Hej
Zwierz musi przyznać, że co raz częściej dostrzega, że jego popkulturalny blog nie tyle dryfuje w stronę bloga ogólno-filmowego ale – nie ma co ukrywać – praktycznie nim jest. Zwierz musi przyznać, że nie ma z tym wielkich problemów ale od czasu do czasu chciałoby się napisać o czymś innym. Stąd też wziął się pomysł na dzisiejszy wpis. Oto zwierz dzieli się z wami od dawna deklarowaną miłością do komiksów – a ponieważ akurat ma na to ochotę chciałby się z wami podzielić listą swoich ulubionych ( i co ważne posiadanych przez siebie komiksów). Przy czym od razu uwaga – zwierz nie pisze dziś o powieściach graficznych – te stanowią osobny rozdział w komiksowym życiu zwierza ( przy czym zwierz jest dość łatwy do zdobycia bo wystarczyła mu ” Umowa z Bogiem” Eisnera by się absolutnie zakochał we wszystkim co wyszło spod pióra tego autora). Oczywiście zwierz nieco rozmywa na własne potrzeby obie kategorie ( będzie się tłumaczył poniżej dlaczego) ale powiedzmy, że punktem wyjścia dla listy jest obecność Super Bohatera. Zwierz chce jeszcze zaznaczyć, że nie jest to bynajmniej lista najlepszych komiksów ani tych które absolutnie koniecznie trzeba przeczytać. To raczej lista tego co zwierz jest w stanie czytać w kółko. Co prawda kiedyś ktoś powiedział zwierzowi że jego kolekcja komiksów jest banalna ( zwierz nie zapomina ) ale w sumie może dla mniej obeznanych czytelników to i dobrze, że w przypadku tej dziedziny sztuki gust zwierza nie wykazuje żadnych odchyłów. W końcu popkulturalny znaczy popularny;)
Kingdom Come ( Mark Ward/Alex Ross) – być może najlepszy komiks o super bohaterach jaki zwierz kiedykolwiek czytał. Komiks opowiada o świecie w którym znani nam dobrze bohaterowie tacy jak Superman czy Batman wycofali się właściwie z życia publicznego- ich miejsce zajęły nowe pokolenia superbohaterów – jednak nie tylko jest ich więcej ale także zmieniły się sposoby ich działania – zamiast zwalczać przestępstwa toczą ze sobą bezustanne bitwy nie troszcząc się za bardzo o to co stanie się z ludźmi. Historię obserwuje z boku pewien pastor , mający dar widzenia przyszłości przenoszony na miejsca wydarzeń przez jednego z bohaterów świata DC. Czyatjąc komiks zwierz był przede wszystkim zachwycony wątkiem tego jak bardzo zawiedli – i siebie, i innych – dawni super bohaterowie, zawsze opowiadający się po stronie dobra ( a nie mniejszego zła) – co w zaskakujący sposób postawiło ich w sytuacji osób zawsze przegranych ( a mówią że to dobro zawsze wygrywa). Drugi wątek który zachwycił zwierza to pytanie o to jak wyglądałoby miejsce superbohaterów w świecie gdzie nie mamy jednego czy dwóch ale całe zastępy ludzi obdarzonych supermocami – to trochę zbliża wydźwięk tego komiksu do rozważań komiksów o X-menach gdzie supermoc może okazać się czymś niepożądanym. Na sam koniec jest to w pewnym stopniu komiks o dobrych intencjach, które nie zawsze przynoszą dobre skutki. Zwierz musi przyznać, że ta dość ponura wizja bardzo go pociąga bo chyba zawsze wolał swoich bohaterów nieco złamanych niż w pełni sił. Z resztą akurat tym komiksem zachwycał się nie tylko zwierz – było wokół niego naprawdę sporo szumu i to całkowicie zasłużenie. Po Polsku wyszedł kilka lat temu w twardej oprawie za 90 zł ale można go sobie sprowadzać z amazona za ułamek tej ceny.
