Home Ogólnie Jesień życia w kolonii serca czyli nigdy nie jest za późno na dobre zakończenia.

Jesień życia w kolonii serca czyli nigdy nie jest za późno na dobre zakończenia.

autor Zwierz

 

Hej

 

Zwierz musi powiedzieć, że wczo­raj po raz pier­wszy poczuł, że czy­tanie recen­zji, może zwierza skrzy­wdz­ić. Oto zwierz udał się do kina na film “Hotel Merigold”, his­torię kilko­r­ga ang­iel­s­kich emery­tów, którzy decy­du­ją się na spędze­nie jesieni życia w Indi­ach. Zwierz czy­tał kil­ka recen­zji fil­mu zamieszc­zonych w jego ulu­bionych miesięcznikach (trze­ba tu dodać, że są to wszys­tko miesięczni­ki ang­iel­skie) i prze­bi­jała z nich przede wszys­tkim niechęć, czy pre­ten­sje wobec przed­staw­ionego w filmie kolo­nial­nego obrazu Indii. Zwierz po lek­turze tych i innych, ang­iel­s­kich oraz hin­dus­kich pre­ten­sji pod adresem fil­mu, siedzi­ał na wid­owni cały czas zas­tanaw­ia­jąc się, czy to co widzi to pró­ba sen­ty­men­tal­nego zagar­nię­cia starej kolonii, połąc­zone z mis­ją białego człowieka, czy też prze­filtrowany przez prze­wod­ni­ki obraz Indii, o których nikt nie chce myśleć w kon­tekś­cie roz­wo­ju i nowoczes­noś­ci, a wszyscy chcą odnaleźć duchowy spokój. Prawdę powiedzi­awszy te rozważa­nia zdomi­nowały dla zwierza seans w cza­sie, którego zami­ast skupić się na fab­ule (choć raczej nic mu nie umknęło) przyglą­dał się fil­mowi przez pryz­mat tego czy zarzu­ty są słuszne, czy też nie. Zwierz musi przyz­nać, wcale nie jest z tego zadowolony.

 Film paradok­sal­nie cier­pi na nad­mi­ar bohaterów — sie­dem osób to o jakieś dwie za dużo — niek­tórzy bohaterowie znika­ją więc z ekranu na całe wieki

Istot­nie bowiem trze­ba przyz­nać wiz­ja Indii wyła­ni­a­ją­ca się z fil­mu, to wiz­ja kolo­nial­na. Indie to piękny kraj, pełen rados­nych ludzi, kolorów i zapachów, świą­tyń do zwiedza­nia i trady­cji, które trze­ba raz szanować (jeśli są duchowe i głębok­ie), raz przełamy­wać (jeśli są oby­cza­jowe). Obraz­ki łączą tłum bied­nych dzieci­aków, z urodą miejs­cowej przy­rody. Hin­dusi są mili, choć nawet młodzi ludzie syp­ią jak z rękawa mądroś­ci­a­mi wschodu, więk­szość mówi złą i zabawną ang­iel­szczyzną, zaś cywiliza­c­ja (sym­bol­i­zowana przez piękne lot­niska czy budynek call cen­ter) czymś obcym i zim­nym. Prob­lem pole­ga jed­nak na tym, że  właś­ci­wie taka wiz­ja z kolo­nial­izmem, nie ma nic wspól­nego. A właś­ci­wie ma, tylko nie jest to kolo­nial­izm his­to­ryczny czy poli­ty­czny, ale sen­ty­men­tal­ny. Aby go upraw­iać nie trze­ba mieć imperi­um, nad którym nie zachodzi słońce, nie trze­ba mieć nawet jakichkol­wiek zamors­kich posi­adłoś­ci. Tego typu sen­ty­men­tal­ny kolo­nial­izm moż­na upraw­iać we włas­nym kra­ju — Pol­s­ka w ten sposób kol­o­nizu­je wieś, wszys­tki­mi “Doma­mi nad Rozlewiskiem” czy “U Pana Boga w Ogród­ku” albo “Ranc­zo”. Cały świat kol­o­nizu­je w ten sposób wios­ki Prowan­sji czy Toskanii. Wiz­ja odd­ale­nia się od znanej nam “zim­nej” cywiliza­cji i prze­niesie­nie się do innego, cieple­jszego świa­ta, gdzie co praw­da nie znamy wszys­t­kich zasad, ale ludzie są życ­zli­wi i naresz­cie może­my zro­bić to, o czym marzyliśmy przez całe życie jest bard­zo obec­nie mod­na. Pod tym wzglę­dem, pokazy­wanie nowych rozwi­ja­ją­cych się Indii, nie miało­by w filmie sen­su, bo nasi bohaterowie ucieka­ją przed tym co kojarzy się z zachod­nią rozwiniętą cywiliza­cją — tam im nie ma nic do zaofer­owa­nia. Stąd przechadz­ki po nowoczes­nym cen­trum, jed­nego z najszy­b­ciej rozwi­ja­ją­cych się kra­jów świa­ta była­by zaprzecze­niem idei fil­mu. Oczy­wiś­cie moż­na się zas­tanaw­iać, czy nie było by śmiesznej gdy­by w miejsce wymar­zonych egzo­ty­cznych Indii nie pojaw­ił się kraj nowoczes­ny, ale nie na tych emoc­jach chce zagrać film.

