Home Ogólnie Kilka odcinków, więcej uwag czyli zwierz i bez okazyjne wynurzenia serialowe

Kilka odcinków, więcej uwag czyli zwierz i bez okazyjne wynurzenia serialowe

autor Zwierz

Hej

Ponieważ zwierz spędz­ił wczo­raj cały poświę­cony na pisanie wpisu czas, na rozsyłanie wam mail z infor­ma­c­ja­mi doty­czą­cy­mi Secret San­ta, (jeśli nie dostal­iś­cie maila nie ma się, co niepokoić zwierz będzie rozsyłał jeszcze dziś) to nie pozosta­je mu nic innego jak uraczyć was odro­bioną seri­alowych prze­myśleń. Zwierz postanow­ił selek­ty­wnie napisać tylko o tych seri­alach, które jakoś wyjątkowo go ruszyły na plus albo na minus. Jest oczy­wiś­cie jeszcze sporo tych, przy których zwierz reagu­je z odcin­ka na odcinek wzrusze­niem ramion. Tak, więc będzie taki przegląd trochę eklek­ty­czny, ale od cza­su, kiedy zwierz nie ma swo­jego blo­ga seri­alowego cza­sem mu strasznie braku­je miejs­ca gdzie mógł­by od cza­su do cza­su o czymś seri­alowym napisać bez koniecznoś­ci robi­enia pod­sumowań. Oczy­wiś­cie takie wpisy zakłada­ją spoil­ery, ale zwierz obiecu­je, że nie będą za wielkie, bo nie chodzi o streszczanie odcinków tylko o opisy­wane niesamowicie ciekawych reakcji zwierza.  W każdym razie wpis jest tak skon­struowany, że jeśli nie chce­cie przeczy­tać spoil­era do swo­jego seri­alu może­cie go po pros­tu ominąć wzrok­iem i przeczy­tać np. reflek­sje zwierza nad seri­alem, w którym jesteś­cie na bieżą­co. I jeszcze raz zwierz pow­tarza – nie jest to przegląd wszys­tkiego, co zwierz ogląda.

Sleepy Hol­low – gdy­by ktoś powiedzi­ał zwier­zowi na początku sezonu, że będzie z niecier­pli­woś­cią czekał na kole­jny odcinek ser­i­al, w którym żołnierz wojny o niepodległość Stanów Zjed­noc­zonych i współczes­na polic­jan­t­ka wal­czą z siła­mi zła w niewielkim amerykańskim miasteczku, zwierz powiedzi­ał­by zapewne „to wcale nie takie niepraw­dopodob­ne”. Ale tak na serio, kiedy kil­ka tygod­ni temu zwierz pisał z entuz­jazmem o pier­wszym odcinku Sleepy Hol­low nawet nie dawał sobie sprawy jak przeu­roczy będzie to ser­i­al. Ze wszys­t­kich możli­wych dróg, jaki­mi taka pro­dukc­ja może iść Sleepy Hol­low poszło tą, która bieg­nie przez środek ser­ca zwierza. Mamy, więc bohat­era, który jest w zestaw­ie­niu ze współczes­noś­cią uroc­zo bezrad­ny, ale jed­nocześnie jest odpowied­nio prawy i piękny a także naprawdę dow­cip­ny i bohaterkę, którą zwierz naprawdę pol­u­bił, bo jest dokład­nie taka jak zwierz lubi – zde­cy­dowana, złośli­wa, bystra, ale też życ­zli­wa i peł­na empatii. Przy czym każde z nich jest blisko schematu, ale w niego nie wpa­da. Teo­re­ty­cznie ser­i­al korzys­ta z utar­tych wzrokow­ców, ale ma tyle wdz­ięku ile sam Ich­a­bod Crane, który jest postacią abso­lut­nie przeu­roczą i nie trud­ną do pokocha­nia. Zaś sama wal­ka ze złem jest total­nie kre­tyńs­ka, ale kon­sek­went­nie kre­tyńs­ka. Plus ser­i­al ma dobre posta­cie dru­go­planowe (siostrę głównej bohater­ki, komen­dan­ta policji) oraz uroczy sposób wpla­ta­nia fak­tów his­to­rycznych do fabuły. Zwierz bawi się na każdym odcinku przed­nie. A że zwierz prze­cież nie lubi hor­rorów nawet tych, które nie są straszne, to jest to chy­ba najwięk­szy kom­ple­ment. W każdym razie po sied­miu odcinkach zwierz jest pod wraże­niem jak wiele humoru jest w seri­alu i jak nie banal­ny jest to dow­cip. No i wyda­je się, że sce­narzyś­ci pogłówkowali trochę i zami­ast baw­ić się w sposób najprost­szy pomysłem człowieka prze­nie­sionego w cza­sie postanow­ili się zas­tanow­ić nieco głę­biej nad zra­chowa­ni­a­mi takiego gen­tel­mana. I choć Crane oczy­wiś­cie nie jest człowiekiem swoich cza­sów to np. sposób, w jaki zostaw­ia wiado­mość na pocz­cie głosowej ujął zwierza. Bo w 99% filmów bohater złorzeczył­by na to, że to dzi­w­na tech­nolo­gia, ale mówił­by nor­mal­nie. Crane narze­ka, ale for­ma pozostaw­ionej przez niego wiado­moś­ci, jest niczym krót­ki list, co w sum­ie jest log­iczne. No w każdym razie zwierz jest seri­alem zau­roc­zony. To jest najlep­sze określe­nie, jakie przy­chodzi mu do głowy.

