Hej
Dzisiejszy wpis będzie nieco inny niż zazwyczaj. Nie dlatego, że zwierz nie ma pomysłu o czym pisać i nie dlatego, że spędził w ciągu ostatnich dwóch dni zdecydowanie zbyt dużą ilość czasu montując średniej jakości filmik, który zafunduje swoim czytelnikom z okazji 500 fana na facebooku ( wydarzenie, o którym zwierz pisał bardzo teoretycznie może stać się niedługo faktem). Tym co skłoniło zwierza do napisania tego postu jest fakt, że zwierz co raz częściej prowadzi w głowie dokładnie ten sam wewnętrzny monolog. Monolog związany z czynnością, której wizja przedstawiana nam przez popkulturę drastycznie różni się od tego co można zastać w realnym życiu. To co popkultura pokazuje jako wydarzenie niekiedy piękne, niekiedy poprawiające humor a niekiedy stanowiące moment przemiany w prawdziwym życiu bywa niekiedy jednym wielkim zawodem, zdarzeniem smutnym i wpływającym na naszą samoocenę. Tak moi drodzy dziś zwierz będzie pisał o zakupach.
Popkultura wmawia nam że nic nie poprawia humoru tak jak torba od Dolce and Gabbana wypakowana zakupami – zwierz się nie kłóci bo nigdy takiej nie miał ale wie, że zakupy nie zawsze oznaczają szczęście.
Na początku zwierz może powinien stwierdzić, że jego uwagi nie dotyczą wszystkich zakupów. Dotyczą tej specyficznej czynności jaką jest kupowanie ubrań. Zacznijmy od wizji popkulturalnej. Każdy pamięta z co najmniej jednego filmu taki oto montaż – dwie osoby wchodzą do sklepu po czym dokonują prawdziwego najazdu na półki – wchodzą do przymierzalni wybierając co raz to nowe stroje. W szybkim montażu widzimy jak radosne nastolatki czy dorosłe już przyjaciółki przebierają się w co raz to nowe ubrania by w końcu znaleźć tą jedną odpowiednią sukienkę, którą miały zamiar kupić lub po prostu by wyjść ze sklepu objuczone torbami. Bo kupowanie ubrań w sklepie filmów i seriali jest miłe – przekonywały o tym bohaterki Sexu w wielkim mieście, które właściwie zawsze były na zakupach – z których wracały zawsze zadowolone z jakimiś nieprzyzwoicie drogimi butami, torebkami czy innymi wspaniałymi ciuchami i dodatkami, podobnie młodsze od nich bohaterki Gossip Girl żyją wedle sentencji, że ten kto uważa, że nie można kupić szczęścia najwyraźniej nie wie gdzie robić zakupy. W filmie Clueless główna bohaterka spieszy na zakupy nie ważne czy jest smutna czy zadowolona. Z resztą kupowanie ciuchów to nie tylko sposób na poprawienie sobie humoru – zgodnie ze stwierdzeniem, że szata zdobi człowieka aby dokonać prawdziwej transformacji potrzebne są nowe ubrania – bez nich prostytutka nigdy nie stanie się kobietą, w której mógłby zakochać się milioner, jak w Pretty Women, zaś porzucony facet w średnim wieku nie zamieni się w uwodziciela z Crazy, Stupid, Love. Kupowanie ubrań jest więc nie tyle zdobywaniem nowych dóbr co tworzeniem nowej osobowości – opartej na tym jak wyglądamy.
To nie tylko kwestia doboru sklepu – nasz bohater zmieniając ubrania zmieni się zaraz w sfrustrowanego Pana domu w prawdziwego playboya.
