?
Hej
Wiosna idzie a wraz z nią sporo seriali udaje się na prawie miesięczną przerwę – ta przerwa zaskakuje zwierza co roku, ale jest w sumie dość logicznie wymuszona faktem, że bez niej nie udało by się skoordynować sezonu serialowego, w taki sposób by odcinków starczyło na cały rok szkolny ( mniej więcej taki jest rozkład większości seriali – od września do maja – czerwca). Wszystkie powrócą koło kwietnia, co zostawia zwierza na całą niemal miesięczną wieczność bez serialowych wzruszeń (poza tymi fundowanymi mu w dużej ilości przez BBC – czy zwierz już wam pisał, ze w Kwietniu wraca Wallander – jak zwierz się cieszy nawet nie macie pojęcia). O dziwo zwierz z roku na rok znosi tą przerwę co raz lepiej – może zwierz się starzeje ( kiedy zaczęła się jego serialowa pasja dopiero zaczynał studia- jej kiedy to było), może ilość popkulturalnych zainteresowań tak się rozrosła, że zwierz zawsze znajdzie sobie coś innego by się powzruszać kiedy seriali nie ma ( to dobry trop bo właściwie zwierz dość gładko przechodzi od jednej rzeczy, którą musi zobaczyć do drugiej), a może same seriale nieco spuściły z tonu ( zwierz prawdę powiedziawszy co raz częściej ma wrażenie, że najbliższe prawdy jest to ostatnie stwierdzenie) – to znaczy zwierz nadal z napięciem czeka na kolejne odcinki, ale gdzie temu do przybiegania do domu z zajęć kiedy leciała czwarta seria House’a.
Nie mniej nie o poziomie seriali będzie dziś zwierz pisał ( zwierz musiałby wyjść z idiotycznego założenia że poziom produkcji ma cokolwiek wspólnego z tym, że zwierz je ogląda) ale o upływie czasu. Otóż kiedy część z produkcji powróci ich scenarzyści zapewne pokażą nam akcję, która będzie się działa kilka tygodni później – tak jakby czas płynął dla bohaterów seriali dokładnie tak samo jak dla nas – taką zasadę stosuje właściwie prawie bez wyjątków serial Gossip Girl – każdy odcinek dzieje się dokładnie tydzień po wydarzeniach z poprzedniego . Innymi słowy czas bohaterów tego serialu płynie mniej więcej tak jak nasz ale zawsze tracimy kilka dni – jeden odcinek najczęściej koncentruje się wokół wydarzeń jednego dnia. Tak więc bohaterowie przez sześć dni żyją sobie spokojnie a siódmego w ich życie wkraczamy my wścibscy widzowie ( przy czym zawsze mamy to szczęście, że trafiamy na takie dni kiedy naprawdę dzieje się coś ciekawego). Zwierz przywołuje ten serial bo jest pod tym względem wyjątkowo konsekwentny ( choć zwierz może się mylić, choć mu się nie wydaje). Podobnie z resztą skonstruowane jest Glee i większość seriali obyczajowych, zwłaszcza tych szkolnych ale i spora grupa seriali detektywistycznych ( np. Castle – jedna sprawa co tydzień). Jednak upływ czasu w serialach nigdy nie jest tak prosty jakby się to mogło wydawać. W Housie nasz arogancki doktor przyjmuje jednego pacjenta tygodniowo i leczy go zazwyczaj przez kilka dni, ale w następnym odcinku nie odnosimy wrażenia by akcja rozpoczęła się następnego dnia po wypisaniu poprzedniego bohatera do domu. Choć teoretycznie tak właśnie jest. Podobnego problemu unikają też seriale kryminalne – Castle po prostu odbiera telefon z informacją o zbrodni i właściwie tylko delikatnie sugeruje się, że telefon ten dzwoni co kilka dni.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się ile tak naprawdę czasu mija między wypisaniem jednego pacjenta a przyjęciem następnego. Czy rzeczywiście bohaterowie zachowują się tak jakby chorego wypisali dzień wcześniej?
