Hej
Nadeszła wiosna a wraz z nią w serialowej brytyjskiej ramówce pojawiły się nowe seriale. Tym razem kusić zwierza postanowiło nie jak zwykle BBC ale jego największy konkurent ITV, który dotychczas zauroczył zwierza nielicznymi produkcjami , w tym Dowton Abbey, które niestety stało się przykładem jak sukces serialu może stać się jego przekleństwem (tak zupełnie na marginesie zwierz ma wrażenie, że sukces DA wynika przede wszystkim z przystawalności takiej wizji Anglii do wyobrażeń Amerykańskich – zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość odniesień w amerykańskiej telewizji). Jednak w przypadku, Broadchurch zwierz został absolutnie przekupiony samą obsadą, która przysłoniła mu jakiekolwiek kombinacje literek w nazwie stacji. David Tennant, Olivia Coleman, Andrew Buchan, Arthur Darvill* – dla wielu czytelników zwierza, nie będących za pan brat z angielską telewizją to zupełnie przypadkowy zestaw nazwisk, ale ci którzy podobnie jak zwierz zaprzedali dusze brytyjskim produkcjom taki zestaw musi fascynować.
Serial oprócz wspaniałych zdjęć ma jeszcze znakomite pojawiające się w trakcie odcinka karty tytułowe, zapewne pojawiające się po reklamach które są na ITV (nie ma ich na BBC)
Nie sposób ocenić serialu po pierwszym odcinku, zwłaszcza w przypadku odcinka tak wstępnego jakim był ten rozpoczynający Broadchurch. Sytuację wstępną poznajemy dość szybko – w niewielkim, miłym nadmorskim miasteczku dochodzi do tragedii. Na plaży zostaje znalezione ciało jedenastoletniego chłopca, syna lokalnego hydraulika. Co stało się w nocy kiedy zginął chłopiec nie wiadomo. Na miejscu pojawia się nowy detektyw – przeniesiony do tego pozbawionego przestępstw okręgu trochę za karę (w związku z nie rozwiązaną wcześniej sprawą), współpracuje z nim miejscowa policjantka, której z kolei niekiedy brak kompetencji (nigdy wcześniej nie zajmowała się taką sytuacją) ale za to zna okolice, ludzi i sama miała bliski kontakt z rodziną chłopca. W tle lokalne i krajowe media powoli ostrzą pazury na sensacyjne informacje, a lokalna społeczność powoli zaczyna reagować na zupełnie nie przystającą do ich codzienności sytuację. W pierwszym odcinku niewiele się dzieje – co jest nawet dobrym pomysłem. Dzięki temu znajduje się czas na kilka scen, które pozwalają lepiej poznać bohaterów, wyrobić sobie krótką wstępną opinię, do której pewnie odnosić się będzie cały serial, to potwierdzając nasze przypuszczenia to wręcz przeciwnie wskazując na kogoś zupełnie innego. Zresztą nie jest chyba spoilerem stwierdzenie, że po pierwszym odcinku widz ma chyba prawo w równym stopniu podejrzewać wszystkich.
Nawet nie wiecie jak zwierz się ucieszył kiedy okazało się, że słabszy występ Tennanta w Szpiegach w Warszawie to tylko wypadek przy pracy
Skoro akcja nie jest porywająca daje to czas by przyjrzeć się postaciom i aktorom. Przyglądając się odgrywanemu przez Davida Tennanta Detektywowi Alecowi Hardemu zwierz nie mógł się oprzeć wrażeniu, że widzi postać z Blackpool kilkanaście lat i nie rozwiązanych spraw później. W Blackpool Tennant też grał detektywa z zewnątrz roztrząsającego sprawy małej społeczności. Tam był zakochany, radosny i ciągle coś wcinający. Tu prezentuje coś pomiędzy ciągłym stanem podirytowania rzeczywistością, buzującą wewnętrznie wściekłością i olbrzymią potrzebą by być gdzie indziej. Do tego jeszcze wygląda tak jakby zupełnie zarzucił zwyczaj jedzenia czegokolwiek. Jest to bohater który ewidentnie unika spojrzenia w przeszłość na sprawę, której nie rozwiązał i wcale nie jest zachwycony, że musi pracować nad czymś podobnym. Z drugiej jednak strony to ten typ bohatera, który nie wycofa się z podjętego zadania – prędzej będzie się katował wizją, ze znów mu nie wyjdzie, ale rodzinie chłopca obieca, że złapie sprawców. Do tego nie jest to zupełnie chłodny i zdystansowany typ. Scena w której się wścieka jest znakomita i pokazuje potencjał postaci.