 

Mas­ters of Sex – jak zwierz częs­to pisze, to nie do wiary jak Mas­ters of Sex popraw­ia­ją się z odcin­ka na odcinek. To znaczy od samego początku był to ciekawy ser­i­al, ale ter­az zwierz niemal zary­wa noce by zobaczyć, co będzie dalej. Dlaczego Mas­ters of Sex jest takie dobre? Zwierz ma wraże­nie, że dzi­ała­ją tu trzy płaszczyzny – z jed­nej strony same bada­nia naukow­ców, które są fas­cynu­jące i uświadami­a­jące człowiekowi jak w sum­ie od niedaw­na wiemy coś o ludzi­ach na pewno. Dru­ga sprawa to towarzyszą­ca badan­iom wpisana w sce­nar­iusz obserwac­ja życia społecznego w lat­ach sześćdziesią­tych bez tych różowych oku­larów czy sen­ty­men­tal­iz­mu egzys­tenc­jal­nych Mad Men. Jed­nocześnie ser­i­al pod­suwa nam różne kwest­ie ludzkiej sek­su­al­noś­ci, nad który­mi łat­wo roz­maw­ia się w lekarskim gabinecie, ale kiedy pojaw­ia­ją się w społecznym kon­tekś­cie przynoszą same prob­le­my i zawirowa­nia. Na sam koniec mamy naszych bohaterów, których lubimy i nie lubimy jed­nocześnie. Najlep­szy jest tu oczy­wiś­cie sam Mas­ters – grany fenom­e­nal­nie przez Michaela Scheena. To postać, której zwierz jed­nocześnie nien­aw­idzi i nie chce by schodz­iła z ekranu. Niby nasz bohater, które­mu kibicu­je­my, ale jed­nocześnie facet tak emocjon­al­nie pokrę­cony, wyma­ga­ją­cy i niedo­puszcza­ją­cy nas do siebie, że wcale nie mamy ochoty z nim prze­by­wać. Zwłaszcza, że kobi­ety, które go otacza­ją trak­tu­je dość kosz­marnie – zwłaszcza swo­ją żonę, ale także współpra­cown­iczkę (trze­ba powiedzieć, że gra­ją­ca ją Lizzy Caplan jest fenom­e­nal­na – zresztą wszyscy w tym seri­alu są fenom­e­nal­ni). Pod tym wzglę­dem to ciekawe przeży­cie – nie lubić jed­nego z dwój­ki bohaterów a jed­nocześnie lubić ser­i­al. Zwierz, co praw­da jak wszyscy wie, co będzie dalej, ale cały czas zas­tanaw­ia się, jakie jeszcze kom­p­likac­je w bada­ni­ach i w życiu wrzucą sce­narzyś­ci. Głównie, dlat­ego, że twór­cy tak pięknie sobie radzą z wątka­mi, które mogły­by być tak banalne. Kur­czę nie ma to jak kablowa telewiz­ja amerykańs­ka. Przy czym ponown­ie zaskaku­ją­co dużo jest seri­alu komen­tarza do naszej współczes­nej sek­su­al­noś­ci, bo prze­cież wciąż funkcjonu­ją mity, które Mas­ters dawno temu obal­ił w sposób naukowy.