Zwierz uwielbia grafikę na okładce pełnego wydania komiksu nie mniej dolączone okładki kolejnych zeszytów ( oparte na podobnej zasadzie „zebrania” bohaterów ) są równie zachwycające
Superman: Red Son ( Mark Millar/ Kilian Plunkett/ Walden Wong/ Paul Mounts) – zwierz uwielbia ten komiks. Oto bowiem autor Mark Millar odpowiada na hipotetyczne pytanie – co by było gdyby kapsuła z Supermanem nie rozbiła się w latach 30 ubiegłego wieku na farmie w Kansas tylko gdzieś na Ukrainie? Komiks jest błyskotliwy nie tylko w swoim snuciu wizji historii świata w której Superman jest po nie właściwiej stronie, ale także w refleksji nad tym co by było gdyby super bohater nie bronił świata na zmianę z uprawianiem dziennikarstwa tylko zaangażował się w politykę. Do tego komiks jest świetnie narysowany – zwłaszcza grafiki zdobiące okładki kolejnych zeszytów są idealnymi wariacjami na temat komunistycznych plakatów propagandowych. Zwierz musi powiedzieć, że lubi też komiks za to, że stanowi zamkniętą całość w ramach której rozgrywa się posiadająca świetny początek i koniec historia, do tego na kartach tego niezbyt długiego komiksu pojawiają się nie tylko postacie historyczne ale także wszyscy ci znani nam bohaterowie komiksu o Supermanie, których chcielibyśmy zobaczyć. Niestety komiks nie wyszedł po polsku ale warto go sobie sprowadzić. Przynajmniej zdaniem zwierza nie są to w najmniejszym stopniu zmarnowane pieniądze.
Komiks nie tylko oferuje świetną alternaytwną wizję historii ale też wprowadza drobne zmiany w samym kostiumie super bohatera
Batman: Hush (Joseph Loeb/ Jim Lee) – O ile dwa poprzednie komiksy zwierz absolutnie uwielbia przede wszystkim ze względu na ich treść to ten podbił jego serce przede wszystkim ze względu na rysunki – zwierz nie będzie przed wami ukrywał, że Jim Lee jest jego absolutnie ulubionym komiksowym rysownikiem – wszystko co wychodzi spod jego ręki jest ładne, okrągłe i bardzo czytelne – to typowa komiksowa kreska bez malarskich aspiracji ale zwierz pod tym względem jest bardzo konserwatywny i właśnie takimi lubi swoje komiksy. A sam Hush – fabuła zagmatwana ale całość czyta się ze sporą przyjemnością – co prawda trzeba się nieco orientować w świecie Batmana ( a zwłaszcza jego przeszłości związanej z towarzyszącymi mu pomocnikami) ale można też czytać komiks jako wyrwany z kontekstu. Jest za to sporo występów gościnnych – bo pojawi się np. Superman – z resztą z tego komiksu zwierz dowiedział się że Batman jest właścicielem Daily Planet ( a właściwie Bruce Wayne jest właścicielem gazety w której pracuje Superman). Poza ciekawym nowym, sabotującym działania Batmana „złym” o pseudonimie Hush, najważniejszym wątkiem jest kwestia uczuć jakimi nasz zamaskowany bohater darzy Kobietę Kot. Tak więc jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się czy tych dwoje ma szansę zajrzyjcie do komiksu by się przekonać.
