Hej
Zwierz jakoś tak z natury jest ze wszystkim lekko opóźniony ( może to przypadłość zwierza jako historyka) ale światowy dzień książki na blogu przegapił więc teraz pisze już post factum. Ale w sumie to nie najgorsza perspektywa bo może sobie popatrzeć jak obchodzono w Polsce światowy dzień książki, jak się o nim mówiło i co chyba najważniejsze – zamieścić kilka swoich uwag ( zwierz chyba ponownie musi dodać nie profesjonalnych) na ten temat tego jak się w Polsce promuje czytelnictwo. Wydaje się bowiem zwierzowi, że obok problemu jakim jest fakt, że ludzie mało w Polsce czytają jest jeszcze drugi który polega na tym, że bardzo średnio się ich do tego zachęca. A właściwie zachęca się korzystając – przynajmniej zdaniem zwierza nie do końca z tych środków z których się powinno.
Zacznijmy od tego od czego zawsze zaczyna się dyskusje z okazji Międzynarodowego Dnia Książki – od stwierdzenia, że Polacy nie czytają – każdy dziennik poświęca temu materiał, w którym mądrzy ludzie wypowiadają się na temat tego jaka to jest tragedia, w którym przywołuje się dane statystyczne pokazujące, że w Francuzi czytają więcej i jakiś aktor czy celebryta mówi, że on uwielbia czytać. Zwierz niekiedy odnosi wrażenie, że taki materiał leży sobie na półce i tylko co roku się go lekko przemontowuje zmieniając daty i dane. To pierwszy problem zwierza. Jego zdaniem obchodzenie międzynarodowego dnia książki, nie powinno polegać na wzbudzaniu poczucia winy. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że nawet zwierz oglądając ten program popada w natychmiastowe poczucie winy, że czyta za mało i natychmiast chce o tym przestać myśleć. Z resztą zwierz ma dziwne wrażenie, że te materiały największe poczucie winy budzą w czytających, którzy nagle zaczynają się czuć odpowiedzialni za całe społeczeństwo . Ci zaś co nie czytają, dostają jedynie statystyczne potwierdzenie, że jest ich wielu, i że w ich zachowaniu nie ma nic dziwnego. Druga sprawa to fakt, że zaraz obok tych danych statystycznych pojawiają się diagnozy – zazwyczaj sprowadzające nie czytających do nieco gorszego gatunku ludzi, dla których nie ma wymówki. Zwierz będzie pisał jeszcze o tym poniżej ale zwierz jest w stanie zrozumieć dlaczego część ludzi nie czyta i nawet nie koniecznie jest za tak surową ich oceną ( ale ponownie o tym poniżej). Jednak tym co najbardziej zwierza denerwuje to fakt, że w tym wzbudzaniu poczucia winy gubi się pewien sens świętowania dnia książki. Otóż jest to przede wszystkim święto tych, którzy czytają – oni jednak są pomijani albo pokazywani jako szlachetny przykład dla nie czytających. Tymczasem dzień książki powinien być świętem radosnym – wyobrażacie sobie co by było gdyby zamiast katować nas danymi statystycznymi ktoś zrobiłby sondę wśród czytających co właśnie dzieje się w ich książkach. Np. ” A co tam dziś u Pana”, ” Właśnie jestem w środku bitwy ale musiałem iść do pracy” – nie zachęca? Zwierza by zachęciło.
Zwierz zawsze ma peroblemy z ludźmi, którzy czytają tylko dobre i ważne książki.
