Hej
Zwierz wrócił do domu z Opery Kameralnej rzucił torebkę na stół i już miał zacząć buszować po internecie kiedy z torebki wyfrunął bilet. Bilet niezbyt duży, żółty, przedarty w połowie. Bilet który zwierz wykorzystał dziś na Operze. Nie było by w nim nic niezwykłego poza ceną. Bilet ów kosztował 65 zł. I tu zwierz zadumał się nieco.
Oto bowiem wrócił z opery co prawda zadowolony ale w czasie dwugodzinnego spektaklu ( na jedną osobę) był świadkiem najgorszego popisu baletowego jaki widział od lat, za który nie zapłacił by dychy, co więcej siedział w pierwszym rzędzie który zdecydowanie nie jest najlepszy, siedzenie było nie wygodne a pan obok bawił się swoją sztuczną szczęką mlaskając przy tym niesamowicie. Zwierz i tak miał szczęście, gdyby towarzysz zwierza był nieco mniej rozeznany i obrotny mógłby kupić bilety w drugim rzędzie co oznaczało by koszt 110 złotych a przecież zwierz nadal jest ulgowy. I tu zwierza dopadła pewna refleksja którą dziś się z wami podzieli.
Ale zacznijmy zupełnie gdzie indziej a mianowicie nad czwartkowym Dużym Formatem gdzie pod koniec zadaje się pytania różnym ludziom kultury i sztuki na co wydali by 100 zł gdyby mogli je wydać tylko na kulturę. Listy tego co by kupili są różne i zwierz nie ma zamiaru ich tu omawiać ma natomiast zamiar pożyczyć sobie sumę i zadać poważne pytanie – czy mając 100 zł tylko na kulturę można być zwierzem popkulturalnym i kulturalnym?
Zacznijmy od wyznaczenia sobie tego co uznajemy za wydatki na kulturę – mamy więc elementy oczywiste – bilety do kina, zakup książek, komiksów, bilety na koncerty i płyty z muzyką. Ale są też kulturalne zakupy nie oczywiste – do tego koszyka wrzucimy czasopisma o interesującej nas tematyce, opłaty internetowe za korzystanie z gier lub serwisów do gry dla wielu graczy i bilety do muzeów. Z kosztów wyrzucimy na razie abonament za internet i telewizję choć dorzucimy koszty dokupienia sobie HBO czy Canal +.
Rozważmy najpierw wybór pakietu najtańszego czyli pakietu nielegalno popkulturalnego – wyrzucamy z listy naszych wydatków najpierw muzykę bo ona jest w internecie – jeśli nie chcemy jej ściągać słuchamy w kółko teledysków na youtube, wyrzucamy też zbędne abonamenty bo seriale ściągamy z sieci podobnie jak filmy, nadal jesteśmy ciekawi co w kinie piszczy – nie chcemy być jednak rozrzutni – w ciągu miesiąca idziemy trzy razy ale tylko wtedy kiedy mamy zniżkę – jeśli jesteśmy studentem w okolicach multipleksu, lub mamy przyjaciela w Orange – wyjdzie nam ok. 50 zł – jeśli mamy pecha i chcemy iść na filmy 3D pewnie nie zejdziemy poniżej 75 zł. Dobra co zostało jeszcze – muzea sobie odpuszczamy ale trudno odpuścić komiks – niestety nie stać nas na niego ( ceny zdecydowanie powyżej lub w okolicach 50 zł) ale czytamy go stojąc w Empiku ku wściekłości szefów wydawnictw, podobnie przeglądamy najnowsze czasopisma filmowe i muzyczne nawet te zza granicy ( nie płacimy 45 zł) lub kupujemy np. Film za 10 zł.
Zostało nam 45 zł więc troszkę mało by pójść na koncert no ale ewentualnie do Nowego Wspaniałego Światu uda nam się wbić za 10 zł a może akurat będą coś fajnego grali więc zostaje 35 za za które kupujemy książkę w Matrasie – dajmy na to kupujemy ją z półki z przecenami za 10 zł. Zostało wciąż 25 zł czyli idealnie by kupić jakiś przeceniony film za 19,99 pozostałe 5 złotych inwestujemy w grę w której można sobie dokupywać jakieś taniutkie rzeczy, zaś w czwartek udajemy się do Zachęty kiedy jest za darmo. Czyli innymi słowy wyszło nam całkiem ładnie i tanio. Tylko złamaliśmy prawo, nie udaliśmy się na żaden konkretny koncert no i czytamy książki z przeceny ( mogliśmy jeszcze pójść do biblioteki ale zwiesz który wie co u niego jest w bibliotece woli nie ryzykować założenia że jest tam coś nowego).
