Home Ogólnie Gdzie diabeł je szarlotkę czyli dwa słowa (a nawet więcej) o Fargo

Gdzie diabeł je szarlotkę czyli dwa słowa (a nawet więcej) o Fargo

autor Zwierz

Hej

Kiedy zwierz usłyszał, że planowana jest serialowa wersja filmowego fargo braci Coen nie miał dobrych przeczuć. Nawet wtedy kiedy okazało się, że główną role ma grać Martin Freeman zwierz nie miał dobrych przeczuć. Nawet gdy zza oceanu zaczęły spływać dobre recenzje, zwierz nadal nie miał dobrych przeczuć. Musicie więc zrozumieć, że ten wpis jest częściowo dyktowany zwierzowym zachwytem nad mini serialem częściowo zaś nie ustającym zdumieniem, jak to się stało, że serialowa wariacja na temat świata braci Coen miejscami przewyższa oryginał.  Bo serialowe Fargo to precyzyjna,  doskonała i naprawdę poruszająca historia o ludzkich wyborach, tym co w nas dobre i złe. To nie jest serial antologia. To serial przypowieść. PONIŻEJ SPOILERY DO CAŁEGO SERIALU TAKIE BEZ PRZEPROSIN  I W OGÓLE.

Dla leniwych : Zwierz uważa że Fargo jest absolutnie fenomenalne i fantastyczne i przez bitych sześć stron się zachwyca

Tak się złożyło, że pierwszy odcinek serialu zwierz oglądał trzy razy. Nikomu tego zwierz nie poleca bo można się wynudzić ale z drugiej strony dało to zwierzowi dość unikalne spojrzenie na serial. Dlaczego? Otóż mając tak dobrze zachowany w pamięci pierwszy odcinek zwierz mógł na wydarzenia serialu spojrzeć właściwie jako na opis konsekwencji wszystkiego co wydarzyło się w tych pierwszy kilkudziesięciu minutach serialu. Pod tym względem zwierz postrzega Fargo jako produkcję bliższą powieści Cormac Mccarthy, gdzie wydarzenia raz puszczone w ruch prowadzą bohaterów na ścieżkę prowadzącą do rozwiązania którego w chwili podejmowania decyzji nie mogli się spodziewać. Niezależnie od tego co zrobią – w końcu stanie się to co się stać musiało. Zresztą trochę unosi się nad tym Fargo duch To nie jest kraj dla starych ludzi – zrealizowanej przez Coenów ekranizacji właśnie prozy McCarthy’ego. Szukając odpowiedniego określenia na relacje serialowego Fargo z tym filmowym zwierz nie znalazł (z pomocą brata) lepszego sformułowania niż fan fiction. Bo serialowe Fargo choć pozostaje w pewnej „służebności” do fabuły i postaci z filmu bierze te elementy które chce i składa z nich nieco jednak inną historię, choć krążącą wokół podobnych tematów.

Oglądając pierwszy odcinek odnosi się wrażenie, że to  dość prosta wariacja na temat. Dopiero potem scenarzyści ujawniają w jak wielowarstwowe nawiązania się bawią tworząc jednocześnie coś zupełnie osobnego

