?
Hej
Zwierz dzieli dni na – zwykłe, ciekawe i kompletnie odjechane i wczoraj miał zwierz do czynienia z dniem zupełnie odjechanym. Tylko tak można nazwać sytuację, kiedy po spotkaniu z wierną i sympatyczną czytelniczką ( oraz fanką pewnego brytyjskiego aktora, którego nazwiska nie będziemy tu wspominać) zwierz wpada do rodziców by zostać zupełnie bez okazji obdarowany laptopem. Może zwierz nieco przesadza, z tym bez okazji bo nie dalej jak tego samego dnia przy śniadaniu zwierz radośnie napomknął, że wczoraj w jego starym laptopie ( niech mu komputerowa ziemia lekką będzie) wysiadł monitor, ale to prawie nie jest problem. Jak się okazuje członkowie rodziny zwierza mają więcej zrozumienia dla jego problemów ( jak uzasadniła matka zwierza ” Póki nie miał zwierz połowy liter to była drobna przeszkoda, ale jak wysiada monitor to nie da się oglądać filmów”) niż zwierz mógłby sobie zamarzyć. Tak więc zwierz pisze do was na nowiutkim komputerze, który posiada literkę „g” i działający przycisk „backspace” – przeżycie niesamowiteJ ( zwierz nazwał go TARDIS bo tak będzie nazywał wszystkie swoje komputery)
Zwierz nie zgadza się ze wszystkimi stwierdzeniami na stronie poświęconej problemom jakie mają nerd girls ale niektóre niemal idealnie łączą się z przeżyciami zwierza
Być może zachwyt nad nowym komputerem ( zwierz uwielbia technologiczne gadżety – jest jedną z tych jednostek, które chciałyby posiadać wszystko od Tabletu po Smartfona nawet jeśli to pierwsze jest mu zbędne a z tego drugiego nie da się dzwonić), a być może odkrycie nowej strony internetowej ( z której pochodzą ilustracje do dzisiejszego bloga) zmusiło zwierza do pewnej socjologiczno/kulturalnej refleksji. Zwierz z góry zaznacza, że refleksja ta nie jest żadnym twierdzeniem naukowym, i nie opiera się na ważnych teoriach jedynie na obserwacji zwierza. To zaznaczenie jest ważne bo zwierz może zostać oskarżony o pewne herezje, które zapewne w tym wpisie popełni. Ale zwierz wszystkim tym, którzy mieli by się oburzyć przypomina, że mimo wykształcenia ( paskudnie socjologicznego, choć chyba trzeba zauważyć, że zwierz przysypiał na teoriach współczesnych w przeciwieństwie do teorii XIX wiecznych, które bardzo przypadły mu do gustu) nadal jest zwierzem popkulturalnym. Tak tytułem długiego wstępu.
Po co taki dziwny wstęp – cóż zwierz chce się dziś zająć drażliwym tematem kobiet, a właściwie pewnego zjawiska związanego z równouprawnieniem. Jeśli sprowadzimy równouprawnienie do najprostszego mianownika zorientujemy się ,że najczęściej w kulturze popularnej (ale nie tylko), wcale nie chodzi o mężczyzn przejmujących role kobiet, tylko o kobiety przejmujące role mężczyzn. Wizja niezależnej silnej kobiety, profesjonalistki, która nie tyle przebija szklany sufit, co rozbija go na tysiące kawałków jest wszystkim dobrze znana. Taka kobieta – nieco zimna, nie koniecznie rodzinna ( choć jeśli już ma rodzinę to zawsze odnosi sukces – ma dzieci i męża wszyscy są zdrowi i dobrze się uczą a w idealnej wersji nie przeszkadzają w realizowaniu się na polu zawodowym). Taka wizja kobiety – niezależnie od tego czy przez popkulturę krytykowana ( często okazuje się, że za sukcesami w pracy stoi jednak olbrzymia ilość stresu i frustracji) czy popierana (silna szefowa jako wzór, w świecie zasiedlonym przez samych mężczyzn) odpowiada nieco wizji idealnego mężczyzny. Oba wzorce pokazują ludzi sukcesu mierzonego zarówno prestiżem jak i zarobkami. Do tego dochodzi jeszcze kwestia noszenia przypominających garnitury garsonek, korzystania z najnowszych i najlepszych telefonów, mieszkania w minimalistycznie urządzonych mieszkaniach. Tak prawdziwa wyemancypowana kobieta przypomina niemal kropka w kropkę mężczyznę, który osiągnął sukces, zdobył prestiż i jeszcze do tego jest prawdziwym samcem alfa. Jeśli jeszcze uda się jej gdzieś po drodze złapać luźne podejście do związków i seksu ( zwierz nie twierdzi, że to tylko męska cecha ale w popkulturze raczej tak się ją przypisuje) to już w ogóle można ją postawić na piedestale równouprawnienia.