No właśnie bo oprócz tej strony informacyjnej która co roku zwierza równie boli pojawia się jeszcze coroczna kampania promocyjna. W tym roku postanowiono pójść w stronę, którą wytyczyło chyba – ” Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” – czyli czegoś radykalnego i humorystycznego jednocześnie. W necie zaczął więc krążyć obsadzony gwiazdami ekranu i telewizji a także pisarzami ( nielicznymi) klip ” Nie czytaj”. Oto radosna ekipa nakręciła w BUW filmik którego głównym hasłem jest by nie czytać. Zwierz malkontent ma z tym filmikiem problemy – dokładniej trzy problemy. Pierwszy typowo zwierzowy – filmik nakręcono za dnia w BUW – czyli pewnie zamknęli BUW- zwierz nienawidzi jak zamykają BUW z powodów innych niż święta czy skryptorium. Od czasu kiedy Biblioteka Uniwersytecka dostała nowy budynek, ciągle ją zamykają z powodu spotkań i konferencji bo tak tam ładnie. A to, że zwierz potrzebuje dostępu do książek schodzi na drugi plan. Dobra druga uwaga – klip rzecz jasna jest ironiczny – i dowcip jest nawet niezły, do czasu kiedy dochodzimy do argumentów dlaczego należy nie czytać. Dla zwierza argumenty ” Bo będziesz mądrzejszy”, ” bo komuś zaimponujesz”, ” bo osiągniesz sukces”, ” bo będziesz inteligentny”, „bo będziesz miał mniej marzeń” – to paradoksalnie argumenty osób nie czytających. Czytający wie, że nie należy czytać bo przypali się obiad, bo zakochasz się w postaci, która nie istnieje, bo będzie ci przykro wyjeżdżać z miejsc, w których nigdy nie byłeś ( albo takich, które nie istnieją), bo przystanki autobusowe nie są zgrane z długością rozdziałów, bo trzeba czekać na następny tom, bo siedzenie z książką alienuje bardziej niż gry komputerowe. Zdaniem zwierza to tymi argumentami – wynikającymi z tego co w czytaniu jest najlepsze – czyli możliwością oderwania się od rzeczywistości – można zachęcić ludzi. Zachęcanie kogokolwiek do czytania jako drogi do sukcesu, czy imponowania komuś, wrzuca od razu czytelnictwo w taki jakiś paskudny zestaw czynności, które się robić „po coś”. Tymczasem w czytaniu najlepsze jest to , że robi się to dla przyjemności. I tylko czytanie dla przyjemności może konkurować z telewizją, serialem czy jakąkolwiek inną rozrywką. No i trzecia uwaga, pod koniec dłużej wersji klipu – jaką zwierz tu umieszcza- ostatni z wypowiadających się aktorów mówi zdanie zdaniem zwierza niezwykle mądre – nie czytający tego nie zrozumieją. Zdaniem zwierza cała ta kampania jest bowiem skierowana przez czytających do czytających – zwierz nie wyobraża sobie bowiem, by jakikolwiek nie czytający z zasady człowiek zmienił swoje przyzwyczajenia pod wpływem filmiku który trwa 2 minuty.
Kampania miała być dowcipna i może jest ale gdzieś tam wypływają z niej zawsze te same – jak widać nie skuteczne – argumenty przekonujące do czytania. Może spróbować w innych?
Zwierz z resztą nie ma problemu tylko z tą kampanią – od lat nie może uwierzyć w to jak prowadzi się w Polsce kampanię mającą zachęcić ludziom by czytali dzieciom. Pomijając fakt co raz gorszych klipów reklamowych – ostatni gdy ojciec zaczyna czytać dziecku na sali porodowej jest kuriozalny i raczej obnażający absurdalność pomysłu niż zachęcający, to zwierza denerwuje hasło przewodnie. ” Czytaj dziecku dwadzieścia minut dziennie. Codziennie” brzmi jak przepis lekarza – co więcej najgorsze jest to, że ci rodzice, którzy się do niego stosują, stosują się bezwzględnie. Co to oznacza – po pierwsze, że czytanie staje się obowiązkiem – zarówno dla dziecka jak i dla rodzica, po drugie owo dwadzieścia minut traktowane jest z dokładnością co do minuty, nawet wtedy