Ostatnimi czasy mam coraz więcej problemów z prawdziwym „zakochaniem” się w serialu. Wiecie z takim uczuciem, że to co oglądam jest fantastyczne i chcę jeszcze więcej odcinków i absolutnie nie chcę słyszeć ani słowa krytyki pod adresem. Na całe szczęście kliknęłam na Netflix na „Good Girls” i teraz chodzę z głową w chmurach. Bo to dokładnie taki serial którego potrzebowałam.
Good Girls opowiada o trzech kobietach które znajdują się w trudnej sytuacji. Beth – idealna matka czwórki dzieci odkrywa, że maż nie tylko ją zdradza z sekretarką ale też przepuścił ich wszystkie oszczędności, co oznacza, że mogą stracić dom. Córka Ruby jest ciężko chora i bez lekarstw a w perspektywie bez przeszczepu nerki (koszt bagatela koło 100 tys. dolarów) nie odzyska zdrowia a może stracić życie, na końcu Annie – młodsza siostra Beth, samotna matka, nastolatki, która potrzebuje pieniędzy na prawnika. Były mąż któremu się zdecydowanie lepiej powodzi, chce przejąć opiekę nad córką i posłać ją do katolickiej szkoły. Niekoniecznie najlepsze miejsce dla dziecka które szuka swojej tożsamości.
Żadna z kobiet nie ma pieniędzy ani szansy by szybko je zarobić. Ale podstawione pod ścianą kobiety postanawiają obrabować sklep. Plan jest prosty – wchodzimy, bierzemy kasę (której nie ma bardzo dużo), stawiamy nasze życie na nogi i wszystko jest pięknie. Problem w tym, ze dokonując przestępstwa bohaterki zadarły z miejscową mafią. Ta zaś zamiast wykonać egzekucję czy kogoś brutalnie pobić… wkręca bohaterki w świat działań przestępczych. A ponieważ jeden problem nakręca spiralę zdarzeń- zanim się obejrzymy nasze bohaterki są po uszy zanurzone w bardzo skomplikowane i zdecydowanie nielegalne sprawy. Co więcej – niekoniecznie źle się bawią a w przypadku Beth okazuje się, że mają pewne kompetencje, które być może – w nieco alternatywnej rzeczywistości, uczyniłby z niej genialnego szefa mafii. Dowcip nie brzmi już „Kobiety z przedmieść obrabiają sklep” tylko raczej „W sumie to matki z przedmieść są całkiem niezłe w planowaniu życia przestępczego”.
Serial ma kilka cech które absolutnie mnie zauroczyły. Po pierwsze – bardzo stawia na pewną niejednoznaczność postaci. Mąż Beth jest ogólnie paskudny ale serial daje mu sporo scen kiedy paskudny wcale nie jest. Były mąż Annie z każdym odcinkiem staje się postacią coraz bardziej skomplikowaną. Ruby z kolei ma chyba najlepszego męża na świecie, co jest o tyle zabawne że jest on policjantem więc potencjalnie stanowi spore zagrożenie dla ich nielegalnej działalności. Jednocześnie serial ładnie pokazuje jak jedno przekroczenie zasad prowadzi do przekroczenia kolejnych. Ale nasze bohaterki co pewien czas zatrzymują się rozmyślając nad tym czy to co robią jest moralne czy nie. Niekoniecznie je to powstrzymuje przed działaniem ale fakt że taka refleksja się pojawia jest zdecydowanie na plus. Co więcej – coraz bardziej są świadome konsekwencji jakie poniosą.
Kolejny element który niesamowicie przypadł mi do gustu jest fakt, że jest to serial który nie szczuje kobiet na kobiety. Nasze bohaterki mają mniejsze lub większe scysje z kobietami ze swojego otoczenia, ale w ostatecznym rozrachunku – to nie jest serial gdzie tylko nasze bohaterki są fajne i dobre a wszystkie inne kobiety na około są paskudne. Nowa żona byłego męża Annie wydaje się wyjątkowo paskudna, ale nawet ona okaże się – jak bohaterki – ofiarą faktu, że wielu facetów jest paskudnych a świat jest nieidealny. I zostanie pocieszona, albo przynajmniej – jej cierpienie poruszy sumienie. Zwierz bardzo to lubi bo seriale tego typu mają skłonność napuszczania bohaterki na bohaterki – głównie po to by pokazać że te fajne rabujące sklepy matki są takie fajne, w przeciwieństwie do tych które żyją od jednego odebrania dzieci ze szkoły do drugiego.
Do tego serial pokazuje jak bardzo trudne jest życie kobiet w sytuacji kiedy ich finanse nie są tylko w ich rękach. Beth nie pracuje, zajmuje się czwórką dzieci, kiedy mąż przepuści oszczędności – to zostaje ona na lodzie, Annie czy Ruby jak by się nie starały nie zarobią wystarczająco dużo by ochronić swoje dzieci. Zwłaszcza historia Ruby – której nie stać na leki i na operację córki jest poruszająca. To znaczy prawda jest taka, że w człowieku narasta jakiś niesamowity gniew kiedy orientuje się, że ratujący życie przeszczep nerki zależy od tego czy czek na 80 tysięcy dolarów zostanie zweryfikowany czy nie. No po prostu nóż się w kieszeni otwiera. Zwłaszcza że akurat Ruby i jej mąż to ubezpieczeni i pracujący ludzie – którzy jednak nigdy nie dojdą do takich pieniędzy. Serial dobrze pokazuje jak łatwo znaleźć się pod finansową ścianą i jak nie za bardzo można oczekiwać pomocy. I jasne – wiele osób powie „nie mniej nie wszyscy rabują banki” ale z drugiej strony trochę się jednak bohaterki rozumie.
