?
Hej
Zwierz znalazł się w trudnej sytuacji. Oto chce napisać o osobie, którą część jego czytelników doskonale kojarzy, a część nie ma zielonego pojęcia o kogo chodzi. Ale zwierz wcale nie ma ochoty pisać długiej biograficznej notki ( Kenneth Branagh wyczerpał kwotę na ten miesiąc), z drugiej bez pewnych elementów biografii, nie da się dokładnie opisać na czym polega fenomen, czy może raczej powiedzieć zjawisko, jakim jest owa osoba. Tak więc zwierz postanowił pójść na skróty (ma nadzieję, że mu wybaczycie) i zrobić coś czego nigdy nie robi. W dzisiejszej notce, która co warto zauważyć, będzie miała charakter pochwalno, refleksyjny (miejmy nadzieje, że w wywarzonych proporcjach), zwierz postara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Brytyjczycy kochają Stephena Fry, przy czym zwierz musi powiedzieć, że pod pojęcie Brytyjczycy zwierz łaskawie uwzględnił też siebie (i bardzo wielu innych międzynarodowych fanów). Jeśli nie przepadacie za aktorem / komikiem / pisarzem / prezenterem to raczej dzisiejszy wpis nie jest dla was. Zwierz tylko tak uprzedza
Ostatni prawdziwy erudyta? – Stephen Fry cieszy się opinią jednego, z ostatnich przedstawicieli ginącego już gatunku erudytów. I rzeczywiście słuchanie wywiadów, czy czytanie tekstów aktora (na razie uznajmy, że to odpowiedni przymiotnik) daje miłą odmianę słuchania kogoś, kto ma jaką taką wiedzę o świecie. Oczywiście na wizję Stephena Fry, który wie wszystko o wszystkim, wpływa także fakt, że prowadzi on jeden z najgenialniejszych programów telewizyjnych czyli QI – to program całkowicie poświęcony dziwnym faktom, łączącym ze sobą coś pomiędzy quizem a programem komediowym – dostarczający milionom ludzi na świecie (zwierz ogląda przez youtube co wszystkim poleca) zupełnie zbędnej wiedzy o świecie. Fry jako prowadzący sprawdza się świetnie, bo człowiek ma wrażenie, że on naprawdę wie wszystko to o czym mówi w programie, mimo że trzyma przed sobą stos kartek, na których ma zapisane prawidłowe odpowiedzi i fakty. Innymi słowy – nie dość, że rzeczywiście wie nieco więcej o świecie, niż powiedzmy sobie, przeciętny sławny człowiek, to na dodatek wszystko zdaje się wzmacniać ów wizerunek. Z resztą spora wiedza nie dziwi bo jest to jeden z tych angielskich celebrytów (choć to słowo średnio pasuje), który ukończył Cambrige, i jak wydaje się niewiele, z tego czego się tam nauczył, zapomniał. Zdaniem zwierza fakt, że ktoś kogo z góry uważa się za inteligentniejszego, czy może bardziej oczytanego, od większości swoich widzów czy czytelników, staje się sławny i powszechnie lubiany, jest zjawiskiem bardzo ciekawym. Zazwyczaj bowiem, popkultura premiuje inteligencję ludzi sławnych ale nadmierna wiedza, jest traktowana jako element, który zniechęca ludzi. Widzowie nie lubią być głupsi od tych, których obserwują na ekranie. Czy Fry broni się innymi przymiotami, czy może wolno istnieć takim erudytom, ale tylko w pojedynkę, a może to mimo wszystko specyfika brytyjskiej kultury, która boi się wiedzy mniej niż popkultura amerykańska? Trudno na to odpowiedzieć, niemniej trzeba powiedzieć, że takie emploi jest czymś wyjątkowym w popkulturze.