Wszystko było by piękne gdyby nie fakt, że ów mężczyzna sukcesu, do którego powinna zbliżyć się kobieta praktycznie nie istnieje. Istnieją za to stadnie mężczyźni zdecydowanie mniej idealni- siedzący całymi dniami z padem w ręku, ubierający się w koszulki z logo kolejnych super bohaterów, dostający marne pensje jako średniej klasy informatycy w wielkiej korporacji, lub jako inżynierowie, od których nic nie zależy. Do tego jeszcze nie prowadzą radośnie nieobowiązującego życia towarzyskiego tylko większość dni spędzają w domach w towarzystwie znajomych, którzy też trzymają w ręku pada, albo małe idealnie pomalowane figurki. Nie są idealni, ale za to idealnie konsumują kulturę popularną, niekiedy może nieco za bardzo entuzjastycznie. Nie są może to głównie przedstawiciele męskiego gatunku, ale chyba można bez wahania powiedzieć, że znajdują się na przeciwnej stronie spektrum od idealnych prezesów banków popijających espresso z filiżanek, które mają tak mały uchwyt że nikomu nigdy nie jest wygodnie z nich korzystać ( serio to jedna z zagadek wszechświata – po co się robi takie filiżanki). Kiedy dziewczyny czy kobiety próbują się dostosować do tego typu mężczyzn, a właściwe wtedy kiedy stają się ich żeńskimi odpowiednikami, okazuje się nagle, że wcale nie są nagradzane ( super! Wyzwoliłaś się z kobiecego stereotypu!) tylko znajdują się w pewnej próżni.
Zwróćcie uwagę na popkulturę – choć w ostatnich czasach nerd i geek przestali być powszechnym pośmiewiskiem ( nawet przeżywają coś na kształt pozytywnego renesansu) to jednak nie doczekaliśmy się wielu, żeńskich odpowiedników bohaterów The Big Bang Theory. Choć dwie z nowych bohaterek tego serialu mają doktoraty i pracują naukowo ( co ciekawe zdecydowano się je przypisać do nauk biologicznych, a nie do fizyki jak głównych bohaterów) to jednak nie biorą udziału w popkulturalnym życiu bohaterów męskich. Wspólne oglądanie Doktora Who kończy się złośliwymi uwagami ze strony dziewczyn, które rzecz jasna wytykają wszystkie słabe strony serialu. Kto z resztą dobrze pamięta TBBT może sobie przypomnieć odcinek, w którym Penny zaczęła grać w grę online – co prawda od razu została świetnym zawodnikiem ale po kilku dniach zamieniła się w absolutnie uzależnione nie atrakcyjne zombie. Bo trochę tak jest, że w popkulturze geek girl dzieli się na dwa gatunki. Pierwszy to lubiąca czytać społecznie nie dostosowana dziewczyna, której geekostwo najczęściej po prostu oznacza ambicję lub kujoństwo. Taką bohaterkę najczęściej poddaje się przemianie – zmienia się jej uczesanie wyskubuje brwi i nagle okazuje się że to śliczna istota, która poza książkami może odkryć coś jeszcze. Drugi rodzaj geek girl to pewnego rodzaju istota idealna – coś jak Kristen Bell w Fanboys – piękna dziewczyna, która założy złote bikini Księżniczki Lei, wygłosi cytat z Gwiezdnych Wojen i wszelkie swoje wady nadrobi tym, że jest naprawdę bardzo ładna.