Ktokolweik się zastanawia czy Batman i Kobieta Kot moga się doczekać radosnej przyszłości zdecydowanie powinni zajrzeć do Hush
All Star Batman i Robin, The Wonder Boy ( Frank Miller/ Jim Lee) – zwierz musi z góry zaznaczyć, że połącznie Franka Millera jako scenarzysty I Jima Lee jako rysownika zapowiadało dla niego komiks od którego nie będzie mógł się oderwać. I rzeczywiście zwierz przeczytał komiks ze sporą przyjemnością by dowiedzieć się później że został całkowicie schlastany przez krytykę jako fatalny. Zwierz musi powiedzieć, że był lekko zdziwiony kiedy przeczytał, że komiks opowiadający o pierwszym spotkaniu Batmana i Robina zyskał aż tak złe recenzje. No ale zwierz nie jest specjalistą – wie natomiast, że jest w nim kilka świetnych scen i sporo marnych, ale te marne i tak świetnie się ogląda przede wszystkim za sprawą cudownych rysunków Jima Lee ( o których trzeba przyznać nikt złego słowa nie powiedział). Wydaje się, że zarzuty recenzenci stawiają przede wszystkim Millerowi, który napisał komiks, któremu daleko do takich perełek jak Batman : Rok Pierwszy czy Powrót Mrocznego Rycerza ( zwierz o nich nie pisze bo choć świetne nie są zwierza ulubione poza tym wszyscy o nich słyszeli) – nie mniej dla kilku świetnych scen ( w tym tej w której dowiadujemy się jak obezwładnić Zieloną Latarnię) warto rzucić okiem. Choć t może sporo kosztować bo w Polsce komiks wyszedł za 89 zł.
Może i komiks jest krytykowany ale to właśnie z niego pochodzi cytat ” I’m Goddamn Batman” który stał sie osobnym internetowym memem
Weapon X (Barry Windsor-Smith ) – to komiks o Wolverinie, który zrobił na zwierzu niesamowite wrażenie kiedy zwierz był jeszcze dzieckiem i nadal robi na nim wrażenie. To historia naukowego ośrodka w którym na porwanym Loganie naukowcy przeprowadzają eksperyment nie tylko wszczepiając w jego ciało adamantium ale także zamieniając go w pozbawioną ludzkich uczuć bestię. Komiks nie tylko jest zdaniem zwierza świetnym głosem przeciw eksperymentom na wszystkim co żyje, ale także dość prostym wykazaniem tego czym tak właściwie jest dehumanizacja. Fabuła jasno wskazuje, że prawie nic nie mówiący, siekący pazurami na prawo i lewo Wolverine jest dużo bardziej ludzki niż przeprowadzający na nim eksperymenty naukowiec. Kilka scen z tego komiksu znalazło się potem w filmie ( niemal dokładnie) ale sposób w jaki rysownikom udało się ukazać ból Logana i okrucieństwo przeprowadzających swój eksperyment naukowców nadal daje zdecydowanie bardziej po głowie. Zwierz ma niestety komiks jedynie w wydaniu z 1994 roku ( cudowne wydawnictwo TM-Semic) więc nie mo ze się w pełni nacieszyć kolorami ale i tak jest to jeden z lepszych komiksów jaki zwierz ma ( już drugi raz bo swój komiks sprzed lat zdążył dawno zgubić.
Weapon X to dla zwierza zawsze najlepszy przykład jak nieroząłczne w komiksie są treść i ilustracje, które w tym przypadku idealnie nadają się do przekazania tak trudnego do opisania slowami fizycznego cierpienia
Ultimate X-Men: Tomorrow People (Mark Millar/ Adam Kubert, Andy Kubert) – zwierz musi powiedzieć, że tym razem nie chodzi o grafikę ( cudowną) ani o samą akcję komiksu ( prosta i przyjemna) ale to na co zwierz czekał od dawna – wraz z pojawieniem się serii Ultimate X-Men ( Tomorrow People to pierwsze sześć odcinków nowych X-menów) zwierz po raz pierwszy od lat miał nadzieję, że uda mu się nareszcie podążać za przygodami X-menów bez ciągłego zadawania sobie pytań : Kim na boga są ci ludzie? Co się stało w poprzednim odcinku? Czy ktoś może mi wyjaśnić o co chodzi? Itp. I rzeczywiście jeśli nigdy nie mieliście komiksów o X-menach w ręku to Tomorrow People są dobrym miejscem by zacząć zwłaszcza, że to właśnie wersja Ultimate posłużyła za podstawę do filmów. Czyta się to przyjemnie i bez bólu. Drugim ulubionym komiksem zwierza z serii Ultimate jest ” Date Night” – komiks o jednym wieczorze z życia nowych X-menów kiedy nareszcie mają wolne i mogą robić co chcą w tym np. wybrać się na randkę czy do baru. Zwierz jako typowy intelektualista najbardziej lubi kiedy w komiksach o super bohaterach nic się nie dzieje więc tym komiksem był absolutnie zachwycony. Pierwszy komiks został wydany w języku polskim ( seria Dobrego Komiksu) drugi zwierz ma niestety tylko w języku angielskim bo wydawnictwo padło zanim doszło do tej historii.
