Dziś w nocy w Paryżu na pewno urodziło się jakieś dziecko. Musiało, dzieci nie dbają o historię, terrorystów, zamachy i lęki. Rodzą się kiedy przychodzi ich czas. Rodzicie dziecka z pewnością przeżywają całą gamę uczuć. Tu nowe życie, a tam zabici. Prywatna radość, ale przecież też powód do wielkiego smutku. Może będą patrzeć na swoje dziecko inaczej. W końcu nigdy nie pozna innego świata niż ten w którym się urodziło. Będzie o nim słyszeć ale nigdy go nie zobaczy. Może nic nie wiedzą, ojciec zasnął na krześle w poczekalni, matka zasnęła zmęczona porodem. Może dziecko też śpi.
Życie tego dziecka leży teraz w rękach rodziców. W tym jak je wychowają. Może biorąc dzisiejszy dzień za przykład będą mu tłumaczyli, że świat pełen jest złych ludzi z którymi trzeba walczyć. Może powiedzą mu, że nie można żyć w złudzeniu, że dialog jest możliwy. Że czasem podziały są tak głębokie, że wspólne życie choć pozornie możliwe tak naprawdę przynosi jedynie cierpienie i złość. Może nauczą go, że najważniejsza jest własna kultura, religia, dziedzictwo. Że jeśli nie będzie się stało na straży tych wartości, które muszą pozostać stałe i niezmienne, to wtedy wszystko się posypie. Może będą mu delikatnie sugerować by trzymał się bliżej swoich, nawet w sprawach tak drobnych jak dobór znajomych. Może napomkną, że niezależnie od tego co się mówi, serce powinno zawsze kierować się rozsądkiem, a nie uczuciem i lepiej jednak nie mieszać się za bardzo. Może przy wspólnym posiłku będą rzucali uwagami z których jasno będzie wynikać kto jest winien zła na świecie. Może będą się cieszyć kiedy strona przeciwna poniesie porażkę, może będą oglądać wiadomości i słuchać ludzi utwierdzających ich w tym przekonaniu.
Nie trudno dziwić się rodzicom naszego dziecka. Świat jest straszny. Ludzie nie rozumieją ludzi, boją się ich, nienawidzą i zabijają. Wszyscy musimy bronić swojego za wszelką cenę, bo inaczej przyjdą, zabiorą, zbarbaryzują. Nic nie zostanie takie jak było dawnej. Na razie jeszcze dziecko o tym wszystkim nie wie. Minie trochę czasu zanim się dowie. Być może w licznych dniach jego życia, wśród radości, trosk, smutków. Wśród ślubów, pogrzebów, narodzin ta data przepadnie. Może ostatecznie będzie jedynie wspomnieniem jednego z dni życia. Najważniejszego bo pierwszego. Najprzyjemniejszego bo nagradzanego uwagą i prezentami. Może na zawsze będzie to dzień w którym mieszać się będzie radość i smutek. Może żyć będzie nasze dziecko tyle lat, że daty się zatrą a i nauki rodziców wydadzą się z perspektywy śmieszne. A może nie, może życie skończy się wcześniej, może w obronie tego czego uczyli rodzice, może w sytuacji w której nasze dziecko znalazło się wbrew ich przestrogom. Nic jeszcze nie jest wiadome.
Dziś w Paryżu na pewno urodziło się dziecko. Leży sobie w ramionach matki, albo zawinięte w becik, albo dla bezpieczeństwa zabrane do domu. Miejmy nadzieję, że będzie kochane, że dostanie ładne imię i będzie żyło długo. Możemy mieć nadzieję że rodzice wychowają je jednak w miłości do bliźniego, szacunku do samego siebie i nadziei że człowiek może zrozumieć drugiego człowieka. Bo nikt nie mówi, że to jest chrześcijańskie dziecko.