?
Hej
Kiedy zwierz pierwszy raz usłyszał o Iron Sky – filmie, do którego wyprodukowania przyczynili się internauci, który ma opowiadać historię nazistów, którzy przyczaili się po ciemnej stronie księżyca by stamtąd przeprowadzić inwazje na Stany Zjednoczone, jedyna myślą jaka przychodziła zwierzowi do głowy, to że ktoś postanowił zarobić na co raz powszechniejszym zainteresowaniem kinem kategorii F. Innymi słowy zwierz był przekonany, że twórcy zrobią po prostu tak zły film, że aż śmieszny i będą chcieli tym samym zarobić na widzach, którzy mają słabość do tego typu produkcji. W sumie nie wydaje się to być aż taki zły pomysł. Wystarczy z największą powagą nakręcić koszmarna bzdurę a potem sprzedać to widzom, którzy sami uczynią z produkcji film kultowy. Tym większe było więc zdziwienie zwierza kiedy Iron Sky okazało się filmem zaskakująco innym od tego, którego się spodziewał.
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że to nie film z gatunku „tak zły, że aż śmieszny” tylko raczej film, który nie ukrywa, że tak naprawdę jest kręcony od razu jakoś śmieszny. I to nawet nie bardzo ukrywająca swój zamierzony komediowy charakter. O tym, że jednak w filmie nie wszystko będzie zupełnie na poważnie można się zorientować mniej więcej w pierwszej scenie lądowania ziemskiego statku na księżycu kiedy załoga dostaje rozkaz wywieszenia bannerów starającej się o reelekcję pani prezydent Stanów Zjednoczonych. Przy czym, żeby nie było wątpliwości, twórcy nawet nie starali się ukryć, że ich wizja oprócz nazistów na księżycu obejmuje też równie przerażającą przepowiednie wedle której panią Prezydent Stanów zjednoczonych Ameryki jest nikt inny tylko Shara Palin albo jej sobowtór. Wracając jednak do komediowego wydźwięku filmu – to, że owa komediowa rama zostaje bardzo szybko zakrojona wszystkie późniejsze niedorzeczności fabuły jest nam zdecydowanie łatwiej przyjąć – z resztą film sam sugeruje, że nie powinniśmy oglądać go z włączonymi mózgami, wręcz przeciwnie powinniśmy przyjąć, że to co jest możliwe w filmie, po prostu jest możliwe. I nie zadawać więcej pytań.
Choć plakaty reklamujące film sugerują raczej jedną z tych europejskich produkcji w których widzisz miejsce w którym kończy się dekoracja to film jest zaskakująco dobrze zrealizowany
Z resztą wydaje się, że ci szeroko dyskutowani naziści z kosmosu to tylko marionetki służące do krytyki nie tyle ideologii faszystowskiej co zupełnie współczesnej ameryki. Oczywiście scenarzyści grają symbolami i gestami trzeciej rzeszy, nie wahają się to tu to tam wstawić krytycznego elementu ( z resztą trzeba powiedzieć, że wszyscy naziści są odpowiednio źli, poza jedną naiwną i nie wykształconą w kwestii historii dziewczyną). Jednak sami naziści służą bardziej do wyeksponowania potęgi dobrze skrojonego munduru na mężczyznach z kwadratową szczęką niż do przywołania z kart historii najbardziej znienawidzonego wroga. Zdecydowanie ostrzej dostaje się współczesnej Ameryce. Film roztacza chyba nie tak daleką od prawdy wizję kraju w którym władza jest na tyle pożądana że prezydent zrobi wszystko by otrzymać drugą kadencję ( podobnie z reszta jak senatorowie co ładnie wskazuje się w jednej ze scen). Kiedy mowa o wszystkim to mamy tu całe spektrum działań od wysłania człowieka na księżyc po radosne przywitanie wojny ( bo jak wiadomo, kto rozpoczął wojnę w czasie pierwszej kadencji prezydentowania zostaje na drugą). Podobnie ideologiczna pogadanka przywieziona z nazistowskiego księżyca brzmi zaskakująco dobrze w ustach kandydującej na następną kadencję pani prezydent. I to nawet bez specjalnych poprawek. Tak jakby w tej mimo wszystko lekkiej komedyjce twórcy pragnęli przemycić dość ważną i ważką myśl o tym, że jednak trzeba słuchać tego co mówią politycy bo czasem można przegapić że jakoś dziwnie się powtarzają. Z resztą ciekawe jest uczynienie z szefowej kampanii chyba jednej z najważniejszych postaci. To postać bezwzględna i antypatyczna – od samego początku wskazująca, że PR nie przejmuje się ideologią, logiką czy moralnością zasad i jedyne co ją interesuje to wyniki. A jeśli osiągnie je szerząc szkodliwą ideologię czy prowadząc do wojny – nie ważne.