Mężczyzna w stroju kobiety – Stephen Fry wpisuje się w długi ciąg angielskich komików, którzy raz na jakiś czas zachwycali kraj i okolice cyklami świetnych, choć z natury surrealistycznych skeczów. Jego program „Bit of Fry and Laurie”, który stworzył ze swoim najlepszym przyjacielem ze studiów Hugh Laurie (może ów pan obił się wam o uszy – grał takiego lekarza, House mu było) nie był co prawda tak niesamowicie surrealistyczny jak świetny Monty Python, ale miał sporą dawkę angielskiego humoru. Z resztą Fry komikiem został już na studiach, gdzie występował w bardzo dobrym zespole (wielokrotnie nagradzanym) z innymi zdolnymi studentami min. Emmą Thompson. Bycie komikiem w Anglii, wydaje się gwarantować dobrą pozycję w świecie sław, bo zwierz zwrócił uwagę, że Anglicy swoich komików raczej lubią, poza tym stanowią oni jeden z lepszych produktów eksportowych Wielkiej Brytanii. No i co ważne – do dziś Fry zawsze może powiedzieć coś nie do końca popularnego (aktor ma skłonność do nie do końca fortunnych stwierdzeń) i obrywa mu się znaczeni mniej bo przecież jest komikiem. A tak zupełnie na marginesie, zwierz odnosi wrażenie, że to jedna z tych sławnych osób, która zna lub pracowała ze wszystkimi innymi sławnymi osobami w kraju. Choć to może kwestia tego, że w Anglii jest po prostu bardzo mało sławnych ludzi
Człowiek, który przeczytał Harrego Pottera – audiobook Harrego Pottera w wersji angielskiej jest czytany przez Stephena Fry – zdaniem zwierza, to jeden z głównych powodów dla którego Anglicy tak bardzo go lubią. W Polsce audiobooki nie są jeszcze bardzo popularne (zdaniem zwierza pomysł jest dobry ale słuchanie książki i czytanie książki to dwie różne rozrywki) ale wydaje się że w Anglii wyrośnie całe pokolenie dzieci, którym ulubioną książkę z dzieciństwa przeczytał Stephen Fry. Aktor jest z resztą rzecznikiem takich książek, słusznie zauważając, że kiedy się ich słucha człowiek nie idzie jeszcze kawałek, tylko jeszcze jeden rozdział i często ląduje kilka kilometrów dalej niż by tego chciał.
Reinkarnacja Oscara Wilde? – zwierz może się narazi części fanów ale może z góry wam powiedzieć, że Stephen Fry nie jest genialnym aktorem, nie jest też złym aktorem – jego talenty pod tym względem nie olśniewają. Oprócz jednego filmu. Stephen Fry, który jak twierdzi zawsze podziwiał Oscara Wilde, zagrał autora w poświęconym mu filmie biograficznym. To jeden z tych castingów które wydają się być naprawdę idealne – pomijając fakt, ze Fry jest nieco do Wilde podobny, oraz że podobnie jak słynny autor jest homoseksualistą to w tym jednym filmie wspiął się na wyżyny swoich aktorskich możliwości. Zwierz bardzo lubi ten film i zastanawia się, czy na zupełnie inny poziom aktorskiej gry wpłynęła tu fascynacja autorem, pewne podobieństwo czy może fakt, że Fry po prostu się do tego idealnie nadaje.
Brat Sherlocka Holmesa – Fry jeśli jest znany ludziom, którzy nie interesują się szczególnie brytyjskim produkcjami i ich przyległościami, będzie się teraz najpewniej kojarzył z roli ekscentrycznego Mycrofta z Sherlocka Holmsa: Gra Cieni. Co ciekawe pomysł by Fry zagrał Mycrofta wykiełkował z czegoś bardzo śmiesznego – otóż Fry zwykł żartować, że powinien pojawić się w House jako starszy brat słynnego diagnosty wobec, którego młodszy brat miałby pewne kompleksy. Do sprawy nie doszło (choć Fry zagrał w innej produkcji FOX – Bones, gdzie pojawił się jako bardzo ekscentryczny psycholog), to jednak pomysł by Fry zagrał brata Sherlocka pozostał. Co ciekawe sam aktor twierdzi, że poza tym, iż wydalono go raz ze szkoły gdyż urwał się na spotkanie Stowarzyszenia Wielbicieli Sherolocka Holmesa (nie był to pierwszy raz kiedy go wydalano ze szkół, ale wcześniej robiono to za sprawy tak prozaiczne jak kradzieże) zwyczaj palenia przez niego fajki był także zapoczątkowany przez próbę upodobnienia się do ulubionego dekretowa. Biorąc pod uwagę jak często w swoich książkach odwołuje się do Holmesa można odnieść wrażenie, że rzeczywiście miłość do postaci nie jest tu przesadzona.