 Indie w filmie są piękne i kolorowe. Muszą takie być bo gdy­by były nowoczesne i indus­tri­alne to cały kon­cept uciecz­ki dia­bli by wzięli

Co więcej w filmie wys­tępu­je prze­jaw nowoczes­noś­ci (poza lot­niskiem) — czyli Call Cen­ter, które jest zarządzane przez młodych, wyk­sz­tał­conych ludzi i mieś­ci się w nowoczes­nym budynku. Ale tam nie roz­gry­wa­ją się wąt­ki naszych bohaterów, tylko młodych ludzi, dla których cywiliza­c­ja ma jeszcze miejsce.  Prawdą jest nato­mi­ast, że rzeczy­wiś­cie ogól­nie braku­je nowoczes­nej wiz­ji Indii w kinie zachod­nim (bo pewnie w Indyjskim, nie trud­no było­by ją znaleźć).  Zwierz odnosi wraże­nie, że nowoczes­ną i luk­su­sową stronę, egzo­ty­cznych  kra­jów, oglą­damy tylko w fil­mach sen­sacyjnych (ostat­nie Mis­sion Impos­si­ble, Bondy), nato­mi­ast rzeczy­wiś­cie filmy oby­cza­jowe jak np. “Jedz, Módl się i Kochaj” pokazu­ją wiz­ję sen­ty­men­tal­nie skol­o­ni­zowaną, przy­brud­zoną ale ciepłą. Ale trud­no się temu dzi­wić, bo po pros­tu filmy odpowiada­ją za zagospo­darowanie naszej tęs­kno­ty za innoś­cią, ucieczką od cywiliza­cji itp. Pod tym wzglę­dem nawet cywiliza­cyjnie rozwinię­ta Alas­ka może stać się uroczym zapyzi­ałym końcem świa­ta, gdzie ludzie zachowu­ją się inaczej niż przed­staw­iciele zachod­niej cywiliza­cji — najlep­szym przykła­dem “Przys­tanek Alas­ka”. Prob­lem pole­ga na wyważe­niu przekazu — zwierz wierzy, że obraz bied­nych ale kolorowych Indii jest równie prawdzi­wy co obraz Indii ze szkła i stali. Tylko jak na razie nikt tego w kinie zachod­nim nie miesza.