Wszyscy ci którzy uważają, że nie powinno się robić filmów o Nazistach zwierz radzi obejrzeć remake Hansa Klossa, który wykorzystywał symbolikę nazistowską w taki sam popkulturalny sposób jak to czyni Iron Sky.
Ale nie tylko stanom Zjednoczonym się w tym filmie obrywa. Wydaje się, że scenarzyści maja w ogóle dość ponurą wizję stosunków międzynarodowych. Choć sceny obraz ONZ ( trzeba przyznać w dość dziwnym składzie ) są najśmieszniejsze w całym filmie ( serio warto było by obejrzeć produkcję tylko dla nich) to jednak ponownie przemycają do filmu wizję świata, w którym nikt nikomu nie ufa, wszyscy podpisują międzynarodowe umowy których nie przestrzegają a równowaga jest bardzo krucha, zaś jej naruszenie łatwe ( a skutki tragiczne). Co więcej ta krytyka w pewnym momencie prowadzi do odwrócenia perspektywy. Nasi księżycowi naziści – trzeba przyznać dość tolerancyjni bo np. murzyna kosmonautę wybielili ( tak wybielili) ale nie zabili – w pewnym momencie stają się nie gorsi od wysłanych przeciw nim bezwzględnych sił ziemskich aliantów. Ponownie to dość ciekawa wizja jak na w sumie lekki film komediowy. I to nie dlatego, że ma nam być żal księżycowych nazistów ( a właściwie kobiet i dzieci) ale dlatego, że wbrew utartemu schematowi wskazuje się raczej że człowieka złym czyni to jak postępuje a nie koniecznie to czy nazwie się go na potrzeby filmu nazistą. Z resztą twórcy zadbali by nasze ewentualne współczucie do kosmicznych nazistów nie było sprzeczne z uczuciem niechęci jakie winniśmy do nich żywić. Tak więc ogranicza się tu ich obecność właściwie do kostiumu i symboliki sugerując jednocześnie, że tak naprawdę nie wiele wiedzą oni o ziemskich dziejach – innymi słowy – nie mają pojęcia co tak właściwie głosi ich ideologia.
Zaskakujące jak płynnie i łatwo film udowadnia nam, że pewne hasła i pewne mundury można zaprząc do walki zarówno o władzę nad Rzeszą jak i o reelekcję na stanowisko prezydenta USA
Zwierz nie skończy tu jednak pochwał. Nie twierdzi, że film jest świetny ale pierwszy raz od dość dawna zwierz oglądał film, w którym nie wiedział co się zaraz stanie. To wcale nie jest takie złe uczucie, nawet jeśli zaraz ma stać się na ekranie coś bardzo głupiego. Zwierz jest powoli zmęczony filmami, które tak dbają o logikę akcji że da się właściwie na początku przewidzieć dokładny rozwój wydarzeń – tu zaś brak logiki uwolnił sporo rozwiązań, których nie sposób było się spodziewać. I tu zwierz dorzuci jeszcze jedną pochwałę. Za efekty specjalne. Nie jest to żadna wysokobudżetowa amerykańska produkcja ale po raz pierwszy od dawna zwierz miał wrażenie że widzi na ekranie coś naprawdę ładnego. Zarówno kosmiczne statki ziemi – które rzeczywiście wyglądały tak jak osiągnięcia współczesnej technologii, jak i oparte na mniej błyszczącej technologii statki – sterowce nazistów zrobiły na zwierzu spore, przede wszystkim estetyczne wrażenie, co więcej po raz pierwszy od dawna, ujęcia kosmicznych walk nie były pocięte tak by zwierz niczemu nie mógł się przyjrzeć – wręcz przeciwnie – nareszcie od dość dawna zwierz miał sobie okazję pooglądać z odpowiednią uwagą to co wyczarowali spece od efektów specjalnych.
