Hej
Zwierz podrzucił w ostatnim tygodniu wpisy pod którymi zaroiło się od komentarzy, kontrowersji i dyskusji (jak zwierza to cieszy) ale czas zająć się naprawdę poważnymi sprawami czyli tropieniem tych szczegółów w filmach, których nie dostrzegamy a które odgrywają większą rolę niż nam się wydaje. A dziś będzie o kwestii pozornie zupełnie bez znaczenia, która – kiedy zwierz zaczął w niej grzebać nosi w sobie więcej powiązań i znaczeń niżby się zwierz kiedykolwiek spodziewał. Moi drodzy będzie o wąsach, brodach i bokobrodach.
Zacznijmy od przytoczenia fragmentu pewnego wywiadu. Otóż kilka lat temu w czasie wywiadu u Parkinsona Kenneth Branagh opowiadał o tym jak dostał rolę w Celebrity Woodego Allena. Otóż otrzymał list w którym słynny reżyser stwierdzał, że aktor jest jego trzecim wyborem do roli i że bohater którego ma zagrać może i jest neurotyczny i niekoniecznie odnosi sukcesy ale podoba się kobietom. Stąd, jak zaznaczał Allen, Branagh winien stawić się na planie ogolony. Zwierz zawsze uważa to za przejaw jednego z najbardziej błędnych założeń w historii kinematografii. Bo powiedzmy sobie szczerze jeśli jest jakaś lista aktorów którzy wyglądają lepiej z brodą to z całą pewnością Kenneth Branagh jest gdzie w przodzie stawki. Nie mniej zdaniem zwierza oddaje to pewne współczesne przekonanie, że wąsy i broda są nieco obciachowe (zwłaszcza wąsy). Co prawda hipsterzy przywrócili nie golenie się do łask ale w sieci istnieje cały blog Hasid or Hipster starająca się na Nowojorskich ulicach odróżnić czy stojący brodacz jest Hipsterem czy Chasydem . Nie mniej poza tym brody i wąsy uważane są raczej za dodatek zbędny i ewentualnie toleruje się dwudniowy zarost ale też bez większych emocji. Współczesny mężczyzna jest więc najczęściej (bo przecież nie wyłącznie) gładko ogolony za pewne naprawiając dumą naszych rzymskich przodków zwolenników starannego golenia twarzy.
Nie mniej mimo tej współczesnej krucjaty zarost w kinie trzyma się mocno. Dlaczego? Bo choć może się to wydawać zaskakujące spełnia cały szereg zadań. W sumie kiedy zwierz zaczął je dzielić wymieniać i klasyfikować zdał sobie sprawę, że to prawdziwy kulturalny trop. Tak więc zwierz prosi was o wyrozumiałość jeśli pominął jakieś zastosowanie wąsa w popkulturze J
Jestem czarodziejem mam brodę – część postaci ma brodę przypisaną z klucza – Suruman, Gandalf, Dumbledore – jak inaczej rozpoznać mądrego starego czarodzieja jak nie po długiej białej brodzie? Nawet Merlin bez brody wygląda łyso (no chyba, że to bardzo mody serialowy Merlin), w sumie pod tą kategorię można też dopisać wszystkich bohaterów biblijnych no bo nie sposób zagrać Mojżesza bez brody, z resztą skoro przy tym jesteśmy to Russel Crowe aby zagrać Noego jako jedną z pierwszych rzeczy musiał sobie zapuścić brodę – wszak Noe bez brody to jak nie Noe. Z resztą w ogóle jeśli chce się ustanowić w filmie poważną patriarchalną postać zawsze dobrze dać jej brodę – jak na przykład Seanowi Connery w Imieniu Róży czy w Indiana Jonesie. Warto też zwrócić uwagę, że brodaci bywają też mistrzowie Jedi a zwłaszcza Obi-Wan, który pełni właśnie taką czarodziejsko/ojcowską rolę – podobnie jak wcześniej jego mistrz.