Dobra a teraz na chwilę porzućmy te 100 zł. I zastanówmy się nad nieco realniejszymi kosztami kulturalnego życia. Zaczynamy od muzyki – zwierzowi ostatnio podobała się tylko jedna popowa płyta czyli 21 Adele – koszt 69 zł – wrzucamy do koszyka, komiks – jak najbardziej znajdzie się tu też coś dla zwierza ” Cztery Place” 45 zł, idziemy do czasopism – w koszyku ląduje Empire – dobre czasopismo filmowe z Anglii – 40 zł, przechodzimy do książek – zwierz ostatnio kupił sobie tomik poezji ( 20 minut czytania) – 30 zł, jeszcze tylko rzut okiem na nowości DVD zwierz chciałby sobie kupić „Thora” – 49 zł. Wychodzimy ze sklepu – zaczyna się Warszawska Jesień – jeden z ciekawszych koncertów – bez konieczności stania pod ścianą, w miejscu z niezłą akustyką – 50 zł, mieliśmy jeszcze skoczyć do muzeum – może by tak zobaczyć Portret Mężczyzny Tycjana na Zamku Królewskim – 22 zł, jeszcze tylko zapłacimy za konto premium na x-boxie – 30 zł i opłacimy abonament za HBO i Canal + – 20 zł. Nie zapominajmy jeszcze że idziemy do kina ( 4 piątki – cztery warte obejrzenia premiery) – ok 50-75 zł i jeśli już mamy nie ściągać z internetu dodajmy do tego jakiś kupiony serial – nie przesadzajmy – niech kosztuje 100 zł. I tak na jeden miesiąc kulturalnego życia pełna gębą łatwo wydajemy prawie 500 zł.
Oczywiście zwierz pokazuje tu dwie skrajności. Nie trzeba kupować co miesiąc komiksu, nie trzeba zaczytywać się w zagranicznych czasopismach a i bez DVD i kina da się przeżyć. Ale przecież zwierz równie dobrze jak wy wie że w budżetach domowych nie odkłada się 100 zł na kulturę. Zwierz podejrzewa, że w większości gospodarstw domowych nic nie odkłada się na kulturę. Co gorsza dzisiejsza sytuacja jest właściwie bez wyjścia – firmy podwyższają ceny bo mają straty związane z piractwem, piractwo szerzy się bo ceny produktów kulturalnych osiągnęły dość nieosiągalny pułap.
Tymczasem chyba pierwszy raz w historii mamy do czynienia z takim głodem kultury – zwierz nie przypomina sobie innych czasów w których słuchanie muzyki, oglądanie filmów czy seriali ba nawet czytanie ( jeśli przyjmiemy że czytanie to tez czytanie czasopism) było tak nieodłącznym elementem życia ludzi w takiej masie jak dziś. Co gorsza kultura to jeden z tych nielicznych produktów w którym nie istnieje pojęcie taniego zamiennika. Nie obejrzysz tańszego filmu bo nie stać cię na droższy bo przecież to nie ten sam produkt. Tania płyta polskiego rapera to jednak nie to samo co 50 Cent.
Wymieniać można dalej ale sytuacja wydaje się być katastrofalna. Pomija zwierz już fakt, ze ludzi nie stać na kulturę wyższą ( zwierz musi powiedzieć że wszelkie akcje zatroskanych o stan kultury intelektualistów spełzną na niczym kiedy nawet zwierza nie stać by chodzić do Opery czy Filharmonii) ale nie stać ich także na kulturę popularną co jest sprzecznością samą w sobie ( zwierz w swoim zestawieniu nie uwzględnił cen gier ale rozdmuchałby one rachunek w sposób niesamowity).
I tak powstaje sytuacja zupełnie paradoksalna nie mająca żadnego dobrego rozwiązania. Ludzie pragną kultury, państwo pragnie dla ludzi kultury, intelektualiści pragną dla ludzi kultury. Niestety ludzi nie stać na kulturę którą chcą dla niej intelektualiści, państwa nie stać dla kulturę dla intelektualistów, a intelektualistów stać na kulturę ale tylko tą której chcieli by na wszystkich ( których jednak na nią nie stać). Wszyscy zaś kradną z co raz mniejszymi wyrzutami sumienia i poczuciem wstydu. Co więcej nich ich za ta kradzież nie łapie bo szkodliwość społeczna czynu jest znikoma a można by się nawet zastanawiać czy nie jest to działanie podnoszące jakość życia społecznego. Czy tylko wierz widzi w tym jakąś straszną paranoję?
Bilet z Opery Kameralnej leży na biurku zwierza zupełnie niewinny i nie potrzebny. Zwierz by go wyrzucił. Ale wyrzucić lekką ręką coś za co się zapłaciło 65 zł? Zwierz bierze bilet i chowa do szuflady gdzie dołączy do podobnych sobie dowodów na to że zwierz nie wszystko jest w stanie zrozumieć.
Ps: Zwierz nie opowiada się tu po żadnej stronie. Tylko wskazuje jego zdaniem sytuację paranoiczną.