Hej
Zwierz się czasem w swoich wpisach powtarza, ale musicie mu wybaczyć. Są pewne sprawy, które po prostu zwierzowi nie mieszą się w głowie i wczoraj został przekonany (dzięki Monika), że nie ma co narzekać w kącie Internetu tylko trzeba wykorzystać swojego bloga by po raz kolejny powiedzieć dość. I dziś właśnie mówiąc dość pragnie podzielić się z wami otwartym apelem do Kino Świat by przestało z widzów robić kretynów. W roli drugoplanowej Woody Allen (o którego wcale tu nie chodzi).
Drogi Dystrybutorze.
Dlaczego chcesz oszukać zwierza? Albo jeszcze inaczej, dlaczego tak wyraźnie dajesz znać, że uważasz zwierza za bezmyślnego idiotę? Czy zwierz albo jakikolwiek inny widz dał ci znak, że chce być traktowany? Czy może zdając sobie sprawę z możliwości wykorzystania pewnej ufności jaką obdarza się dystrybutorów postanowiłeś to perfidnie wykorzystać. A może po prostu wcale nie szanujesz zwierza i innych widzów i chodzi ci po prostu by film sprzedać najszybciej i najłatwiej. To czy ktokolwiek wyniesie z kinowego przeżycia satysfkację nie jest dla ciebie ważne – istotne jest jedynie by wcisnąć produkt i zwiać z kasą. Zwierz nie jest naiwny wie, że od lat dystrybutorzy tak robią, ale w twoim przypadku zdarza się to nagminnie. Co więcej po drodze dostaje się reżyserom, widzowie przeżywają zawód a krytycy konsternację. Wszystko zaś w imię potencjalnie wyższych wpływów. W zamian za oszukanie widza.
Do czego zwierz pije? Do sposobu jaki w Polsce dystrybutorze sprzedajesz film Casanova po przejściach. Zacznijmy od plakatu. Plakat jak plakat z wielkim napisem Woody Allen najzabawniejszy od lat (jeden z tych nic niemówiących cytatów wyciętych jak zawsze zwierz mniema z dłuższego tekstu, który może mówić o czymś zupełnie innym). Dopiero wprawny widz wyłapie okiem, że Allen co prawda jest zabawny ale aktor ponieważ produkcja jest w reżyserii, dobrego skąd inąd aktora Johna Torturro. Oczywiście zwierz zdaje sobie sprawę, że dostaliście do rąk międzynarodowy trailer przycięty tak by jeśli widz mrugnie nie zauważył, że film jest innego reżysera i scenarzysty. Ale czy trzeba było d tego dodawać plakat/ Wyrzucać Allena na pierwszy plan? Przekonywać całą rzeszę (już i tak zwiedzionych trailerem) widzów, że o to kręcący i tak jeden film rocznie reżyser wyskoczył z nową produkcją. Nie jest to konfuzja jednej osoby – zwierz musiał w ostatnich tygodniach tłumaczyć, co najmniej kilku całkiem jednak zorientowanych w świecie filmu osób, że nie mają do czynienia z filmem Allena.
Gdyby to zdarzyło się po raz pierwszy. Ale ten nieszczęsny Allen jest przez ciebie drogi dystrybutorze traktowany wręcz okrutnie. Jasne O Północy w Paryżu było wielkim hitem więc można było radośnie sprzedawać kolejne filmy z nadzieją na zyski. Podłość Allena polega jednak na tym, że pomijając fakt iż jego filmy są straszliwie nierówne, nie wszystkie są też komediami. Na przykład taka Blue Jasmine sprzedawana w Polsce jako komedia. Wtedy oburzenie było na tyle duże, ze o sprawie pisała nawet Gazeta Wyborcza i portale plotkarskie. Ile trzeba mieć tupetu by sprzedawać dramat (nawet nie komedio dramat jak to czasem u Allena bywa), który jest gorzką refleksją na temat Tramwaju Zwanego Pożądaniem jako komedię. Zwłaszcza, że przecież wszyscy już od pewnego czasu wiemy, że poważny Allen potrafi być równie znakomitym reżysera kina poważnego jak i komediowego.