Nie mam czasu się golić – jak być twardy facetem w czasach kiedy w działach z kosmetykami dla mężczyzn stoi co raz więcej produktów? Utrzymywać na twarzy ów niesamowicie trudny do utrzymywania dwudniowy zarost. Do perfekcji doprowadził to Janson Statham, którego prawie wszyscy bohaterowie są właśnie tak ładnie niedogoleni, podobnie z resztą jest w przypadku Bruce’a Willisa w wielu filmach. Nie mniej warto zaznaczyć, że dwudniowy zarost to chyba najpowszechniejszy sposób by pokazać w filmie, że nasz bohater jest zajęty ratowaniem świata – jak na przykład w Indianie Jonesie gdzie Harrison Ford zdecydowanie ma lepsze sprawy na głownie niż się golić. Z resztą jeśli mamy pokazać, że nasz bohater jest zmęczony i wymięty (być może na skraju upadku i załamania być może tylko zmęczony) nie ma filmowo nic lepszego niż właśnie pokazać go nie dogolonego. Ogólnie nawet nie trzeba tego jakoś szczególnie podkreślać wystarczy że postać w taki charakterystyczny sposób potrze brodę, a widownia od razu wie o co chodzi. W tej kategorii mieści się jeszcze broda człowieka, który ucieka od cywilizacji (Jeremiah Jonson, In to the Wild) oraz broda człowieka odseparowanego od cywilizacji ( Cast Away czy każdy film o rozbitkach, ludziach zagubionych w dżungli czy porwanych) istnieje też broda szaleńca, która najczęściej wybitnie aktorowi nie pasuje ale postać ją ma bo oszalała czego dowodem jest fakt, że się nie goli (jak Leonardo Di Caprio w Aviatorze)
Jeśli zabijasz zbirów i uwodzisz piękne kobiety na golenie się po prostu nie ma czasu
To nie wąs to symbol – odchodząc na chwilkę od kwestii czysto fabularnych. Pamiętacie Bracie Gdzie jesteś czy Artystę – ów charakterystyczny cienki ciemny wąs jaki nosili kolejno Clooney i Dujardin przywodzą na myśl właściwie tylko jedną osobę – Clarka Gable z okresu kiedy grał w Przeminęło z Wiatrem – to zaś powoduje natychmiastowy ciąg skojarzeń – w przypadku postaci Clooneya mamy od razu skojarzyć go z tym wdziękiem południowca i filmową urodą, w przypadku bohatera Dujardina ma się nam otworzyć w głowie klapka z której wyskoczy ów typowy aktor z okresu czarnobiałego kina. Wąs staje się tym elementem, który uruchamia ciąg skojarzeń i w pewien sposób dopełnia postaci. Są z resztą w kinematografii inne wąsy symboliczne – nie da się pomyśleć o Chaplinie nie myśląc o jego charakterystycznym wąsiku, który prawdę powiedziawszy wydaje się być jedną z tych rzeczy, która być może zaprowadziła twórcę do nakręcenia Dyktatora, z kolei wąsiska Groucho Marxa to symbol „zabawnego wąsa” – sprzedawane razem z nosem i okularami stały się czymś istniejącym poza kinem – pewnym symbolem śmiesznego wyglądu. Jest też wąsik a ’ la Errol Flyn, który każdego kto go nosi natychmiast przenosi do świata bohaterów kina akcji lat 20 – i niesłychanie łatwo pozwala upodobnić do niego każdego aktora – spójrzcie na film Mela Brooksa parodiujący Robin Hooda, czy na Aviatora gdzie Flynna gra Jude Law.
Jestem prosty, spójrz na me wąsy – Istnieje taki rodzaj wąsów, który przynajmniej w kinie od razu identyfikuje albo mieszkańca Europy Wschodniej albo przedstawiciela klasy niższej. Nie na Darmo nieodłączną częścią wykreowanej przez Baron Coena postaci Borata jest specyficzny wschodnio europejski (zahaczający o turecki) wąs – od razu – nawet szybciej niż koszmarny garnitur przenosi nad do odpowiedniego rejonu geograficznego. Z kolei Earl z serialu My name is Earl nosi typowe wąsy amerykańskiej klasy niższej. Jedno spojrzenie na jego zarost połączony z nieco za długimi włosami a nie trzeba nam właściwie nic więcej mówić o życiowej historii i pochodzeniu społecznym bohatera. Podobnie Matt Dillon w Sposobie na Blondynkę ma cienki wąski życiowego nieudacznika. Zwierz nie twierdzi, ze są to logiczne związki ale z całą pewnością dość mocno zakorzenione w naszych głowach.