 

Odłóżmy jed­nak na bok kolo­nialne rozważa­nia (nie żeby zwierz nie chci­ał o tym pisać, po pros­tu nie jest to dobry film, do rozważa­nia tego prob­le­mu), a zajmi­jmy się filmem samym w sobie. Indie nie mogą nam bowiem przysłonić fak­tu, że oto dosta­je­my his­torię o grupie bohaterów, których śred­nia wieku na pier­wszy rzut oka, dawno przekroczyła 60 lat (na dru­gi rzut oka też bo Wikipedia poin­for­mowała zwierza, że wiek aktorów pla­su­je się w przedziale 60–78). Zwierz pisał niedawno, że ludzie starzy w kine­matografii, rzad­ko mają inne cechy charak­terysty­czne poza tym,  że są starzy. Mogą ewen­tu­al­nie odgry­wać dziars­kich staruszków (przy czym pod tym poję­ciem ostat­nio pojaw­iło się bie­ganie z bronią i strze­lanie do wszys­tkiego co się rusza), ale tak naprawdę więk­szość ich charak­terysty­ki zaw­iera się w wieku. Stary bohater, rzad­ko musi mieć jakąkol­wiek inną cechę, poza tym, że jest stary. Zwierz miał wraże­nie, że będzie miał do czynienia z taką samą pro­dukcją, ale trze­ba przyz­nać, że sce­narzyś­ci stara­ją się mimo wszys­tko wyjść poza schemat, dziars­kich staruszków łapią­cych się na to wszys­tko, na co nie zała­pali się za mło­du. Mamy więc his­torię kobi­ety (Judi Dench), która musi się nauczyć żyć bez męża, po 40 lat­ach małżeńst­wa. Jej his­to­ria, choć bard­zo sztam­powa (i najbardziej kolo­nial­na, bo jej pra­ca pole­ga na ucze­niu pra­cown­ików call cen­ter, jak roz­maw­iać z anglika­mi), to jed­nak bardziej opowieść o eman­cy­pacji niż staroś­ci. Wyjazd, pod­ję­cie pier­wszej w życiu pra­cy, oder­wanie się od rodziny — to decyz­je nie tyle związane z wiekiem, co z fak­tem, że pier­wszy raz w życiu może o sobie decy­dować. Z kolei opowieść o mężczyźnie, który przy­jeżdża do Indii kogoś odnaleźć (zwierz nie zdradza kogo, bo to zaskaku­ją­cy sus­pens, w tym dość leni­wym filmie), to his­to­ria raczej z gatunku tych, które ze staroś­cią niewiele mają wspól­nego. Także zgorzk­ni­ała rasist­ka, przy­wieziona do Indii na oper­ację bio­dra (O! tu mamy kawałek nowoczes­noś­ci bo Indie przeprowadza­ją oper­ację szy­b­ciej i nowocześniej niż Anglia), a która naw­iązu­je więź ze sprzą­ta­jącą dziew­czyną, jest o tyle ciekawa, bo okazu­je się że wyniosła biała kobi­eta w swoim kra­ju też była sprzą­taczką (co w ogóle nie przy­chodzi nam do głowy kiedy przyglą­damy się Mag­gie Smith bo co to za pomysł by Mag­gie Smith była kimkol­wiek innym niż arys­tokracją).  To jest więc też his­to­ria z wiekiem niewiele mają­ca wspólnego.

Być może dlat­ego najsłab­szy­mi posta­ci­a­mi w filmie, jest dwój­ka bohaterów, którzy szuka­ją roman­su, podob­nie jak nieszczęśli­wa para małżonków, zru­jnowanych przez zain­west­owanie wszys­t­kich pieniędzy w biznes cór­ki — tu wiek wyda­je się odgry­wać decy­du­jące znacze­nie i choć Bill Nighy, jest uroczy w roli człowieka, który nie jest w stanie wyartykułować swoich uczuć, to zwierz już oglą­dał “Dziew­czynę w Kaw­iarni” i takiego bohat­era już widzi­ał. Z resztą widać, że sce­narzys­tom też nie na rękę jest taka ilość bohaterów (tylu jest ich w książce ale książ­ki rządzą się inny­mi zasada­mi niż sce­nar­iusze fil­mowe) — część z nich zni­ka z ekranu na wieku, moż­na mieć wraże­nie, że sce­narzyś­ci zupełnie o nich zapom­nieli, by potem pojaw­ić się nagle ponown­ie na ekranie. Jest to dość den­er­wu­jące, zwłaszcza w sytu­acji kiedy luki w fab­ule wypeł­nia się piękny­mi obraza­mi kra­jo­brazów i kosz­marnie egzal­towaną nar­racją w tle. 

