Wallander wraca. Czwarty sezon serialu właśnie zaczął się na Ale Kino Plus. Oczywiście oznacza to, ze zanim się zorientujemy Wallandera już nie będzie, bo to jeden z tych fenomenalnych wymysłów BBC – trzy odcinki i do widzenia. Tak więc cieszmy się póki Wallandera jeszcze mamy – zwłaszcza że to ostatnie z nim spotkanie.
Zwierz wie, że wśród czytelników jego bloga znajdą się wielbiciele różnych Wallanderów – to nawet zabawne, że ten cierpiący na cukrzycę, depresyjny detektyw doczekał się już trzech wcieleń a można spokojnie wyobrazić sobie, kolejne. Wallanderem zwierza jest jednak od zawsze Kenneth Branagh. Głównie dlatego, że przynajmniej zdaniem zwierza, doskonale oddaje to co jest istotą postaci. No właśnie, kiedy zwierz zastanawiał się dlaczego w ogóle chce oglądać przygody Wallandera (poza wielką nieskończoną miłością do Sir Kena) doszedł do wniosku, ze pociąga go przede wszystkim ten humanistyczny wymiar szwedzkiego detektywa. To jest postać – zresztą silnie oddziaływująca na wielu współczesnych serialowych, filmowych czy książkowych detektywów – jednak znacznie odbiegająca od pewnego schematu bohatera powieści detektywistycznej. Co prawda podobnie jak bohaterowie klasycznych kryminałów próbuje zapić swoje smutki, to jednak nie jest to tak romantyczne górne czy chmurne. Zamiast pławić się w całym złu tego świata, Wallander zawsze sprawia wrażenie tak po ludzku nim zaskoczonego, a całe śledztwo tylko pogłębia jego smutek i poczucie, że ile by nie zrobił i tak zło się już dokonało. Ogólnie przyglądając się Wallanderowi człowiek czuje, że ma do czynienia z jednostką zbyt wrażliwą do wykonywania swojego zawodu, ale z drugiej strony – że to właśnie jego wrażliwość i umiejętność porozumienia się z drugim człowiekiem, jest jego największą zaletą w pracy detektywa. Poza tym jest jakaś perwersyjna przyjemność w oglądaniu jak z jednej strony nasz szwedzki komisarz cierpi, z drugiej – udaje mu się wymierzyć sprawiedliwość. Nawet jeśli zarówno on jak i widz wiedzą, że trochę to nie ma sensu.
Pierwszy odcinek czwartego sezonu jest ekranizacją powieści Biała Lwica. No właśnie nie do końca, bo twórcy serialu poczynili spore zmiany. Po pierwsze stanęli przed sporym wyzwaniem – nieco podobnym do tego, z którym mieli do czynienia w przypadku ekranizowania tomu Wallandera rozgrywającego się na Litwie. Pierwsze tomy powieści powstawały w latach 90 co oznaczało zupełnie inną sytuację polityczną. W Białej Lwicy Wallander prowadzi szwedzkie śledztwo połączone w dość pokrętny (jak to w kryminałach bywa) sposób z próbą zamachu na Nelsona Mandelę w RPA. Ponieważ Wallander jest serialem współczesnym to główne polityczne elementy fabuły można wyrzucić przez okno. Ostatecznie zdecydowano się naszego detektywa wysłać do RPA (gdzie przebywa pół prywatnie na konferencji naukowej czy bardziej zjeździe policjantów) i stworzyć sytuację w której musi on prowadzić śledztwo wiążące się z planowanym zamachem na bardzo zdolnego, bardzo charyzmatycznego polityka, którego dojścia do władzy nie chcą pewne środowiska. Do tego pojawia się problem, bo fabuła i w ogóle nastrój książki wymaga by nawiązać do problemu apartheidu a tu już mamy inne czasy i choć problemy z podziałem rasowym w RPA nadal są obecne to jednak nie jest to już to samo co w latach 90.