To nie ja to moja postać – jest kilka takich postaci, których nie sposób zagrać bez wąsów – nie można podchodzić do Poirota bez frankofońskiego wąsika, istnieje cała galeria przerysowanych postaci chińczyków z charakterystycznymi cienkimi długimi wąsami i brodą ( The Face of Fu Manchu, Kill Bill 2), bez wąsa nie może obyć się też postać bezwzględnego meksykanina ( Machete i każdy film w którym pojawia się Dany Trejo), Podobnie uzbrojenia się w odpowiedni wąs wymagają westerny gdzie co najmniej jedna postać musi mieć porządny wąs, który może podkręcać (niezłym przykładem jest kurt Russel w Tombstone). Nie można też zagrać Iron -mana bez charakterystycznej brody, Thora bez zarośniętego wyglądu Nordyckiego Boga czy Wolverina bez bokobrodów. Przykłady można mnożyć ale prawda jest taka, że określony typ postaci wąs czy brodę mieć musi. Podobnie wszyscy piraci winni przewijać się przez ekran mając brodę nawet jeśli tam miałaby składać się z macek jak w Piratach z Karaibów. W zbliżającym się Hobbicie czeka nas cała galeria bród i wąsisk głownie za sprawą pojawiających się tam w dużej ilości krasnoludów które jak wiadomo bez bród nie występują (nawet kobiety)
To nie ja, ja nie mam wąsów – jednym z najbardziej charakterystycznych sposobów przekonywania nas, że aktor wygląda zupełnie inaczej jest dorabianie mu wąsów albo brody. Świetnym przykładem są dwaj aktorzy kameleony czyli Daniel Day – Lewis i gary Oldman – w przypadku tego pierwszego wystarczy dodać wąs za z aktora który bez problemów grał romantycznych kochanków i poetów robi się typ twardy i bezwzględny co udowodnił w Gangach Nowego Jorku czy w Aż Poleje się krew, z kolei w przypadku Garego Oldmana wystarczyło by komisarz Gordon w Batmanie zapuścił wąsy a nikt się nie zorientuje, że to ten szaleniec który ganiał po tylu innych produkcjach. Chcecie ukryć, że Jude Law jest trochę za ładny by grać Watsona? Każcie mu zapuścić wąs! Chcecie zaznaczyć, że aktor gra zupełnie inną rolę – zróbcie tak jak Brad Pitt w Bękartach Wojny – zapuście wąsy. Niekiedy uważa się, że nie ma innego sposobu na pokazanie upływu czasu jak kazać aktorowi zapuścić brodę – tak było w przypadku Hollow Crown gdzie scenarzyści musieli jakoś wymyśleć jak sprawić by widzowie dostrzegli, że grany przez Toma Hiddelstona książę Hal wyrósł już na Henryka V – i wymyślili – Hiddelston chodzi gładko ogolony przez całego Henryka IV by w Henryku V pojawić się już z zarostem.
Jestem taki męski, tylko spójrz na mnie – istnieje taki rodzaj męskiego zarostu, który ma nas natychmiast naprowadzić na trop, ze nasz bohater przegryza zębami drzewa na pół, pije jeszcze ciepłą krew upolowanej zwierzyny i wyciąga sobie kulę zębami z boku. Dla zwierza przykładem takiego zarostu są brody noszone przez dwóch telewizyjnych wilkołaków ( Tego z True Blood i tego z Teen Wolf) czy nieśmiertelna broda Chucka Norrisa. Z całą pewnością należy tu też dopisać zarost Wolverina, i zwierz poważnie się zastanawia czy właśnie nie tu należało by wpasować wąsy Toma Sellecka z serialu Magnum, które jak wskazują wszystkie rankingi są bezdyskusyjnie najważniejszymi wąsami w telewizyjnej popkulturze.