Z drugiej strony – w przypadku kiedy w czterdziestu pięciu minutach mieści się kilka dni nie trudno o pomyłkę – kto tak naprawdę liczy ile minęło dni i nocy w jednym odcinku? ( i jak długo trwają bo przecież bywają odcinki, w których noc trwa pół minuty). Ale to i tak nic w porównaniu z Downton Abbey gdzie odcinki obejmują kilka tygodni czy nawet miesięcy – zwierz potrzebował trochę czasu by uświadomić sobie jak długi okres czasu obejmuje jeden odcinek – do dziś z resztą zwierz nie jest się w stanie zdecydować czy to zaleta czy wada tego serialu. Z jednej strony – teoretycznie bohaterom nie przydarza się tak wiele – bo między kolejnymi scenami mogą minąć tygodnie – z drugiej – trudno się niekiedy połapać się ile minęło między dwiema przerwami na reklamy – kilka godzin czy miesiąc. Z resztą wydaje się, że ten sposób narracji jest przypisany do seriali historycznych – w Downstairs Upstairs ilość czasu jaka mija między odcinkami i w czasie trwania samych odcinków jest bardzo zmienna. Z resztą to może być też cecha angielska – bo konia z rzędem temu kto powie ile czasu mija między kolejnymi odcinkami Doktora Who ;)
W Downton Abbey jeden odcinek może trwać trzy miesiące ale u nich i u nas święta wypadają o dziwo w tym samym dniu
Teoretycznie nie powinno to zwierza dziwić. Z czasem na ekranie eksperymentuje się dość często – najsłynniejsze były tu chyba 24 godziny, które rzeczywiście trwały 24 ( zwierz nie jest pewien czy nie po doliczeniu reklam bo serial miał chyba normalny format 45 min ale głowy nie da) a jednocześnie trwały 24 tygodnie. Zwierz musi przyznać, że był to zabieg tyle ciekawy co karkołomny bo dopiero pokazał jak czas rzeczywisty nie odpowiada filmowemu. Wystarczy dodać, że widzowie bardzo radośnie śmiali się z Jacka Bauera, który potrafi w dobę ocalić świat ani razu nie oddalając się przy tym do toalety. Ale nawet jeśli scenarzyści zadbali by o takie drobiazgi – zwierza rozłożenie akcji na jedne dzień strasznie denerwowało zwłaszcza w kontekście zmiany charakteru bohaterów – kiedy oglądało się serial przez 24 tygodnie miało to sens, ale kiedy zwierz przypomniał sobie że wszystko trwa dobę – cóż zwierz zaczynał mieć drobne wątpliwości. Nieco inaczej działa upływ czasu w serialach takich jak True Blood – tam z kolei akcja toczy się niezwykle powoli ( zwierz pominie skok o rok do przodu- przynajmniej na chwilę) – serial trwa już cztery lata ale jeśli policzyć pierwsze trzy sezony to w życiu Sookie wcale nie minęło dużo czasu – drugi sezon skończył się parę sekund po końcu pierwszego, podobnie trzeci płynnie kontynuował to co stało się w drugim – jedynie między trzecim, a czwartym mamy przerwę ale ponownie – nie z punktu widzenia Sookie. Prawdę powiedziawszy zwierz nie wie jak ta dziewczyna funkcjonuje – skoro tyle jej się w życiu przydarza. Z resztą w tym przypadku nieco wpływa to na jakość serialu – jeśli zdamy sobie sprawę, Że pomiędzy kolejnymi niesłychanie dramatycznymi zdarzeniami mija tylko kilka dni nie trudno poczuć, że bohaterce nieco zbyt dużo i zbyt często się przytrafia.
Zegar z 24 godzin stał się symbolem serialu co chwila przypominając widzom, która jest godzina i jak długo Jack Bauer nie był w toalecie
Ale przecież to nie jest jedyny problem z serialowym czasem – weźmy np. Grey’s Anatomy – teoretycznie każdy odcinek łapie bohaterów na jeden dyżur – co tydzień. Co więcej nawet odnoszą się oni do wydarzeń z poprzedniego odcinka jako wydarzeń zeszło tygodniowych. Ale w tym roku, by utrzymać widzów w napięciu, pojawiła się seria trzech odcinków, które opisywały wydarzenia jednego dyżuru. Co więcej odcinki te zostały rozbite tak, że dwa z nich nadano jeszcze przed świętami ( i to dość sporo) natomiast ostatni, już w styczniu, kiedy serial powrócił po długiej przerwie. Tak więc kiedy w świecie widzów minął miesiąc, bohaterowie serialu zostali uwięzieni w jednym dniu. W drugą stronę można potraktować to co stało się w serialu Bones – tam z kolei przed przerwa wakacyjną bohaterowie żegnali się na rok – kiedy widzowie powrócili przed ekrany spotkali swoich bohaterów już po spędzonym z dala od siebie roku mimo, że w czasie realnym minęły zaledwie trzy miesiące ( czy może nawet tylko dwa). Jeszcze innym przykładem jest, uwielbiany przez zwierza, Sherlock – tu dostajemy wydarzenia dziejące się ewidentnie na przestrzeni całego roku czy kilku miesięcy, ponieważ jednak trzy odcinki są nadawane kolejno przez trzy tygodnie ów rok mimo, że sugerowany widzowi przez zmianę pogody, pokazywanie świąt czy napis ( np. trzy miesiące wcześniej) właściwie nie ma szans zagościć w umyśle widza, który widzi przygody dziejące się po kolei a nie oddzielone sporymi fragmentami czasu, którego wcale nie widzimy na ekranie ( choć rzeczywiście scenarzyści robią wszystko by jego upływ zasugerować).
