Hej
Zwierz musi wam przyznać, że dziś będzie o pierwszym odcinku serialu na który zwierz czekał od chwili kiedy cały serial miał tylko tytuł i jedną linijkę opisu. Tak moi drodzy Halt and catch fire to serial, który był przez zwierza wyczekiwany mniej więcej z tak jak gwiazdka albo jak pierwszy odcinek nowego sezonu Doktora Who. Dlaczego? Och zwierz nie będzie przed wami ukrywał – wizja, że Lee Pace znów pojawi się w serialu grzała serce zwierza nie mniej niż sam przedmiot opowieści. Bo Halt and Catch Fire to kolejne podejście AMC do serialu historycznego. Po specach od reklamy z lat 60 i budowniczych kolei przyszedł czas na speców od komputerów z lat 80. Czyli z czasów, kiedy możliwe było wszystko. No i jak zwierz miał się nie zakochać
.
Zwierza w nowym serialu zaintrygowało wszystko od tematu po obsadę. Ale zwierz został dla bohaterów co zwykle zapowiada dobrą produkcję.
Widzicie zwierz nie jest żadnym komputerowym geniuszem, ba nawet nie do końca wie jak działa cała maszyneria pod jego rękami, (z którego to powodu jest zwierzowi trochę głupio). Nie zmienia to faktu, że zwierz jest absolutnie zafascynowany czasami, kiedy dokonywały się przełomy w technologii komputerowej i kiedy ludzie konstruowali własne komputery, mieli własne pomysły nie tylko na oprogramowanie, ale także na same maszyny. Na wyobraźnie zwierza działają wszystkie te historie o ludziach, którzy w swoich garażach w na całym świecie tworzyli współczesność. Dlaczego? Choć zwierz nie miał okazji załapać się na te czasy to jednak myśli, że to był ostatni moment, kiedy rewolucja w zakresie wynalazczości była tak namacalna. Dziś właściwie nikt niczego nie konstruuje (dobra to uogólnienie, ale mniej więcej rozumiecie myśl zwierza), za to wszyscy programują jak szaleni. Żeby nie było zwierz jest pod wielkim wrażeniem, ale jednak konstruowanie hardware do software zawsze jakoś bardziej pociągało. Może dlatego, że wtedy przypomina sobie tych wszystkich wielkich konstruktorów którzy niemal w prostej linii wyprzedzali ludzi którzy w tych wszystkich kabelkach i światełkach dostrzegli przyszłość. Ale powód może być też przyziemny – zwierz dwóch deseczek nie jest w stanie ze sobą zbić gwoździem a wszyscy wiemy, że najbardziej pociąga nas to co wydaje się tak dalekie od naszych możliwości, że niemal magiczne.
AMC postawiło sobie za punkt honoru kręcić seriale które wyglądają lepiej niż wszystkie inne. Jak na razie dobrze wychodzi im realizacja tego postanowienia.
Zwierz uznał ten wstęp za konieczny byście zrozumieli jak bardzo po wielkim zawodzie, jakim był Jobs (jaki to był koszmarnie zmarnowany film) zwierz na Halt and Catch Fire czekał w napięciu ale i z niepokojem. Jak to zwykle bywa w pierwszym odcinku nie dostajemy wiele akcji, choć zwierz musi przyznać, że natychmiast się w serialu zakochał. Dlaczego? Po pierwsze sam punkt wyjścia dla historii, w której dzięki absolutnie genialnemu zagraniu prawnemu okazuje się, że na naszych bohaterów zamiast kary może czekać specyficzna nagroda (tylko tyle zwierz powie by nie psuć przyjemności). Po drugie dlatego, że to jeden z tych seriali gdzie bohaterowie korzystają ze swoich absolutnie niesamowitych komputerowych możliwości ale jednocześnie potrzebują długopisu i kartki – by rozgryźć system na piechotę. Zwierz uwielbia takie montaże ciężkiej pracy umysłowej – nie wie dlaczego ale zawsze mu się takie pokazanie pracy z technologią podoba. Do tego jest to jeszcze serial mądrze historyczny, który co prawda zafunduje nam trochę mody retro i pokaz Powrotu Jedi w kinie ale z drugiej strony pokaże nam jak dawno/niedawno były lata osiemdziesiąte. I nie przesadzi ze stylizowaniem bohaterów co niestety niektórym produkcjom zdarza się nagminnie. Nie mniej najbardziej zwierza do serialu przekonali bohaterowie.
