Co zrobić, kiedy zapała się uczuciem do aktora? Uczuciem tak gorącym i prawdziwym jak tylko się da? Co zrobić, gdy przerzuciło się już wszystkie dostępne artykuły, obejrzało wszystkie, nawet te najmniejsze role filmowe i wysłuchało rozmów w ponad dwugodzinnych podcastach, w których połowa dotyczy rzeczy, które nas nie interesują? Cóż wtedy pozostaje tylko jedno. Można sięgnąć po książkę. I jeśli jesteście takim totalnie beznadziejnie zakochanymi fanami Keanu Reevesa to książka „Keanu Reeves. W roli głównej” Larissay Zageris, Kitty Curran będzie dla was idealna.
Gdybym miała jakoś nazwać tą niewielką książkę autorek określiłabym ją jako esej fanowski. Od pierwszych stron autorki nie skrywają swojej sympatii dla aktora, wręcz przeciwnie – są zdania, że fakt iż w ostatnich latach cały świat trochę oszalał na punkcie Keanu jest jak najbardziej logiczny. Za swój cel stawiając więc prześledzenie wizerunku i kariery aktora by odpowiedzieć sobie na pytanie – dlaczego mu się udało, co go wyróżnia i dlaczego akurat on stał się ostatnio ulubieńcem widzów. Pytania nie głupie, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że Reeves jest pod względem kariery przypadkiem ciekawym – zaczął grać w filmach bardzo wcześnie, miał na koncie nastolatkowe komedie, potem kiedy wydawało się, że jego gwiazda trochę przygasa, szybko przerzucił się na kino akcji, by po Matrixie zdobyć ciekawy status aktora, który nic nie musi ale jednocześnie – nie ma dla siebie jasnego miejsca w Hollywoodzkiej hierarchii.
Jeśli jesteśmy podobnie jak aktorki pozytywnie nastawione do aktora to czytanie ich wywodu jest całkiem przyjemne. To nie jest książka filmoznawcza ani też bardzo pogłębiona analiza. Powiedziałabym, że treść zatrzymuje się gdzieś pomiędzy pogłębioną kwerendą do blogowego postu, a tylko odrobinę przyklepanym profesjonalizmem fanowskim piskiem. Nie zmienia to jednak faktu, że co pewien czas udaje się autorkom przemycić całkiem cenne refleksje. Ot np. miejsce Keanu i jego aktorskiego wizerunku w świecie kolejnych wzorców męskości, które pojawiają się od lat dziewięćdziesiątych, kiedy kariera aktora zaczęła nabierać tempa. Rzeczywiście, jeśli spojrzy się na wizerunek aktora – który mimo występów w kinie akcji nigdy nie wpisał się w typowy schemat bohatera, który dostaje pół królestwa i dziewczynę, można porozmawiać o tym jak aktor może stworzyć karierę trochę obok obowiązującego modelu męskości. Ciekawe są też rozważania aktorek nad tym jak Keanu, przełamał pewną barierę postawioną w Hollywood dla aktorów azjatyckiego pochodzenia (nawet jeśli tylko częściowego). To chyba najciekawsza część eseju, która dość dobrze pokazuje schematy obsadzania aktorów w zależności od ich etniczności. Jedyny problem jaki mam z tym fragmentem to podawanie jako pewnego faktu, że Vivien Leigh miała indyjskich przodków. To jest bardziej skomplikowane – Leight urodziła się w Indiach, jej ojciec był anglikiem, zaś matka miała nieco bardziej skomplikowane pochodzenie, ale raczej wszystko wskazuje, że jej przodkowie byli z Armenii. Nie znaczy to, że nie jest to fakt ciekawy, ale chyba należałoby tu dać jednak trochę więcej wyjaśnienia.
Jak napisałam na początku – to esej fanowski (w którym znajdzie się nawet miejsce na fanfik, i wyobrażanie sobie musicalu z aktorem w roli głównej a także na kilka quizów dla czytelników), taki który większość rzeczy przyjmuje za dobrą monetę – jak zachwyty aktorów z którymi grał Keanu, które padają w wywiadach prasowych. Pamiętajcie – jeśli czytacie wywiad prasowy, to właściwie każdy powie, że jego filmowy partner to anioł, dopiero dwie dekady później dowiecie się, że to nie była przyjaźń tylko niechęć. Co jednak nie zmienia faktu, że szczerość a także niekiedy dowcipność tych fanowskich wynurzeń może być dla czytelników podzielających te uczucia – lekturą nader przyjemną. Zwłaszcza, jeśli np. na ten pociąg miłości do aktora załapali się niedawno i np. nie pamiętają opinii jakie o nim krążyły w latach dziewięćdziesiątych czy nie pamiętają już o tej naprawdę przykrej historii z przyjaźnią Keanu Reevesa i Riviera Phoenixa (co do dziś sprawia, że robię się smutna).
Podkreślam ten fanowski wymiar książki, bo też – niewiele się u nas tak naprawdę takiej literatury około filmowej wydaje. Mam wrażenie, że większość osób sięgając po książkę z nazwiskiem aktora na okładce spodziewa się biografii. Tymczasem tu absolutnie nie ma mowy o biografii – książka nie próbuje ułożyć żadnej chronologii, nie ma też w niej aż tak wielu faktów, by można ją było postawić na półce wśród książkowych biografii aktorskich (który to gatunek też u nas boleje, jeśli chodzi o ich wydawanie – co mnie boli, bo naprawdę dobrze napisana biografia aktora czy aktorki to jeden z lepszych gatunków książek około filmowych). Jeśli szukacie biografii aktora to musicie albo poszukać gdzie indziej albo sprawdzić, czy coś wyszło na zachodnich rynkach. Ta książka spójnej narracji biograficznej nie operuje. Mnie osobiście to nie przeszkadza, ale myślę, że bez tej informacji sięgając po pozycję (a oczekując biografii) mogłabym się srogo zawieść.
Osobiście po przeczytaniu tego tekstu wynotowałam sobie kilka tytułów filmów z Keanu, o których przez lata zapomniałam i kilka które pamiętam doskonale, ale chciałabym je obejrzeć jeszcze raz tylko przez pryzmat aktora. Po którymś z kolei komplemencie człowiek dochodzi do wniosku, że jednak musi sprawdzić na własne oczy czy to było takie wspaniałe. I to jest chyba też problem z taką pozycją – choć entuzjazm autorek jest niewątpliwy to kiedy dowiaduje się człowiek zbyt wielu dobrych rzeczy o jakiejkolwiek jednostek to zaczyna wątpić. Choć może nie powinien? Ostatecznie wady mają zwykli ludzie, ale nie Keanu.
Post powstał we współpracy z wydawnictwem Znak Horyzont.