4,466,598 użytkowników Twittera nie może się mylić – zwierz musi powiedzieć, że dziwi się każdemu kto zakładając sobie konto na Twitterze nie włącza automatycznie śledzenia konta Stephena Fry. Przynajmniej zwierz tak zrobił. Fry należy do wąskiej grupy bardzo popularnych celebrytów na twitterze, którzy nie piszą o tym co właśnie zjedli. Wręcz przeciwnie – jego twitter stał się raczej platformą do promowania mniej znanych muzyków, wydarzeń czy pisarzy (ponoć skuteczną). Pomiędzy tymi tweedami, Fry praktykuje to czego nie umie się nauczyć zwierz, czyli mieszczenie się w 140 znakach (bez naruszania zasad gramatyki i bez utraty stylu i dowcipu). Choć dziś Twitter aktora jest nieco mniej ciekawy niż kiedyś (inaczej pisze się do setek inaczej do tysięcy a jeszcze inaczej do setek tysięcy), to nadal jest to jedno z ciekawszych miejsc na twitterze. Z resztą w ogóle należy uznać Stephena Fry za jednego z nielicznych sławnych ludzi, którzy lubili twittera zanim to jeszcze było modne. Trzeba w ogóle powiedzieć, że Fry jest rzadkim przypadkiem osoby ze świata rozrywki tak dobrze wypowiadającej się na temat nowych mediów – aktor wielokrotnie przyznawał się (co kłóci się nieco z jego wizerunkiem) do miłości do wszelkich technicznych nowości, Internetu, postępu technicznego oraz uzależnieniu od swojego Apple. Trzeba powiedzieć, że zadaniem zwierza to jeden z najbardziej ekscentrycznych elementów jego wizerunku, jeśli weźmie się pod uwagę, że bywa postrzegany jako przedstawiciel bardzo tradycyjnego elementu nakielskiej kultury.
I hate being bipolar. It’s awsome (cytat zaczerpnięty ze zdjęcia umieszczonego przez aktora na twitterze) – Stephen Fry przyznał się do choroby afektywnej dwubiegunowej dość dawno, a nawet wystąpił w dwuodcinkowym filmie dokumentalnym (zwierz widział – bardzo dobry) o tym czym jest choroba afektywna dwubiegunowa. Zdaniem zwierza to bardzo ciekawy element, w teoretycznie bardzo spójnym obrazie człowieka. Oczywiście wszyscy wiemy, że część znanych osób cierpi na różnego rodzaju zaburzenia ale mało kto po pierwsze robi z tego sprawę publiczną a po drugie budzi na tyle dużą sympatię, by realnie zmienić sposób w jaki ludzie postrzegają kwestię zaburzeń psychicznych. Z resztą trzeba przyznać, że akurat w przypadku Stephena Fry właśnie taką niestabilnością można tłumaczyć dość zaskakującą biografię (mało który nastoletni przestępca trafia do Cambrige, i mało który szanujący się aktor, ucieka bez poinformowania kogokolwiek, dzień przed premierą sztuki, w której gra). Nie mniej zwierz jest aktorowi bardzo wdzięczny, bo zdaniem zwierza to zaskakujące jak bardzo, w świecie gdzie pracujemy nad tym by walczyć ze stereotypami, dobrze trzyma się stereotyp osoby chorej psychicznie. Kiedy dobrze wykształcony i popularny aktor i komik, przyznaje się do takiego schorzenia, musi to jakość wpłynąć na percepcję. Przynajmniej zwierz ma nadzieję.
Mój Kindle nie zna tego słowa – Fry podobnie jak nie jest wybitnym aktorem nie jest też wybitnym pisarzem. Jest za to bardzo dobrym pisarzem, którego świetnie się czyta. Fry wielokrotnie wyrażał w mediach swoją miłość do słów (nawet zrobił z BBC całą serię dokumentów poświęconą językowi) i bardzo to w jego książkach widać. Prawdę powiedziawszy zwierz, który zazwyczaj książki po angielsku czyta bez słownika (trochę z lenistwa ale głównie dlatego, że rozumie co czyta), ale w przypadku książek tego autora zwierz co chwilę łapie się na tym, że danego słowa nie zna. Zazwyczaj słownik podpowiada mu, że właśnie natknął się na to drugie słowo ( prawie każda rzecz ma dwa słowa jedno proste drugie skomplikowane) i nic ma nic złego w tym, że go nie zna. Raz czy dwa słownik Kindle nie był w stanie zwierzowi pomóc choć to akurat zwierz składa na karb formatowania książki a nie bogactwa języka choć kto wie. Nie mniej Fry wielokrotnie wypowiadał się publicznie na temat urody dobrze wykorzystywanego języka, z czego największą popularność przyniosły mu jego wypowiedzi na temat przekleństw, które jak każdy rozsądny człowiek uważa za jeden z wartościowych składników języka. I ponownie zwierz widzi paradoks w tym, że popularność zyskuje sobie człowiek, który w warstwie używanego języka znacznie różni się od przeciętnego widza telewizyjnego. I ponownie – gdyby Fry był lokalnym profesorem Miodkiem czy Bralczykiem nie byłoby w tym nic dziwnego ale on nie zajmuje takiej pozycji -jest po prostu znany z tego że wypowiada się ładnym językiem i zazwyczaj w sposób elokwentny, choć akurat ta druga cecha wyróżnia bardzo wielu brytyjskich aktorów (zwierz wie o kim myślicie)
