Czasem jest tak, że wszyscy się już wypowiedzą a w nas tak buzuje wściekłość, że trudno powstrzymać się od dorzucenia swoich paru groszy. Przypadek z „eksperymentem społecznym” zorganizowanym przez Rafała Betlejewskiego to jeden z takich przypadków. Wiem że na stronie Medium Publiczne pojawiły się wyjaśnienia autora czynią całą sprawę nie mniej obrzydliwą.
„Patrzymy na to załamani”
Dla nie poinformowanych – dziennikarz zorganizował – na potrzeby swojego programu w telewizji TTV „Betlejewski Prowokacje” coś na kształt eksperymentu społecznego. Nie uważam by należało tu korzystać ze słowa eksperyment bo zakłada on metodę naukową i odpowiedzialność naukowca a tu jej nie mamy, mamy za to zachowanie które przekracza wszelkie granice przyzwoitości i odpowiada dość prosto na pytanie co ludzie zrobią dla pracy. Ale o tym za chwilę. Na razie krótkie streszczenie eksperymentu polegające na tym, że nieświadome osoby które stawiły się na rozmowę o pracę dostawały propozycje – niezgodne z prawem (przewóz uchodźców, rozwożenie narkotyków), poniżające (obrażano ich zmuszano do poniżających czynności) czy seksualne (młody człowiek miał być kierowcą i kochankiem pani rekrutującej). Rozmowy odbywały się pomiędzy bezrobotnymi mieszkańcami Radomia a wynajętymi do roli aktorami. Wszystkiemu zza lustra weneckiego przyglądali się dziennikarze, którzy potem rozmawiali też z rozmówcami.
„Policjant wychodzi z uśmiechem – właśnie dostał pracę marzenie”
Eksperyment wykazał coś co już wiemy. Ludzie w sytuacji w której spotykają się z autorytetem są gotowi zgodzić się na prawie wszystko. Skuteczna manipulacja działa. Człowieka dość łatwo poniżyć wykorzystując odpowiednie metody, sprawić by ludzie znęcali się nad sobą wzajemnie też nie jest trudno. Nie są to informacje nowe – dowie się o nich każdy student, który przeszedł przez kurs omawiający najważniejsze badania z zakresu psychologii i socjologii. Ale także każdy kto w życiu natknął się na działanie pewnych mechanizmów społecznych. Można więc na samym początku uznać cały eksperyment za nie potrzebny. Wbrew temu co próbuje się przekazać czytelnikom artykułu czy potencjalnym widzom nie mówi on nic nowego o zachowaniach ludzkich. Nie mówi nam też nic szczególnie istotnego o mieszkańcach Radomia a można się pokusić też o stwierdzenie, że biorąc pod uwagę jak jest skonstruowana ludzka psychika – nie mówi nam też aż tak dużo o sytuacji w Polsce. Ogólnie tak poprowadzony „eksperyment” mówi nam że ludzie w określonych warunkach społecznych zachowują się tak jak podpowiada psychologia. Choć z dystansu może się nam wydawać przedziwne, że psychika ludzka tak działa to spojrzeniu bliżej może się okazać że my sami zgodzilibyśmy się jeździć samochodem z uchodźcami nawet nie do końca wiedząc dlaczego.
„Przytulam i pocieszam”
Jednak nie chodzi o to czy naukowo czy społecznie taki „eksperyment” jest potrzebny. Chodzi o to czy jest taka prowokacja w sytuacji w której – ni mniej ni więcej znęcamy się nad ludźmi. Powiem wam czym. Niemoralnym skurwysyństwem. Tak wiem porządny publicysta nie powinien takich słów używać. Na całe szczęście jestem blogerką i to sprawia, że i tak nikt nie spodziewa się po mnie niczego lepszego. Pomijając fakt, że stawianie ludzi w takiej sytuacji (kiedy NIEŚWIADOMIE! biorą udział w czyjejś prowokacji) jest niemoralne to twórcy programu posunęli się dalej niż tylko do proponowania szemranych interesów. Autor całego zamieszania poruszony opisuje jak grubsza pani w średnim wieku wykonywała wydawane jej polecenia. Potem się rozpłakała. To jest znęcanie się nad ludźmi i świadome ich poniżanie. Coś czego nie wolno robić. Prowokacja, nie prowokacja. Mniemam że autorzy programu nie kopnęli by w nim kota. A prawda jest taka, że kopnięcie kota jest w sumie chyba mniejszym przewinieniem niż psychiczne znęcanie się nad człowiekiem. Autor artykułu pisze potem w sposób podniosły o poniżanej kobiecie, która po tym jak dowiedziała się że to program „społeczny” zaczyna płakać „ Jest moją bohaterką. Przytulam ją pocieszam”, „Ale zastanawiam się jak to możliwe że pozwoliła sobie na coś takiego. I wiem że to życie ją zmusiło”, „Wiem że to była walka”.
