Home Książki Nie ma małych opowieści czyli o “Grand Union” — Zadie Smith

Nie ma małych opowieści czyli o “Grand Union” — Zadie Smith

autor Zwierz
Nie ma małych opowieści czyli o “Grand Union” — Zadie Smith

Od pewnego cza­su chodzi za mną myśl, by czy­tać więcej opowiadań. Nie dlat­ego, że nie mam cza­su na lek­turę powieś­ci, ale raczej dlat­ego, że mam wraże­nie, że opowiada­nia wciąż są jed­nym z najbardziej niedoce­ni­anych gatunków lit­er­ac­kich. Pole­ca się je początku­ją­cym autorom, a potem trak­tu­je się jako ten mar­gin­es twór­c­zoś­ci wybit­nych pis­arzy. Oczy­wiś­cie, co pewien czas są autorzy i autor­ki którzy słyną z opowiadań, ale poza tym — wszyscy raczej śnią o tym, że zabłys­ną wielką powieś­cią a nie kolekcją krót­kich opowieś­ci. Tym­cza­sem w opowieś­ci­ach jest siła. Siła której szu­ka cho­ci­aż­by Zadie Smith w „Grand Union. Opowieści”.

 

Zadie Smith to jed­na z tych autorek która w moim kat­a­logu nadal jest jako mło­da zdol­na, ale chy­ba tylko dlat­ego, że jestem na tyle stara by zupełnie świadomie pamię­tać jej wspani­ały debi­ut jakim były „Białe zęby”. Od tamtego cza­su autor­ka sporo napisała, i nie raz potwierdz­iła pokładane w niej lit­er­ack­ie nadzieje, oraz stała się autorką tych książek, których przeczy­taniem moż­na się chwal­ić na hip­ster­s­kich kolac­jach na których ktokol­wiek w ogóle pyta co ostat­nio czy­tal­iśmy. Nie ukry­wam, że aku­rat w przy­pad­ku Zadie Smith nigdy nie miałam tego charak­terysty­cznego dla mnie poczu­cia, że od autorów nad­miernie pop­u­larnych (spośród twór­ców ambit­nych) należy się odpowied­nio zdys­tan­sować. Twór­c­zość bry­tyjskiej pis­ar­ki zawsze mi się podobała, głównie dlat­ego, że miałam wraże­nie, że autor­ka nigdzie nie czu­je się do koń­ca u siebie, a jak wiado­mo nic tak nie czyni doskon­ałego pis­arza jak społeczny dyskomfort.

 

Po „Grand Union” sięgnęłam więc pod­wójnie zachę­cona, zarówno nazwiskiem autor­ki, jak i for­mą — krót­kich opowiadań, które przy­na­jm­niej częś­ciowo były pub­likowane już wcześniej np. W „New York­erze”. Zresztą to pra­sowe pochodze­nie moż­na wyła­pać, cho­ci­aż­by patrząc na dłu­gość częś­ci z nich. To opowiada­nia które ide­al­nie star­czą na jed­ną prze­jażdżkę metrem, lub pod­miejską kole­jką, takie które poz­wolą się poczuć jak mieszkaniec wielkiego mias­ta, który lit­er­aturę kon­sumu­je głównie w środ­kach komu­nikacji miejskiej, dzię­ki czemu nie ma wraże­nia że mar­nu­je czas, wręcz prze­ci­wnie — może spotkać całą grupę bohaterów z których każdy opowia­da mu zupełnie inną historię.