Początkowo widzowi serialu wydaje się, że jego bohaterem będzie Lester Nygaard – nawet jeśli znając film Fargo wiemy co może się w filmie wydarzyć – to jesteśmy skłonni solidaryzować się z tym łagodny, wciąż poniżanym bohaterem, który z jednej strony jest irytujący w swojej niezaradności, z drugiej – przeżywa ten cichy dramat człowieka którego życie nie jest ani dobre ani złe tylko po prostu trudne do wytrzymania.  Nawet w chwili w której Nygaard wybucha i bierze do ręki młotek nadal czujemy pewne zrozumienie do jego postaci – wszak dotarł do punktu zza którego nie ma już odwrotu – do tego momentu wrzenia gdzie wszelka logika ustępuje potrzebie wyrwania się z zamkniętego koła ciągłego poniżenia. Problem jednak w tym, że scenarzyści ani przez chwilę nie planują iść tym tropem gdzie bohater co prawda popełnia przestępstwo czy nawet zbrodnie ale chcemy mu jednak kibicować bo przecież on nie miał nic złego na myśli. Lester raz uwolniwszy tą ciemną nagromadzoną w nim energię staje się nowym człowiekiem. Z odcinka na odcinek możemy obserwować jak budzi się w nim zło. No właśnie, wydaje się że serial sugeruje – a przynajmniej zwierzowi tak się wydawało – że zło w człowieku jest czymś co można obudzić. Raz poruszony Lester staje się co raz bardziej bezwzględnym i tchórzliwym człowiekiem. Serial odwraca nieco perspektywy – zwykle kiedy następuje przebudzenie upokarzanego wcześniej bohatera zaczynamy podziwiać jego pewność siebie i próbę ułożenia sobie życia na nowo. Tu jednak uwolniony od ciężaru żony, Lester staje się odrażającą kreaturą. Przy czym co ciekawe – owo gnicie moralne składa się w pewnym momencie z rozkładem cielesnym – zaszczepione zło tkwi odłamkiem w ręce bohatera ropiejąc i będąc jasnym znakiem popełnionego wykroczenia.  Zresztą sam koniec Lestera – jego pogrążenie się w ciemnej przerębli pośrodku przykrytego śniegiem jeziora.  Przynajmniej dla zwierza to koniec idealny – bohater nie tyle znika ale ginie, zostaje pochłonięty, zapada się w ciemność. Diabli go wzięli.

Początkowo wydaje się nam że oto nasz bohater ten smutny zdesperowany facet z rozbitym nosem. Szybko okazuje się jednak, że nie jest on godzien tego byśmy mu kibicowali co nie zmienia faktu, że nadal kibicujemy

Ale nie było by przebudzenia Lestera gdyby nie diabeł który zbłądził do niewielkiego miasteczka wśród zimowych pustkowi. Lorne Malvo jest postacią bez której Fargo z pewnością byłoby bez porównania gorszym serialem. Otóż Malvo jest złem. Możemy się kłócić czy jest to zło pochodzenia ludzkiego, demonicznego czy diabelskiego. Choć w jednym z ostatnich odcinków Malvo z uśmiechem stwierdza, że nie jadł równie dobrego ciasta jabłkowego od czasu ogrodów Edenu to nie należy się do tej jednoznacznej interpretacji za bardzo przywiązywać. Co jest ważne to wybory przed jakimi stawia bohaterów. Lester nie powie nie gdy zło podejdzie do niego i zacznie go kusić. Wręcz przeciwnie zawaha się, uniesie dłoń, machnie ręką. Ale nie powie nie. Gdy po pewnym czasie diabeł zada pytanie jeszcze raz zmieniony Lester będzie już bardziej pewny siebie. Zło wygrało pozyskało jedną duszę. Ale nie tylko z Lesterem gra Malvo. Największą grę prowadzi z właścicielem supermarketu. Pozornie chodzi o pieniądze ale w istocie Malvo zasadza się na jedynego człowieka w okolicy który ma niemalże pewność że Bóg jest. Torturując go kolejnymi plagami Malvo nie tylko gra o okup ale i o wiarę swojej ofiary. A gdy już w końcu udaje mu się dopiąć swego… wtedy właśnie naprawdę odzywa się Bóg który może nie ześle pieniędzy ale ześle ryby na środku drogi. Bo nie jest dobry i miłosierny. A może Boga w ogóle nie było i diabeł znudzony grał sam ze sobą losem człowieka. A może w ogóle diabła nie ma są tylko bardzo źli ludzie których nie umiemy rozpoznać okiem przystosowanym do rozpoznawania dziesiątek odcieni zieleni. I prawdziwe cuda w postaci latających ryb.

To jest jeden z ukochanych cytatów zwierza. Który mógłby brzmieć idiotycznie albo pompatycznie gdyby nie wypowiadał go na ekranie Lorne Malvo

Przy czym serial eksploruje nie tylko to wielkie zło – doskonale pokazuje też ludzką małość – kiedy przyglądamy się bratu Lestera, dentystom u których pojawia się Malvo, szantażystę z niewielkiego miasteczka. To nie są ludzie źli. To ludzie odrażająco mali, pełni wad budzący w nas niechęć. Ale to co ich w serialu spotyka wykracza poza ich ludzką małość. Zostają ukarani niewspółmiernie do winy. Ale tym samym ukarani zostajemy my sami, z odrazą spoglądający na bliźniego, który jest niedoskonały. Malvo karze ich z całą surowością, na jaką mu pozwalamy. A potem nam głupio. Małość jest wpisana w człowieczeństwo. Tym co jest decydujące to co z nią zrobimy. Lester swoje poczucie upokorzenia przekuwa w co raz gorsze czyny (choć do końca pozostaje w nas odrobina kibicia i np. nie chcemy by podchodził do Malvo w hotelowym barze) pozostali bohaterowie – robią małe świństwa, są irytujący ale kto wie może jedna rozmowa z Malvo też sprawiłaby że przeszliby na złą stronę.

