Home Ogólnie Jacyś ludzie w jakimś mieście czyli o niepotrzebnym Legionie Samobócjów

Jacyś ludzie w jakimś mieście czyli o niepotrzebnym Legionie Samobócjów

autor Zwierz
Jacyś ludzie w jakimś mieście czyli o niepotrzebnym Legionie Samobócjów

Legion samobójców to jeden z tych filmów na który zwierz nie czekał jakoś strasznie ale był pewien że go zobaczy. Z każdym udanym trail­erem czy infor­ma­cją doty­czącą fabuły zwierz nabier­ał coraz więk­szej ochoty na seans i nawet infor­ma­c­je o licznych  dokrętkach jakoś go nie prz­er­ażały. Zwłaszcza że ponoć powrót na plan fil­mowy był odpowiedz­ią na niezbyt udaną kon­frontację Bat­mana i Super­mana. Nieste­ty – w takiej formie w jakiej film zaser­wowano, cała impreza nie mogła się udać (spoil­ery jeśli za spoil­er uważa się jakąkol­wiek infor­ma­cję o fabule).

Zwierz nie będzie omaw­iał tego co dzi­ało się na planie fil­mu. Chodzi dziś infor­ma­c­ja­mi o kon­flik­cie reży­sera i wytwórni tłu­maczy się prob­le­my Legionu to jed­nak po pier­wsze – inni opisali to lep­iej, po drugie – choć są to infor­ma­c­je niesły­chanie ciekawe z punk­tu widzenia zaan­gażowanego widza, to jed­nak ciekaw­iej opisy­wać to co ostate­cznie do fil­mu trafiło. Nie zmienia to jed­nak fak­tu, że już dru­gi raz film z uni­w­er­sum DC trafi do nas na pły­tach w rozsz­er­zonej reży­ser­skiej wer­sji która może się znacznie różnić od wer­sji fil­mowej. To ciekawe zjawisko – warte odd­ziel­nego omówienia. Kto wie, może niedłu­go opuszczanie sean­su kinowego będzie jedynym sposobem na to by zobaczyć film w wer­sji w jakiej powinien na ekrany trafić – czyli takiej zaplanowanej przez reży­sera. Chwilowo jed­nak jest to zjawisko dość iry­tu­jące głównie z powodów finan­sowych – płace­nie dwa razy za film – którego jed­na wer­s­ja jest ciężkos­traw­na to dość spore wyma­gania wzglę­dem widowni.

Twórcy pragną nas przekonać że oglądamy jak tworzą się więzi między bohaterami. W istocie widzimy jakichś ludzi łażących po mieście

Twór­cy prag­ną nas przekon­ać że oglą­damy jak tworzą się więzi między bohat­era­mi. W isto­cie widz­imy jakichś ludzi łażą­cych po mieście

Wróćmy jed­nak do samego Legionu. Zwierz naczy­tał się bard­zo niepochleb­nych recen­zji na tem­at pro­dukcji więc był przeko­nany, że to film bez­nadziejny. Tym­cza­sem nie jest to film bez­nadziejny tylko… przedzi­wnie zbęd­ny i wyraźnie niedokońc­zony czy – o czym już wiemy – zmon­towany w sposób chao­ty­czny, pocię­ty i poskle­jany na łzy mon­tażysty. Już początek fil­mu gdzie przy dźwięku kole­jnych prze­bo­jów (wyraźnie próbu­je się nam tu powtórzy efekt znany z pop­u­larnego trail­era) prezen­tu­je się kole­jnych anty­bo­haterów pokazu­je pewną niepo­rad­ność. Oto bowiem twór­cy nie wierzą że po pros­tu zna­jdą sposób i czas by przed­staw­ić nam niez­nane wcześniej posta­cie – więc wprowadza­ją je w serii osob­nych mini filmików co nieste­ty świad­czy o pewnej słaboś­ci sce­nar­iusza. Dobrym przykła­dem jak moż­na było to zro­bić  są Strażni­cy Galak­ty­ki – tu podob­nie mamy kil­ka postaci których nie znamy wcześniej ale film nie tylko nam je pokazu­je ale także bez więk­szych trud­noś­ci przed­staw­ia motywac­je w ramach prowadzenia akcji fil­mu. Wyo­dręb­nie­nie w Legion­ie tej wstęp­nej sekcji trochę świad­czy o braku zau­fa­nia sce­narzys­tów, że widz zrozu­mie oglą­da­jąc film z kim ma do czynienia. Jed­nocześnie ten sam film kiedy dochodzi do pokaza­nia postaci z którą nasi bohaterowie mają wal­czyć, zachowu­je się tak jak­byśmy wszyscy przys­zli na seans po obe­jrze­niu jakiegoś zupełnie innego fil­mu, który dokład­nie opowiedzi­ał nam życie i motywac­je Enchantress. To przedzi­w­na sytu­ac­ja kiedy z jed­nej strony wszys­tko poda­ją na tacy z drugiej – ma się cały czas wraże­nie że oglą­da się ostat­ni akt jakiegoś zupełnie innego fil­mu. Wszys­tkim nagle na wszys­t­kich zależy, słyszymy słowa o przy­jaźni i rodzinie. CO GDZIE KIEDY?