 

Par­adise – to jest ciekawe zjawisko – pier­wszy sezon The Par­adise na pod­staw­ie Wszys­tko dla Pań był dobrym uroczym seri­alem kostiu­mowym, w którym ślicz­na eks­pe­di­en­t­ka na przekór wszys­tkiemu zdoby­wała uznanie i serce sze­fa sklepu. Były tam wąt­ki eman­cy­pacji, ale bez prze­sady, głównie mieliśmy roman­ty­czne poty­cz­ki, napię­cie i bohaterkę, która miała dobre pomysły na prowadze­nie sklepu. Tym­cza­sem dru­gi sezon seri­alu jest opowieś­cią prowad­zona w zupełnie innym sty­lu. Cóż z tego, że nasza bohater­ka zdobyła serce ukochanego sko­ro okazu­je się, że w sum­ie nigdy nie było to jej najwięk­szą ambicją. Tą jest zaś zostanie sze­fem całego przy­bytku. I tu okazu­je się, że w XIX wieku moż­na mieć albo jed­no albo drugie. Wkracza­my tu na zupełnie inny teren, – jeśli mamy kłót­nie kochanków to są to kłót­nie ambit­nej i jed­nocześnie świadomej swoich narzu­conych przez społeczeńst­wo ograniczeń kobi­et i fac­eta, który myśli, że wszys­tko jest w porząd­ku, bo prze­cież jej ambic­je nigdy nie będą się rów­nać tych, które napędza­ją jego dzi­ała­nia. Nawet deklaru­jąc swo­ja miłość wciąż patrzy na nią z góry i zapewne nie jest w stanie pojąć, że jego oświad­czyny nie zostały przyjęte, nie z braku pewnoś­ci, ale z niechę­ci do rozstawa­nia się z ukochaną pracą. Jed­nocześnie głów­na bohater­ka nie jest – jak­by pewnie pokaza­ło ją wiele innych serii – zim­na czy nieczuła. Po pros­tu świat daje jej wybór – pra­ca albo mężczyz­na a ona wcale nie jest przeko­nana czy wybór ogniska domowego jej odpowia­da. A nawet więcej, jest przeko­nana, że nie ma tam dla niej miejs­ca. Ser­i­al z pro­dukcji, która wydawała się typowym pro­gramem „dla kobi­et” stał się jed­ną z lep­szych pro­dukcji o kobi­etach. Bez lukru i bez domin­u­jącego nad wszys­tkim wątku roman­ty­cznego. Zwierz jest lekko zaskoc­zony. Oczy­wiś­cie na plus.

 

New Girl – w zeszłym sezonie ser­i­al zro­bił coś naprawdę niespo­tykanego – dokon­ał rozwiąza­nia napię­cia między bohat­era­mi nie, po 6 ale po zaled­wie 2 sezonach. Jess i Nick są, więc razem i o dzi­wo – ser­i­al nadal doskonale dzi­ała ba nawet dzi­ała nieco lep­iej. Zwierz ma wraże­nie, że New Girl powoli zde­cy­dowało się, czym chce być. I jest bardziej niż sit­comem lekkim seri­alem oby­cza­jowym o już nie tak strasznie młodych ludzi­ach na progu między tą ostat­nią fazą abso­lut­nej wol­noś­ci czy niedo­jrza­łoś­ci a ustatkowaniem się. Ku zaskocze­niu zwierza wychodzi to całkiem nieźle, a sparowanie bohaterów spraw­iło, że moż­na jeszcze raz prze­r­o­bić mnóst­wo tem­atów, które wychodzą w związku. Co ciekawe ser­i­al – w prze­ci­wieńst­wie do wielu pro­dukcji – jest bard­zo życ­zli­wy dla swoich bohaterów a jed­nocześnie pokazu­je całkiem dobre schematy zachowa­nia w parze. Jed­nocześnie twór­cy pow­strzy­mali się od tego strasznego przyz­nawa­nia racji jed­nej ze stron – cza­sem głu­pio zachowu­je się Nick cza­sem Jess. Całkiem miło się to oglą­da i nie ma obaw, ze coś złego się stanie. Choć nieste­ty Win­ston jest pisany tak dzi­wnie, że zdaniem zwierza sce­narzyś­ci powin­ni się wstydzić.