kiedy można było by poczytać więcej albo mniej. Zdaniem zwierza akcja by rodzice czytali dzieciom jest kluczowa dla rozwoju czytelnictwa, ale po pierwsze – niech czytają tak często jak chcą i tyle ile chcą po drugie powinno się rodzicom powiedzieć, że powinni dzieciom czytać nie tylko wartościowe książki ale także to co sami lubili w dzieciństwie, nawet jeśli niekoniecznie są to arcydzieła. Zwierz pamięta z dzieciństwa – do czego wielokrotnie nawiązywał – że po pierwsze rodzice nie czytali mu codziennie – przez co była to olbrzymia atrakcja, po drugie czytali to co chcieli – zwierz dostawał przez to bardzo zróżnicowany wybór książek. Niekiedy czytanie trwało wybłaganą przez nas godzinę niekiedy, gdy matka zwierza widziała, że się męczymy – piętnaście minut. Do tego dziś ludzie zaczynają czytać niemowlętom książeczki dostosowane do ich wieku – tymczasem niemowlęciu tak naprawdę dorosły może czytać wszystko łącznie z własną pracą naukową, bo dla dziecka liczy się ton głosu. Z resztą w ogóle dziecięce książeczki to temat na inny wpis, bo z niewiadomych przyczyn ostatnio jak książki dla dzieci nie są o śmierci albo dłubaniu w nosie to są passe. Ale wracając do czytania dzieciom – akcja szczytna ale ponownie – zapomina się w tym wszystkim, że nie chodzi jedynie o synapsy dziecka ale także o rozrywkę. Zwierz spokojnie wyobraża sobie spot reklamowy na którym dziecko słucha czytającego mu rodzica a cienie na ścianach zamieniają się czytaną scenę – świetnie pokazuje to czym jest czytanie czyli przerabianiem rzeczywistości na coś więcej. Z resztą jak zawsze powtarza matka zwierza – nic tak nie zachęca do czytania jak rodzic, który wyrzuca cię z pokoju bo właśnie czyta i nie chce z tobą rozmawiać.
Zwierz zupełnie nie rozumie jak ktokolwiek mógł uznać tą reklamę za dobrą – przecież wynika z niej ewidentnie, że całe czytanie jest bez sensu a faceta bardziej niż dziecko obchodzi te przepisane dwadzieścia minut.
Na koniec narzekań zwierz chciałby napisać dlaczego rozumie nie czytających. A rozumie ich z kilku powodów. Pierwszy to czysto techniczny – biadolimy nad upadkiem czytelnictwa, nie zdając sobie zawsze sprawy od jak niedawna umiejętność czytania jest powszechna. Skoro jednym z głównych osiągnięć władz komunistycznych była walka z analfabetyzmem ( zwierz nie mówi, że prowadzona poprawnie i bezideowo bo prowadzono ją pod przymusem i bardzo ideowo) oznacza to, że czytające społeczeństwo w takim 100% zakresie mamy zaledwie od 60 lat. Oznacza to, że owa wizja społeczeństwa, które kiedyś tak wiele czytało pochodzi z czasów nie odległych a i wtedy zwierz wątpi by czytali wszyscy ( z resztą ponownie – skoro prawie nie było telewizji ani Internetu to czytali bo nie mieli innej opcji). Ale nie chodzi o tak proste usprawiedliwienie – chodzi o sam fakt, że umiejętność techniczna czytania nie sprawi, że każdy będzie czerpał z książek przyjemność – sprawny czytelnik nie widzi bowiem słów tylko obrazy. Kiedy czyta się książkę to jakby oglądało się film . Ale są tacy, którym ten film w głowie się nie wyświetla – czytają za słabo, za wolno, nie mają takiej wyobraźni czy siły koncentracji. Nie koniecznie są głupi, czy nie douczeni – po prostu czytanie nie jest najbardziej naturalną z ludzkich czynności. Trochę tak jak ci, którzy nie słyszą muzyki i nie kupują albumów. Zwierz zna kilka osób, które nie umieją czytać komiksów. Zna też jedną, która nie jest w stanie skupić się na oglądaniu telewizji dłużej niż pięć minut.
Dlaczego w prowokującym spocie nikt nie umieścił najbardzije prowokującego zdania, które jest prawdziwe – czytanie alienuje !