Rzeczywiście – twórcy filmowi widzą pewne problemy w czasie zakupów – nie miła obsługa w Pretty Women – to najlepszy przykład tego jak nasza przyjemność związana z wydawaniem pieniędzy może okazać się torturą, z kolei filmy poświęcone przedświątecznej gorączce zakupowej pokazują wielkie centra handlowe jako miejsce gdzie rozgrywają się prawdziwie dantejskie sceny. O niebezpieczeństwach zakupów można posłuchać nieco w komedii jaką są ” Wyznania zakupocholiczki” ale tu problem stanowi raczej zbyt duża przyjemność czerpana z kupna co raz to nowych produktów a nie z bolączki wynikającej z faktu, że zakupy bywają horrorem. Takie problemy najczęściej kończą się nieco poniżającym przecięciem karty kredytowej, lub ewentualnie awanturą poczynioną zawsze przez męskiego bohatera ( w popkulturze mężczyźni prawie nie kupują ubrań) który czyni wyrzuty komuś kto kupował za dużo i nie potrzebnie. Praktycznie wszystkie takie konfiguracje można znaleźć w sitcomach np. w Przyjaciołach gdzie też kupowało się dużo. Oczywiście od czasu do czasu zdarza się w serialach czy filmach postać, która ma właściwie pustą szafę ponieważ nie przepada za robienie zakupów – nie mniej najczęściej jest to punkt wyjścia do zabrania ja na wspaniałe zakupy ( ponownie wspominany przez zwierza montaż) lub też w odpowiednim momencie – gdy szafa będzie świecie pustkami – zadzwoni dzwonek do drzwi z kurierem który będzie miał w ręku paczkę z pięknie zapakowaną sukienką – akurat na odpowiednią okazję. Tak robienie zakupów ciuchowych wydaje się bezpieczne – do tego stopnia, że w przypadku zombie apokalipsy ludzie będą szukać schronienia w centrach handlowych – tak przynajmniej można stwierdzić po obejrzeniu Świtu Żywych trupów.
Najgorsze co może nas spotkać w czasie zakupów to nie miła obsługa która nie dostrzeże ile kasy chcemy wydać. Bo przecież zawsze mamy mnóstwo kasy do wydania:)
Wszyscy ci którzy krytykują nadmierną ilość scen, w których bohaterowie robią zakupy najczęściej wychodzą z jednego punktu widzenia. Człowiek nie powinien chcieć mieć, a właściwie nie powinien chcieć mieć za dużo. Poświęcanie dużej uwagi zakupom we współczesnej popkulturze uznaje się za przejaw paskudnego konsumpcyjnego stylu życia – w mądrych książkach i artykułach można przeczytać jak Hollywood koncentruje się na konsumpcji czyniąc z czynności, która powinna być tylko dodatkiem do wszystkich wzniosłych rzeczy jakie robimy w życiu jego głównym celem. Zwierz czytał nie jeden taki artykuł bijący na alarm. Zwierz jednak uważa, że autorzy tych artykułów pomijają jeden niezwykle ważny element negatywnego wpływu popkultury – nikt nam nie mówi jak straszne jest kupowanie ubrań.
Zwierz nie kłóci się ze stwierdzeniem, że świat może stać się lepszy od kupowania ciuchów ale czy na pewno poprawa naszego samopoczucia jest tak 100%?
Jeśli pamiętacie Diabeł ubiera się U Prady to może przypomnicie sobie scenę, w której nasza bohaterka jest rozbawiona długimi rozmowami twórców sesji zdjęciowej o pasku. Zniesmaczona jej postawą redaktor naczelna wyjaśnia jej, że choć ubrania, które młoda asystentka nosi na sobie nie mają marki to jednak ich krój i kolor zależy od tego co postanowią wylansować dyktatorzy mody i redaktorzy najważniejszych modowych czasopism. Zwierzowi motyw ten utknął w pamięci – powraca ilekroć zwierz przechodzi pomiędzy sklepowymi półkami. Otóż wygląda na to, że dyktatorzy mody nie tylko nienawidzą zwierza jako takiego ale ogólnie co roku wybierają inny rodzaj kobiet na którym skupią swoją nienawiść. Tak więc w jednym roku będzie się dało kupić jedynie koszmarnie wąskie spodnie co pozostawi bez tego elementu garderoby wszystkie kobiety, które pragnąłby raczej nogi ukrywać niż eksponować. Podjęta kilka lat temu decyzja właściwie wykasowała z rynku wszystkie spodnie poza biodrówkami co oznacza, że część klientek będzie musiała już do końca życia chodzić w spódnicach. A skoro o spódnicach mowa to co sezon lansuje się inną długość z tym założeniem że jeśli nie daj boże mamy sezon na spódnice krótkie to w świecie powszechnego dobrobyt i milionów szyjących wszystko za grosze chińczyków nie uświadczy się choć jednej długiej spódnicy. Co do sukienek raz na zawsze przyjęto że jeśli będą dobre w biuście powinny być za wąskie w biodrach, albo na odwrót.