Pytanie, więc dlaczego to tak reklamować? Dlaczego nie można się po prostu najzwyczajniej w świecie przyznać, że wprowadza się do kin nowy film z Woodym Allenem jako aktorem? Dlaczego musi to nazwisko być tak wyrzucone do przodu? Bo przyciąga widza? Niekoniecznie – wielu wielbicieli Allena takie działania zniesmacza. Nie pójdą do kina nie dlatego, że nie są zainteresowani filmem ale nie lubią kiedy traktuje się ich jak idiotów. Do kina trafią być może widzowie szukający zupełnie innej kinematografii, wyjdą zawiedzeni bo to nie jest wszystko jedno kto film nakręcił. Kto wie może dojdą do wniosku, że ten Allen się już zupełnie skończył. I tyle będzie z ich obecności na widowni. Są jeszcze ci, którzy znajdą się w kinie przypadkiem, zupełnie nie zastanawiając się nad tym kto film nakręcił – oni przyszliby niezależnie od tego czy popełniłoby się nadużycie w czasie dystrybucji filmu czy nie. Gorzej kiedy dzieje się jak w przypadku Blue Jasmine. Obiecuje się jeden konkretny produkt – daje się inny. Wtedy czyni się szkodę twórcy ale także widzom. Twórcy – ponieważ widownia nie jest odpowiednio nastawiona i przebrana przed filmem (w końcu chce się pokazać widzom taki film jakiego się spodziewają chociażby pod względem gatunkowym). Widzom zaś robi się krzywdę bo film da się po raz pierwszy obejrzeć tylko raz – ci którzy obejrzą go mniej uważnie czy ze złym nastawieniem bo oczekiwali czegoś innego, będą całe tłumy. Zdaniem zwierza gdyby po takim seansie ktoś poszedł do kasy prosząc o zwrot biletów miałby do niego prawo.
Zwierz daje sobie sprawę, że nie przekracza tu żadnego prawa. Może narusza się dobry obyczaj ale czy w świecie dystrybucji filmowej dobry obyczaj kiedykolwiek istniał? Wszak taka sztuczka jak tu wymieniona to jeden z najstarszych trików, krytykowany już w prasie filmowej z dwudziestolecia międzywojennego (o dobrych praktykach reklamowania filmów pisano w wielu artykułach, w jednym poradnikowym radzono nawet uprzejmie nie oszukiwać widza). Problem w tym, że dzisiejszy widz w przeciwieństwie do tamtego, często ma też Internet. I wcześniej czy później zaczyna do niego dochodzić, że ten trik to nie jednorazowa pomyłka, ale dość przemyślana polityka. Widz oczywiście może to zignorować. Ale może tak jak zwierz i bardzo wielu innych widzów powiedzieć dość. Nie jestem idiotą/idiotką. Skoro dystrybutor uważa, mnie za wystarczająco naiwną by wciskać mi inny film który ma na stanie to zrobić mu na złość. Poczekam. Kupię DVD za granicą. Zwierz zna akurat angielski na takim poziomie, że nie ma poczucia różnicy językowej. Ma za to trochę dumy i nie cierpi być brany za idiotę. Więc kupi tak by dystrybutor ani grosza na nim nie zarobił. A zwierz jest jeszcze uczciwy i swoje filmy kupuje. Ale nie miejmy złudzeń zwierz kupuje, większość ściągnie. Dystrybutorowi nic nie płacąc. I tak być może uda się pobić rekord w jeden weekend w box office. Ale co potem? Cóż zapewne dystrybutor jest zdania, że widz jest głupi i niczego się nie nauczy. I tak w kółko. Aż Woody Allen umrze i będzie można film reklamować zdaniem „Najlepszy film od czasu śmierci Woodego Allena”.
Z poważaniem
Chyba nie tak osamotniony Zwierz.
Ps: Moi drodzy wielkie dzięki za stawienie się (dość liczne!) na Sherlockowym spotkaniu – wyszło znakomicie! Zwierz usłyszał tyle ciepłych słów, że teraz na pewno woda sodowa uderzy mu do głowy, i jeszcze dostał od czytelniczki żelki. Jak nadal będziecie tacy mili to zwierz nie wie co ze sobą zrobi ;) A duch Sherlocka się unosił bo zwierz zapomniał w domu notatek a i tak wszyscy mówili, że opowiadał wspaniale (a co pochwalić się można J
Ps2: A dziś powinniście też znaleźć jakiś wpis zwierza na Seryjnych :)