 

Grey’s Anato­my – zwierza naszła ostat­nio reflek­s­ja, ze 10 sezonów seri­alu to jest z punk­tu widzenia zwierza cała epo­ka w jego życiu. W 2005 roku, kiedy GA star­towało zwierz zaczy­nał stu­dia. Prze­cież to jest sza­lone spędz­ić więk­szość swo­jej młodoś­ci z tymi samy­mi bohat­era­mi. Jed­nocześnie jed­nak za tą reflek­sją przyszła dru­ga – czy moż­na tak dłu­go snuć jakąkol­wiek his­torię. Dziesią­ty sezon GA nie jest zły, ale trochę trud­no powiedzieć, po co jeszcze słuchamy o tych wciąż przeży­wa­ją­cych kole­jne dra­maty lekarzach. Serio nie ma już głównego wątku, nie ma już pomysłu spina­jącego wszys­tko w całość. Są kole­jne odcin­ki i kole­jne tragedie. Jed­nak ostat­nio uwagę zwierza przykuł wątek, z którym zwierz ma prob­lem. O to trzy czy dwa odcin­ki temu Cristi­na zarzu­ciła Mered­ith, że nie jest już tak dobrym lekarzem jak kiedyś, ponieważ je pri­o­ry­te­ty się zmieniły i ma ter­az dzieci i to nimi się zaj­mu­je zami­ast się dok­sz­tał­cać siedzieć po nocach itp. Zwier­zowi ten wątek nie daje spoko­ju z dwóch powodów – po pier­wsze – zwierz rozu­mie, że teo­re­ty­cznie coś takiego mógł­by powiedzieć jeden chirurg drugiemu, ale przy­jaciół­ka tak ranią­ca przy­jaciółkę – prawdę powiedzi­awszy śred­nio mi to świad­czy o jakiejkol­wiek empatii.  Dru­ga sprawa to zdaniem zwierza cały ten spór jak na razie prowad­zony jest w dość niepoko­ją­cy sposób, bo mamy spór kobi­ety, która usunęła ciążę, bo chci­ała się real­i­zować w pra­cy i kobi­ety, która opuś­ciła się w wykony­wa­niu swo­jego zawodu, bo urodz­iła dziecko. Trochę za bard­zo trady­cyjnie prze­b­ie­ga tu ten kon­flikt jak na ser­i­al, który we wszys­t­kich możli­wych polach chce być postępowy. Zwierz miał szcz­erą nadzieję, że autor­ka sobie to odpuś­ci albo przy­na­jm­niej wciąg­nie do niego mężczyzn (tzn. ciekawe było­by, choć raz żeby to facet miał prob­lem z godze­niem domu i dziec­ka – inaczej to wciąż prob­lem dams­kich bohaterek). Co więcej w seri­alu, który jed­nak jest o medy­cynie wyda­je się, że radykalne rozwiązanie Cristiny jest jed­nak może niepremiowane (w końcu rozwiodła się przez to z mężem), ale w ostat­nich odcinkach to Mered­ith jest ta zła. No jakoś zwier­zowi w tym wątku coś poważnie zgrzy­ta i nie pasu­je do resz­ty seri­alu. Przy czym zwierza najbardziej den­er­wu­je, że bohater­ka której jest strasznie przykro z powodu tego co usłysza­ła trak­towana jest jak zła zołza, a prze­cież tylko człowiekowi robot­owi nie było­by przykro.