Druga sprawa jest z nieco innej beczki – to modny ostatnio trend by czytać wyłącznie rzeczy wartościowe. Istny koszmar. Ludzie, którzy chcą czytać wyłącznie rzeczy wartościowe najczęściej kończą nic nie czytając. Bo wartościowe książki są jak wartościowe filmy – błyszczą najbardziej kiedy wrzuci się je pomiędzy rzeczy lżejsze, mniej wybitne ale za to dostarczające wrażeń, których wielka książka nie koniecznie dostarczy. Z resztą powiedzmy sobie szczerze – ta naprawdę wielka literatura nigdy nie jest pisana dla wszystkich zaś zadawane w niej wielkie pytania nie są do codziennej lektury. A skoro przy trendach jesteśmy – zwierz wiedząc gdzie szukać prawdy – wszedł na stronę Kotek.pl, gdzie redakcja tego plotkarskiego portalu dla nastolatków, zapytała swoich czytelników co najbardziej lubili z lektur szkolnych – wygrał Tajemniczy Ogród, wysoko była Ania z Zielonego Wzgórza i Buszujący w Zbożu. Zwierz się nie dziwi – to jedne z nielicznych w lekturze książek napisanych właśnie z myślą o młodzieży, a nie dorosłym czytelniku ( jak często się zapomina że Nad Niemnem, Pan Tadeusz czy Lalka nie były pisane zmyślą o kilkunastolatkach). Uwagę zwierza jednak przykuło co innego – powtarzające się westchnienie jak fajnie było by gdyby do lektur trafiły książki, które czyta się dla przyjemności. Zwierz pomyślał sobie że to prawda – fajnie było by gdyby szkoła od czasu do czasu porozmawiała z uczniami o książkach, które oni czytają a nie o tych, które im się każe czytać. Być może wtedy ktoś by kogoś do czegoś zachęcił. Z resztą ponownie – lektury szkolne to temat na inny post, w którym zwierz stwierdziłby, że jeśli ktoś nie przemodeluje istniejącego zestawu lektur to żadnego czytelnictwa nie będzie. Bo choć niektórzy ludzie uwielbiają ” W pustyni i w Puszczy” to z roku na rok robi się co raz bardziej nie na miejscu ( strasznie antyarabski wydźwięk do tego Kali i Staś dla uzupełnienia wizji świata, która nieco wyszła już z obiegu) i co ważniejsze – robi się co raz mniej zrozumiała dla młodzieży. Na co z resztą nie ma się co oburzać bo język ewoluuje i choć dorosły człowiek doskonale wszystko rozumie to szóstoklasiście pewnie by się jakieś przypisy przydały. Choć zwierz wie, że to nie jest popularna opinia bo raczej powinien biadać nad upadkiem młodzieży. Problem polega na tym, że nad upadkiem młodzieży biada się teraz non stop i nawet jak już młodzież po książki sięgnie np. Zmierzch to też wszystkim się nie podoba. Nic dziwnego, że młodzi wolą nie czytać.
No właśnie czytający dla przyjemności chyba nie chcą dzięki swojemu czytaniu podbić świata, wręcz przeciwnie – są pewnie przeciw – zabrało by im to za dużo czasu
Ostatni powód, dla którego zwierz nie może potępiać nie czytających to najczęściej przywoływany – cena książek. Zwierz zdaje sobie sprawę, że są biblioteki ale skoro jego osiedlowej biblioteki na Żoliborzu nie stać na nowości, to zwierz nawet nie pyta jak to wygląda w Pcimiu dolnym. Z kolei kiedy zwierz waży w dłoni książkę, której zawartości nie zna, a za którą wydawca żąda 40-50 zł, t o nawet zwierz łapie za portfel. Ostatecznie zwierz najczęściej kończy kupując sobie poezję ( choć ta też nie koniecznie jest tania), prosząc o coś na gwiazdkę czy inne święta albo kupując coś zupełnie innego w taniej książce. Ale zwierz chce mieć książki i chce czytać. Tymczasem gdyby mu nie zależało pewnie poszedłby sobie gdzie indziej. Bo książki są drogie. Co więcej zwierz odnosi wrażanie, że są co raz droższe. A skoro już trzeba obciąć jakiś wydatek ludzi obcinają ten. Zwierz chciałby ich potępiać ale nie do końca potrafi. Wydawanie pieniędzy na kulturę zawsze pozostanie fanaberią. Jeśli chcemy by mogli sobie na nią pozwolić wszyscy obywatele – cóż przy takich cenach książek nie ma co na to liczyć. Pewnym rozwiązaniem mogły być ebooki ale polski ebook jest od papierowego wydania tańszy o trzy złote co sprawy nie załatwia.