Zwierz lubi ten komiks z wielu powodów ale jednym z nich jest ten, że Magneto ma w nim choć raz fajny kostium
Superman/Batman: Public Enemies (Joseph Loeb/ Ed McGuinness) – komiks, który otwierał zupełnie nową serię Superman/Batman podobnie jak Ultimate X-Men dał zwierzowi szansę by jeszcze raz ( prawie od nowa) przyjrzeć się przyjaźni łączącej Supermana z Batmanem – świetnym zabiegiem ( który scenarzysta komiksu wykorzystał między innymi w Hush, które także jest jego autorstwa) jest podwójna narracja pokazana w dymkach ( Batmana niebieskich, Supermana pomarańczowych) dzięki której wiemy co bohaterowie nawzajem myślą o sobie. To ciekawy sposób nie tylko na to by przyjrzeć się jak Superman i Batman postrzegają wzajemnie swoje moce ale także sposób narracji, który daje nam możliwość spojrzenia jeszcze raz świeżym okiem na oczywiste po tylu latach zachowania i cechy bohaterów. Czyta się to naprawdę fajnie zwłaszcza, że nie można narzekać na akcję. Aby za wiele nie zdradzać zwierz powie wam tylko, że obaj bohaterowie muszą zawiązać współpracę przeciwko Prezyentowi stanów zjednoczonych którym jest sam Lex Luthor. Komiks najwyraxniej musiał się spodobać nie tylko zwierzowi bo doczekał się ekranizacji w postaci filmu animowanego.
Jedna z ulubionych grafik zwierza na okładce jednego z numerów. Świecące się oczy Supermana – Bezcenne :)
Avengers: Disassembled( Brian Michael Bendis/ David Finch) – zwierz musi przyznać, że czytanie tego komiksu nie jest dla wszystkich. Jest to bowiem koniec pewnego etapu serii o drużynie super bohaterów, która nigdy w Polsce się nie ukazała. Nie mniej jeśli kojarzycie kto z kim, co i jak ( zwłaszcza w obliczu zainteresowania jakie obecnie towarzyszy Avengersom) to komiks przyniesie całkiem sporo przyjemności. Super bohaterowie w Avenegers są bowiem już zmęczeni, niekiedy psychicznie połamani, może nawet znużeni ciągłą walką z przeciwnikami i ponoszonymi stratami. Wydarzenia, które obserwujemy w komiksie prowadzą do zapowiedzianego już w tytule rozwiązania się grupy. Ale spokojnie nic nie jest wieczne – na półce u zwierza stoi już pierwszy tom New Avengers ( bardzo dobry, miejscami bardzo śmieszny komiks). Jednak zakończenie pewnej bardzo długiej serii daje okazje bohaterom do wspomnień a samym scenarzystom do podsunięcia obrazków i rozwiązań jakich najczęściej nie widuje się w samym środku komiksowej serii. Zwierz lubi zwłaszcza Tonego Starka w tej odsłnie gdzie jak zwykle wychodzą na wierzch jego problemy z alkoholem.