Diabeł Ubiera Się u Prady przekonywało nas, że za tym co kupujemy stoi grupa ludzi, którzy chyba nikogo bardziej nienawidzą niż nas. No i nie chcą nam dać tego czego potrzebujemy czy tego co lubimy – chcą nam zawsze dać co innego.
Na dodatek przemysł produkujący ubrania nie tylko nienawidzi kobiet ale ma także pewną dość konsekwentną wizję świata. Wizja ta zakłada że szerokość spodni musi być zawsze związana z jej długością ( niscy szerocy ludzie to tylko plotki rozpowszechniane przez jakieś nizołkowe lobby), posiadanie biustu uważa się w przypadku części mody kobiecej za zbędną fanaberię – lub też powód by chodzić w czymś na kształt namiotu – tak przynajmniej wyglądają wszystkie koszule które nie rozłażą się na piersi. Wizja zakłada też że ludzie niscy mają na przykład ręce dokładnie tej samej długości co ludzie wysocy oraz że nie istnieją osoby dojrzałe o bardzo małych dłoniach i wąskich palcach. W ogóle ludzie niscy są śmieszni – na przykład nie warto dla nich robić krótszych spodni bo tak śmiesznie potykają się o te długie nogawki spodni dla normalnych ludzi. Co więcej jest powszechnie znanym faktem, że choć większość modelek ma 1,80 to w realnym życiu wszystkie wysokie kobiety muszą być barczyste, i na pewno nigdy nie przyjdzie im do głowy by kupować buty na obcasach. W ogóle każdy kto próbuje kupić but damski o numerze powyżej 40 jest od razu podejrzany o bycie mutantem lub transwestytą. Z resztą duże rozmiary są w ogóle podejrzane – aby spacyfikować pomysł aby ludzie o rozmiarze powyżej 44 ubierali się dobrze działy z ubraniami takiej ( i większej) wielkości zawsze przypominają wystawę namiotów, w których można się ukryć przed światem. Wszystko ma zawsze dokładnie taki sam bezpłciowy krój bo przecież wszyscy wiedzą, że chodzenie w za dużych ciuchach wyszczupla. Chyba najbardziej znienawidzoną grupę konsumentów stanowią natomiast ludzie, którzy odważyli się być nieforemni i na przykład chcieli by kupić garnitur lub kostium, w którym dół byłby większy od góry lub na odwrót – bo na przykład zdarzyła im się absolutna tragedia czyli wąskie ramiona.
Każdy kto wychował się na takich obrazkach szybko wyrasta w przekonaniu, ze kupowanie sobie ubrań to rzecz przyjemna, jakże tragicznie rozbijają się sny takich jednostek o próbę zakupienia sobie zimowej kurtki pod koniec lutego
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia dziwnego ukształtowania rynku, w którym zgodnie z logiką – ubrania wiosenne można kupić w zimie, zimowe jeszcze wczesną jesienią zaś letnie jak jeszcze jest chodno. W ostatecznym rozrachunku najczęściej okazuje się, że w chwili w której szukamy porządnej zimowej kurtki w sklepach już panują wiosenne pastele ( z resztą jeśli nie jest ci dobrze w pastelach to właściwie możesz odpuścić sobie chodzenie po sklepach w danym sezonie), a wtedy kiedy oddalibyśmy dusze diabłu za japonki można już kupować pierwsze buty z kolekcji jesiennej. Wizja jest bowiem taka, że wszyscy posiadamy dar prekognicji i jeszcze przed rozpoczęciem sezonu potrafimy z dokładnością co do minuty wskazać kiedy rozpadną się nam buty lub podrze kurtka. Do tego wszystko zawsze jest w tej samej cenie niezależnie od tego czy trzymana przez na w ręku spódnica ledwo zakrywa nam mniej szlachetną część ciała czy też ciągnie się po ziemi bo przecież nie ma sensu szyć spódnic dla kobiet, które nie mają 1,70. Z reszta z cenami jest śmiesznie bo najpierw kupujemy coś za ciężkie pieniądze by dwa miesiące później okazało się, że sklep jest nam to gotowy sprzedać za jedną trzecią ceny. Do tego wszystkiego znakomita część sklepów nie posiada oprócz stanowiącego odbicie najnowszej mody, żadnego asortymentu stałego. Oznacza to, ze bywają miesiące, w których po prostu nie da się nabyć czarnego zapinanego swetra, białej bluzki z rękawem trzy czwarte, prostej czarnej sukienki, pantofli do noszenia do kostiumu i miliona innych elementów garderoby, których z obłędem w oczach tysiące klientek szuka zupełnie niezależnie od panujących trendów. Bo przecież nikt nigdy nie wpadł na pomysł, że jest kilka takich produktów których wszyscy od czasu do czasu potrzebują.