„Walka o siebie, o rodzinę o godność”
Otóż życie jej nie zmusiło. Prawda jest taka, że zmusił ją dziennikarz z aktorką na własne potrzeby. To oni wprowadzili do jej życia traumatyczną sytuację. To oni skorzystali z manipulacji. To oni ją poniżali i naruszyli jej godność. To oni a nie jakieś anonimowe życie zmusili ją do tej górnolotnie opisanej „walki”. NIKT INNY. Zrobili to dla programu telewizyjnego. Jeśli jest w tym fragmencie artykułu coś co naprawdę rozdziera serce to fakt, że kobieta nie tylko płacze ale daje się przytulić. Przytulić przez osobę która jej to wszystko zgotowała. Tu jest pokazane jak straszliwa to sytuacja – kiedy człowiek zostaje zaszczuty. Tak zaszczuty, że przytula się do własnego oprawcy. Praca nie ma z tym nic wspólnego. Zresztą ta kobieta już zawsze będzie miała w życiu wspomnienie takiej traumatycznej sytuacji. To, że pan redaktor uważa ją za bohaterkę niczego nie zmieni. Fakt, że to nie było „naprawdę” nic nie zmieni. Właśnie szlachetny pan redaktor któremu drży serce gdy kolejni biorący udział w eksperymencie ludzie przyjmują poniżające prace wzbogacił ich życie o wstyd i traumę. Na nic ta lewicowa pozłotka mówiąc o warunkach pacy. To nie słaba ekonomia krzywdziła tu ludzi, choć w sumie kto wie – może gdyby pan redaktor zamiast rozważać co będzie jak sam straci pracę, zobaczył jak bardzo krzywdzi drugiego człowiek nic by się nie stało. Ale okazuje się, że jak jesteś bezrobotnym z Radomia telewizja może cię dla twojego własnego dobra poniżać.
„Nie bronił się. Nie potrafił”
Na tym się jednak nie kończy – tekst osiąga swoje apogeum (przynajmniej dla mnie) kiedy autor opisuje dwudziestoletniego chłopaka który przyjął pracę kierowcy, który ma świadczyć usługi seksualne kierowniczce (która o przepytuje). „Aktorka posunęła się nawet do tego, że pocałowała chłopca siłą”, „Nie bronił się. Nie potrafił. Drżał cały, był sparaliżowany, nie widział jak zareagować” „Nie wiedział, czy można to gdzieś zgłosić, że to co z nim robią jest nielegalne”. Brawo szanowni państwo, właśnie dowiedzieli się państwo że ofiary molestowania seksualnego są w Polsce ale i na całym świecie zbyt przerażone by reagować. A teraz mam pytanie – czy wobec jawnego molestowania seksualnego chcą państwo jakoś zadośćuczynić chłopakowi? Nie wiem może skorzystać z tego fajnego zmieniacza czasu który wykasuje z jego życiorysu moment kiedy był molestowany. Nie można kogoś molestować na niby. „Nie molestowaliśmy pana naprawdę to była prowokacja”. Otóż nie jeśli przekracza się granice czyjejś cielesności w sposób seksualny bez jej zgody to się tą osobę molestuje. To proste. Serio, brawo, na potrzeby programu telewizyjnego molestowaliście seksualnie 20 letniego chłopaka. Byliście na tyle rozsądni że to był chłopak. Bo w naszym społeczeństwie molestowanie mężczyzny łatwiej olać. Jasne że nie wiedział co zrobić. Ludzie w takiej sytuacji nigdy nie wiedzą co zrobić. To jedna z podstaw naszej wiedzy molestowaniu. Czyli z góry można powiedzieć że chłopak nic nie zrobi. Cudownie, to będzie nagrać na kamerę. Pokazać w telewizji. Rozumiem że koszty ewentualnej terapii wezmą państwo na siebie. A nie chłopak nie pójdzie na terapię. Jest bezrobotnym z Radomia, nawet nie wie co się wydarzyło. Mądre zagranie.