Film ma miejsce na jakieś trzy postacie, wszystkie pozostałe właściwie są zbędne. To spory problem gdy robi się film o zespole

Film ma miejsce na jakieś trzy posta­cie, wszys­tkie pozostałe właś­ci­wie są zbędne. To spory prob­lem gdy robi się film o zespole

Legion Samobójców to pomysł całkiem dobry – teo­re­ty­cznie powin­niśmy mieć anty­bo­haterów zebranych i wysłanych tam gdzie bohaterów się nie pośle. Tu nieste­ty sce­nar­iusz też nieco sia­da. Oto nasza grup­ka zosta­je wysłana do mias­ta nad którym władze prze­jęły złe siły – celem wydostanie zeń bard­zo ważnej oso­by. Pytanie dlaczego są potrzeb­ni właśnie anty­bo­haterowie pozosta­je nieco bez odpowiedzi. To znaczy, jasne mają swo­je moce, ale właś­ci­wie trud­no powiedzieć dlaczego się­ga się po anty­bo­haterów, których trze­ba szan­tażować i trud­no im zau­fać i trze­ba straszyć śmier­cią (a i tak są nieobliczal­ni). Co ciekawe teo­re­ty­cznie sce­nar­iusz pozostaw­ia dość prostą furtkę by ich obec­ność była koniecz­na. Oto dowiadu­je­my się, że mieszkań­cy mias­ta pod wpły­wem mag­icznej siły zamieni­a­ją się w wojown­ików, których trze­ba elim­i­nować. Ale ponieważ to film który nie dostał R i nie może być w nim krwi- zosta­ją oni zamie­nieni w takie pozbaw­ione twarzy i niekr­waw­iące stwory. Zabieg konieczny żeby zde­hu­man­i­zować prze­ci­wników i prześl­izgnąć się przez ostre sito kwal­i­fikacji wiekowej. Tym­cza­sem gdy­by rzeczy­wiś­cie zamie­nieni w wojown­ików oby­wa­tele mias­ta nadal wyglą­dali codzi­en­nie wtedy ludzie pozbaw­ieni moral­noś­ci byli­by bard­zo na miejs­cu.  Tylko ponown­ie – film ma prob­lem z pokazy­waniem bohaterów jako ludzi bez moral­noś­ci. Co dobrze widać jak się przeczy­ta listę wycię­tych scen. Te które miały ich staw­iać w naprawdę złym świ­etle gdzieś się ulotniły.