Z jednej strony , możecie zadać dość słusznie pytanie co sobie tak naprawdę zwierz wyobraża. Że w filmach zaczną pokazywać dziewczyny siedzące przed telewizorem z padem w ręku, chipsami na kolanach w rozciągniętej koszulce z supermanem? Cóż z jednej strony zwierz wie, że twórcy filmów i seriali prędzej sczezną niż pokażą taka bohaterkę w pozytywnym kontekście, nie fundując jej po drodze żadnej metamorfozy , z drugiej strony – skoro już oswoiliśmy się z takim zachowaniem wśród mężczyzn ( i nawet nie fundujemy im żadnej metamorfozy w filmach tylko uczymy się ich kochać takimi jakimi są) to dlaczego w sumie nie wprowadzić takiej bohaterki? Zwłaszcza, że zwierz przekonuje się na własnej skórze, że geek girl to nie nisza ale co raz szersza grupa bardzo sfrustrowanych dziewczyn. Nie powinno to z resztą nikogo dziwić – kobiety zawsze były lepszymi i bardziej entuzjastycznymi odbiorcami popkultury – założenie, że nie będą równie entuzjastycznie reagować na gry komputerowe, komiksy czy filmy SF wydaje się mieć korzenie w zamierzchłej przeszłości.
Tymczasem brak kulturowej reprezentacji rosnącej grupy dziewczyn prowadzi do frustracji – pomijając fakt, że nie za bardzo jest się z kim identyfikować powstają jeszcze drobne problemy. Oto zwierz widzi wokół siebie mnóstwo drobnych przykładów dyskryminacji popkulturalnej. Sklep przedzielony tak, że z jednej strony są rzeczy dla dziewczyn i manga z drugiej rzeczy dla facetów i komiksy o super bohaterach ( zwierz przez grzeczność nie poda nazwy sklepu), podobnie zwierz się czół kiedy w zeszłym roku ( czy dwa lata temu – pamięć zwierza niekiedy zawodzi) modne były koszulki z wizerunkami super bohaterów. W działach męskich można było kupić świetną koszulkę z Supermanem Batmanem i jeszcze wyjść z torbą zrobioną z komiksowych kadrów. W dziale damskim można się było zaopatrzyć w dość paskudną koszulkę z Batwomen czy Supergirl.
To oczywiście drobnostka w porównaniu z tym jak czuje się część dziewczyn po przekroczeniu progu sklepu z figurkami czy grami komputerowymi. A ilość razy kiedy usłużny sprzedawca próbował wytłumaczyć zwierzowi czym się różni laptop od notebooka czy co to jest tablet zwierz przestał liczyć. Co więcej nie daj boże użyć jakiegokolwiek terminu technicznego a od razu wpada się w jakiś dziwną czasoprzestrzeń gdzie wszyscy traktują nas jak UFO. A zwierz i tak nie należy do grupy naprawdę zatwardziałych geek girls bo ani nie ma odpowiedniego wykształcenia, ani nie gra na komputerze ( niekiedy gra w bijatyki na konsoli brata ale tylko dla czystej przyjemności sprania kogokolwiek nawet wirtualnie) no i nie ma najmniejszych wyrzutów sumienia zapełniając swoje półki komiksami. Nie mniej zwierz co raz mocniej podejrzewa, że rośnie grupa dziewczyn, które w drodze do równouprawnienia ( a właściwie w ramach jego naturalnej konsekwencji) rzeczywiście upodobniły się do mężczyzn. Tylko nie tych idealnych ale zupełnie normalnych czy nawet nieco wykluczonych z grona „fajnych” członków społeczeństwa. Z punktu widzenia równouprawnienia dziewczyny te osiągnęły sukces – problem polega na tym, że na mecie nikt na nie, nie czeka – no może poza kimś ze szczotką i tabelą kalorii przypominający, że koniecznie należy się uczesać, umalować i przestać podjadać chipsy w czasie gry w Counter Strike . I choć zwierz zna mnóstwo dziewczyn, które idealnie łączą w sobie cechy bycia geekiem z cechami bycia jak najbardziej akceptowaną społecznie dziewczyną ( tzn. swoje wydatki dzielą po połowie na podkład i grę komputerową) to jednak skoro bycie geekiem jest modne może czas nieco dziewczynom odpuścić?
Na całe szczęście zwierz ma was drodzy czytelnicy – tu nie musi czuć się sam bo wie, że wszyscy czekamy na Star Treka z olbrzymimi napięciem – choć zapewne z różnych powodów.
PS: Zwierz pragnie tu stwierdzić, że sam chyba nie za bardzo łapie się pod opisane wyżej zjawisko – choć kto wie, może zwierz skarży się we własnym imieniu? W końcu gdyby nie poczucie, że powinien ubierać się zgodnie z wiekiem i ogólnie przyjętymi zasadami dotyczącymi jego wieku i pozycji pewnie cały czas ganiałby w szerokich spodniach i koszulkach z superbohaterami. Tymczasem pisze ten wpis w spódnicy która nawet nie gryzie się kolorystycznie z bluzką.