Mówcie co chcecie ale film ma zaskakująco dobre efekty specjalne – nawet jeśli mają posłużyć stworzeniu bazy na księżycu w kształce swastyki
Czy zwierz skończy na tym swoją recenzję. Nie byłby sobą gdyby nie dorzucił kilku krytycznych uwag. Co prawda nie ma zamiaru brać udziału w kretyńskiej jego zdaniem dyskusji czy można robić komediowe filmy o nazistach. Po pierwsze dlatego, że uważa iż skoro można było nakręcić ” Być albo nie być” to można kręcić ” Iron Sky”, Po drugie dlatego, że jeśli naprawdę ktoś uważa, że film o nazistach z kosmosu może zmienić czyjekolwiek zdanie o narodowym socjalizmie na lepsze to oznacza to, że i tak mamy do czynienia z idiotami i to na dodatek podwójnymi. Z drugiej jednak strony jest zdania, że twórcy filmu zrobili błąd wybierając na tych złych ” nazistów z księżyca”. Zwierz rozumie, że pragnęli się podpiąć pod irracjonalnie złe kino klasy F , w których takie pomysły wykorzystuje się na co dzień ( zupełnie na poważnie) ale gdyby zamiast nazistów wybrali kosmitów to zwierz śmie twierdzić, że film nie zostałby tak powszechnie uznany z góry za wybryk filmowej natury. Inna sprawa to kwestia nieścisłości – zwierzowi nie chodzi o nieścisłości w fabule, bo te są raczej wpisane w ten gatunek – ale o nieścisłości techniczne. Kiedy bohater w jednej scenie stoi z rozchełstaną koszulą i opadającymi spodniami to nie może w następnej scenie być idealnie pozapinany – no chyba, że taki był zamiar twórców – ale zwierza to denerwuje. Z resztą w filmie wiele jest scen które sprawiają wrażenie jakby zostały wycięte z innego dużo bardziej niskobudżetowego filmu – być może budżetu zbieranego razem z internautami jednak nie starczyło na wszystko. Z drugiej strony jak na Fińsko – Niemiecko – Australijską koprodukcję film prezentuje się naprawdę dobrze. No i ma aktorów mówiących po niemiecku i nie obecne w Hollywoodzkim kinie żarty z Finów.
Jak się tak uważnie człowiek przyjrzy to kilka kadrów wydaje się dziwnie znajome. jakby ktoś stare filmy oglądał….
Reżyser filmu powiedział w jakimś wywiadzie, że chciał zrobić film nie poprawny politycznie. I zrobił. Iron Sky jest niepoprawne politycznie w najbardziej przebiegły możliwy sposób. Nie chodzi bowiem o to by pokazać nazistów jako dobrych, czy robić sobie niewybredne żarty, chodzi raczej o to by pokazać, że dobrych w ogóle nie ma, że obie strony mogą posługiwać się tą samą retoryką, że pod koniec filmu dobre zakończenie wcale nie musi okazać się dobre. Taka polityczna niepoprawność sprawia, że wyglądająca na kretyńską produkcja nagle zupełnie nie wiadomo kiedy – między jedną a drugą śmieszną, czy irracjonalną sceną wyłania się z tego filmu ponure zupełnie nie komediowe przesłanie. Co ciekawe pewne większość widzów, którzy mogli by się do niego przychylić na film nie pójdzie. Dlaczego? Ponieważ reklamuje się produkcję tak jakby wcale nie była żartem czy grą z konwencją. Dla większości ludzi film pozostanie jakimś szalonym wybrykiem, oburzającym pomysłem zrobienia filmu o nazistach z kosmosu a w końcu piramidalną bzdurą. I była by to nawet prawda gdyby nie było zupełnie inaczej. Być może więc należy najbardziej winić tu dystrybutorów, którzy chyba nie do końca zrozumieli jaki film sprzedają widowni.
Być może tak przyzwyczailiśmy sie do wizji tego, że ten kto wygrywa z nazistami jest dobry, że nie zauważyliśmy inaczej ubranego zła pod bokiem. Przynajmniej domniemanego.
I tak zwierz kończy ku swojemu wielkiemu zdumieniu recenzję Iron Sky na pozytywnej nucie choć był absolutnie przekonany, że film mu się nie spodoba. Być może to powinna być nauczka dla nas wszystkich, że od czasu do czasu trzeba iść na film, który wydaje się nam zupełnie ale to zupełnie nie dopasowany do naszych gustów. Może wcale nie znamy się tak dobrze jak nam się wydaje.
Ps: Zwierz skorzystał z wolnego dnia i znów się nagrał. Zwierz wie, że mówi za szybko więc ten wątek możemy już pominąć w komentarzach;)