Zwierzowi też zdarza się wracać do domu objuczonym torbami ( choć z mniej znanymi markami na nadrukach) ale zazwyczaj wyszedł wtedy tylko kupić sobie kolczyki.
W tym momencie każdy kto pamięta ustrój miniony powie zwierzowi, że nie potrzebnie narzeka, że winien być szczęśliwy, że oto ma tyle możliwości. No właśnie zwierz bardzo chciałby być szczęśliwy ale z drugiej strony nie jest w stanie zrozumieć, jak to możliwe by przy jednoczesnym zachęcaniu ( przy znacznym udziale popkultury) wszystkich do kupowania wszystkiego jednocześnie doprowadzić do sytuacji, w której zawsze część konsumentów była nie zadowolona. To zapewne jest do wytłumaczenia poprzez długi wywód o tym, że właściwie dziś nikogo nie obchodzi co kupuje, gdzie i jak ale o sam fakt wydawania pieniędzy. Zwierz myśli, że może być w tym jakiś sens ale z drugiej strony zwierz prosi swoich czytelników by zastanowili się kiedy ostatnim razem poszli z zamiarem kupienia bardzo konkretnej rzeczy do sklepu i naprawdę dostali to czego pragnęli? Z wierz już sobie przypomniał, a właściwie przypomniały mu o tym koszmarne odcinki na nogach, które zostawiły buty które sobie kupił ( wygodne buty????? To zjawisko dla mięczaków). Częściej jednak niż z naszym wymarzonym zakupem wychodzimy ze sklepu z jedną z trzech rzeczy – z czymś co jest nie potrzebne, z czymś co jest marnym substytutem tego czego szukaliśmy, z przerażającą myślą, że w mającym 1000 metrów sklepie może nic nie być.
Zwierz wychodząc z wielu sklepów ma wrażenie jakby został zupełnie rozdeptany przez mode i może tylko leżeć i czekać na zmiłowanie
Konkludując ( zwierz używa tego słowa z racji na niezbyt popkulturalny charakter tego wpisu) zwierz dochodzi do wniosku, że jeśli się nad tym dłużej zastanowić to kupowanie ubrań zazwyczaj prowadzi u niego do rozstroju nerwowego, cichej nienawiści do absolutnie wszystkich kupujących, biadań nad stanem współczesnej cywilizacji i absolutnie roztrzaskanej samooceny ( choć za to są akurat odpowiedzialne lustra w przymierzalniach). Być może dlatego zwierz mimo częstych wypraw na zakupy celem zakupienia ubrań najczęściej wraca z ubraniami kiedy idzie na zakupy celem zakupienia czegokolwiek innego. Ale najczęściej zwierz wraca do domu z cudownie kompatybilnym, nie oceniającym sylwetki zwierza, niemal zawsze modnym DVD. A i jeszcze jedno – zwierz skrycie cieszy się, że nie jest mężczyzną. Bo wedle tego co obserwuje, jako kobieta zwierz może wybrzydzać ale ma jaki taki wybór natomiast gdyby zwierz był mężczyzną to mógłby sobie kupić trzy rzeczy na krzyż w czterech kolorach
Ps: Nie zrozumcie zwierza źle – zwierz nawet lubi chodzić na zakupy ale w ostatecznym rozrachunku to koszmarne piekło;)
Ps2: Uwagi zwierza nie dotycząc bardzo drogich rzeczy. Doświadczenie zwierza w materii kupowania rzeczy bardzo drogich do ubrania jest absolutnie zerowe.??