Jak to kiedy, spójrz na wąs! – jak najłatwiej zasygnalizować widzowi, że coś się dzieje w innych czasach? Zarost moi drodzy. Film Legenda Telewizji dzieje się w latach siedemdziesiątych co można natychmiast zdiagnozować po jednym spojrzeniu na wąsy grającego główną rolę Willa Farella. Podobnie z filmem człowiek który Gapił się na Kozy czy pewnymi fragmentami Tajemnicy Brokeback Mountain. Jak najlepiej zmienić wygląd aktorów na potrzeby filmu kostiumowego? Jeśli dzieje się w czasach Jane Austen albo trochę później należy kazać wszystkim mężczyznom zapuścić bokobrody, chcecie cokolwiek dziejącego się w czasach Szekspira? Wszyscy jak jeden mąż zaczynają nosić hiszpańską bródkę – serio to proste jak drut i co więcej sprawdza się w praktycznie wszystkich przypadkach. Co prawda nie zawsze dodaje to uroku aktorom (powiedzmy sobie szczerze – wąs z epoki I wojny światowej nie za bardzo pasował Benedictowi Cumberbatchowi w Czasie Wojny ale rzeczywiście przybliżał go do wyglądu oficera z 1914). Realizm niedogolenia bliski jest realizmowi czarnych paznokci to też co raz częściej występuje w filmach fantasy czy tych dziejących się w średniowieczu.
Tyle rozważań filmowych – obok nich pozostają jeszcze wciąż nie rozwiązane i przynależne wyłącznie do osobistego gustu spory o tym czy istotnie wyłącznie mężczyzna ogolony – jak twierdzi Allen- podoba się współczesnej kobiecie. Zwierz jak wiedzą przede wszystkim czytelniczki strony zwierza na fb uważa, że to zależy . z całą pewnością są aktorzy, którym zdecydowanie lepiej bez zarostu umówmy się , że Tom Cruise, Nicolas Cage czy John Travolta oraz z całą pewnością Mel Gibson brody powinni sobie darować. Niekiedy z resztą to właśnie ci aktorzy pojawiają się zarośnięci w filmach by pokazać, ze coś z ich bohaterem jest poważnie nie tak – jak Pierce Brosnan w Kuplach na zabój. Istnieje też bardzo wąska grupa aktorów, którym dobrze tylko kiedy są zarośnięci i właściwie ogoleni wyglądają mniej korzystnie – zwierz przywoła tu jako koronny dowód istnienia takiej grupy mężczyzn Hugh Laurie, który ogolony wygląda średnio ciekawie (ma za długą twarz) zaś z taki zarośnięty jak House Md. zdecydowanie bardzo ciekawie. Jest też oczywiście bardzo szeroka grupa aktorów, którzy zgodnie z hasłem ładnemu we wszystkim ładnie zawsze wyglądają dobrze i niszczą nasze zbiorowe wyobrażenia o tym co to znaczy przystojny mężczyzna. Tak więc wszystko jest kwestią gustu choć osobiście zwierz złapał się na tym, że woli aktorów zarośniętych (może nie bardzo ale tak trochę). To jednak jest już kwestia osobistych opinii (jak zwierz się zorientował na przykładzie pewnego długo trwającego na jego facebookowej stronie sporu o wygląd Davida Tennanta – opinii bardzo stanowczych.
Niekiedy utożsamia się zapuszczenie brody przez aktora ze zbliżającym się załamaniem – albo nerwowym (jak w przypadku pozorowanego upadku Jaquina Phoenixa którego zmierzwiona broda miała nas wszystkich przekonać, że dalej to on kariery już nie pociągnie), albo zawodowym (Im gorsze były filmy Gibsona tym dłuższa była jego broda). Do tego niektórzy I jeszcze na koniec zwierz radzi mimo tego długiego wpisu nie przywiązywać aż tak dużej wagi do zarostu – wszak Brad Pitt zapytany kiedyś przez dziennikarza dlaczego postanowił ni stąd ni zowąd zapuścić brodę stwierdził „Nudziło mi się”. I z tą myślą zwierz pozostawia was na resztę dzisiejszego dnia.
Ps: Ale wy wiecie że zwierz dziś tak nie do końca na poważnie ;)??