Hej
Co raz częściej zwierz przekonuje się, że popkulturą a właściwie tym pojęciem można objąć zdecydowanie więcej dziedzin życia niż kiedykolwiek zwierzowi mogłoby się wydawać. Andrzej na swoim blogu Jestkultura.pl testuje mrożone jogurty ( powołując się na zwyczaje bohaterów Gossip Girl), sam Kominek postanowił porównać wszystkie kawowe sieci o jakie można się potknąć w Polsce, zaś zwierz łapie się na tym, że oczywista dla niego – wyniesiona z telewizji wiedza o rozpoznawaniu ciastek jest nie koniecznie wiedzą oczywistą. Do tego krótki przegląd Internetu i nagle okazuje się, że świat może dostać obsesji na punkcie ciastka. Tak więc dziś zwierz będzie się mówił czym różni się muffin do cupecake’a, dlaczego jeden jest niemodny a drugi uwielbiany, skąd całe to zamieszanie i najważniejsze – gdzie się podziała stara dobra babeczka. Oczywiście jest to też wymówka by zwierz mógł napisać swój wpis wcześniej wkleić super ilustracje i pobiec oglądać filmy na DVD z Benedictem, które właśnie przyszły pocztą.
Zwierz musi się przyznać, że jest czymś w rodzaju ciasteczkowego potwora. Niestety po zwierzu widać. Ciasteczkowy potwór radził sobie lepiej
Zacznijmy od tego co jest najprostsze czyli od podstawowej różnicy. Muffiny , które wszyscy mniej więcej kojarzą – to zwykłe babeczki, które wyróżniają się przede wszystkim tym, że robi się je w specjalnych papierowych foremkach ( niekiedy metalowych), w których pozostają aż do momentu kupienia. Do tego większość z nas kojarzy Muffina jako coś co można dostać w sieciowych kawiarniach jako ciastko dodawane do kawy. Muffin jak sama nazwa wskazuje nie jest polskim wymysłem, zaś sposób jego spożywania jest w sumie bardzo mocno zakorzeniony w historii. Muffin ( w wydaniu amerykańskim bo muffin angielski przypomina z wyglądu raczej tost) jest bowiem odpowiedzią amerykańskich kawiarni na popularny w stanach w latach 70 i 80 trend do szukania zdrowszego stylu życia. W Stanach oznaczało to, że popularne pączki i polane lukrem ciastka zostały zastąpione przez robione wedle domowych receptur muffiny, które rzecz jasna miały być zdrowsze, mniej kaloryczne i co ważne naturalne. I rzeczywiście jak się okazało mniej było w nim wszystkiego sztucznego, ale by wytrzymywały dłużej w kawiarnianych ladach dodawano do nich co raz więcej cukru i tłuszczu więc w sumie niedługo ich naturalność stała się bardzo umowna.
Jest taki moment kiedy bardzo trudno wmówić sobie że to czekoladowe ciastko z czekoladową polewą jest zdrowe i naturalne. Coś zwierz o tym wie
Co ciekawe kiedy Ameryka powoli zaczęła odchodzić od Muffinów ( początek lat 2000) pojawiły się one w Polsce dokładnie pod tymi samymi hasłami. Muffin jedzony do kawy miał być nie tylko idealnym połączeniem ale ciastkiem naturalnym i mniej kalorycznym od bajaderki czy w-z . Najwyraźniej ideologia Muffina jest produktem eksportowym. Z resztą wokół muffinków od razu rozegrała się wojna. Gdy tylko ludzie zaczęli piec je na własną rękę pojawiły się, odpowiednio nie foremne, robione oczywiście z najbardziej naturalnej mąki i marchewkowego ciasta pojawiły się one we wszystkich klubo-kawiarniach stawiających czoła wielkim kawiarnianym sieciom. Dowodem na ich wyższość miał być fakt, że bywały czerstwe i nie idealne. Muffin stał się ciastkiem nie tylko w jakiś sposób wchodzącym do polskiej kultury ciasteczkowej ( co zwierz wnioskuje z ilości muffinów którymi częstowali go jego znajomi oraz z ilości stron, na których takie przepisy można znaleźć) ale też w jakiś sposób symbolem ciastkowej inwazji z zachodu. Skoro już mieliśmy kawę w papierowych kubkach, z którymi mogliśmy pomykać przez miasto, to dietetyczny ( z założenia) muffiny w papierowej torebce robił z nas jednostki właściwie nie odróżnialne od tych wszystkich zapracowanych mężczyzn i kobiet biegających po ulicach Nowego Yorku – których widzieliśmy w telewizji.