Film bardzo dba byśmy tak naprawdę nie pomyśleli sobie o bohaterach nic naprawdę złego

Film bard­zo dba byśmy tak naprawdę nie pomyśleli sobie o bohat­er­ach nic naprawdę złego

No dobrze ale nie zagłębi­a­jmy się za bard­zo w fabułę bo ta jest rzeczy­wiś­cie proś­ci­ut­ka i jak zwyk­le w ostat­nich cza­sach opiera się na prze­ci­w­staw­ie­niu się komuś kto robi dzi­urę w niebie. Ogól­nie będzie na tym blogu jeszcze kiedyś wpis o dzi­urze w niebie jako pod­sta­wowym zagroże­niu w fil­mach. Zwierz przyz­na szcz­erze, że nie ma prob­le­mu z marną fabułą bo takie filmy opier­a­ją się na bohat­er­ach. Tak jak Avanger­si, Strażni­cy Galak­ty­ki i w ogóle jakakol­wiek pro­dukc­ja gdzie gru­pa bohaterów czy anty­bo­haterów ma zapo­biec zniszcze­niu świa­ta. I tu film ponosi klęskę dość spek­taku­larną. Po pier­wsze w fab­ule tak naprawdę zabrakło miejs­ca dla wszys­t­kich bohaterów. Mamy więc dwie całkiem dobrze (jak na stan­dardy fil­mowego DC) zarysowane posta­cie – Dead­shota i Harley Quinn. Oni mają swo­je sze­rok­ie ret­ro­spekc­je, motywac­je i jak­iś charak­ter. Potem mamy bohaterów sła­biej zarysowanych. Tak więc jest Kap­i­tan Boomerang i Dia­blo, ci dwaj mają jakieś tam cechy charak­teru ale nie dosta­ją ani za bard­zo motywacji (Dia­blo bardziej) jak i cza­su by zaprezen­tować jakieś głęb­sze cechy swo­jego charak­teru. Ich wąt­ki są ogranic­zone i miejs­ca­mi trud­no powiedzieć co właś­ci­wie się z nimi dzieje pomiędzy sce­na­mi. Do tego im bliżej koń­ca tym bardziej ma się ochotę powiedzieć WTF, bo rzeczy nie są taki­mi jaki­mi się wyda­ją ale nikt nie tłu­maczy o co właś­ci­wie chodz­iło. Pochód zamyka­ją Killer Croc i Katana których moż­na było­by spoko­jnie wykreślić z fabuły i nikt by nie zauważył. I to jest poważny prob­lem bo jeśli przy­chodz­imy na film „grupowy” to spodziewamy się pewnej równowa­gi – tu jej nie ma a miejs­ca­mi – wyraźnie widać, że bohaterom wycię­to kil­ka scen bo wąt­ki się zaczy­na­ją albo np. widz­imy że ktoś ma opa­tr­zoną rękę ale nie wiemy, jak się zranił. Naj­do­bit­niej widać to jed­nak w sce­nie w której czar­o­dziej­ka podsyła bohaterom wyśnione wiz­je ich rzeczy­wis­toś­ci. I tak poz­na­je­my najskryt­sze marzenia… trój­ki bohaterów. Resz­ta twór­ców wyraźnie nie obchodzi.

Zwierz ma wrażenie że film na każdym kroku udowadnia jak bardzo nie zrozumiano materiału wyjściowego. Np. natury związku Harley Quinn i Jokera

Zwierz ma wraże­nie że film na każdym kroku udowad­nia jak bard­zo nie zrozu­mi­ano mate­ri­ału wyjś­ciowego. Np. natu­ry związku Harley Quinn i Jokera