 

Jakie są to his­to­rie? Przede wszys­tkim różne. Nieste­ty też nierówne. Jest w tym zbiorze kil­ka abso­lut­nie błyskotli­wych his­torii. Jak na przykład chy­ba najlep­sza w tomie „Edukac­ja sen­ty­men­tal­na” — wspom­nie­nie z cza­sów studiów, w którym mamy jed­ną kobi­etę i dwóch mężczyzn, ale związ­ki pomiędzy nimi są zde­cy­dowanie bardziej skom­p­likowane niż może się wydawać. I choć w całej his­torii pojaw­ia się całkiem sporo sek­su, to najważniejsze jest zupełnie nie­s­tandar­d­owe spo­jrze­nie na uczu­cia, i na to jak postrzegamy nasze miejsce w każdym ze związków. Opowiadanie napisane jest z taką dozą nos­tal­gii, że niemal czu­je się zapach niekoniecznie wypranych skar­petek, i zmy­tych naczyń, który wypełni nie jeden pokój w Akademiku. Są też po pros­tu his­to­rie zabawne jak „Rodz­iców objaw­ie­nie o poranku” gdzie cała sztu­ka prowadzenia nar­racji i układa­nia his­torii, zosta­je wepch­nię­ta w szkol­ny arkusz pra­cy, który — jak w przy­pad­ku wszys­t­kich rodz­iców, którzy mają to nieszczęś­cie na czymś się znać — zaw­iera w sobie jed­nocześnie prz­er­aźli­wą prawdę o edukacji, i poe­t­y­ck­ie rozwikłanie wszys­t­kich prob­lemów z nar­racją, które dręczą autorów od początku ist­nienia pisma.

 

Nieste­ty obok tych błyskotli­wych opowieś­ci pojaw­ia­ją się takie, które szy­bko wypada­ją z głowy, albo których puen­ta jest zbyt pros­ta, lub wręcz prze­ci­wnie — opowiadanie nie jest w stanie pomieś­cić żad­nej głębi. Niesamowicie rozczarowu­je na przykład pier­wsze opowiadanie z tomu „Dialek­ty­ka”, które ku moje­mu zaskocze­niu dzieje się w… Sopocie. Poza tym jed­nak nie ma tam zbyt wiele ciekawych obserwacji, wręcz prze­ci­wnie autor­ka dąży do prostej puen­ty, która jakoś nieszczegól­nie porusza lit­er­acko. Z kolei „Pan­na Adele pośród gorsetów” jest świet­nie napisanym opowiadaniem przy którym miałam wraże­nie, że autor­ka chce powiedzieć w nim wszys­tko na raz i ostate­cznie sama his­to­ria Pan­ny Adele która poszła kupić gorset sta­je się płas­ka, mimo, że do gło­su zosta­ją tu dopuszczeni właś­ci­wie wszyscy. Takich opowiadań z których wyni­ka mniej niż­by mogło jest w tomie kil­ka. Ale jed­nocześnie — to zbiór dziewięt­nas­tu opowiadań, więc każdy zna­jdzie tu coś dla siebie, i być może każdy wskaże taką his­torię, która zupełnie do niego nie trafiła.

 

Jed­nak nawet jeśli zaw­iodły mnie niek­tóre pomysły czy puen­ty, to jed­no jest abso­lut­nie pewne. Zadie Smith pisać umie i to co więcej, umie pisać abso­lut­nie doskonale. Jej bohaterowie oży­wa­ją po jed­nym akapicie opisu, po dwóch wymienionych zda­ni­ach. Jej opisy są pełne szczegółów, ale jed­nocześnie żywe, i bliskie rzeczy­wis­toś­ci. Zresztą w ogóle mam wraże­nie, że Smith najlepiej się czu­je kiedy bohaterowie jej opowiadań są w jakimś stop­niu nią samą — mieszka­jącą w Nowym Jorku Bry­tyjką, która żyje w gronie intelek­tu­al­istów i artys­tów. Wtedy jej głos brz­mi najprawdzi­wiej, a obserwac­je, choć cza­sem zupełnie przy­pad­kowe, sta­ją się jakimś sposobem spo­jrzenia na całe ludzkie doświad­cze­nie. Są to też te momen­ty w których nie przeszkadza fakt iż opowiada­nia te są bard­zo moc­no zako­rzenione we współczes­nych debat­ach poli­ty­cznych — które być może nie dla wszys­t­kich pol­s­kich czytel­ników będą stanow­iły abso­lut­nie oczy­wisty kontekst.