Jest coś niesłychanie poetyckiego w ludziach którzy nie tylko potrafią zaprogramować komputer ale go jeszcze do tego wszystkiego technicznie złożyć Wiecie bez nich żaden program nie zadziała.
Zacznijmy od granego przez Lee Joe MacMillana. Przez chwilę przypominał on zwierzowi znanego z najsłynniejszej produkcji AMC Dona Drapera. Ta sama pewność siebie, jakaś tajemnica i sporo uroku. Ale im dłużej zwierz oglądał odcinek tym więcej różnic widział. Oczywiście MacMillan kiedy chce potrafi być niesamowicie pewny siebie i czarować klientów czy otaczających go ludzi. Jednak pod tym wszystkim widać człowieka, któremu nie zostało już wiele pola do manewru. McMillan może się wydawać nadmiernie pewny siebie, ale nie trudno dostrzec, ze przynajmniej w tym odcinku stawia wszystko na jedno kartę. Jeśli jego skomplikowany plan się nie powiedzie nie zostanie mu nic. McMillan jest postacią z tajemnicą. Coś się w jego życiu wydarzyło, nie wiemy jeszcze co, co skierowało go na te a nie inne tory. Zwierz nie może się już doczekać kiedy pozna prawdę. Jednocześnie mimo, że Lee jest śliczny a jego brwi powinny mieć własne miejsce w napisach końcowych zwierz wcale bohatera nie polubił. MacMillan wygląda na takiego który nie liczy się z losem innych. Zwierz ma nadzieję że się nie zawiedzie bo zauważył, ze lubi bohaterów którzy nie koniecznie zabiegają o jego sympatię.
McMillan to postać trudna do polubienia ale to w sumie jej zaleta. Plus kto by się tam przejmował sympatiami kiedy Lee Pace jak tak niesamowicie fotogeniczny (no widzicie fanka ze zwierza wychodzi)
McMillanowi do realizacji swojego planu potrzebny jest konstruktor – tego gra Scoot McNarity, jego bohater Gordon Clark to człowiek głęboko nieszczęśliwy. Ma żonę dwie córeczki, pracę i dom ale widać że marzy jedynie o tym by móc zająć się konstruowaniem komputerów. Teoretycznie powinniśmy oglądać umęczonego geniusza, ale bohater jest niejednoznaczny. W jednej chwili jest koszmarnym dupkiem, który wyżywa się na rodzinie za niespełnione ambicje w drugiej jest gotowy przyjąć, że posiadanie rodziny nie jest porażką. Takim zmęczonym geniuszom zwykle towarzyszą wyrozumiałe żony, które nie są w stanie zrozumieć ich możliwości. Tu jest inaczej – żona Clarka zna się na komputerach, wie, czego pragnie jej mąż i pod pewnymi warunkami może się zgodzić by Clark realizował swoją pasję. Zwłaszcza, że widać, iż ona też ma w sobie jakieś pragnienie czegoś więcej. Kiedy na horyzoncie pojawia się MacMillan wygląda na zdecydowanie zainteresowaną tym, co ewentualnie mógłby zaproponować jej mężowi. Zwierz ma nadzieję, że ta postać się ciekawie rozwinie, bo nie jest tak sztampowa jak to zwykle bywa.