Inna sprawa to zło naszych bohaterów. Swoisty urok Legionu Samobójców powinien pole­gać na tym, że oglą­damy anty­bo­haterów którym wcale nie chce­my kibi­cow­ać ale jesteśmy nie­jako zmuszeni przez sytu­ację. Powin­ni więc oni zachowywać się nie po bohater­sku. Prob­lem w tym, że twór­cy nie zro­bili nic by ten punkt wyjś­cia wyko­rzys­tać. Zami­ast tego zde­cy­dowali się na bard­zo prosty zabieg. Nasi bohaterowie są źli, ale właś­ci­wie to bardziej hon­orowi niż źli, miejs­ca­mi po pros­tu bard­zo skrzy­wdzeni. Dead­shot niby zabi­ja dla pieniędzy (widz­imy tylko jak strzela do fac­eta mafii więc i tak złego człowieka) ale widać że ma skrupuły. Harley jest po pros­tu zma­nip­u­lowana i zakochana w Jok­erze. Dia­blo nie umie się kon­trolować, Killer Croc został odrzu­cony przez społeczeńst­wo. Boomeran­ga praw­ie nie ma ale w sum­ie to tylko złodziej i pijaczy­na. Ale to nie wystar­czy, otóż abyśmy mieli pewność że schemat jest zachowany, to do fil­mu zosta­je wprowad­zona postać gorsza od nich wszys­t­kich. Otóż nikt w tym filmie nie jest tak „zły” i niemoral­ny jak  Aman­da Waller. Co podtrzy­mu­je dość trady­cyjny układ gdzie bohaterowie może nie są doskon­ali ale na pewno jest na świecie ktoś zde­cy­dowanie gorszy od nich. Ostate­cznie więc widz nie ma wraże­nia by oglą­dał coś jakoś­ciowo innego do filmów gdzie  pier­wsze skrzypce gra­ją super­bo­haterowie. Zresztą powiedzmy sobie szcz­erze, film jest tu bard­zo pozbaw­iony sub­tel­noś­ci bo Aman­da Waller wjeżdża przy dźwiękach „Sym­pa­thy for the Dev­il” – co mniej więcej charak­teryzu­je poziom sub­tel­noś­ci całego filmu.

Ponieważ każdy film potrzebuje tego złego, w Legionie Samobójców Amanda Waller jest właściwie diabłem na tle którego nasi bohaterowie wypadają jak grzeczne baranki

Ponieważ każdy film potrze­bu­je tego złego, w Legion­ie Samobójców Aman­da Waller jest właś­ci­wie dia­błem na tle którego nasi bohaterowie wypada­ją jak grzeczne baranki

Jed­nak paradok­sal­nie tym co zwier­zowi najbardziej w filmie przeszkadza­ło to dwa dru­go­planowe wąt­ki.  Po pier­wsze kwes­t­ia Bat­mana  — twór­cy odgrażali się że pokażą Bat­mana z innej strony jak tego złego. Nic podob­ne­go nie ma miejs­ca ale w filmie zna­jdziemy scenę gdzie Bat­man zachodzi w ciem­nej uliczce ojca z córeczką by tam go aresz­tować. Powiedzmy sobie szcz­erze – jeśli czegoś może­my być pewni to że Bat­man nie będzie atakował rodz­i­ca wraca­jącego z dzieck­iem w ciem­nej uliczce ze świątecznych zakupów. Zwierz uwierzy we wszys­tko łącznie z Bat­manem strze­la­ją­cym do człowieka ale nie w to, że będzie on pozbaw­iał dziecko rodz­i­ca w ciem­nej uliczce w środ­ku nocy. Serio ktoś kto pisał tą scenę musi­ał­by chy­ba zupełnie nie rozu­mieć postaci Bat­mana który tego jed­nego na pewno by nie zro­bił. Albo przy­na­jm­niej nie tak. Zresztą praw­da jest taka, że jak Affleck jakoś dawał radę w Bat­man v Super­man to tu ten jego Bat­man jest taki mdły że aż ser­duszko boli.

Joker z Legionu Samobójców to taki gangster ze słabością do  ekscentrycznych ciuchów. Nie ma się czym zachwycać ani czego bać.

Jok­er z Legionu Samobójców to taki gang­ster ze słaboś­cią do eks­cen­trycznych ciuchów. Nie ma się czym zach­wycać ani czego bać.

