Hej
Zwierz ma dla was wpis nietypowy. Otóż jak wiecie radości i niedole z czytania książek Małgorzaty Musierowicz zwierz dzieli ze swoją szacowną rodzicielką. Po napisaniu tego co sam zwierz myśli natknął się na mający prawie (wówczas) dwie strony spis skarg, uwag i zażaleń swej matki. I tak w ramach eksperymentu oddaje ten dodatkowy wpis w ręce własnej rodzicielki. Tylko obiecajcie mi, że nie będziecie jej lubić bardziej od zwierza.
Poniżej uwagi matki zwierza odnośnie najnowszej książki Musierowicz a to poza matki zwierza w czasie czytania
Przeczytałam „Wnuczkę do orzechów” Przejrzałam właściwie, przeczytać się nie dało. Nuuudne. Oj, jakie nudne. Al. Tu być może się czepiam, bo dla 13-latki może jest ciekawe. Szczególnie, jak lubi wielostronicowe opisy przyrody.
Wnioski:
- Dobre:
Wątek Ida- Mareczek, czyli konflikt małżeński, w którym nikt nie ma racji. Bardzo interesujące, gdy stopniowo odkrywa się kolejne przekłamania, to co wydawało się oczywiste, przestaje takim być. Nasza opinia o idzie, która zwiewa bez zawiadomienia męża i syna i Marku, który nie interesuje się, dokąd zwiewa ulega zmianie. Doskonałe. Ale nie w powieści dla nastolatek, tylko dla pań w średnim wieku, mających srebrne wesele w najbliższych planach.
Niezłe
Ida – powrót do dawnej Idy. Znanej nam z „Idy marcowej”, trochę postrzelonej, ale już nie chamskiej, ale sympatycznej. Tylko, niestety, to JEST powrót do Idy marcowej. Ida miała wtedy 16 lat, nie 49.
Doskonałe, ale…
– tłumaczenie młodym czytelnikom, ze nie jest ich zadaniem iść na studia wybrane przez rodziców, że nie muszą zdać matury lepiej od kuzyna, aby mamusia się cieszyła. Że nie muszą wkręcać się w rywalizację pomiędzy kuzynami „kto lepszy”. No, ale to ale.. To, czego nie muszą dzieci z miasta, dzieci poczęte w ślubnym związku i wychowane w pełnej rodzinie, nie dotyczy bękartów wiejskich. Te muszą zapieprzać za dwoje i być prymusami, bo biedna matka, która wyjechała do Oslo tam pracuje na czesne prywatnego liceum, I nie tylko to. Dorotka, oważ wpadka młodości(nie jest to powiedziane wprost, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości) rozumuje następująco „Co ona powinna zrobić z tym czasem? Żeby Stwórca mógł ocenić: o, to dziecko naprawdę warto było sprowadzić na świat! I przede wszystkim: żeby mama się dowiedziała, ze wszystkie jej decyzje były słuszne, a to, co musiała, biedna przeżyć – było- po co.” No, biedna ta mamusia, dziecko urodziła, dziecko jej to musi wynagrodzić. Pierwszy punkt karny. Nie ostatni
A dalej, to już proszę państwa płacz, i zgrzytanie zębami.
Język.
Straszliwe banały – jak zachwyt przyrodą, to i dziwne onieśmielenie. I że jest „jak w świątyni”. Jak szmer deszczu to „tajemniczy”. Jak dziecko, to „owoc miłości” . Jak błoto to aksamitne. „Przejrzysta kopuła nieba”, „stojąc w pędzącej bryczce jak na rydwanie” Milczenie – naelektryzowane. Wiatr kojąco przebiega po liściach, „Korale masz jak oczy, a oczy jak korale”.
Jak oryginalnie i śmiesznie, to mi jakoś nie do śmiechu: „ A przecinały dolinę zakosy stromej drogi, zbiegającej jak struga sosu [sos nie zbiega, sos spływa, tak na marginesie] przez złote placki i srebrzyste naleśniki pól.” OK. Kto widział srebrzysty naleśnik?, „Wilga umilkła, jak zakorkowana”. He, he.
Język młodzieży, ja bym powiedziała, nieco przestarzały „Kobita jest ostra” – tak piszą dzisiejsze 17-latki? Kto pisze o maliach „liściki” . Kto, mający 17 lat pisze, ze „szerszeń go ugryzł w kuper”? Kto, na litość, w wieku 17 lat wybiera „przyrodę” jako przedmiot – przyrodę, nie biologię? Jaka 17-latka pisze „kobitka” ? Jaki facet, wykształcony i z miasta, mówi, że koń „słabuje”?
