włoszech i nie powinniście przy nim plotkować po francusku) i oczywiście jest dobrym ojcem rodziny. Zresztą jeśli zwierz miałby wskazać najsłabszy punkt odcinka to właśnie sceny z rodziną. Cromwell jawi się tu jako ojciec idealny który oczywiście uczy córki (chwaląc je że są bystrzejsze od brata), z uśmiechem zapewnia starszą z nich ze będzie się mogła uczyć greki, zapewnia ją że będzie mogła wybrać sobie męża (w granicach rozsądku) zaś młodszej pozwala na zabawę w świątecznym kostiumie. Żonę traktuje dobrze, i nawet psy go kochają. Przy czym od razu niemalże dowiadujemy się też o ojcu alkoholiku, któremu wypadałoby wybaczyć bo już się ustatkował. Innymi słowy to co teoretycznie powinno być ciekawe bo uzupełnia obraz Cromwella polityka jest zdaniem zwierza odrobinę zbyt schematyczne czy dzisiejsze.
Wszyscy są tu jacyś podejrzanie bezbarwni – przynajmniej na razie
Oczywiście jako że znów rozmawiamy o Tudorach i ich dworze twórcy robią wszystko byśmy postacie nam dobrze znane spotkali na ekranie jak najpóźniej – Anna Boleyn czy Henryk VIII pojawią się dosłownie w ostatnich minutach odcinka, zdecydowanie jako postacie z drugiego planu (choć scena między Cromwellem a królem która zamyka odcinek jest jedną z najlepszych). Oznacza to, że większość czasu spędzimy przysłuchując się postaciom które znamy nieco gorzej (mówię, że znamy bo zwierz zakłada, że jednak nie tulicie do piersi historii Anglii) a niekiedy w ogóle są nam obce. Ma to swoje plusy i minusy. Jeśli dobrze znamy historię Tudorów to jest to po prostu uczta dla naszej historycznej duszy (przy czym od razu uwaga- historycy nie są całą fabułą zachwyceni, ale im się nigdy nic nie podoba) jeśli jednak nie mamy pojęcia kto z kim jak i dlaczego, kiedy i w jakich okolicznościach to można się w serialu zgubić. Ewentualnie możecie sobie oglądać Wolf Hall przerywając odcinkami Tudorów by zobaczyć wydarzenia z zupełnie innej perspektywy.
W tym wydaniu historii Anna będzie ta zła. Czyli wszystko wraca do fabularnej normy
Na pewno jednego o serialu powiedzieć nie można. Że czegoś mu aktorsko brakuje. Mark Rylance gra Cromwella bez ani jednej fałszywej nuty. Można mu uwierzyć zarówno wtedy kiedy jest pokornym sługą kardynała, dobrym ojcem, wymagającym opiekunem czy w końcu człowiekiem który zaczyna bardzo tkać swój bardzo misterny plan. To występ na tyle magnetyczny że chcemy wiedzieć co bohater zrobi w każdej ze scen i jak będzie wyglądała jego konfrontacja z innymi postaciami dramatu. Przy czym Rylance nie podnosi głosu, nie robi żadnego zbędnego gestu, wszystko odbywa się ze spokojem i swobodą jaką przed kamerą mają tylko najlepsi aktorzy. Zresztą zdaniem zwierza bardzo widać po nim fakt, że grywa w teatrze, bo taki spokój wnoszą najczęściej na ekran aktorzy teatralni. Doskonały jest też Jonathan Pryce jako kardynał Wolsey – bo choć uśmiecha się życzliwie, mów tonem łagodnym i modli się za cały świat to gdzieś w jego oczach jest ukryte coś co każe sądzić, że poza pokorą kardynał ma jeszcze swoje plany i ambicje. Całkiem nieźle – ku zaskoczeniu zwierza – sprawdził się w swojej roli Henryka VIII Damian Lewis. Nie zrozumcie zwierza źle, Damian Lewis to jeden z tych brytyjskich aktorów których zwierz darzy ogólną sympatią, ale jakoś nie pasował zwierzowi na Henryka VIII. A tu proszę, takie miłe zaskoczenie – Henryk z niego bardzo przyzwoity, ciekawy i rudy straszliwe ale komu to by przeszkadzało. Do tego w obsadzie jest jeszcze Mark Gatiss który z całym swoim olbrzymim talentem gra postać niesympatyczną, oślizgłą i zdecydowanie nie budzącą sympatii. Co oczywiście natychmiast budzi sympatię zwierza do zdolnego aktora.