Pomiędzy parą głównych bohaterów natychmiast tworzy się chemia. Nie że zostaną najlepszymi przyjaciółmi i na pewno nie będzie nic romantycznego, ale chce się na tą dwójkę patrzeć razem na ekranie, bo jest w tym coś naturalnego.
Zwierz musi powiedzieć, że widząc Tennanta na ekranie zwierz poczuł ulgę. Ulgę profesjonalną i nieprofesjonalną. Zacznijmy od profesjonalnej – Tennant w tym swoim pierwszym odcinku gra doskonale. Scena, w której idzie po plaży w kierunku ciała chłopca, jest po prostu genialna, doskonale zagrana, prawie bez słów samym wyrazem twarzy i spojrzeniem. Po nieudanych Szpiegach w Warszawie oraz nijakim odcinku True Law zwierz bał się, że jego opinia na temat Tennanta była wynikiem nadmiaru spożywania Doktora Who. Ale nie, to nadal jest znakomity aktor, tylko po prostu do tamtej roli się nie nadawał a tak poza tym to potrzeba reżysera, który umie go dobrze wykorzystać (z reżyserem serialu Jamesem Strongiem współpracował wcześniej przy bardzo udanym United). Stąd też bierze się ulga nieprofesjonalna, zwierz ma do Tennanta olbrzymią słabość, bo aktor się zwierzowi nadzwyczajnie w świecie podoba. W Szpiegachw warszawie wyglądał koszmarnie i zwierz bał się już, że tak mu zostanie. Ale wystarczyło spłukać z włosów trwałą i pozwolić mu się nie dogolić i znów zwierz czerpie olbrzymią przyjemność estetyczną ze spoglądania na ekranie. Zwierz wie, że nie on jeden, więc się nie będzie ukrywał.
Serio nawet jeśli zupełnie nie interesuje was cały serial powinniście zobaczyć jak bohater Tennanta i idzie po plaży. Dla zwierza to jedna z takich scen, którą sie potem próbuje komuś opisać ale nie skutecznie. Tak dobrze jest zagrana i tak subtelnymi środkami.
Niemniej przy całej tej sympatii i estetycznej uciesze wydaje się, że postacią lepiej skonstruowaną, a właściwie ciekawszą jest miejscowa policjantka Ellie Miller. Olivia Coleman doskonale zagrała wbrew stereotypowi. Jej policjantka nie jest ani dzielna, ani nadmiernie kompetentna ani super błyskotliwa. To po prostu miła lokalna urzędniczka, która też znalazła się w obcej dla siebie sytuacji, w której nie umie się do końca odnaleźć. Działa sprawnie ale zdarzają się jej wpadki. Zwierz lubi ta postać bo jest w tym świecie gdzie wszyscy stróże prawa są profesjonalni i nieczuli zaskakująco naturalna. Kiedy płacze na miejscu zdarzenia czy podczas rozmowy z rodzicami, to jest w tym coś naturalnie nieprofesjonalnego. Zwierzowi się to podoba, bo ma trochę dość tych wszystkich lokalnych policjantów, którzy przy przekazywaniu znajomym informacji o śmierci osoby bliskiej nawet nie mrugną. Tu Coleman zagrała idealnie osobę, która ma nowego nie miłego szefa, morderstwo i brak awansu. Kogoś kto chciałby wrócić do domu i już nie wychodzić. Ale z drugiej strony – to nie jest taka postać złożona z samych miękkich emocji – dla kontrastu z wściekłym i zdystansowanym bohaterem Tennanta. Zwierz, wie że trochę się gubi w zeznaniach, ale po prostu polubił postać, choć nie jest do końca w stanie określić jasno dlaczego. Trzeba też przyznać, że pomiędzy bohaterem Tennanta i bohaterką graną przez Coleman natychmiast mamy znakomitą chemię. Ich współpraca na ekranie może wyglądać chropowato ale zwierz nie ma wątpliwości, że do końca śledztwa zaczną się znakomicie dogadywać. Zresztą to właśnie w ich interakcjach scenarzyści podrzucali te drobne przebłyski humoru, których jest niewiele w tym dość ponurym choć jasnym i ślicznym świecie serialu.
