Hej
Zwierz siedział wieczorem zastanawiając się o czym wam dziś napisać (ilość tematów zaczyna się gwałtownie kurczyć – kto wie, może ponad 1800 popełnionych wpisów ma z tym coś wspólnego) kiedy zdał sobie sprawę, że właśnie z braku tematu wychodzi absolutnie doskonały temat. Zwierz postanowił, bowiem w sposób zupełnie nie profesjonalny zadać sobie pytanie o czym w świecie gdzie zdawać by się mogło przebiliśmy się przez wszystkie filmowe tabu wciąż się na ekranie nie mówi. Przy czym zwierz przyjął, pewną zasadę, że kino to nie publicystyka i że nie koniecznie ma obowiązek mówić o wszystkich problemach społecznych, jakie istnieją. Zwierz nie rozważa, więc czy kino podejmuje wszystkie możliwe kwestie np. dotyczące biedy czy wykluczenia społecznego (choć zwierz ma wrażenie, że wielowymiarowość ubóstwa kino pokazuje całkiem dobrze) tylko szuka tematów, których kino wciąż jeszcze trochę się boi i nie za bardzo wie, co miałoby o nich powiedzieć. Jak zwierz wspomniał nie jest to wpis stuprocentowo profesjonalny – co to oznacza? Zwierz zakłada, że tak naprawdę o wszystkim kiedyś nakręcono filmy, ale nie oznacza to, że temat został oswojony.
Ponieważ zwierz nie znalazł odpowiedniej ilustracji do swojego wpisu, to dziś rozważania będą przerywały zdjęcia Irenki i Józefiny
Jednym z tematów, których kino wciąż się boi jest kwestia dyskryminacji mężczyzn. Oczywiście powiecie, że zwierz brzmi jak jeden z tych szaleńców twierdzących, że mężczyźni mają w świecie gorzej niż kobiety. Jasne nic z tych rzeczy, co nie zmienia faktu, że temat przecież istnieje. Nie na całą galerię filmów, ale na jedną produkcję na pewno. Nie koniecznie musi to być film jednoznaczny czy agresywny względem kobiet. Jest trochę zawodów (np. nauczyciel w szkole podstawowej) które są znacznie sfeminizowane i niekiedy na męskich przedstawicieli tych zawodów patrzy się gorzej. Albo mężczyźni zostający w domu – zwierz chętnie by obejrzał taki film o facecie, który zostaje w domu na urlopie tacierzyńskim i musi się zmagać ze wszystkim stereotypami dotyczącymi tego jak bardzo jest to niemęskie. Podobnie jak zwierz chętnie zobaczyłby film o tym jak inaczej jest w społeczeństwie postrzegany mężczyzna, który ma ambicje mniejsze niż żona i do tego ma jeszcze mniejsze zarobki. Przy czym im mniej jednoznaczności w takich produkcjach tym lepiej. Zwierz ma tu na myśli coś takiego jak wyśmienite „Polowanie”, które w doskonały sposób podjęto temat który wydawał się niesamowicie trudny (w dzisiejszych czasach) do opowiedzenia czyli kwestię niesłusznych oskarżeń o pedofilię. Wyszedł niejednoznaczny znakomity film, który jak się wydawało – nie może powstać bez rzucania oskarżeń o czyjąś złą wolę. A nawet takie jedno „Polowanie” może sporo zmienić.
Gdyby to od Irenki i Józi zależało nikogo by nie dyskryminowano
Skoro zaczęliśmy od dość newralgicznego punktu (powiedzmy sobie sam zwierz nie dziwi się, dlaczego na razie o dyskryminacji mężczyzn piszą scenariusze niemal wyłącznie oszołomi), ale idźmy dalej tropem obyczajowym. Choć Hollywood od dawna pisze o bohaterkach, które zdecydował się na aborcję wciąż nikt nie odważył nakręcić się filmu w którym kobieta byłaby z tego autentycznie zadowolona. I to na dodatek nie nakręciłby tego w sposób, który pokazuje nam bohaterkę ubogą, martwiącą się o swoje życie i byt dziecka. Co więcej właściwie nie pokazuje się nam bohaterek, dla których ta decyzja nie ma negatywnych konsekwencji np. nie odchodzi od nich mąż czy nie kończy się związek. Zresztą w ogóle brak uczuć macierzyńskich jako sytuacja nie podlegająca ocenie też występuje dość rzadko. „Musimy porozmawiać o Kevinie” to np. doskonały film ale poddający pod wątpliwość czy niechęć do własnego dziecka może być neutralna. A gdyby tak w tym filmie Kevin zamiast okazać się jednostką morderczą po prostu był niezbyt miłym nastolatkiem. Są rzecz jasna filmy o złych matkach, ale jakoś prawie zawsze są robione z perspektywy dzieci. Oczywiście zwierz doskonale rozumie dlaczego takich produkcji nie ma ale okazuje się że czasem tym co jest największym tabu wcale nie jest pokazywanie na ekranie przemocy czy seksu.