To jed­nak jed­na sce­na, która ewen­tu­al­nie może się zdarzyć (zwłaszcza że może ktoś rzeczy­wiś­cie coś takiego kiedyś narysował w komik­sie, choć zdaniem zwierza nie znaczy to, że jest to spójne z postacią Batmana).Otóż zwierza strasznie zden­er­wował sposób przed­staw­ienia związku Harley Quinn i Jok­era. Ter­az będzie kil­ka spoil­erów.   Film pokazu­je ich nam jako zakochany w sobie duet zabójców. Kiedy ona trafia do więzienia on zaczy­na knuć skom­p­likowaną intrygę jak ją wydostać, kiedy on namaw­ia ją by dla niego skoczyła do kwa­su to jed­nak zami­ast zostaw­ić na pewną śmierć rzu­ca się ją ratować, kiedy jeden plan się nie powiedzie – zacznie układać dru­gi. Wszys­tko by byli razem. Otóż prob­lem pole­ga na tym, że ten związek nie powinien tak wyglą­dać. To co jest między Harley Quinn a Jok­erem zawsze opier­ało się na schema­cie toksy­cznego związku, gdzie ona go kocha a on…. On jest nieobliczal­ny i sza­lony. To właśnie ten ele­ment czynił związek Harley i Jok­era jed­nym z najbardziej niepoko­ją­cych ele­men­tów świa­ta DC – dobrze odd­a­ją­cy mało rozry­wkowy charak­ter toksy­cznych związków gdzie ona powin­na ode­jść ale nie umie, a on to wyko­rzys­tu­je – niekiedy posuwa­jąc się do prze­mo­cy. Tu jed­nak tego nie ma – mamy za to kocha­ją­cy się sza­lony duet. Zami­ast być niepoko­ją­co i prz­er­aża­ją­co robi się schematy­cznie i daleko od  ducha postaci. Co więcej pier­wot­nie w sce­nar­iuszu tak właśnie miała wyglą­dać ta relac­ja. Ale zde­cy­dowano się to zmienić. Po co? Czy naprawdę pro­du­cen­ci uznali, że chce­my zobaczyć Jok­era jako zaan­gażowanego ukochanego bohater­ki? Prze­cież nie po to jest tam postać!

Można odnieść wrażenie, że twórcy film uznali że seksowność Harley jest ważniejsza od jej szaleństwa

Moż­na odnieść wraże­nie, że twór­cy film uznali że sek­sowność Harley jest ważniejsza od jej szaleństwa

A sko­ro przy duchu postaci jesteśmy to warto poroz­maw­iać o castin­gu. Najwięcej w kon­tekś­cie fil­mu mówiło się o Jaredzie Leto jako o Jok­erze. Do widzów docier­ały infor­ma­c­je o tym jak ponoć całkowicie poświę­cił się roli i na planie zachowywał się bard­zo niepoko­ją­co. Tym­cza­sem jego rola jest… co najm­niej nija­ka. Zwierz odniósł wraże­nie, że gra on Jok­era trochę tak jak zagrał­by go kilka­naś­cie lat temu John­ny Depp. Trochę wystyl­i­zowanych gestów i niezbyt wyraź­na wymowa. Nic w tym prz­er­aża­jącego, zwłaszcza że mimo zielonych włosów i zło­tych zębów twór­cy nie zro­bili za wiele by uczynić Jare­da mniej atrak­cyjnym. Wręcz prze­ci­wnie ich Jok­er to bard­zo pięknie wystyl­i­zowany gang­ster, w którym sporo zostało z rozsąd­ku i obliczal­noś­ci. W porów­na­niu z bard­zo cam­powym wys­tępem Jac­ka Nichol­sona i z apo­teozą chao­su jaką był Jok­er Ledgera ten wypa­da bladz­i­utko – jak facet ze słaboś­cią do kolorowych ciuszków. Serio to jest ten moment w którym jak rzad­ko widać jak nakrę­cona pro­moc­ja zaszkodz­iła roli. Inna sprawa – może w końcu ludzie zaczną rozu­mieć że fizy­cz­na meta­mor­foza nie znaczy od razu dobrej roli. Trze­ba jeszcze coś w to włożyć.

Oglądając film można miejscami odnieść wrażenie, że twórcy pokazują nam ostatni akt zupełnie innej produkcji. Ale jakoś za bardzo się tym nie przejmują

Oglą­da­jąc film moż­na miejs­ca­mi odnieść wraże­nie, że twór­cy pokazu­ją nam ostat­ni akt zupełnie innej pro­dukcji. Ale jakoś za bard­zo się tym nie przejmują