Jeśli lepiej przyjrzeć się obrazkowi nie trudno dostrzec, że nasi super bohaterowie rzeczywiście są w stanie rozkładu
Wolverine: Orgin ( Paul Jenkins/Andy Kubert, Richard Isanove) – zwierz musi szczerze powiedzieć, że ma problem z tym komiksem ( a właściwie z jego sześcio odcinkowym początkiem bo do niego przede wszystkim się odnosi). Z jednej strony uwielbia Wolverine Origin za rysunki i za emocje jakie przyniosło czytanie go w zeszytach kiedy zwierz nie wiedział jak scenarzyści poprowadzą tą dziejącą się jeszcze w XIX wieku historię najwcześniejszych początków słynnego super bohatera ( a właściwie słynnego anty bohatera). Problem jaki ma zwierz to sama treść komiksu – wszystko zaczyna się świetnie ale ostateczne rozwiązanie przynajmniej zwierza mocno zawiodło. Nie mniej jednak pozostaje to komiks który zwierz czytał z olbrzymimi emocjami i pewnie jeśli się nie wie co jest dalej ( choć jak się widziało film to trochę się jednak wie) to na pewno może być fajniej. W głowie zwierza ( i nie tylko) parę z tym komiksem stanowi Wolverine: Koniec opowiadający o bardzo już starym i zmęczonym bohaterze, który przeżył wszystkich swoich przyjaciół. Choć scenariusz kuleje to zwierz jest wdzięczny scenarzystom – oglądając komiks zwierzowi przyszło do głowy, że należy to zekranizować a w roli starego Wolverina obsadzić Clinta Eastwooda – zwierz ma zamiar zadzwonić do wytwórni FOX z tym pomysłem i zbić fortunę.
Komiks mógł drażnić zwierza ale trzeba przyznać, że okładki kolejnych numerów zapierają dech w piersi swoją urodą.
Batman Black and White – zwierza ulubione podejście do tematu Mrocznego Rycerza – zamiast jednej historii dostajemy kilka lub kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt ( wszystko zależy od tego, jakie wydanie mamy w ręku) czarno-białych historii nie tylko o Batmanie ale także o jego przeciwnikach, przyjaciołach czy zwykłych mieszkańcach Gotham. Zwierz mógłby to zareklamować jako zbiór krótkometrażowych filmów o naszym super bohaterze ale zrealizowanych przez wybitnych reżyserów czyli najlepszych rysowników i scenarzystów. Każdy numer ( w Polsce chyba nigdy nie wyszły wszystkie) zawiera historie różne nie tylko ze względu na podejście ( kanoniczne, mniej kanoniczne, poważne, dowcipne) ale przede wszystkim ze względu na grafikę. Znajdziemy więc i kreskę nawiązującą do samych początków Batmana z lat 30, i ładne przyjemne dla oka ilustracje ale też rysunki, które wymagają do widza nieco więcej skupienia. Jednak całość czyta się z prawdziwą przyjemnością, a niektóre opowieści są absolutnie błyskotliwe. Ze wszystkich historii zwierz bez wahania jako swoją ulubioną wskazuje zawsze historię Neila Gaimana o Batmanie i Jokerze spotykających się za kulisami komiksu.
Dla zwierza Batman: Black and White to najbardziej niejednoznaczne podjeście do naszego super bohatera a jednocześnie fajne graficzne wyzwanie.
Jak widzicie zwierz pozostaje w swoich wyborach komiksowych dość ograniczony – w sumie nie pokazał wam niczego co by nie opowiadało o Batmanie Supermanie czy X-Menach. Prawda jest taka, że zwierz jest tu przede wszystkim ograniczony przez ilość komiksów ( a nie ich jakość) – nie mogąc na bieżąco śledzić tego co dzieje się na rynkach wydawniczych w USA gdzie wydaje się komiksy nawet o postaciach trzecio planowych zwierz jest poniekąd skazany na najbardziej standardowych super bohaterów. Choć z drugiej strony to nie do końca prawda bo po pierwsze tu jest tylko pierwsze 10 tytułów a po drugie nawet gdyby zwierz mógł to nie ruszyłby niczego tylko i wyłącznie o Spider-manie mimo, że to najpopularniejszy bohater Marvela . W każdym razie dzisiejszy wpis nie jest przejawem znawstwa zwierza tylko konieczności podzielenia się z wami przemyśleniami. Poza tym zwierz musi gdzieś wyładować frustrację wynikającą z faktu, że do Avengersów pozostał jeszcze tydzień a już wiadomo, że film jest fajny i bardziej niż trochę kasowy.
Ps: Jak może wiecie zwierzowi brakuje już tylko trzech fanów do 500. Jeśli chcecie zobaczyć wielkie podziękowanie zwierza to nic prostszego niż go wirtualnie polubić.??