Z resztą sko­ro już jak­iś wątek porzu­cać to zde­cy­dowanie naj­gorszy, sztam­powy do bólu zębów kosz­marny wątek młodego sze­fa hotelu — widać, że jest dopisany przez sce­narzys­tów, którzy prag­nęli mieć na ekranie trochę nai­wnej młodoś­ci i piękną hin­duską dziew­czynę (w książce hotel prowadz­ił state­czny dok­tor w śred­nim wieku, z tego co zwierz pamię­ta). Wątek jest kosz­marny, źle zagrany (zwierz nie przepa­da za Devem Patelem dyżurnym uroczym hin­duskim młodzieńcem współczes­nego kina bry­tyjskiego) i po pros­tu kosz­marnie nud­ny, co praw­da owocu­je najśmieszniejszą w filmie sceną, ale to właśnie w nim objaw­ia się, ta kosz­mar­na wiz­ja tych mądrych przy­byszów z zachodu, którzy uczą młodego człowieka jak prowadz­ić biznes. I choć sce­narzys­tom chy­ba jed­nak chodzi o starość, która może się okazać równie obrot­na i kreaty­w­na jak młodość, to jed­nak wychodzi to trochę za bard­zo jak mis­ja białego człowieka. Poza tym wątek jest nud­ny (zwierz wie, że o tym pisał ale wątek jest naprawdę nudny).

Ogól­nie trze­ba przyz­nać, że gdy­by nie wyśmieni­ta obsa­da film był­by trud­ny do oglą­da­nia. Na całe szczęś­cie film ma obsadę znakomitą. Zwier­zowi szczegól­nie podobał się Tom Wilkin­son w roli sędziego sądu najwyższego, który porzu­ca sędziowanie by do Indii powró­cić po lat­ach nieobec­noś­ci. Gra swo­ją postać z dużą dozą god­noś­ci i wiary­god­noś­ci — od samego początku lubi się jego bohat­era, raczej jako człowieka niż poglą­dowego starusz­ka, świet­na jest też Mag­gie Smith zwłaszcza, że przy­pa­da jej postać dość trud­na do zagra­nia, bo mamy jej nie lubić, a potem pol­u­bić mimo, że przemi­ana zosta­je pokazana bard­zo szczątkowo. Prob­lem właś­ci­wie w tym jak nie lubić Mag­gie Smith na ekranie (zwierz ma z tym spory prob­lem). Resz­ta aktorów też jest dobra, choć zwierza zaskaku­je fakt, że Judi Dench powoli daje się wpisać (no może poza M) w pewien schemat gra­nia kobi­et w podeszłym wieku, które jed­nak są wciąż otwarte na świat i nowe doświad­czenia. Z resztą trze­ba powiedzieć, że nie widać po niej, że jest najs­tarsza na ekranie. Wręcz prze­ci­wnie spraw­ia w wielu sce­nach wraże­nia młod­szej od częś­ci aktorów, co by potwierdza­ło, że wiek to przede wszys­tkim stan umysłu.

Ale właśnie sko­ro przy staroś­ci jesteśmy — wyda­je się, że sce­narzyś­ci trochę nie mogą się zde­cy­dować. To znaczy, film wyda­je się nie wiedzieć, czy opowia­da o ludzi­ach, którym pod koniec życia może się jeszcze coś przy­darzyć (zgod­nie z zasadą, póki życia póty nadziei) czy może po pros­tu opowiedzieć o grupie bądź co bądź nieu­daczników, którzy z dala od kra­ju zna­j­du­ją szczęś­cie. Zwierz prawdę powiedzi­awszy nie miał­by nic prze­ci­wko temu by obe­jrzeć film, w którym bohaterowie po pros­tu nie są młodzi (w końcu to jakaś para­no­ja, że po ekranie gani­a­ją tylko ludzie do 40), ale tu zatrzy­mu­je­my się w półkroku między “wesołe jest życie starusz­ka” a “nasza bohater­ka ma 78 lat”. O ile rozu­miecie na czym pole­ga różni­ca. A tak w jed­nej sce­nie mamy do czynienia ze zda­ni­a­mi typu “Jesteśmy starzy nie ma na co czekać” a w drugiej nasi bohaterowie np. świet­nie obsługu­ją kom­put­er, bez żad­nych zahamowań co wskazu­je, że jed­nak nie są w takiej kondy­cji psy­chicznej, że tylko siedzą i myślą o śmier­ci. Tak więc widać pewne niezde­cy­dowanie, które gra na nieko­rzyść filmu.
<!–[if !sup­port­Line­BreakNew­Line]–>