No i błędy, zwykłe błędy językowe :
„spoglądała zadowolonym okiem”, „Cechowała [mieszkanie] go szczególna aura, która dobywała się nie tylko z postaci mamy i taty”, „A to szkoda dla niego” – to po polsku jest, ? „Szparko kroczyła sadem” , ”(…) obserwacje ,a za nimi wnioski, zaczęły się mnożyć w jej głowie” „Babcia Andzia wzięła dystans” (odunęła się ), „następnie usiadł w hałaśliwym gronie pod parasolem” „(…) wyprawa przestała mu się podobać; ściślej mówiąc, nabrał do niej silnego zniechęcenia”, „radosna , promienna istota wbiega jak sarna na drzewo w wieku 150 lat”.
Co najmniej 10 punktów karnych
Głupota zabija
Ale to, niestety , nie koniec. W książce znajduje się scena, która powinna spowodować wycofanie nakładu z księgarń.
Dziewczyna widzi nieprzytomną osobę w lesie. Zamiast współczuć, pierwszym odruchem jest pogarda – no tak, mieszczuch, wymalowany, z komóreczką, to spadł z mostka, bo śmiał uprawiać sport. a „Sport to zdrowie” (he, he”)
No i cóż robi dziewoja, oprócz snucia refleksji nad głupotą ludzką? Otóż dziewoja bada puls (OK), następnie nie decyduje się na sztuczne oddychanie („błe”). Błe! W książce dla młodzieży! Po czym żałuje, ze nie ma amoniaku, ale ma przy sobie butelkę alkoholu.
I ten alkohol WLEWA NIEPRZYTOMNEJ OSOBIE DO GARDŁA. I oczywiście to skutkuje….
No, zeż k… mać!!!! Jakże tak można, jak można coś takiego młodzieży radzić. Ten fragment może – serio – kosztować kogoś życie.
Odebranie prawa na zawsze. Dalej, to już czysto hobbystycznie.
Nie zaczynamy od tytułu
Nawet najzabawniejszy tytuł powinien mieć związek z treścią książki i coś oznaczać. Nie wystarczy mieć wnuczkę i posłać ją do zrywania orzechów, naprawdę.
Świat jest zły, nie zajmuj się dzieckiem
Dziecku, którego koledzy nie tolerują w szkole, zamiast pomóc, opowiada się o tym, że lepiej być samotnym. Nikt nie wybiera się do szkoły, zobaczyć co się dzieje, nikt nie zastanawia się, jak dziecko mogłoby zyskać kolegów. Po co? Przecież inni ludzie są źli, nie warto się do nich zbliżać, lepiej, aby dziecko było samo, niż miało kolegów w dzisiejszych czasach, najwyraźniej.
Opóźniony geniusz
Jedna z głównych postaci, Miągwa, ma lat 19, zdał maturę najlepiej w świecie, jest opisywany jako geniusz, a zachowuje się jak osoba upośledzona umysłowo i to nie jest przesada, tylko stwierdzenie faktu. Wyobrażacie sobie chłopaka w tym wieku, który świeżo poznanej 17-letniej dziewczynie skarży się na ból za przeproszeniem dupy, pogryzionej przez szerszenia? Który jej natychmiast wyznaje, ze pisze wiersze? Który chcąc odzyskać dziewczynę , napomyka (wprawdzie bez szczegółów) o bólu cielesnym, który dołączył się do duchowego. Jaki zdrowy na umyśle 19-20 latek będzie w mailu do ukochanej robił jakiekolwiek aluzje do pogryzionej dupy?
Na ślub nigdy za wcześnie
Ida widzi 17-latkę dwie godziny i myśli o wyswataniu siostrzeńca. 19-latka. I to nie dlatego, że dziewczyna nadaje się na żonę, ale dlatego, że nadaje się na synową. Nie , to nie jest tradycyjne myślenie. To chore myślenie, nawet jak na przedwojenne standardy.
Wsi spokojna, wsi wesoła
. Wsi nie znam. Ale w porównaniu z MM jestem znawczynią życia wiejskiego chyba…
Pierwsze primo – nie wierzę w dziewczę, na wsi urodzone, „człowieka lasu”, która bezustannie zachwyca się krajobrazem. Ona tam mieszka, człowiek mieszkający naprzeciwko Luwru też się bezustannie nie zachwyca – no, jest to jest, zawsze był, nic nadzwyczajnego, codzienność. Może się zachwycić sporadycznie, raz na dwa lata, jak go coś najdzie, ale żyć w stałym zachwycie – nie. W dodatku zachwyt w momencie, gdy się jest na trudno przejezdnej drodze przypomina zachwyt poznaniaków robotami budowlanymi, ze tak słodko uciążliwe.
Secundo primo – dziewczę wiejskie ZAKOPUJĄCE końską kupę pod krzaczkiem. Naprawdę? Zakopuje? Koński nawóz, aby wieś była czysta i schludna? Bo nawóz rzucony pod krzaczek krzaczek zapewne zniszczy.