„Trudno nawet wyrazić co czuliśmy siedząc schowani za weneckimi lustrami.”
Autor tekstu lubi w nim pisać o sobie, o tym przerażeniu gdy siedział za drzwiami, uświadomieniu sobie, że jeśli straci pracę może znaleźć się w tej samej sytuacji. Twierdzeniu, że niby Unia i autostrady a ludzie tak się zachowują. Otóż powiem szczerze, też bym drżała. Wygląda na to, że w kraju nie brakuje cynicznych – bo tyle w tym cynizmu, że trzeba szmatą sprzątać bo się bokami wylewa, którzy na potrzeby własnego programu, lekceważąc podstawowe zasady moralności i przyzwoitości wykorzystają cudze nieszczęście. A potem będą mieli jeszcze czelność że robią to dla dobra danej grupy. Ale prawda jest taka, że tego typu prowokacja niczego w życiu tych ludzi nie zmieni – poza tym że wystawi ich albo na traumę albo na ocenę widzów całkowicie przekonanych że postąpili by inaczej. Dziennikarz spokojnie mówi że pewnie sam by tak postąpił bo nie da się pokazać faka systemowi. Ale system skrzywdził już ich kiedy odpowiedzieli na ogłoszenie dziennikarza, któremu wyraźnie ktoś wyrwał kartkę ze słowem moralność ze słownika.
„My szczęśliwcy którzy mają pracę.”
Kiedy rozmawiam o tym z matką ta wskazuje, że eksperyment rzeczywiście pokazał że ludzie dla pracy zrobią wszystko. Spójrz na tych aktorów odgrywających prezesa czy panią kierownik, na operatora kamery czy nawet na dziennikarza. Oto ludzie którzy dla pracy dopuszczą każdego świństwa, kobieta która pocałuje siłą nieznajomego mężczyznę, facet który zaproponuje drugiemu torturowanie ludzi. Wystarczy ich zwabić wizją „eksperymentu” i proszę – już przyczyniają się do bólu, nieszczęścia, molestowania. Wszystko na skutek manipulacji – ktoś powiedział im, że taka prowokacja ma sens. Nie trzeba było jechać do Radomia, nie trzeba było narażać przypadkowych bezrobotnych na traumy. Wystarczył sam fakt, że znaleźli się ludzie gotowi wziąć udział w takim przedsięwzięciu, bezwolnie słuchać co im przez słuchawkę podpowiada redaktor, który przecież też nie chce stracić pracy. Tak, powtarza matka zwierza, ludzie dla pracy zrobią rzeczywiście największe świństwo. Trzeba przyznać że ma rację.
„Każdy z nas może się przecież znaleźć na bezrobociu”
Można byłoby przeprowadzić zresztą ten eksperyment zupełnie prosto. Zaprosić ludzi na rozmowę o pracę. I zacząć im proponować prace. Nie narkotyki czy uchodźców. Zwykłą pracę w sklepie. A potem w czasie rozmowy podważać kolejne prawa pracownicze – prawo do odpoczynku, prawo do urlopu, prawo do umowy, prawo do normowanych godzin pracy itp. Zobaczyć jak to w wielu przypadkach wygląda naprawdę. Bo w Polsce nie proponuje się ludziom usług seksualnych. Nie poniża się ich w sposób dosłowny. Po prostu proponuje się pracę. Bez umowy. Bez przerwy na toaletę. W zamkniętym pomieszczeniu. Na psie pieniądze. Z grafikiem zmienianym co tydzień. Tylko, że to by się nie sprzedało. Zwłaszcza że program przygotował człowiek który potrafi napisać coś takiego „”Co z godnością, rozwojem osobistym, ambicjami i kreatywnością. Czy naprawdę oczekuje się że będziemy pracować za 2,000 nosząc ciężkie skrzynki w Tesco czy zbierając jabłka”. Dwa zdania świadczące o tym, że rynku pracy w Polsce chyba nie zna. Wiedziałby że dwa tysiące za skrzynki w Tesco to sporo. Zaś rozwój osobisty, ambicja i kreatywność to przymiotniki które może łączyć z pracą wyłącznie ktoś kto nigdy nie pracował z braku najważniejszej z potrzeb – pieniędzy.