 No właśnie jacy są ci dziel­ni staruszkowie — zaniepoko­jeni per­spek­ty­wą śmier­ci czy też śmi­ało podąża­ją­cy za nowy­mi technologiami?

Pod­sumowu­jąc — film zde­cy­dowanie nie jest pro­dukcją, która pory­wa i chwyta za serce, wręcz prze­ci­wnie — stanowi jeden z tych filmów, który ma potenc­jał by być świet­nym (kil­ka naprawdę zabawnych scen, dwa dobre niesz­tam­powe wąt­ki), ale traci go gdzieś między jed­nym a drugim mal­own­iczym uję­ciem uli­cy, czy kra­jo­brazu i kosz­marną nar­racją zza kadru (nar­rac­ja zza kadru, powin­na być w pewnych pro­dukc­jach zakazana, a czy­tanie blo­ga w filmie, powin­no być karane komisyjnym odłącze­niem pomysło­daw­cy od Inter­ne­tu). Nato­mi­ast plusem jest fakt, że właś­ci­wie od samego początku infor­mu­je się nas, że wszys­tko dobrze się skończy. Serio, to żaden spoil­er, nawet w zwias­tu­nie fil­mu moż­na to usłyszeć. I tu pojaw­ia się reflek­s­ja zwierza — wypuszczanie takiego fil­mu latem nie ma sen­su — latem wszyscy czu­je­my słońce i jakąś więk­szą chęć życia, gdy­by jed­nak film wszedł na ekrany naszych kin w lutym być może zwierz właśnie by się rozpły­wał nad jego ter­apeu­ty­czny­mi właściwościami.

Zwierz oglą­da­jąc ten film doszedł do jeszcze jed­nego wniosku. Cała ta his­to­ria jest his­torią ludzi z zachodu. Bohaterowie mają wnu­ki i dzieci, ale odd­ale­nie się od nich oznacza wol­ność, możli­wość prowadzenia życia tak jak się chce, wyz­wole­nia się z ram jakie nakła­da na człowieka podeszły wiek. Choć właś­ci­wie nie za wiele wiemy, o relac­jach naszych bohaterów i ich dzieci oraz wnuków, to wyda­ją się one nieprzy­jazne — jed­na bohater­ka wyko­rzysty­wana jest jako niań­ka do wnuków, za drugą decyz­je pode­j­mu­je syn, małżeńst­wo wkła­da wszys­tkie oszczęd­noś­ci w biznes cór­ki, co staw­ia ich na skra­ju bankruct­wa. Rodz­i­na jest więc raczej ciężarem, czymś od czego trze­ba uciec aż do Indii, by wresz­cie być sobą. Zwierz nie chce powiedzieć, że w Polsce wszyscy radośnie zaj­mu­ją się wnuka­mi (i że powin­ni to robić) albo mają świet­ny kon­takt z dzieć­mi, ale wiz­ja, że na stare lata najlepiej położyć ocean między sobą, a swo­ją rodz­iną to w sum­ie, nieza­leżnie od pocieszenia jakie niesie treść fil­mu, wiz­ja smut­na. Być może dlat­ego, zwierz czuł pewien dyskom­fort oglą­da­jąc film. Bo jakie pociesze­nie jest w tym, że na starość czeka nas jeszcze odrobi­na szczęś­cia, sko­ro jas­no wyni­ka z fil­mu, że nie ma się co łudz­ić, że to szczęś­cie zag­waran­tu­ją nam blis­cy. 

Ps:  Jeśli robią zwier­zowi zdję­cia, wiedz­cie, że coś się dzieje.?? Co się dzieje… zobaczycie.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online