Teoretyczne wszystko powinno być w porządku. Nie ma przecież żadnego obowiązku dostosowywania czasu fikcyjnego serialu do czasu rzeczywistego. Ale właśnie – pod tym względem mamy tu do czynienia ze swoistą paranoją. Z jednej strony seriale nie trzymają się dokładnie upływu dni – tu minie tydzień, tam jedna doba, gdzie indziej przeskoczymy aż miesiąc. Z drugiej – bohaterowie serialowi żyją wedle tego samego rytmu co realni widzowie. Tak więc, wszyscy mniej więcej obchodzą święta w tym samym czasie co widzowie ( no może nieco wcześniej zważywszy na przerwę, choć nie obowiązuje to seriali brytyjskich), mają te same pory roku co widzowie, niekiedy biorą udział w tych samych wydarzeniach kulturalnych czy sportowych ( np. Super Bowl). Tak jakby ich czas i nasz czas toczyły się pod dwóch różnych torach, gdzie nasz jedzie jednostajnie, a ich raz przyśpiesza raz zwalnia. Nie mniej na tej drodze zawsze jest kilka stycznych elementów, gdzie oba czasy mają dokładnie tą samą prędkość . Co prawda przypomina to mniej więcej tłumaczenie czym jest czas przez Doktora – wibbly-wobbly… timey-wimey… stuff. Zwłaszcza, że tak naprawdę jeśli przyjrzymy się serialowemu upływowi czasu to nie jest to tak do końca prosty mechanizm jakby się mogło z powyższego tłumaczenia wydawać.
Zwierz nie mógł się powstrzymać – o dziwo to tłumaczenie świetnie pasuje do pokazania jak zapętlony jest czas serialowy nawet tam gdzie nikt w czasie nie podróżuje ( a jak podróżuje to zwierz już opisywał)
Zwierz pisał kiedyś, że bohaterowie seriali są niezwykle na czasie – scenarzyści lubią wkładać do seriali nawiązania do współczesnej popkultury – tworząc wrażenie, że bohaterowie żyją tu i teraz. Wszystko jest jeszcze w miarę w porządku w przypadku Gossip Girl, gdzie nikt nigdy nie zastosował magicznego skoku w przyszłość, ale zwierz nie jest w stanie zrozumieć jak scenarzyści mogli przegapić fakt, że Bones dzieje się.no właśnie kiedy? W 2012? To nie możliwe bo bohaterowie wyprzedzają nas o kilka miesięcy, ale z drugiej strony obchodzą święta w tym samym czasie co my, więc może w 2013 – ale czy serial rzeczywiście uwzględnia to przesunięcie czasowe? Pewnie nie choć może i słusznie skoro mówimy tylko o kilku miesiącach. Z resztą to nic, w porównaniu z kompletnym ignorowaniem pięcioletniego skoku do przodu w Desperate Housewives ( zwierz pisał już o tym kiedyś) – teoretycznie pomijając wiek bohaterek ( powinny być zdecydowanie starsze niż są) – wszystkie żyją w przyszłości, jednak konia z rzędem temu kto ją w serialu zauważy. Pod tym względem scenarzyści niemal wszystkich seriali są niemal idealnie zgodni – nie ważne o ile przesuną swoich bohaterów w czasie, akcja nadal toczy się tu i teraz. Zaskakujące, choć z drugiej strony w pełni zrozumiałe – próba dodania elementów przewidywania przyszłości, zamieniła by obyczajowe Desperate Housewives w film na pograniczu sf.