Zwierz od samego początku polubił bohaterkę Coleman, sprawia wrażenie naszego człowieka w świecie zbrodni – jedyna osobę, która jakoś tak normalnie reaguje.
No właśnie – wydaje się, że poza tymi bohaterami, główną role odgrywać będzie społeczność. Poczynając od rodziny chłopca – w której reakcji na śmierć bliskiego powoli ujawniają się pewne tajemnice czy pretensje (których absolutnie nie widzimy wcześniej gdy obserwujemy radosny poranek), po redaktorów miejscowej gazety (zwłaszcza miejscowego młodego dziennikarza, któremu marzy się praca w większej gazecie) czy sprzedawców, właścicieli hoteli i pozostałych mieszkańców, którzy kto wie będą mieli coś do dodania w sprawie śmierci chłopca. Zresztą z tym tłem zwierz ma drobne problemy. Widać, że w pierwszym odcinku chciano wrzucić sporo mniejszych i większych sugestii odnośnie tego co kreuje się po obrazem pozornie idealnej społeczności (w czasie jednej z pierwszych scen ojciec chłopca przechodzi przez miasto witając się dosłownie ze wszystkimi na ulicach co sugeruje bardzo zżytą społeczność). Niestety trochę za dużo tu przedstawiania w krótkich scenach osób dramatu – co niekiedy skutkuje scenami trudnymi do wyjaśnienia. W dniu otrzymania informacji o śmierci chłopca, strasznie dużo osób musi podjąć pewne działania. O ile jeszcze siostra idąca na plażę gdzie znaleziono jej brata jest logiczna, o tyle przybywająca tam samotnie matka, czy ojciec, którego jeszcze tego samego poranka wpuszcza się do kostnicy to już coś co z punktu widzenia czasu zwierzowi zgrzyta. Być może gdyby pierwszy odcinek opowiadał o pierwszych tygodniach śledztwa zwierz nie miałby takich zarzutów. A tak ma wrażenie, że po prostu za dużo się tego jednego dnia dzieje z takiego psychologicznego punktu widzenia. Z drugiej jednak strony wszystko jest znakomicie zagrane, i nawet tam gdzie widz ma wątpliwości co do naturalności sceny (np. w kostnicy) aktorzy znakomicie wychodzą z mielizn scenariusza dobrą grą.