Zwykle żona geniusza jest biedna i umęczona. Rzadko doskonale rozumie to czym zajmuje się jej sfrustrowany mąż
Tria bohaterów dopełnia grana przez Mackenzie Davis Cameron Howe – młoda dziewczyna, programistka, inżynierka, którą nasi bohaterowie musza zatrudnić do pomocy. Bohaterka teoretycznie pasuje do wszystkich stereotypów zbuntowanej bezczelnej dziewczyny, która jest aspołeczna i doskonała w tym co robi. Ale w pierwszym odcinku jest jedna scena, która sprawiła, że postać ta pobiła serce zwierza. Oto nasza bohaterka zbliża się do swojego nowego miejsca pracy i już na wstępie widzi jak bardzo odstaje od całej reszty. Z ciężkim westchnieniem zdejmuje trochę alternatywnych ciuchów i zakłada grzeczny czerwony sweterek. nadal nie pasuje do reszty (i na całe szczęście chyba nigdy pasować nie będzie) ale robi jeden mały gest który wskazuje, że nie napisano kolejnej zupełnie aspołecznej mającej wszystkich gdzieś postaci. Niby mała scena a bardzo wiele zmieniająca.
Zwierz jest ciekawy czy twórcy serialu wpadną z postacią młodej zbuntowanej dziewczyny w te same sidła w które złapało się juz wielu scenarzystów. Jak na razie wydaje się, że kilku klisz udało się uniknąć ale trzeba poczekać.
Jak na razie odcinek nie pokazuje nam jak będzie układała się dynamika pomiędzy tymi postaciami ale wszystko zapowiada naprawdę dobry serial. Zwłaszcza, że oprócz fajnego scenariusza serial jest naprawdę dobrze nakręcony. Zwierzowi strasznie podoba się czołówka, w odcinku było parę znakomitych ujęć, no i lata osiemdziesiąte są doskonałym pretekstem by wykorzystać całe mnóstwo doskonałej muzyki. Innymi słowy jak na razie zapowiada się serial bardzo smakowity. Zwłaszcza, że element który zwierza najbardziej do serialu przyciągnął czyli Lee Pace też nie zawodzi, bo aktor doskonale i niezbyt nachalnymi środkami aktorskimi przeskakuje od niesamowitej pewności siebie (jak łatwo grać kogoś pewnego siebie kiedy jest się prawie od wszystkich wyższym o głowę) do sugestii, ze mamy do czynienia z bohaterem który w istocie jest bardzo słaby. Widzicie, że zwierz jest już poważnie zakochany a mamy za sobą dopiero jeden odcinek w którym prawie nic się nie wydarzyło. Wygląda więc na to, że zwierz jest beznadziejnym przypadkiem i wystarczy mu dać Lee Pace i komputery retro a zwierz się cieszy. Ale biorąc pod uwagę, że często cieszycie się razem ze zwierzem to może warto spróbować serial obejrzeć, zwłaszcza że AMC zapowiedziało, że pierwszy sezon będzie miał dziesięć odcinków co oznacza, że dostaniemy coś co zwierz lubi najbardziej czyli serial który zna swoje granice. A do tego jeszcze komputery i ta legendarna komenda w tytule. Kurczę tak nawet jak zwierz o tym pisze to nie może się doczekać następnego odcinka. Gwiazdka w tym roku wcześniej.
PS: Wielkie dzięki dla wszystkich którzy pytają o integrację Józi i Irenki – dziewczyny spotykają się obecnie na neutralnym gruncie oraz na gruncie potencjalnie wojennym ale wyłącznie pod nadzorem. Jeśli Irenka nadal będzie taka spokojna a Józi przestanie odbijać to dziewczyny powinny żyć razem w zgodzie pokoju miłości i świnko harmonii.
Ps2: Zwierz musi wam podziękować za wczorajszą blogową dyskusję, zupełne nie spodziewał się takiego odzewu i takich długich i ciekawych rozmów.