 

Grand Union” nie jest najlep­szą książką Zadie Smith, ale moim zdaniem warto po nią sięgnąć. Przede wszys­tkim dlat­ego, że to jest kawałek naprawdę doskonale napisanej lit­er­atu­ry, po drugie dlat­ego, że widać w nim dobrze jak Smith posługu­je się różny­mi tech­nika­mi nar­ra­cyjny­mi. Pod tym wzglę­dem tom sta­je się swoistym podręcznikiem możli­woś­ci jakie sto­ją przed twór­ca­mi, którzy prag­ną się zająć pisaniem krót­kich opowieś­ci. Jest to też, jak wspom­ni­ałam, ide­al­na lit­er­atu­ra do czy­ta­nia pomiędzy, kiedy nie ma się sił na kole­jną powieś­ci, lub kiedy chce się czy­tać tylko to co moż­na skończyć w cza­sie jed­nej prze­jażdż­ki metrem po Warsza­w­ie. Przyz­nam że tak czy­tane Grand Union może zro­bić nawet lep­sze wraże­nie niż pochła­ni­an­ie tych wszys­t­kich opowieś­ci i per­spek­tyw na raz. Jed­nocześnie myślę, że jeśli przez lata opier­al­iś­cie się pis­arst­wu Smith nie wiedząc czy odna­jdziecie się w jej języku i wrażli­woś­ci to Grand Union jest doskon­ałą próbką tego jaki styl czeka was jeśli zde­cy­du­je­cie się dać jej szan­sę. A to aku­rat jest dobra wizytówka.

 

Tu wypadało­by pochwal­ić Mar­ię Makuch, która przetłu­maczyła opowiada­nia. Czy­ta­jąc kole­jne his­to­rie cały czas miałam w głowie, że ich przełoże­nie nie mogło być proste. Bo jest w tej kolekcji dużo pod­kreśla­nia językowych różnic, prób odd­a­nia tego jak mówią ludzie na uli­cy, czy jak porozu­mieją się oso­by, z różnych klas społecznych. Do tego to his­to­rie które cza­sem przeskaku­ją w przeszłość i zna­j­du­je to tez odzwier­ciedle­nie w języku. Bard­zo czuć że Zadie Smith nasłuchu­je świa­ta, i potem odd­a­je to w swoich opowiada­ni­ach. Nie wąt­pię że było to trud­no przełożyć zachowu­jąc przy tym nat­u­ralne brzmie­nie. Moim zdaniem to bard­zo udane tłu­macze­nie, które w pełni pozwala się cieszyć specy­ficznym językiem Smith. Tak więc, wielkie brawa dla tłumaczki.

 

Na koniec mam taką reflek­sję, że Grand Union ujaw­nia coś jeszcze. To nie był zbiór pisany w sposób spójny i prze­myślany — to raczej kolekc­ja his­torii rozrzu­conych. A jed­nocześnie — czy­ta­jąc tom ma się poczu­cie, że jest w nim mnóst­wo spójnych tem­atów, spo­jrzeń na świat, że spa­ja go wrażli­wość autor­ki, jej specy­ficz­na per­spek­ty­wa, jej czu­je autorskie oko, które przyglą­da się cały czas światu selekcjonu­jąc zasłyszane zda­nia i obrazy. Pod tym wzglę­dem Grand Union jest doskon­ałym przykła­dem tego jak nawet opowiada­nia napisane na przestrzeni pię­ciu lat mogą mówić jed­nym głosem. Głosem wrażli­woś­ci swo­jej autor­ki. I tak na to patrząc, jest to zbiór wielce udany.

 

Ps: Post pow­stał we współpra­cy z wydawnictwem Znak.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online