Zupełnie inny prob­lem zwierz ma z Mar­got Rob­bie jako Harley Quinn. Otóż Rob­bie gra doskonale – gdy­by ktoś zapy­tał zwierza jaka jest najbliższa komik­sowe­mu pier­wow­zorowi postać w uni­w­er­sum DC to wskaza­ł­by właśnie Harley Quinn. Jest doskon­ałym połącze­niem sza­leńst­wa, wrażli­woś­ci i poczu­cia humoru. Jest słod­ka ale jed­nocześnie nie wyglą­da dzi­wnie kiedy z radoś­cią rozwala prze­ci­wników. Do tego w tych sce­nach w których trze­ba pokazać wrażli­wość bohater­ki wychodzi to bard­zo nat­u­ral­nie  i jakoś nie stoi w sprzecznoś­ci z tym że kil­ka scen później jest nieustraszona. Co praw­da sce­nar­iusz nie daje jej bard­zo dużo do zagra­nia ale z tym co ma radzi sobie wyśmieni­cie. Ale zwierz ma prob­lem z tym jak śledzi ją kam­era. Nie ma bowiem wąt­pli­woś­ci, że poza pier­wszą sceną w której Harley się prze­biera (zatrzy­mu­jąc tym samym ruch w  męskiej bazie wojskowej) film powinien nieco mniej miejs­ca poświę­cać jej wyglą­dowi. Jed­no zwróce­nie uwa­gi na jej wygląd czy sek­sowność wystar­czy (zwłaszcza że nie jest to ele­ment kon­sty­tu­u­ją­cy postać). Tym­cza­sem film cały czas pokazu­je nam Harley tak, że kon­cen­tru­je się na jej wyglądzie. Zwierz zwró­cił uwagę, że kiedy bohater­ka odchodzi spoglą­damy na jej skrom­nie odziany tyłek. Zwierz nie ma nic prze­ci­wko bo Rob­bie to ślicz­na dziew­czy­na ale w filmie gdzie wszys­tkie kobiece bohater­ki poza jed­ną chodzą w skąpym odzie­niu moż­na było­by się powstrzymać.

W filmie są co prawda cztery postacie kobiece co prawie się nie zdarza. Ale jedna nie ma kwestii, tylko jedna nie nosi skąpego stroju i w sumie gdyby je wszystkie zebrać to wyszłaby jedna pełna bohaterka

W filmie są co praw­da cztery posta­cie kobiece co praw­ie się nie zdarza. Ale jed­na nie ma kwestii, tylko jed­na nie nosi skąpego stro­ju i w sum­ie gdy­by je wszys­tkie zebrać to wyszła­by jed­na peł­na bohaterka

Nato­mi­ast zde­cy­dowanie zagrało obsadze­nie Willa Smitha  jako Dead­shota – sprawdza się w sce­nach akcji, sprawdza się jako czuły ojciec i od cza­sów Focusa ( bard­zo przy­jem­nego fil­mu którego Warn­er Bros chy­ba się przes­traszył bo wprowadz­ił go do kin tak, że nikt nie zauważył) ma dobrą i nat­u­ral­ną chemię z Mar­got Rob­bie. O resz­cie obsady trud­no coś konkret­nego powiedzieć. Zwierz ma olbrzy­mi prob­lem z aktorem którego miano brz­mi Jai Court­ney ale zwierz nazy­wa go „tan­im Tomem Hardym”. Otóż facet wyglą­da jak Tom Hardy, gra jak Tom Hardy i ogól­nie spraw­ia wraże­nie jak­by był dokład­nie tą osobą którą się zatrud­nia kiedy Tom Hardy aku­rat jest zaję­ty adop­towaniem kole­jnego psa. Zwier­zowi jego rola się podobała ale chy­ba głównie dlat­ego że … przy­pom­i­na Toma Hardy’ego. Cara Delev­ingne zaj­mu­je się tu głównie dzi­wnym wygi­naniem się w skrom­nym stro­ju a Joel Kin­na­man – chmurnym patrze­niem przed siebie. I tak ma więcej do zagra­nia niż Scott East­wood który wyglą­da na głęboko zaskoc­zonego że w ogóle w tym filmie jest. Bard­zo dobrze wypa­da za to Vio­la Davies w roli dia­bła w biz­ne­sowym kostiu­mie. Szko­da tylko, że ta dobra rola jest miejs­ca­mi moc­no przeszarżowana. Ale nie za sprawą aktor­ki tylko raczej jej otoczenia – muzy­ki czy np. fak­tu, że swój plan przed­staw­ia jedząc krwis­tego ste­ka i popi­ja­jąc winem. Żeby nie było wąt­pli­woś­ci że jest zła i krwiożercza.