Co prawda panowie rozmawiają o muffinach angielskich ale to najmądrzejsze zdania w których wykorzystano to słowo. A klip z cudownego Bądźmy poważni na serio w reżyseri Oliviera Parkera
Jednak kiedy w Polsce Muffin powoli zdobywał serca ciasteczkowych potworów w Stanach nazywany był już brzydkim i niemodnym ciastkiem. Jego dietetyczna legenda przeminęła i trzeba było go czymś zastąpić. O dziwo tym co mu zaszkodziło wcale nie była jego wysoka kaloryczność ale. sentyment. Otóż na początku lat 2000 pojawił się sentyment do cupcakeów przywodzących na myśl czasy kiedy matki siedziały w domach i gotowały śliczne ciastka bo miały na to czas i wcale nie zastanawiały się nad ich kalorycznością. Bo w sumie z tego co zwierz wyczytał ( ale tu totalnie się nie zna bo niczego w życiu nie upiekł), cupcake poza nieco mniejszym rozmiarem, różni od muffina nie tyle sam proces pieczenia, co pewna uroda wynikająca z faktu, że na szczycie słodkiej babeczki znajduje się konstrukcja z kremu i wszystkich możliwych ozdóbek znanych człowiekowi. Jedzenie Cupcake nie jest szczególnie proste, bo jak wiadomo tam gdzie krem tam też upaćkane twarze, ręce, rękawy, włosy i buty. Oczywiście aby nowe ciastko wyparło stare potrzebny był jakiś impuls. Tu wskazuje się na rolę Seksu w wielkim mieście gdzie nie tylko bohaterki ( nie zważając na zawartość kaloryczną) jadły pyszne ciastka ( nie brudząc się przy tym a wręcz przeciwnie jedząc ciastko zalotnie) ale także wygłaszały opinię, że to one są teraz na czasie. Do Polski jak zwykle trend żywieniowy dotarł z opóźnieniem i słodkie babeczki pojawiły się w dużych sieciach kawiarnianych, dopiero w zeszłym roku, podobnie jak z osobnymi stanowiskami w wielkich centrach handlowych. Inwazja nowych ciastek, nie jest tylko kwestią gustu ale także ponownie – przepływu kulturowego. Skoro już biegamy tak jak amerykanie z kawą, teraz z kolei chcemy ciastek równie ładnych co te, które widzimy w serialach. Co ciekawe na takie pozytywne skojarzenia z cupcakeami najszybciej zareagowała branża reklamowa – bo ciastko to idealnie nadaje się do reklamy. Zwierz widział już wielokrotnie babeczki z logo firmy w ramach dekoracji na polewie, a nawet może dodać, że nie tylko je widział ale też jadł.
Jak widać w przystrajaniu babeczek nie ma granic i mogą one nawet udawać, że są czymś zupełnie innym
Dobra ale w sumie czy pisanie o ciastkach i ich zastępowalności na naszych talerzykach ( o ile jeszcze jemy ciastka) jest odpowiednim tematem do pisania na blogu popkulturalnym? Wydaje się, że tak z dwóch powodów. Po pierwsze zwierzowi wydaje się, że bardzo wielu konsumentów sięgnęło podobnie jak on sam po muffiny czy zwłaszcza po cupcake tylko dlatego, że gdzieś w filmie, serialu czy nawet programie reality show, widziało jak ktoś się nimi zajada. Taka możliwość przeniesienia fragmentu filmowej rzeczywistości do naszego życia, jest bardzo charakterystycznym elementem konsumowania ( dosłownego!) popkultury. Zwierz zgodzi się z tymi, którzy dostrzegają, iż popkultura podpowiada nam nie tylko co myśleć ale i co jeść i jak to jeść ( np. jedzenie muffinów poprzez odrywanie fragmentów ciastka a nie zżerania go za jednym zamachem). Zwłaszcza, że pewnym elementem nowego ciastka jest jego idealny, nieco plastikowy wygląd, który idealnie przywodzi na myśl te perfekcyjne produkty jakimi zajadają się bohaterowie filmów. Jednak by nie czynić z konsumpcji ciastek jedynie dowodu na nasze Europejskie zacofanie popkulturalne, zwierz chciałby się zwrócić ku wątkowi amerykańskiemu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jeśli wyrabianie małych ślicznych babeczek z kremem, dostaje w USA nie jeden program telewizyjny ale trzy ( właściwie wygląda na to że niedługo będzie miało cztery) to mamy już do czynienia z prawdziwym fenomenem. Bo serio jak inaczej nazwać sytuację, w której można nie wychodzić cały dzień z domu tylko patrzeć jak ktoś piecze ciastka?