Ponownie – zwierz uważa że przyjemność czytania sprowadza się do tego co czujemy czytając a nie do tego czego dzięki czytaniu się uczymy. Ale uczuciowej kampanii zwierz jakoś ostatnio nie widział. A może przegapił.
Co więc zwierz proponuje, skoro taki mądry? Cóż zwierz jest wielkim fanem wszelkich akcji promujących uwalnianie książek – czyli dzielenie się tymi książkami, które przeczytaliśmy a nie chcemy ich mieć – można je uwolnić poprzez konkursy na blogu (niezwykle wielu blogerów tak świętowało dzień książki), oddać do biblioteki, położyć w jakimś osłoniętym od deszczu miejscu. Druga sprawa – zachęcać a nie wykluczać – wielu czytających czuje się od nie czytających lepszymi przez co raczej mówią, że nie chcą się z nieczytającymi zadawać. Tymczasem zwierz uważa, że lepiej gdy napotkamy nie czytającego, sprawdzić czy nie czyta bo nie lubi, czy może nie znalazł odpowiedniej książki. Zwierz spotkał się w życiu z wieloma przypadkami, że ktoś był wielbicielem fantasy ale o tym nie wiedział, bo nikt my nigdy nie dał fatnasy do czytania. To trochę jak z filmami czy serialami – zwierzowi udało się w życiu zachęcić wiele osób do różnych produkcji, podsuwając im coś po co nigdy sami nie sięgnęli. Z resztą poczucia wyższości wynikającego z czytania zwierz nigdy nie zrozumie ( dużo o tym pisał) – książki nie czynią człowieka automatycznie lepszym najwyżej bardziej oczytanym. Kolejna sprawa to promowanie czytania jako przyjemności, zabawy, rozrywki czynności zbędnej ale przede wszystkim przyjemnej, a nie obowiązku, czy treningu dla mózgu. Ludzie lubią przyjemności, nie lubią obowiązków. Wydaje się z resztą zwierzowi, że marketingowo hasło ” Czytaj zobacz więcej” jest fajne. Ale skoro już mówimy o spotach to czemu nie ma takich prawdziwszych jak np. facet siedzi nad książką w autobusie, a głos zza kadru mówi ” Jan jest właśnie w trakcie odnoszenia pierścienia do góry przeznaczenia. Nie wie czy tam dotrze jest bardzo zmęczony” – bo przecież do tego sprowadza się czytanie, a nie do czynienia siebie samych inteligentnymi. No i zwierz marzy o tym by któregoś dnia w międzynarodowy dzień książki zamiast ponownie słuchać, że połowa Polaków nie przeczytała żadnej książki usłyszeć że połowa Polaków lubi czytać. To było by chyba bardziej zachęcające.
Zdaniem zwierza to powinno być hasło każdego międzynarodowego dnia książki. Bo czy do tego nie sprowadza się cała zabawa:)
Zwierz wie, że trochę się powtarza ( podobnie pisał chyba przy akcji o Nie czytasz nie idę z tobą do łóżka) ale zawsze mu przykro kiedy widzi jak taka super czynność zamieniana jest teoretycznie w dobrej sprawie na kolejny obowiązek jak uprawianie sportu czy mycie zębów. Oczywiście wpis jest nieco przewrotny – ale taki jest umysł zwierza, który zawsze przede wszystkim chce wiedzieć co myśli druga strona.
Ps: Jutro recenzja Holendra Tułacza. Zwierz już się boi co to będzie.??