Zwierz ma mieszane uczucia odnośnie efektu końcowego. Być może właśnie dlatego, że bardzo czuć, że twórcy w wielu miejscach poświęcili sporo czasu na próbę znalezienia jakiegoś pomysłu jak opowiedzieć historię tak mocno osadzoną w konkretnych realiach, w zupełnie innym momencie historycznym. Inna sprawa to samo przeniesienie Wallandera ze Szwecji do RPA. Z jednej strony – to bardzo fajny pomysł, bo to wciąż ta sama postać choć nie błąka się po szwedzkich krajobrazach ale dzielnie przemierza te afrykańskie. Z drugiej strony – bohater trochę traci swój urok. Jest jak ryba wyjęta z wody – nie pasujący do wszystkiego co go otacza. To co w przypadku Szwecji pozwala dostrzec właśnie tą jego osobność w przypadku RPA wydaje się absolutnie logiczne – w końcu jest człowiekiem z zupełnie innego świata, prowadzącym śledztwo w miejscu którego nie zna. Ostatecznie nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile w Wallanderze Wallandera a ile człowieka który z dala od domu próbuje wykonywać swoje wyuczone czynności i orientuje się, że jednak stare metody nie działają. Dlatego zwierz woli kiedy Wallander siedzi w Szwecji i możemy go właśnie obserwować w jego naturalnym środowisku. Na całe szczęście w pozostałych dwóch odcinkach właśnie w swoim naturalnym środowisku (czytaj ponura Szwecja występuje). Aktorsko jest jak zwykle w przypadku serialu BBC. Po pierwsze w pewnym momencie orientujemy się, że znamy absolutnie wszystkich którzy grają w serialu (może z wyjątkiem Białej Lwicy)a jeśli kogoś nie znamy to tylko z nazwiska bo na pewno go gdzieś kiedyś widzieliśmy. Zwierz pisał już że Branagh jest jego Wallanderem między innymi dlatego, że zwierz widzi jak aktor – który zwykle próbuje dla siebie ukraść każdą scenę, każdą produkcję i każdy centymetr sceny, tu raczej znika, jakby jego bohater w ogóle chciał być gdzie indziej. Zresztą doskonale wychodzi mu granie – w Białej Lwicy – takiego zupełnie nie pasującego człowieka, który już na pierwszy rzut oka zupełnie nie pasuje do tego świata który go otacza. Z kolei w odcinkach Szwedzkich można się spodziewać, że będzie jak zwykle doskonale depresyjny, zniechęcony ale jak to zwykle bywa skuteczny.
Jak wiadomo serial jest odpowiedzialny za jedną z największych tragedii w historii brytyjskiej telewizji. Gdyby nie Wallander i jego popularność, to BBC nigdy nie wpadła by na pomysł, że trzy odcinki po półtorej godziny to idealny schemat serialu. Tymczasem niestety tak się stało i teraz zwierz i jego znajomi muszą cierpieć że ten format ma też Sherlock. Zresztą oba seriale łączy jeszcze jeden element. Otóż nie pojawiają się one jakoś szczególnie często i regularnie. Można wręcz zapomnieć, że się taki serial oglądało. Więcej – można zapomnieć, że ktoś w danym serialu grał (bo któż pamięta że w pierwszych dwóch sezonach występował zupełnie nikomu nie znany Tom Hiddleston? Jak ten czas leci, dziś Hiddleston ma własny serial i raczej nie zagrałby drugoplanowej postaci). Nie jest to też produkcja absolutnie dla wszystkich bo w sumie w tym serialu mało się dzieje. To znaczy jeśli odcinek ma 1,5 godziny to zwierz może was zapewnić że przynajmniej przez 15 do 20 minut zmęczony Wallander będzie gdzieś siedział i spoglądał, popijał kawę i spoglądał, popijał wino i spoglądał. Do tego jeszcze długie ujęcia krajobrazów i najwolniejsze na świecie śledztwo. Niektórzy przysypiają czytając streszczenia odcinków ale dla zwierza każde spotkanie z Wallanderem to święto. Choć musi przyznać, że Biała Lwica była chyba odrobinkę zbyt wolna bo nawet zwierz spojrzał ze dwa razy na zegarek w dziwnym poczuciu że odcinek chyba powinien się już powoli kończyć.
No właśnie jeśli mowa o końcu – serial będzie miał jeszcze tylko dwa odcinki. Oba będące adaptacją ostatniej powieści Mankella poświęconej Wallanderowi, „Niespokojny człowiek”. To powieść o tyle niezwykła że Mankell nie chciał pisać już o swoim bohaterze (planował skupić się na policyjnej karierze jego córki) ale po śmierci aktorki która w szwedzkim serialu grała postać Lindy (córki Wallandera) zdecydował się na tą jedną ostatnią powieść. Zdaniem zwierza tu może być zdecydowanie lepiej, bo po pierwsze – nie będzie problemu z kwestią dopasowania czasu powieści do współczesności, po drugie – sama powieść ma wolne tempo więc ta niespieszna narracja serialu powinna się dobrze z nią zgrać. Inna sprawa – do serialu powróci jako scenarzysta Peter Harness który napisał scenariusze do trzeciego sezonu Wallandera. Na koniec jeszcze jedna ciekawa informacja. Otóż zwykle narzekamy że seriale wchodzą do polskiej telewizji z opóźnieniem. Ale tu mamy wyjątek. Poza Niemcami gdzie odcinki serialu wyemitowano w boże narodzenie, nie było jeszcze oficjalnej premiery. Serial nie pojawił się nawet jeszcze w BBC. Tak moi drodzy oglądamy serial BBC przed anglikami. Przyszło wam kiedyś do głowy, że znajdziemy się w takiej cudownej sytuacji? No właśnie:) Nie pozostaje więc nam nic innego jak szczerze cieszyć się z tych cudownych okoliczności przyrody, zwłaszcza że jeśli zwierz dobrze pamięta to Wallander ma się w BBC pojawić dopiero gdzieś koło maja. Do tego czasu my będziemy wiedzieli już wszystko
Ps: Zwierz zaprasza was jutro na bardzo wielkanocny wpis bo widział niedawno film który zdaniem zwierza został nakręcony na zamówienie braci Coen.