Nie mniej tym co ciągnie serial jest po prostu doskonała chemia między bohaterkami i w ogóle dobrze napisane relacje między postaciami. Moim ulubionym przykładem tego jak doskonale napisany jest to serial jest relacja Beth i Rio. Rio to szef gangu, ewidentnie brutalny i bezwzględny przestępca. Takie postacie zwykle pojawiają się grożąc bohaterkom i budząc w nich strach. I Rio budzi w strach. Tylko nie w Beth. Relacja między nimi jest dużo bardziej skomplikowana. Beth nie boi się Rio a przynajmniej umie swój strach ukryć. Zamiast przepraszać i błagać, Beth dyskutuje, stawia propozycje, ustala zasady. Widać że dla gangstera to nowość. I tak z odcinka na odcinek patrząc na bohaterów coraz bardziej widzimy, że jest w tej relacji coraz więcej równości ale też coraz więcej wzajemnej fascynacji. Przy czym to nie jest takie proste – co najlepiej widać w ostatnim odcinku. W każdym razie – jakby ktoś się chciał nauczyć pisać doskonałe wątki między kobietą a mężczyzną bez pisania romansu ale z ewidentną chemią to powinien rzucić okiem na Good Girls.
W ogóle serial jest dobry w pokazywaniu że największym zagrożeniem dla kobiety często nie jest facet który przystawia ci pistolet do czoła, czy agent który ma do ciebie kilka poważnych pytań, ale sfrustrowany szef z twojego sklepu, który skorzysta z każdej okazji by wykorzystać tą odrobinę władzy żeby cię zgnoić, albo idzie przez życie przekonany, że kobiety powinny być mu wdzięczne za uwagę i zainteresowanie. To tacy ludzie psują życie kobiet nawet bardziej niż niewierni mężowie, których można po prostu raz na zawsze wystawić za drzwi. Przy czym – ponownie – to nie jest serial o tym że kobiety są dobre a mężczyźni są źli. Choć jest to film o tym, że za wiele paskudnych zachowań facetów płacą kobiety. I za zachowanie niewiernego męża płaci nie tylko żona ale też kochanka. Przy czym bohaterki nie są tylko bezbronnymi ofiarami. Właśnie to jest w serialu takie ożywcze, postawione pod ścianą walczą, potrafią działać, być bezwzględne, mścić się czy wymierzać sprawiedliwość. Serial ucieka od wizji kobiety która może być tylko straumatyzowaną ofiarą. To bardzo waże zwłaszcza w obecnie kiedy sporo osób wskazuje, że bardzo często przedstawia się kobiety jako ofiary a nie koniecznie jako postacie które mogą coś zrobić i mają coś do powiedzenia.
Zwierz nie zakochałby się w serialu gdyby nie doskonała gra. Zwłaszcza Christina Hendricks, która jest taką idealną panią domu, która właśnie odkryła uroki przestępczego świata, jest fenomenalna. Zwierz bardzo tęsknił za aktorką od czasu Mad Men. Olbrzymią zaletą Hendricks jest to, że potrafi niesamowicie dużo przekazać spojrzeniem pomiędzy dialogami. Nakierujcie na nią kamerę a dostaniecie całą postać ze zbliżenia na twarz. Zwierzowi bardzo podobała się też Mae Whitman jako kobieta która najpierw coś robi a potem myśli nad konsekwencjami. No i jeszcze chwaląc aktorki z drugiego planu świetna jest Allison Tolman jako samotna matka która okazuje się dużo mniej naiwna i niewinna niż się bohaterkom początkowo wydawało. To jest doskonale zagrany serial przez wszystkich – szybko przestaje się myśleć o aktorach a myśli się o postaciach – mając nadzieję, że jakoś wszystko będzie dobrze (choć serial sugeruje że dobrze już było).
Na koniec Zwierz bardzo chciałby pochwalić tempo serialu – wiele jest produkcji które dobrze się zapowiadają ale nie są w stanie utrzymać ani tempa ani zaangażowania widzów. W przypadku Good Girls w każdym odcinku mamy zarówno kilka scen obyczajowych jak i kolejny odcinek przestępczej sagi. Do tego serial jest zabawny więc często przechodzimy od niepokojenia się o bohaterki, przez radosne poczucie ulgi do ponownego budowania napięcia. Nie mniej tempo jest takie, że serial nie zaczyna się dłużyć co niestety potrafi się zdarzać coraz większej ilości produkcji które nawet jeśli nieźle się zaczynają to gdzieś w połowie trzeba się trochę zmuszać do następnego odcinka. W każdym razie polecam wam ten serial z całego serca. Sama czekam w napięciu na następny sezon i mam nadzieję, że będzie równie dobry. Bo brakowało mi takiej produkcji dużo bardziej niż myślałam.
Ps: Zwierz był w weekend na Polconie ale napisze wam jak było jak tylko odetchnie na chwilkę.