Zło nie musi kusić. Wystarczy że zadaje proste pytania

Ale nie jest Fargo serialem o ludziach złych. Wręcz przeciwnie – to serial który skupia się na różnych odcieniach nie tylko zła ale i dobra które siedzi w człowieku. Pozornie serial zdaje się sugerować że dobro jest w konfrontacji ze złem bezradne. Inteligenta policjantka która rozgryza sieć wzajemnych powiązań pozornie niespójnych zdarzeń zostaje zignorowana, porządny policjant zastrzelony, jego zastępca który mocno wierzy w ludzi i jest nawet gotów adoptować sierotę z Afryki tak bardzo jest zaślepiony, że woli nie dostrzegać zła. Porządny ojciec który cofa się by nie narazić życia córki, pobożny opiekun wspólnoty, który boi się najprostszej groźby. Wszyscy są jak w przypowieści podsuniętej przez żydowskiego sąsiada jednego z bohaterów – ich poświęcenie dla świata idzie na marne, a sami nie są gotowi oddać wszystkiego. Ale ponownie – serial pokazuje, że wcale narracja nie musi iść tymi ścieżkami którymi spodziewamy się, że pójdzie. Policjantka wygra, bo nie ustąpi. Nie zapomni, nie porzuci sprawy, w przeciwieństwie do ludzi samolubnych i egoistycznych, będzie wciąż pamiętać o tym czego nie udało się jej rozwikłać. Aż przyjdzie moment kiedy ktoś doceni jej rozwiązanie. Szef który woli widzieć świat pięknym zrezygnuje, ale zostanie nagrodzony wspaniałą historią która potwierdzi jego wizję świata. A na koniec ojciec i policjant który porzuci mundur, zostanie listonoszem jak zawsze pragnął i znajdzie w sobie odwagę. No właśnie, tego nie bierze pod uwagę Malvo – nasz diabeł wcielony. Nie bierze pod uwagę, że w pewnym  momencie  dobrzy ludzie robią coś niesłychanie odważnego nie koniecznie dla siebie. Ten sam policjant którego tak przestraszył rok wcześniej, teraz – za sprawą wydarzeń której tamtej nocy sam Malvo puścił w ruch, jest już gotów zrobić to co winien zrobić na samym początku – wymierzyć sprawiedliwość. Kiedy Malvo ma umrzeć widzi wilka, mierzący do niego policjant przypomina mu pytanie dlaczego ludzie widzą tyle odcieni zieleni. Malvo – ten czający się pomiędzy zwykłymi ludźmi drapieżnik, sam nie dostrzegł zagrożenia. Nie mógł dostrzec bo Malvo nie jest w stanie przeniknąć myśli dobrego człowieka, jest go w stanie zastraszyć ale nie zrozumieć. Więc nie zrozumiałby listonosza, który do niego strzeli.

Dobrzy ludzie też mają pistolety. 

Kiedy zwierz pisał ten wpis i dyskutował o nim z bratem (wielbicielem Fargo zarówno filmowego jak i serialowego) brat zwrócił mu uwagę, że wszystko co zwierz pisze jest bardzo ładne ale nie w tym tkwi siła serialu. Zwierz poniekąd się zgadza. Bo prawdą jest, że siłą Fargo jest doskonały scenariusz, perfekcyjnie napisane i zagrane postacie ale także pewien rytm opowieści. Twórcy serialu podebrali od braci Coen specyficzny rodzaj postaci – nie chodzi jedynie o sposób w jaki mówią, czy się zachowują. W serialu pojawiają się aż dwa duety typowe dla braci Coen – pierwszy – przysłany prze Fargo – prowadzący ciągły dialog w którym słyszymy tylko jednego z bohaterów (drugi jest głuchy) i drugi duet – nieudolnych filozofujących agentów FBI. To postacie drugoplanowe – bardziej w historię uwikłane niż stanowiące jej bohaterów. Ale jak te duety są napisane – te perfekcyjnie dopracowane dialogi, takie które z jednej strony śmieszą, dają do myślenia ale przede wszystkim nie pachną papierem. Coś bardzo trudnego do osiągnięcia. Zresztą w ogóle postacie drugoplanowe są w tym serialu doskonale napisane  od  chciwej wdowy z dwójką przygłupich synów, przez niezbyt inteligentnych policjantów, mądrych żydowskich sąsiadów, ludzi wspominających tajemniczą masakrę w 1979. To postacie drugoplanowe czynią świat Fargo spójnym a jednocześnie rozrywkowym.