Irenka biega nago i nie uważa by łamała jakieś tabu
Widzicie zdaniem zwierza istnieje pewne tabu – łamane od czasu do czasu, które naprawdę wytrąca nas z równowagi i paradoksalnie nie ma nic wspólnego z seksem czy przemocą a nawet z podejmowaniem kontrowersyjnych tematów. Chodzi tu o zwycięstwo zła. Powiedziecie, że tu zwierz ma wyraźne braki w kinematografii, bo zło zwyciężało nie raz – filmy kończyły się źle, jedni podli gangsterzy strzelali do drugich i tak dalej. Jednak zwierzowi nie do końca o takie zakończenie chodzi. Zwierz nazywa to syndromem Dostojewskiego – wszyscy oczekujemy Zbrodni i Kary (nie koniecznie prawnej – wystarczy nam brak spokoju ducha czy przekonanie o tym, że zainterweniuje jakaś siła wyższa). Kto oglądał ‘Wszystko Gra” ten pamięta swoje niedowierzanie, kiedy okazało się, że szczęście i przypadek grają na korzyść nie tej strony, której powinna sprzyjać fortuna. Oczywiście są filmy gdzie wszystko działa przeciw bohaterowi, ale niewiele jest takich gdzie bohater jest autentycznie zły i niemoralny i nie spotyka go za to żadna kara. Wydaje się, ze wciąż żyjemy w pewnym dychotomicznym świecie gdzie poszukujemy równowagi. Zwłaszcza, kiedy bohater zostaje za złe czyny nagrodzony czujemy pewien dyskomfort. Tak jakbyśmy ciągle żyli w świecie nieco edukacyjnego kina sprzed kilku dekad. I choć zwierz nie mówi, że filmów które łamią schemat nie ma to chciałby wskazać, że takie podejście do moralności czasem przeszkadza nam dużo bardziej niż kolejny goły pośladek w kadrze.
Zdaniem Irenki zabranie jej liścia byłoby godnym potępienia czynem niemoralnym
Ale wróćmy na chwilę do konkretnych tematów. Jednym z największych tabu współczesnego kina wcale nie są przemoc (nawet wobec dzieci) czy seks (nawet pokazany na granicy pornografii czy daleko poza nią) tym, czego współczesne kino zdaje się naprawdę bać to niejednoznaczność. Jeśli pokazujemy postać chorą psychicznie i odrzucające ją osoby to istnieje przymus potępienia tego odrzucenia. Spojrzenie ze zrozumieniem na odrzucającą grupę pojawia się wyłącznie wtedy, kiedy mamy do czynienia z bardzo głębokim zaburzeniem bądź z dziećmi cierpiącymi przez chorobę rodziców. Część z was powie – bardzo słusznie – kino ma funkcję także edukacyjną, więc niech potępi to co się da. Problem polega na tym, że w społeczeństwie nie wszystko jest jednoznaczne. Spychanie ludzi chorych psychicznie na margines jest absolutnie godne wszelkiego potępienia, ale z drugiej strony nie każdy, kto nie może wytrzymać z kimś chorym jest z miejsca złym człowiekiem – a przynajmniej nie tak jednoznacznie jak chciałaby kinematografia. Zresztą wiele jest takich zachowań – jak poczucie ulgi całkiem sympatycznej rodziny kiedy się w końcu odda babcię do domu starców. W filmach rodzina zawsze pokazana jest jako bezduszna, rzadko pokazuje się np. wysiłek ponad siły czy dajmy na to stracony czas który człowiek spędzałby z dziećmi. Zrozumcie zwierza dobrze- zwierz nie ma zamiaru nikogo wybielać – raczej wydaje się, że pokazanie niejednoznaczności ludzkich postaw i przyznanie, że często sami zachowujemy się wrednie ale mamy swoje usprawiedliwienie (warte wysłuchania) stoi często poza naszymi możliwościami.