Ozdabianie ciastek ma jak widzicie także głęboko popkulturalny wydźwięck. Jest więc muzyka
No właśnie wydaje się zwierzowi, że cupcake – które przeżywają swoje pięć minut, znalazły się mniej więcej w tym samym momencie co muffiny pod koniec lat 90. Muffiny powoli traciły swój domowy i ekologiczny charakter, co raz częściej stając się smutnym wyrzutem sumienia – warto przypomnieć że odcinek o muffinach ( a właściwie tylko o ich dekorowaniu) pojawił się w serialu Senfield w 1998 roku – czyli w tym ostatnim szczytowym okresie przed upadkiem. Oglądanie cupcakeów na każdym kanale pokazuje, że to co na początku kojarzyło się z jedzeniem ładnym, staromodnym ( w tych ciastkach jest coś z lat 50, do których amerykanie mają szczególną słabość) teraz staje się przede wszystkim kalorycznym wyrzutem sumienia. I tu właśnie na pomoc przychodzą kolejne reality show gdzie można się pozachwycać urodą ciastek, ale na pewno się od tego nie przytyje. Zwierz nie pisze tu oczywiście nic odkrywczego, bo na podobnej zasadzie opierają się właściwie wszystkie programy kulinarne. Ale jednak wydaje się, że tak zmasowany atak na proces produkowania tych właśnie ciastek pokazuje, że to na nie szczególnie mają ochotę amerykanie. Nie powinno to z resztą dziwić – jak wiadomo całe stany usiane są mniejszymi bądź większymi cukierniami sprzedającymi kaloryczne słodkości – i wydaje się, że to całkiem niezły biznes – przynajmniej na tym chcą zarobić dwie spłukane dziewczyny z serialu Two Broke Girls.
Nawiązania do komiksu i animacji
Oczywiście w tym wszystkim pozostają pytania – co dalej? Czy pojawi się nowe ciastko – czy może w końcu dotrą do polski te tajemnicze amerykańskie Poptarts, o których zwierz tyle się nasłuchał w różnych filmach i serialach. Druga sprawa to kwestia tego czy nie daliśmy się zwariować – oczywiście wszyscy chcą być jak najbardziej na czasie i jeść dokładnie to co widzą na filmach ale pozostaje pytanie czy nie jest to jeszcze jeden sposób by wyciągnąć od nas bajońskie sumy kilkunastu złotych za ciastko z kremem, które pod nieco inną nazwą można dostać w jakieś miejscowej cukierni ( ewentualnie pod tą samą nazwą ale bez dodatkowej kasy za bycie cool). Oczywiście coś w tym jest ale z drugiej strony zwierz byłby ostatnim, który rzucał kamieniem. Akurat przepływane jedzenia z kraju do kraju – to jeden z ulubionych skutków globalizacji zwierza. Nie mniej radzi by nikt nie dostał na punkcie cupcakeów zbytniej obsesji bo potem przyjdzie coś nowego i będzie się wzdychało za dobrymi starymi czasami.
A także gier komputerowych. A wszystko cudownie jadalne
Ps: Ulubionym muffinem zwierza jest muffin korzenny ze Starbucks niestety ten kawałek nieba jest dostępny tylko przed świętami. Ulubione Cupcake to z kolei marchewkowy z jakąś wybitną polewą – czytelnicy z Krakowa mogą sobie taki zjeść TU. Czytelnicy z Warszawy – zwierz nie ma pojęcia gdzie takie sprzedają w jego rodzinnym mieście
PS2: Zwierz cierpi na blogowe ADHD więc znów się nagrał. Tym razem patrzy w kamerę.??