Zwierz obejrzałby osobny serial tylko o tych dwóch agentach FBI zamkniętych w pomieszczeniu na akta

Ale nie tylko o postacie chodzi – zwierz nie pamięta kiedy oglądał ostatnio serial który tak bardzo nie bałby się pewnej zabawy z formą – choćby sama masakra w Fargo, którą słyszymy a której nie widzimy, roczny przeskok w opowieści tuż przed jej końcem, pojawienie się ni z tego ni z owego wilka, jedna scena która całkowicie rozgrywa się w bieli zamieci. To nie są zabiegi na które decyduje się wielu twórców seriali. Nawet ci odważnie jeśli chodzi o pokazywanie krwi, flaków czy biustów boją się pewnych rozwiązań. Boja się wieszać na ścianach plakatów z hasłami, które może dadzą widzowi do myślenia a może zostaną przegapione, dawać znaczące imiona, szukać symboli w przestrzeni. Tymczasem kiedy serial zaczyna grać – podobnie jak kino – z materią rzeczywistości staje się od razu lepszy, ciekawszy, mniej monotonny. A jeśli dorzuci się do tego wszystkiego wyłapywanie absolutnie wszystkich wizualnych nawiązań do Fargo – dostajemy  jeden z tych seriali, które naprawdę można oglądać w kółko. Na dodatek twórcy nie boja się pozostawiać w serialu rzeczy trudnych do jednoznacznego wyjaśnienia – jak przypowieść Molly (każdy bohater dostaje tu swoją przypowieść) o rękawiczkach i człowieku wyrzucającym je z pociągu. Widz nie jest do końca pewien co to ma znaczyć i to jest największe zwycięstwo. Dlatego  pewnie ludzie będą do serialu często wracać. Nie tylko dla samej fabuły ale właśnie dla sposobu w jaki zostaje opowiedziana przy wykorzystaniu wszystkiego po co może sięgnąć nie uciekające od skrótu czy symbolu kino.

Im częściej seriale decydują się na odważne i  niestandardowe posunięcia tym częściej mają szansę przejść do historii programów oglądanych kilkanaście razy a nie tylko przykuć widza na czas trwania sezonu

Zwierz czułby się nieswojo gdyby nie napisał o aktorach. Początkowo zwierz myślał, że to będzie serial Martina Freemana. Jego Lester jest postacią wybitnie zagraną. Obserwujemy go z mieszaniną sympatii i litości, ale jego przemiana budzi nas strach bo po nim nadal zła nie widać. Przy czym Freeman jak zwykle obdarzył swojego bohatera osobnym zestawem cech, gestów i manieryzmów które sprawiają, że nawet przez moment nie widzi się na ekranie innych bohaterów granych przez aktora. O tym jak doskonałym aktorem jest Freeman świadczy przemiana jaką przechodzi Lester – widzimy go zarówno jako zahukanego pantoflarza jak i w roli pewnego siebie sprzedawcy roku. Freeman różnicuje zachowanie swojego bohatera jednocześnie nie pozbawiając go pewnych charakterystycznych cech. Zwierz słyszał narzekania na akcent Freemana ale ten irytujący sposób mówienia jest zdaniem zwierza bardziej elementem postaci niż zmaganiami aktor z trudną materią języka. Jak zwierz pisał tylko wydaje się, że będzie to serial Freemana. Dość szybko pałeczkę przejmuje Billy Bob Thorton. Och jaki to jest wybitny aktor. Kiedy spokojnym głosem terroryzuje policjanta to czujemy strach. Nie musi sięgać po broń, nie musi nic robić. Wystarczy spokojny ton i spojrzenie. Bohater Thortona chowa się w zasięgu wzroku – jest uprzejmy, pewny siebie, dowcipny, niepokojąco błyskotliwy. Coś jest z nim nie tak ale nie umiemy jasno stwierdzić co. Kiedy udaje pastora nie tylko chowa się w sobie, to byłoby za łatwe, on gra kogoś kto perfekcyjnie gra pastora. Podobnie kiedy obserwujemy go jak wkupuje się w łaski pewnego dentysty. Niby żyje tak jak wszyscy, czyści zęby i przygotowuje kolacje dla znajomych. Ale my widzimy tego diabła który uprzejmie uśmiecha się do nic nie świadomych grzeszników. To wybitna rola, zapadająca w pamięć i co ważne nie karykaturalna. Zwierz wyobraża sobie setki aktorów którzy zagraliby Malvo tak że całe przesłanie serialu natychmiast by  przepadło. Stałby się on albo karykaturalny albo jednoznaczny. Ale Thorton mógłby spokojnie przechadzać się z laską po Patriarszych Prudach.