„Ale u nas ciągle Radom”
Nikt mnie o to nigdy wprost nie zapytał. Ale gdyby ktoś kiedyś spytał wprost „Czajka dlaczego masz lewicowe poglądy” powiedziałabym wprost. Z szacunku. Z szacunku dla drugiego człowieka. To w sumie jest podstawa tego wszystkiego, przynajmniej współcześnie, przynajmniej w zakresie społecznym. Przekonanie, że ludzie – niezależnie od pochodzenia, klasy społecznej i wszystkich innych wyznaczników naszego miejsca w społeczeństwie – zasługują wyjściowo na szacunek. Oczywiście osobiste jednostki mogą swoim zachowaniem sprawić, że szacunku do nich żywić nie będziemy, ale wyjściowo należy się on każdemu. Wydaje mi się, że bez tego się nie da. Kiedy ktoś próbuje udowodnić że staje w obronie pokrzywdzonych, przedstawicieli klasy niższej, ludzi pozbawionych części praw – i robi to poniżając drugiego człowieka, wtedy cóż – może się wypchać z taką pomocą. Bo zwykle nie o pomoc tu chodzi. Tak jak w przypadku tej prowokacji. Nie pomoże ona mieszkańcom Radomia. Nadal bez pracy. Nadal poddani bezmyślnej manipulacji. Nadal potraktowani bez elementarnej przyzwoitości. Co najwyżej pomoże chwilowo dziennikarzowi w karierze. Wszak o tekście sporo się mówi. Choć tak naprawdę z bezrobociem w Radomiu niewiele ma wspólnego. To nie jest telewizja zaangażowana. To jest proste skurwysyństwo.
„Cieszę się, że mogę spotykać Anioły”
Twórca twierdzi że robi dobrą telewizję. Porusza czułe strony, ma psychologa na planie i pomoc medyczną. Wszystko po to by zachować się porządnie. Podniosłym tonem opisuje jak udało mu się pokazać ludzi udzielających innym ludziom pomocy, zachowujących się porządnie. Szuka Aniołów i nawet trochę dziwi się, że ci postępujący najlepiej wcale nie chcą być w jego programie pokazani. Ja się nie dziwię, ludzie z mocnym kręgosłupem moralnym najprawdopodobniej są w stanie wyczuć że zostali wykorzystani a ich dobre odruchy – wystawione na próbę. Wiadomo już że takie akcje zwykle kończą się jednym – następnym razem ludzie zamiast ruszyć z pomocą rozglądają się czy gdzieś nie ma kamery. Problem w tym, że chwalący się społeczną misją pan redaktor poniżał ludzi w nadziei, że znajdzie się ktoś kto poniżyć się nie da. Nie wiem gdzie tu wielkość. Jeśli to ma być społecznie użyteczne to równie społecznie użyteczne są ludobójstwa bo dają szansę popisać się niesłychanym aktem odwagi niektórym ludziom. Przy wszystkich proporcjach – to mniej więcej ten sam mechanizm. Telewizja nie ma prawa niszczyć ludziom życia by wyróżnić drugich. Zaś bycie porządnym człowiekiem ma być testowane w życiu a nie w zaplanowanej prowokacji i manipulacji kończącej się poniżeniem wielu jednostek. Manipulacji której wyników pan i tak nie zna. Bo przecież nie wiemy co robią ludzie kiedy wyjdą z dusznego pokoju gdzie poddani manipulacji zgodzą się na wszystko. Póki ktoś fizycznie nie stawi się do pracy każdy może być aniołem. Tylko że taki wniosek się nie sprzeda. A o oglądalność i kasę tu chodzi.
„Pytam, co czuje, mówi, że nienawiść”
Wspomniana w tekście dziewczyna która pracuje w sklepie wielkopowierzchniowym, ma szefową którą ja mobbinguje zarabia 1400 zł na rękę i umowę o pracę mówi że czuje nienawiść. Ja pracuję we wpływowym tygodniku, moja szefowa to anioł, pensję mam wyższą niż 1400, pracuję na umowę zlecenie. Niby nic nas nie łączy. Poza tą nienawiścią którą po lekturze tekstu o „eksperymencie” gwałtowanie zapałałam.
Ps: Śródtytuły pochodzą z artykułu na stronie Medium Publiczne.