Booth i Brennan rozstali się na rok – teoretycznie bo po pewnym czasie scenarzyści ów rok nieco wykasowali zarówno ze świadomości widzów jak i z zachowania bohaterów
Właściwie z przyglądania się serialowym liniom czasu wynika jeden tylko wniosek co, do którego można być całkowicie pewnym . Po pierwsze – mało kto bierze tak naprawdę czas pod uwagę przy budowaniu narracji. Poza kilkoma wypadkami ( wspomniane 24) właściwie przyjmuje się, że niezależnie ile teoretycznie minęło w serialu i tak najważniejsza jest percepcja widza – to znaczy, w Grey’s Anatomy jedna doba może trwać pięć tygodni, ale widzi i tak będzie przede wszystkim czuł realny upływ czasu, a nie przejmował się tym, że dla bohaterów zegar się zatrzymał. Podobnie w przypadku True Blood – co z tego, że wydarzenia kolejnych sezonów dzieją się bezpośrednio po sobie skoro dla widza mija prawie rok – bohaterowie spokojnie mogą się zachowywać tak, jakby dla nich też upłynęło zdecydowanie więcej czasu, niż kilka sekund czy minut. Druga sprawa to fakt, że i tak skomplikowane perypetie z czasem komplikuje nasze poczucie czasu świątecznego, które rozszerza się na ten codzienny świat popkultury i nakazuje mu zrównać się z czasem realnym. Ci, którzy twierdzą, że czas świąteczny jest w jakiś sposób wyrwany z codzienności, i nie tyle odtwarza moment w przeszłości, a przywołuje go w teraźniejszość, zapewne znaleźli by w tym jakieś potwierdzenie swojej tezy. Albo i nie bo zdanie zrobiło się zwierzowi długie i zawiłe.
Dosłownie kilka sekund lub kilka miesięcy po zakończeniu tej sceny zacznie się drugi sezon True Blood.
Możecie sobie zadać pytanie czy zwierz naprawdę, naprawdę nie ma lepszych rzeczy do roboty niż zastanawiać się jak biegnie czas w serialach, które ogląda. Otóż zdaniem zwierza to sprawa dość kluczowa. Największym plusem seriali jest właśnie to, że w przeciwieństwie do filmu mają w ogóle czas, którym mogą manipulować – film ze swojej natury jest zupełnie pozbawiony styczności z naszym odczuwaniem upływu czasu. Oczywiście niekiedy zdarzają się produkcje, które trwają tyle ile trwają ( zwierz nie zna ich zbyt wielu ale np. Przed Zachodem Słońca jest zapisem rozmowy, która trwała dokładnie półtorej godziny, czy Konspiracja, która trwa dokładnie tyle ile Konferencja w Wannsee) , ale większość z filmów potrafi w dwóch godzinach zmieścić zarówno dobę jak i sto lat – czas jest tu bowiem absolutnie drugorzędny wobec opowiadanej historii. W przypadku seriali jednak fakt, że pojawiają się one na naszych ekranach co tydzień, granie z upływem dni i tygodni pozwala zmienić dramaturgie opowiadanej historii. A przede wszystkim stworzyć wrażanie, że rzeczywiście podglądamy jakieś życie. Tym bardziej dziwi zwierza, że tak wiele seriali wydaje się zupełnie ignorować fakt, że nawet jeśli bohaterowie mają ciekawe życie, to co tydzień nie może im się przytrafiać tragedia. Z drugiej strony nikt nie lubi żyć w poczuciu, że stracił pół roku z historii swojego ulubionego bohatera więc zwierz się nawet nie dziwi, że odcinków nie dzieli więcej nieistniejących tygodni. Strasznie to skomplikowane. I wiecie co – zwierz strasznie się cieszy, że może sobie tylko narzekać i nie musi się tym zajmować. Przypomnijcie zwierzowi by absolutnie nigdy nie próbował zostać scenarzystą.
Cóż z tego, że Glee nie toczy się idealnie zgodnie z czasem realnym – skoro jest odcinek przed Super Bowl w serialu też musi być Super Bowl – to ważne wydarzenie więc serial musi się spotkać z rzeczywistością.
A i jeszcze na sam koniec – zwierz obiecywał wam coś strasznie fajnego – jeśli nie jesteście fanami zwierza na facebooku to pewnie jeszcze nie widzieliście zwiastuna serii mini dokumentów poświęconych polskim blogerom. W zwiastunie mignąć może wam zwierz i nie będzie to pomyłka bo wystąpił zwierz pod własną osobą w odcinku poświęconym blogowaniu o kulturze – zwierz nie wie jeszcze kiedy będzie premiera ale jak będzie to zwierz na 100% wam powie.
Ps: A jutro będzie o Star Treku. Może inaczej niż myślicie ale będzie.