I jeszcze koniec tego zdania We used to be gorillas. All we had is what we could take and defend.”

Ale ponownie – to nie jest serial Billy Bob Thortona. Tak naprawdę to jest serial Allison Tolman. Ta praktycznie nieznana aktorka, przyszła i ukradła wszystkim Fargo. Jako lokalna policjantka, trzeźwo myśląca, bardzo inteligentna i sympatyczna jest po prostu idealna. Nie ma w jej roli ani jednej fałszywej nuty – zarówno wtedy kiedy nieustępliwie bada sprawę, jak i kiedy przyjmuje zaloty niezbyt dobrego policjanta z niedalekiej miejscowości (również znakomity Colin Hanks syn Toma Hanksa który nie tylko jest utalentowany ale piekielnie do ojca podobny). Kiedy mówi się o postaciach kobiecych których brakuje w telewizji i mediach to powinno się pokazywać Molly Solverson z Fargo. Dlaczego? Bo to jest postać która jednocześnie  jest postacią kobiecą, nie zawsze najbardziej doświadczoną a jednocześnie – nie jest absolutnie nawet przez chwilę bezradna czy nawet zgubiona. To jedna z tych postaci kobiecych które idealnie łączą ze sobą wszystkie cechy jakie chciałoby się widzieć na ekranie i nie wpadająca w schemat silnej kobiety na ekranie. Zresztą to też spuścizna w jakimś stopniu Coenów którzy już w pierwszym Fargo wybrali jako swoją bohaterkę ciężarną policjantkę. Co ciekawe po pierwszym odcinku Fargo zwierz przeczytał oburzone glosy że jak to tak zmienić płeć postaci i że jasne Fargo pozbędzie się ciekawej postaci kobiecej. Tymczasem Fargo dało postać doskonałą a Alison Tolman zagrała zdaniem zwierza wybitnie.

Zwierz zupełnie nie rozumie dlaczego nie mogłoby być odrobinę więcej takich postaci. I takich aktorek.

