Hej
Podziękowania za pomysł na dzisiejszy wpis należą sie przemądremu bratu zwierza. On to bowiem uświadomił zwierzowi, że niektóre rzeczy oczywiste dla zwierza nie są oczywiste dla wszystkich. Nie on pierwszy to zwierzowi uświadomił ale on pierwszy w ciągu ostatnich 24 godzin ( choć w sumie nie zwierz się myli matka zwierza wytknęła mu to wcześniej w tej samej dobie). No w każdym razie podsunął zwierzowi pomysł za co zwierz tak koślawo dziękuje. Dobra a o czym będzie? Otóż drodzy czytelnicy czy mówi wam coś sformułowanie Wilhelm Scream? Jeśli tak nie musicie czytać dalszej części tego wpisu ( choć oczywiście zwierz zachęca jak zawsze) jeśli nie usiądźcie wygodnie by zapoznać się z tym jak coś bardzo drobnego i niepozornego może stać się niemal przedmiotem kultu. A tak właśnie jest w przypadku tej sekundy dźwięku.
Wilhelm Scream to efekt dźwiękowy, który brzmi TAK — pierwszy raz nagrano go w filmie Distant Drums na potrzeby sceny, którą możecie sobie zobaczyć Tutaj ( dla leniwych , okrzyk ten wydaje zjedzony przez aligatora bohater). Ów efekt dźwiękowy — niezbyt wyrafinowanego krzyku kogoś, kogo właśnie coś zjada zapewne podzieliłby los tysięcy jeśli nie milionów podobnych efektów nagrywanych do filmów co roku. Tym razem jednak zadziałał przypadek a może filmowe przeznaczenie — specjalista od efektów dźwiękowych pracujący przy Gwiezdnych Wojnach odnalazł nagranie tego okrzyku na kasecie opisanej według legendy ” Człowiek zjadany przez aligatory” — dołączył efekt do ścieżki dźwiękowej filmu i się zaczęło.
Przede wszystkim wierni fani szybko odkryli że ów efekt był już wcześniej bardzo często wykorzystywany w filmach zwłaszcza tych produkcji Werner Bros gdzie był przechowywany w zasobach nagrań dźwiękowych. Z resztą swoją nazwę wziął nie od pierwszego zjedzonego na ekranie biedaka ale od trafionego strzałą przez Indian szeregowca Wilhelma który tak właśnie krzyknął w trzecim filmie, w którym wykorzystano ten efekt. Po drugie ten sam specjalista od efektów dźwiękowych który pracował przy Gwiezdnych Wojnach pracował także ze Spielbergiem przy wszystkich jego i Lucasa filmach ( co oznacza np. nie tylko Gwiezdne Wojny ale i Indianę Jonesa) zostawiając niemal jak wizytówkę ten właśnie efekt dźwiękowy. Nie trudno zgadnąć, że ów pomysł szybko spodobał się nie tylko innym specjalistom od dźwięku ale i samym fanom .
Dziś szukanie sławnego Wilhelm Scream w filmach ( zwłaszcza akcji i przygodowych bo tam jest szansa by go wykorzystać) stało się swoistą pasją wielbicieli kina. Jeśli po obejrzeniu filmu podobnie jak zwierz wchodzicie do IMDB by dowiedzieć się czegoś o produkcji możecie być pewni że wśród wymienionych ciekawostek uczynni fani wskażą wam gdzie możecie usłyszeć najsławniejszy efekt dźwiękowy kina ( zwierz jest zawsze zaskoczony w ilu produkcjach ów krzyk się rozlega i jak rzadko zwierzowi udaje się go usłyszeć).