Najwyższy czas by Henryk VIII w końcu był rudy
Zwierz jednak musi wam coś wyznać i nie będzie się tego wstydzić. Otóż oglądając pierwszy odcinek Wolf Hall zwierz wybudził się jak mops (choć to nie prawda że mopsy się nudzą, po prostu ich pysk się tak układa w czasie drzemki). Dlaczego? Po pierwsze nie da się ukryć, że to jest powtórka z rozrywki. Jasne mamy zupełnie innego bohatera i inną perspektywę, ale trudno emocjonować się tym czy Henryk dostanie rozwód czy nie skoro tak jakby zna się ciąg dalszy. Zresztą w ogóle akcja posuwa się tu powolutku, powolutku a jednocześnie pierwszy ponad godzinny odcinek stara się obskoczyć wszystkie najważniejsze punkty i to niekiedy dość łopatologicznie (kwestie rodzinne, dyskusje o stosunku kościoła do reformacji itp.). Oczywiście powolna narracja nie zawsze jest zła (zwierz naprawdę nie musi mieć akcji) ale w sytuacji kiedy wiadomo co się stanie dalej, można sobie na pewne podkręcenie akcji pozwolić. Co więcej odcinek skacze po różnych planach czasowych co nie zawsze może być dla widza bardzo czytelne. A z kolei jeśli nie jest czytelne to trudno będzie się połapać kto komu właśnie robi kuku. Przy czym uczucie znudzenia nigdy nie jest kwestią obiektywną. To co nuży zwierza, może bawić kogoś kto historię zna gorzej, zdecydowanie lepiej czy po prostu – nigdy dość mu Tudorów. Tacy też są. Zresztą zwierz musi stwierdzić, że odkrywa u siebie co raz większą niechęć do seriali historycznych. Tak dobrze czytacie – o ile zwierz bardzo lubi seriale osadzone w XIX i XX wieku ( wedle skrzywionej perspektywy zwierza to było „niedawno”), to już w przypadku epok wcześniejszych zwierz nieco zbyt często łapie się na tym, że produkcje szybko mu się nudzą. Zanim wyciągniemy jakieś negatywne wnioski, zwierz spieszy zauważyć, że np. kino historyczne uwielbia. Trudno orzec skąd to się bierze, może to męczące poczucie, że powinno się szukać nieprawidłowości, może nie miłe uczucie, że nie wie się czegoś co powinno się wiedzieć, a może po prostu zwierz wcale nie jest takim wielkim fanem historii politycznej. Bo nie ukrywajmy, w większości przypadków – i także w przypadku Wolf Hall – mamy do czynienia przede wszystkim z historią ambitnych politycznie jednostek. Zwierz jakby nigdy się tym aż tak nie interesował. Przy czym co ważne – w przeciwieństwie do np. The White Queen, Wolf Hall wygląda zdecydowanie bardziej realistycznie i nie jest tam tak czysto jak bywa w serialowym średniowieczu. Zresztą nie ma się co dziwić zwierz założy się że w BBC jest osobny departament do spraw strojów do produkcji o Tudorach.
Cromwell ma pretensje że zwierz narzeka
Wszyscy wiemy, że nie należy oceniać serialu po jednym odcinku, więc zwierz wstrzymuje się przed ostatecznymi sądami. Powtórzy, macie dobrze zrealizowaną, wybitnie zagraną, zdaniem zwierza nudną jak flaki z olejem historię. Ale ponieważ podręczniki, wykłady i Wikipedia uczą nas że później wydarzenia nabierają tempa to może warto jednak zostać co najmniej na trzy odcinki przed telewizorem. Zwierz na pewno wróci na kolejny odcinek ale jeśli nadal będzie tak powoli i z godnością to da sobie chyba spokój. W końcu jeśli ma być zupełnie szczery, nigdy nie miał ani szczególnie dobrej ani szczególnie złej opinii o Thomasie Cromwellu. Więc nie potrzebuje serialu by spojrzeć na niego w innym świetle. Tak więc zwierz nie zachęca ani nie zniechęca. Obawia się, że musicie zadecydować sami. Ale wierzy w was. Dacie radę!
Ps: Zwierz wie, że jest wam winien jeszcze jeden wpis z cyklu „aktorzy w Hobbicie” zwierz nie pisze go bo takie wpisy zabierają mnóstwo czasu a zwierz właśnie ma go w ostatnich dniach nieco mniej. Wiecie jest takie straszne słowo jak deadline, i on właśnie zaczął do zwierza machać.
Ps2: Jutro zwierz znów będzie stawiał ołtarzyk BBC. Trochę nuda.