Tertio primo – sklepowa się zachwyca, jak dostarczone jajka są schludnie umyte. Zamiast odesłać je tam, skąd przyszły, albowiem nie wolno jajek myć przed sprzedażą, psują sie błyskawicznie. Nie mówiąc już o tym, ze sklep nie może bezpośrednio kur i jajek skupować od sąsiadów. Sanepid na wsi też działa. W XXI wieku.
No i ta ludność wiejska. Pijusy i prymitywni troglodyci versus szlachetne, acz ubogie wiejskie kobiety. Prymitywne, ale o dobrych serduszkach. Jedna z babć jest nauczycielką i jako taka powinna być przedstawiana raczej jak Aurelia, niż tradycyjna babcia prosta, acz dobra.
I ta wieś. Wieś, w której do kościoła nie można iść w spodniach (w roku pańskim 2013), gdzie dziecko nieślubne jest czymś strasznym, rozpamiętywanym przez lat 17….
Złote myśli, czyli milczenie jest złotem
„Ludzie dzielą się na porządnych i na szuje”. Otóż nie, gdyby tak było, to życie byłoby proste. A literatura, taki Dostojewski np. zbędna.
Jak chcesz być erudytą i mentorem, to sprawdzaj fakty.
To ja zacytuję „Sama jestem przy Double, Double. Ten Ellery to prawdziwa przygoda intelektualna(…). Uwielbiam czytać ulubionych autorów totalnie (lecz chronologicznie) , (…) Uważam, że w ten sposób poznaje się nie tylko całość dzieła, ale i ich samych, w jednym nagłym, odkrywczym rozbłysku”.
Jakoś odkrywczy rozbłysk nie działa – Ellery to pseudonim, taki autor nie istnieje, to dwóch facetów. Ciekawe, jak z jednej książki da się poznać dwie różne osoby….
Bardzo wczesny Alzheimer
Dorota, dziewczę wiejskie lat 17 wspomina coś „Tak jest, miała bowiem wspomnienia!”. No, nie wierze – 17 lat i JUŻ wspomnienia?
Aluzje, aluzyjki
W domu nie ma gazu, bo nie będą złodziejom płacić, OK. Chłopak nie gra w piłkę nożną, bo boi się zostać politykiem (oj, a dziad Borejko przestrzega, aby nie wierzyć we wszystko, co mówi telewizja) OK. Ale cóż zawiniły teatry, które niegdyś były, ale obecne zostały unieważnione i zdyskredytowane? Czy to aby nie aluzja do „Teatru Ósmego Dnia”? Jeśli tak, a fe! Jeśli nie, zwykła bzdura.
Za włosy ją i tłukiem pięściowym!
Wielki pean dziadka Borejki o tożsamości, jest. Jakżeby moralnego pouczenia młódź mogła nie otrzymać z ust Seniora Jeżyc. Tylko drogi panie Borejko. Tożsamość nie jest tym samym co tradycja i wierne się jej trzymanie. Społeczeństwo nie musi mieć żadnej jednolitej tożsamości i coś takiego, jak „zakłócenie tożsamości” społeczeństwa nie istnieje. Istnieje za to wielokulturowość. Spoiwem, jakie łączy generacje NIE jest umiejętność rozróżniania dobra i zła, jak twierdzi Borejko, bowiem to, co generuje postęp, to właśnie zmiana w rozróżnianiu dobra i zła. Jeśli stary Borejko ma rację to niewzruszoną prawdą, to złe jest prawo wyborcze dla kobiet i ich praca zawodowa, złe jest niebicie dzieci, złe są prawa chroniące zwierzęta, dobre jest niewolnictwo, dobra jest struktura stanowa itd.
No i od czasów Arystotelesa socjologia i nauka o państwie nieco poszła naprzód. Nie mówiąc już o tym, że ten wielki filozof, na którego powołuje się Borejko, piewca poczucia dobra wspólnego, jakoś uważał niewolników za mówiące narzędzia. Innymi słowy, w jego ustach „zróbcie coś, by nie zostać niewolnikami” znaczy kompletnie co innego niż obecnie.
Ale chroń nas od nienawiści
Ale od pogardy już nie. Książka jest pełna pogardy. Jawnej, dla mieszczuchów. Skrytej, dla ludzi ze wsi, pijących, brutalnych, mlamlących, albo zwyczajnie prymitywnych (nawet nauczyciele i urzędniczki zachowują się jak osoby po czterech klasach podstawówki) . Wiejski 18-latek, nawet uczący się fatalnie na 99% zna słowo „hormony” , a nie mówi „zagadujesz mnie o homarach”. 18-latek, nawet prymitywny, prędzej zna słowo „hormony” niż „homary” Zna też słowo „Testosteron” , bo film taki był.
***
I jak pisze autorka o tymże chamie, stojącym na stopniach bryczki:
„Padł czołem na swoją prawą dłoń, jakby nie mógł znieść widoku Doroty. Pozostał na moment w tej pozycji , a następnie podniósł głowę i ukazał groźną twarz””.
Też padłam czołem na prawą dłoń.