Wil Smith jest świetnym Deadshotem. Szkoda tylko, że jego bohater jest tak mdły

Wil Smith jest świet­nym Dead­shotem. Szko­da tylko, że jego bohater jest tak mdły

Legion Samobójców to film którego spoko­jnie mogło­by nie być. To chy­ba najwięk­szy zarzut jak zwierz ma do tej pro­dukcji. Jeśli ma budować świat fil­mowego DC to robi to niepo­rad­nie, pośpiesznie i bała­ganiarsko. Trud­no określić dlaczego dzieje się po Bat­manie i Super­manie a nie równole­gle co było­by dużo bardziej log­iczne (tworze­nie składu super złoczyńców kiedy super bohaterowie się biją między sobą brz­mi log­icznej niż lęk przed następ­nym super­bo­haterem). Do tego z jed­nej strony twór­cy bard­zo dokład­nie pokazu­ją nam kole­jnych bohaterów z drugiej – każą przyjąć że w tym świecie ist­nieje magia. Bo tak. Żeby było jasne – Mar­vel zde­cy­du­je się wprowadz­ić mag­ię dopiero w listopadzie wraz z Dok­torem Strange. Czyli po kilku­nas­tu fil­mowych tytułach. I zro­bi to w osob­nym filmie z obsadą złożoną z ludzi o najdzi­wniejszych twarzach w Hol­ly­wood. Tym­cza­sem DC które pośpiesznie budu­je swój świat robi to zaskaku­ją­co chao­ty­cznie – jeśli chce wielki­mi skoka­mi nadra­bi­ać stra­cony czas to ich pro­dukc­je powin­ny być bardziej pre­cyzyjne, spójne i  korzys­ta­jące ze szlaków jakie prze­tarł im Mar­vel.  Jed­nak oglą­da­jąc Legion Samobójców moż­na odnieść wraże­nie że nikt za bard­zo nie wie po co ma być ten film, jak dokładać się do budowy świa­ta i jakie mieć znacze­nie dla widzów i wiel­bi­cieli komik­sowych bohaterów. Niby to wszys­tko ma się razem łączyć ale tam gdzie w fil­mach Mar­vela mieliśmy spójną logikę tu mamy coś szytego gruby­mi nić­mi, mało pocią­ga­jącego i takiego… łatwego do zignorowania.

Ponoć Legion Samobójców miał być zabawny. Wciąż czekam

Ponoć Legion Samobójców miał być zabawny. Wciąż czekam

Zwierz każdy kole­jny film DC wita  z nadzieją że może tym razem mech­a­nizm zaskoczy. Bo prze­cież powinien – DC nie ma gorszych bohaterów niż Mar­vel, wręcz prze­ci­wnie – ma kilku zde­cy­dowanie ciekawszych. Ale wciąż nad fil­ma­mi wisi jakieś fatum. Tak jak­by odpowiedzialne za nie stu­dio nie umi­ało pogodz­ić się z fak­tem, że albo daje się reży­serom artysty­czną wol­ność – i wtedy mogą wyjść pro­dukc­je bard­zo różne i  niekoniecznie zgodne z pewnym sche­matem kina super bohater­skiego, albo prze­j­mu­je się całkow­itą kon­trolę ale wtedy wychodzi pro­dukt częs­to pozbaw­iony jakichkol­wiek cech indy­wid­u­al­nych. W tym zaw­iesze­niu  gubią się wszys­tkie zale­ty pro­dukcji. I tak  wracamy do sytu­acji gdzie najbardziej wyczeki­wanym filmem super bohater­skim ze stacji DC jest Lego Batman.

Ps: Zwierz musi powiedzieć że czy­ta­jąc listę wycię­tych scen dochodzi coraz bardziej do wniosku, że to mógł być całkiem niezły film. Ale już nie będzie.

19 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online