Co ciekawe po badaniach i poszukiwaniach udało się nawet ustalić że za krzyk odpowiedzialny jest mało znany aktor i piosenkarz Sheb Wooley który ponoć całe życie żartował że najlepiej wychodziło mu w filmach umieranie. Od czasów Gwiezdnych Wojen i boomu lat 70 Wilhelm Scream wykorzystywany był w ok 230 filmach ( lepszych i gorszych) — ponieważ pewnie go przegapiliście zwierz poleca zajrzeć Tu i tu - w obu filmikach część scen się powtarza ale nie wszystkie ( w drugim mamy więcej współczesnych przykładów które dowodzą że z tego efektu korzysta się nie tylko w marnych filmach ale i pierwszoplanowych produkcjach)
Jednak Wilhelm Scream byłby tylko ciekawostką gdyby nie uświadamiał zarówno zwierzowi jak i zwierz podejrzewa też jego czytelnikowi jak wiele nam umyka gdy oglądamy filmy. Montażyści, technicy dźwięku, specjaliści od efektów specjalnych mogą sobie wysyłać wiadomości w filmach których nawet nie odczytamy, nowe i stare filmy mogą łączyć drobne cegiełki których nawet nie rozpoznamy. Co więcej mogą od pół wieku wykorzystywać dokładnie ten sam efekt dźwiękowy a my nawet tego nie zauważymy pochłonięci akcją. Niekiedy gdy zwierz decyduje się zostać w kinie nieco dłużej i obejrzeć napisy końcowe przeraża go jak wydłużyły się ostatnimi czasy. Funkcji połowy pracujących przy filmie osób zwierz nawet nie umiałby przetłumaczyć na polski a co dopiero powiedzieć i docenić czym się zajmują. A przecież nie ma wątpliwości, że są tam potrzebni bo akurat kinematografia to ta branża w której nikogo niepotrzebnego się nie zatrudnia.
Zwierz musi przyznać, że ilekroć dochodzi do niego jak skomplikowanym nie tylko artystycznie ale i technicznie jest kino musi przemyśleć co oznacza powiedzenie, że znamy się na kinie. Bo powiedzmy sobie szczerze — przynajmniej prawdziwi znawcy malarstwa czy architektury umieją powiedzieć jak to się robi — podziwianie gotyckiej katedry to w równym stopniu zachwyt wnętrzem co konstrukcją, wielbiciele malarstwa widzą przełom w nakładaniu farby, znawcy muzyki wiedzą jak ważne jest kto i jak zrobił instrument i jednak inaczej słuchają Stradivariusów. Z kolei wielbiciele książek mogą sobie to na czym ich powieść została napisana zupełnie olać. Ale wielbiciele filmów znajdują się w trudnej sytuacji — z jednej strony korci by olać stronę techniczną i interpretować dzieło wyłącznie z punktu widzenia fabuły, ale z drugiej strony kiedy przychodzi krytykom wypowiadać się co raz częściej nad efektami specjalnymi czy technologiami 3D czy nie wypadało by wiedzieć jak to się robi?
Oczywiście zwierz trochę tu wybiega za bardzo w ogólno krytyczne rozważania. Wszyscy wiemy że ton postulat nie do przyjęcia, i że choć Wilhelm Scream nas bawi to jednak jest to tylko ciekawostka dla najbardziej szalonych i zakręconych fanów ( zwierz mimo całego tego wywodu nadal nie umie go w kinie usłyszeć), i nawet nie chcemy zastanawiać się nad innymi efektami dźwiękowymi których używa się w filmach więcej niż raz ( z resztą czy nie zepsułoby nam to trochę przyjemności — świadomość że skądś to znamy). Do jakiegoś stopnia fakt, że nie do końca wiemy jak się robi film broni nas przed przypomnieniem sobie, że ruchome obrazki jedynie udają życie a wcale nim nie są, z resztą nie ma chyba nic bardziej przygnębiającego niż dekonstrukcja filmowego świata z takiego technicznego punktu widzenia — wystarczy że choć raz przypomnisz sobie że ta piękna panorama za oknem to Green screen i już ci jakoś mniej wesoło. Nie mniej zwierz musi was pozostawić z faktem który nawet go bawi ‑od kilku lat gdy obstawia kategorie na Oscarach nie myli się tylko w jednej — mix dźwięku ale naprawdę zwierz nie wie dlaczego.??