10 przymiotników to za mało? – no właśnie tu zwierz napisze aktor, tam komik gdzie indziej powinien dopisać prezenter bo właściwie od kilku lat Fry okupuje miejsce prezentera jeśli nie rozdanie BAFT to kilku innych ciekawych i ważnych wydarzeń – wszyscy są bowiem przekonani, że będzie uprzejmy, dowcipny i na poziomie. Podobnie pokłada w nim wiarę BBC wysyłając go dokoła świata czy do każdego stanu USA w swoich cyklach filmów dokumentalnych (bardzo z resztą ciekawych) Wydaje się, że Fry jest czymś odwrotnym niż ludzie znani z tego że są znani. To znaczy – właściwie każdy może sobie wybrać czy chce uznać go za aktora, komika, prezentera, osobowość telewizyjną czy pisarza – bo poza własną autobiografią popełnił kilka całkiem niezłych książek. Wikipedia potrzebowała aż dziesięciu przymiotników by go opisać i to dość sporo choć zwierz wykreśliłby z nich reżyser filmowy bo choć Fry wyreżyserował film – „Bright Young Things” to zwierz wolałby o tej niestety nie udanej produkcji (a ma taką dobrą obsadę!) jak najszybciej zapomnieć. Nie mniej jednak trudno nazwać go człowiekiem znanym z tego, że jest znany. Raczej znanym z bardzo wielu, wielu rzeczy.
Not so British – zdaniem zwierza to jest w sumie zabawne, większość z ludzi obserwujących karierę Stephena Fry zaliczał go mniej więcej do tej kategorii do których zwierz zalicza bardzo wielu angielskich aktorów, komików (zwłaszcza komików!) i innych sławnych osób, które wywodzą się z bardzo dobrych angielskich rodzin, których korzenie sięgają czasów kiedy których z przodków mógł pretendować do korony (serio ilość dobrze urodzonych aktorów angielskich jest porażająca), jakie więc było zdumienie zwierza kiedy zwierz oglądając program, w którym aktor śledził swoich przodków dowiedział się, że rodzina jest uprzywilejowana maksymalnie od dwóch pokoleń, zaś brytyjska też dość świeżo bo cała rodzina ze strony matki to żydowscy imigranci z Węgier. Zwierz by o tym nie wspominał, ale bawi go jak szybko można nie tyle wtopić się w społeczeństwo, co stać się symbolem wszystkiego co brytyjskie i tradycyjne. Najwyraźniej wszystko jest kwestią tego jak dobrze się udaje ;)
Wydaje się, sumując powyższe, że Fry odgrywa ciekawą rolę intelektualisty pośród aktorów i aktora pośród intelektualistów. Nie jest chyba aż takim erudytą jak mu się to przypisuje, aż tak dobrym aktorem jakby tego chciano i tak śmiesznym komikiem. Jest świetnym prezenterem, ale powiedzmy sobie szczerze, nie jest osamotniony. Nie mniej przez to, że kumuluje się w nim tyle mniejszych i większych cech i talentów, jest absolutnie wyjątkowy, a że jest to wyjątkowość z gatunku tych, które zwierzowi bardzo do serca przypadają. I chyba stąd bierze się olbrzymia zwierza sympatia do aktora.
Oczywiście zwierz wie, że mimo tych wszystkich pochwał Fry jest na liście znanych osób, którzy palnęli coś o nieszczęsnych polskich obozach koncentracyjnych (choć akurat tego sformułowania nie użył) – nie mniej zwierz nie chowa długo urazy (kim jest zwierz by chować do kogokolwiek urazę), zwłaszcza, że aktor szybko przeprosił (cóż innego można tak właściwie zrobić. No ale to kwestia na zupełnie nie zwierzową dyskusję – nie mniej zwierz miał podejrzenia, że ta sprawa mogłaby się pojawić w komentarzach do wpisu dlatego się do niej odnosi.
Dobra a teraz dwa słowa o tym co nas dalej czeka skoro zwierz już jutro (yay!) wyjeżdża do Londynu. Sprawa jest prosta. W niedzielę, poniedziałek i wtorek dostaniecie trzy wpisy zwierza. Ale w środę nadchodzi Plugawa Bestia. Zwierz dał jej wolną rękę i można ona pisać o czym chce (próbki sprzed roku kiedy zwierz wyjechał do Rzymu znajdziecie w kategorii Tydzień z Bestią, do której trafią też wpisy z tego roku) i jak chce. Nowy miesiąc rozpoczniecie już z wpisem zwierza.