W obliczu tylu problemów i dylematów Józefina postanowiła się schować i w ogóle nic, żadnych filmów nie oglądać
W tym momencie niektórzy mogli by zwrócić uwagę, że tym z czym zmaga się współczesne kino jest w istocie poprawność polityczna, która wymusza promocję jednych a potępianie innych postaw. Ale nie ukrywajmy od poprawności politycznej współczesnemu kinu daleko. Ot dla przykładu, – jeśli się nad tym zastanowić główna bohaterka ostatnim razem rozważała romans z rdzennym Amerykaninem w Zmierzchu. Serio biorąc pod uwagę skład etniczny Stanów Zjednoczonych nie trudno dostrzec, że jeszcze mnóstwo tematów pozostało z tej jednej działki. Jak choćby fakt, że o ile pamięta się o dopisywaniu czarnoskórych bohaterów to powiedzcie mi ilu bohaterów pierwszoplanowych amerykańskich filmów i seriali jest muzułmanami? W ogóle ilu pozytywnych bohaterów jest muzułmanami? A żeby jeszcze podkręcić – ilu bohaterów jest muzułmanami i podchodzi do swojej wiary mniej więcej tak jak średnio praktykujący protestant? Bo wiecie tacy muzułmanie też są i zwierz mniema znając życie, że mogą stanowić większość. No ale w pewnych częściach świata taki film byłby zupełnie nie możliwy do nakręcenia. A przecież mówmy o kwestiach najprostszych nie przechodząc nawet do tej skomplikowanej materii jakimi są podziały klasowe. No i kiedy ostatnim razem widzieliście na ekranie miłego republikanina?
Irenka jako posiadacz kapitalista nie jest zadowolona z pomysłu przedstawiania klas społecznych w kinie.
Zapewne zauważyliście, że zwierz miesza w tym wpisie różne porządki – z jednej strony mówi o pewnej postawie względem bohaterów filmu, z drugiej o kwestii reprezentacji z trzeciej posuwa bardzo konkretne sytuacje czy tematy. Zwierz robi to ponieważ pisze z głowy ale także dlatego, że ma wrażenie iż mówiąc o tabu w filmach trochę za bardzo odbiło nam przede wszystkim na punkcie seksualności. Istnieją setki spisów pokazujących jak rok po roku pokazywaliśmy na ekranie co raz więcej. Podobnie z przemocą. Obecnie nikt nie wzdryga się (ok wzdryga ale nie jest zaskoczony, że coś takiego w filmie pokazano) na widok obciętej głowy, bitej kobiety, seksu grupowego, czy nawet przemocy wobec dzieci i zwierząt. Nie znaczy to, że za każdym razem jesteśmy na to gotowi czy czerpiemy przyjemność z oglądania takich scen ale reżyserzy ich się nie boją. Podobnie publiczność w jakiś sposób wie jak na takie przekraczanie granic reagować. Gorzej kiedy pojawiają się właśnie omówione przez zwierza motywy – wymagające wydania sądu niepopularnego, wysłuchania strony którą zazwyczaj uznajemy za możliwą do jednoznacznej oceny. Być może idąc tym tropem należałoby górnolotnie powiedzieć, że największym tabu współczesnego kina jest po prostu prawda. A idąc dalej tym górnolotnym tonem – prawda o człowieku i jego świecie.
Irenka i Józefinka zgodnie zgadzają się że za mało jest w świecie filmu różnorodności postaw. Zwłaszcza względem konsumpcji mlecza.
Zwierz wie, że tego typu felieton nie powinien się kończyć pytaniem do czytelnika ale zastanawia się jakie waszym zdaniem zostały jeszcze tematy (może nie koniecznie powinniśmy się trzymać słowa tabu bo zaraz nam tu wpadnie jakiś rozżalony antropolog z definicją) których kino nie podejmuje. Przy czym zwierz zdaje sobie sprawę, że zawsze jest trochę tematów bardzo niszowych których kino nigdy nie podejmie, albo takie które podejmuje nie zawsze w dobry sposób ale chodzi mu o takie scenariusze filmów które zapewne nigdy nie powstaną. Bo w sumie z oglądaniem filmów trochę jak z czytaniem pamiętników. Równie dużo o życiu człowieka mówi nam to co w pamiętniku opisał jak to o czym nie zająknął się ani słowem. Tak więc powiedzcie mi moi drodzy. O czym waszym zdaniem kino milczy?
Ps: Co ciekawe z zakresu tabu kompletnie wypadła fizjologia ale wciąż wydaje się, że bez porównania mniej krępuje w kontekście komediowym niż w jakimkolwiek kontekście dramatycznym. Choć trzeba przyznać, że zwierz zawsze jest pod wrażeniem jak bardzo pęcherze z żelaza mają bohaterowie filmów.
Ps2: Jeśli jesteście ciekawi jak zwierz wypadł w audycji radiowej w sobotę to link do niej znajdziecie tutaj.