Zwierz nie ma zielonego pojęcia jaką rolę odegra w całym tym zamieszaniu bohater grany przez Arthura Darvilla ale miło go było zobaczyć na ekranie (gif nie mój znaleziony na tumblr)
Broadchurch przypadł do gustu zwierzowi jeszcze z jednego powodu. To serial znakomicie zrealizowany pod względem zdjęć i montażu. Zwierz dawno nie widział w serialu tak ładnych zdjęć i tak ciekawie wykorzystanego montażu jako środka wspierającego narrację. Trochę za bardzo grają twórcy slow motion (jak się po polsku mówi na takie spowolnienie sceny? Zwierz nie może sobie przypomnieć czy jest takie określenie), ale przebitki na detale czy zmiany ostrości kamery, pozostawiające niekiedy jedynie zarysy sylwetek bohaterów, bardzo się zwierzowi podobały. Chyba najlepiej widać jak dobrze sprawdza się ten pomysł w scenach na plaży, gdzie twórcy ewidentnie starają się podkreślić znaczenie morza, jako bohatera i świadka rozgrywających się zdarzeń. Z resztą co do urody kadrów to nie ma się o co martwić. Wysokie klify, jasne zielone pola i szeroka plaża, wszystko skąpane w jasnym słońcu. Nawet komórką zrobiłoby się tam zachwycające zdjęcia. Nie mniej zwierz zawsze z dużym entuzjazmem przyjmuje seriale tak nakręcone, bo poza ciekawą fabułą dają mu na dodatek przyjemność czysto estetyczną.
Oczywiście pewnie nie wszyscy widzieli Blackpool (zwierz musi o tym napisać!) ale scena z tymi lodami, przywiodła zwierzowi wspomnienie zupełnie innego detektywa, którego przyszło Tennatowi grać.
Zwierz nie wie jakim serialem okaże się Broadchurch. Pierwszy odcinek bardzo zachęca i każe mieć nadzieje, że będzie co raz lepiej. Prostych tropów na razie brak, co zwierz lubi bo jest z tych, którzy jednak wolą nie wiedzieć jak do zbrodni doszło, niż tylko przypatrywać się łowieniu przestępcy. Ale nie ukrywajmy – nawet jeśli serial byłby nudny jak flaki z olejem zwierz obejrzałby go dla aktorstwa. To chyba jest największy sekret telewizji brytyjskiej. Nie ma ona wcale koniecznie najlepszych i najbardziej innowacyjnych fabuł. Ale ma aktorów, którzy potrafią je tak zagrać, że zupełnie nam to nie przeszkadza. Nie traktujcie jednak tej uwagi jako odnoszącej się do Broadchurch bo jak na razie zwierz nie może w najmniejszym stopniu narzekać na fabułę. Głównie dlatego, że jeszcze za mało wie. Ale z całą pewnością niedługo dowie się więcej.
PS: Zwierz ma kretyńskie wrażenie, którym musi się z wami drodzy czytelnicy podzielić na marginesie. Dotyczy akcentów. Otóż zwierz wie, że Tennant całego Doktora grał na angielskim akcencie i że teoretycznie to nie robi różnicy. Ale zwierz zawsze ma wrażenie, że kiedy pozwoli się Tennatowi mówić, z jego naturalnym szkockim akcentem jest odrobinę lepszy. Być może to tylko subiektywna opinia zwierza, ale skłoniła go do refleksji nad tym jak zmiana akcentu przez aktora, może potencjalnie wpłynąć na sposób jego gry. Tak zwierzowi przyszło do głowy zupełnie na marginesie, że łatwiej się gra kiedy nie trzeba uważać tylko na to co się mówi ale jak się mówi. Mieliście kiedyś takie wrażenie czy to urojenia zwierza?
*Zwierzowi przyszło do głowy, że może są jacyś czytelnicy którym te nazwiska nic nie mówią. Tak więc Tennanta trzeba kojarzyć z wielu rzeczy ale przede wszystkim Doktora Who, Olivia Coleman była genialna w wielu rzeczach ale zwierza ostatnio zachwyciła w komediowym Twenty Twelve (w którym z resztą narratorem był Tennant), Andrew Buchan to wspaniały William Garrow z przecudownego Garrow’s Law, zaś Arthur Darvill to oczywiście Rory z Doktora Who, choć ostatnim serialem, w którym mignął zwierzowi był The Paradise. Zwierz wie, że część stałych czytelników przewraca oczyma widząc te tłumaczenia ale zwierz zakłada, że być może nie wszyscy w Polsce są już uzależnieni od brytyjskiej telewizji. Nawet jeśli to jedyne rozsądne rozwiązanie.??