Ale zostańcie zwie zwierzem jeszcze na chwilę. Twórca serialu porównując go do True Detective stwierdził, że Fargo jest lepsze bo potrafi unieść opowieść nawet bez znanych aktorów. Zwierz zgadza się z twórcą a jednocześnie uważa, że ten mówi bzdury. Bowiem plusem Fargo nie jest to, ze nie ma znanych aktorów (których zresztą w tym sezonie miało), ale to że opowiada nieco inną historię. True Detective wpisuje się w pewien panujący w telewizji trend pokazywania nam świata złego, złamanego, przygnębionego i zdeprawowanego. Nie chodzi nawet o same zbrodnie, ale o pewną kolorystykę świata, sposób przedstawiania ludzi. Zło jest tam powszechne ale dość jednoznaczne, los człowiekowi nie sprzyja, a triumfu dobra nie ma bo nie ma dobra. Ewentualnie telewizja ucieka w coś takiego jak Hannibal – cudowną ucztę wszelkich koszmarnych wspaniałości, gdzie pojęcie dobra i zła nie ma znaczenia bo wszystko rozgrywa się w alternatywnym świecie idealnie wysmażonej ludziny. Fargo jest pod tym względem lepsze dzięki swojemu słodko gorzkiemu wydźwiękowi czarnej komedii. Zło jest prawdziwe, podłość i małość ludzka też. Ale prawdziwi są też ludzie dobrzy i porządni – to co najbardziej nas w ich irytuje to pewien brak zaradności – ale czy mogliby być jednocześnie dobrzy i zaradni. Przecież wymagałoby to dostrzeżenia w ludziach wszystkiego co najgorsze. Kiedy serial kończy się tą wizją spokojnej rodziny siedzącej na kanapie. Rodziny której bez działań złego by nie było. Której spokojny wieczór na kanapie poprzedziły strzały, zbrodnie i morderstwa. To uderza nas z całą siłą jak bardzo to zwycięstwo dobra nie ma znaczenia. Ludzie zginęli, rzeczy złe się wydarzyły, strzały padły i nawet jeśli w słusznej sprawie, to jednak – ktoś pociągnął za spust. Zaś samo zło nie ma nieudanego dzieciństwa czy zniekształconej twarzy. Mówi spokojnie nie mieści się w granicach psychopatii i usypia wsłuchując się w taśmy które mogą komuś zrujnować życie. Przede wszystkim zaś czai się w nas i tylko czeka aż pojawi się Malvo i je w nas obudzi. Pod tym względem Fargo jest jak jedna z licznych błyskawic która jednak uderza zdecydowanie bliżej domu.

Kto wie czy nie najważniejsza scena w tym serialu.

Zwierz czytał wiele recenzji w których przewijały się (poza licznymi pochwałami) pewne zarzuty dotyczące świata przedstawionego. Głównie dotyczyły one braku konsekwencji postaci – Malvo nie zawsze zachowuje się tak jakby zachował się seryjny morderca, Lester kusi los kiedy powinien brać nogi za pas, część scen nie posuwa akcji w żaden sposób do przodu. Zwierz oglądając Fargo nie miał nawet przez moment tego problemu. Być może dlatego, że od razu wydał mu się serial przede wszystkim przypowieścią – właśnie pełną takich niedokończonych wątków, zawieszonego głosu, decyzji które nie koniecznie są logiczne. Zresztą zdaniem zwierza jedną z największych zalet Fargo jest właśnie ten perfekcyjnie ujęty w napisach początkowych paradoks – wszystko w nim jest opowiedziane dokładnie tak jak było, poza tym co zostało zmienione. Jeśli ogląda się Fargo jako kolejny serial o zbrodni i karze może się w pewnym momencie okazać, że nie wszystko składa się w całość. Ale jeśli spojrzy mi na Fargo jako o dowcipną, krwawą i przyprószoną śniegiem opowieść o nas samych. Wtedy wszystko w Fargo składa się w całość.

 

Ulubiony cytat zwierza. Tak na koniec

 

Zwierz nie wie dlaczego Fargo go tak bardzo ruszyło. A ruszyło chyba bardziej niż wiele uwielbianych przez zwierza seriali które ostatnimi czasy namiętnie oglądał. Być może cała tajemnica Fargo i zwierza kryje się w tym, że zwierz naprawdę lubi przypowieści, niejednoznaczne zakończenia, zdania urwane w połowie i to poczucie, że resztę trzeba sobie opowiedzieć samemu. Zwierzowi strasznie podoba się tez to, że pomimo wyprowadzenia swojej własnej interpretacji tego co zobaczył, nie będzie się upierał że jest ona jedyna i wiążąca. Wręcz przeciwnie – nawet broniąc swojej wizji zwierz jest w stanie dopuścić, ze istnieją inne interpretacje. Bo to serial w którym zdecydowanie o coś chodzi. Ale na całe szczęście nie wiadomo do końca o co.

Ps: Zwierz wybiera się jutra z rana do Londynu. Bierze ze sobą laptopa więc możecie się spodziewać wieczornych wybitnie nieregularnych wpisów Londyńskich aż do 5.08. jednocześnie jeśli ktoś chce się w Lodnynie spotkać ze zwierzem. To tu ma link do wydarzenia na facebooku.

Ps2: Zwierz nie wie jeszcze czy na środę nie przygotuje wam podsumowania miesiąca na blogu. Bo to da zwierzowi jeden dzień zapasu w raportowaniu z Lodnynu.

7 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online