 

Cas­tle — pochwały na tem­at Cas­tle już od dłuższego cza­su wynika­ją z jed­nego fak­tu, ser­i­al korzys­ta z dokład­nie wszys­t­kich klisz i z każdym odcinkiem szóstego sezonu (ostat­niego jeszcze zwierz nie widzi­ał) piękniej z nich wychodzi. Serio tam gdzie zwyk­le mamy rozwiązanie a lub b sce­narzyś­ci Cas­tle od dłuższego cza­su zna­j­du­ją jed­nak jakieś c.  Poza tym, – mimo, że ser­i­al zde­cy­dowanie skła­nia się, ku co raz lże­jszej rozry­w­ce (trochę się już skończyły realne i poważne sprawy krymi­nalne) to jed­nak nie traci swo­jego uroku. Bo Cas­tle nigdy nie było dobrym seri­alem, ale zawsze było seri­alem naprawdę uroczym.  Pod tym wzglę­dem spo­ra w tym zasłu­ga obsady, która po pros­tu od kilku lat nie gra nawet przez moment gorzej. Zwłaszcza Nathan Fil­lion wyda­je się być niestrud­zony w czynie­niu swo­jego bohat­era jed­nocześnie dow­cip­nym, uroczym, ale kiedy okolicznoś­ci tego wyma­ga­ją całkiem odważnym i stanow­czym. Zwierz wie, że niek­tórym wid­zom nie podobał się kon­flikt między Alex­is a Cas­tle, ale zwierz jest pod wraże­niem, że sce­narzyś­ci odważyli się pokazać bohat­era zachowu­jącego się jak buc. Z drugiej strony zwier­zowi bard­zo spodobało się, że jego cór­ka, choć wybrała zde­cy­dowanie niewłaś­ci­wego fac­eta (przy­na­jm­niej w oczach ojca, ale i widzów) jest z nim szczęśli­wa a ten dobrze ją trak­tu­je. To dobry wątek, bo nie zawsze ide­al­ny facet dla dziew­czyny jest ide­al­nym dla jej rodziny. Seri­ale zwyk­le kieru­ją się ku pokazy­wa­nia wad tego ideału, w Cas­tle od początku mamy wąt­pli­woś­ci, co do postaci Pi (tak się facet nazy­wa), ale w sum­ie naprawdę złego nic nie robi. Tylko na iry­tu­je.  Zdaniem zwierza to niezły zabieg i zobaczymy jak się rozwinie (nie spoileru­j­cie zwier­zowi ostat­niego odcin­ka Castle!)

 

How I Met Your Moth­er – zwierz pisze o HIMYM bo jest seri­alem kosz­marnie znud­zony. Pomysł by cały sezon (a przy­na­jm­niej ta jego część) roz­gry­wała się w dni­ach i godz­i­nach poprzedza­ją­cych ślub Bar­neya i Robin spraw­iła, że od kilku odcinków mamy do czynienia z wydarzeni­a­mi nie tylko niezbyt zabawny­mi, ale i dość błahy­mi. Do tego, twór­cy seri­alu naprawdę nie mają już dużo więcej his­torii do opowiedzenia i ter­az właś­ci­wie tylko odkłada­ją na później zebranie do kupy wszys­t­kich wątków fun­du­jąc nam od cza­su do cza­su ret­ro­spekc­je, które o tyle nie są ciekawe, że wiemy już dość dobrze, co będzie później. Inny­mi słowy ser­i­al naprawdę się kończy, ale nieste­ty zami­ast widzieć w zbliża­ją­cym się zakończe­niu szan­sy na wyz­wole­nie i rozwiązanie zamotanych wątków, twór­cy zaczęli po pros­tu nieco przynudzać. Szko­da, bo zwierz wiązał z ostat­nim sezonem całkiem spore nadzieje, zwłaszcza, że w ostat­nich lat­ach przekon­ał się, że cza­sem właśnie ostat­nie sezony, kiedy moż­na właś­ci­wie robić, co się chce nie myśląc o tym jak się z tego bohaterowie wykaraska­ją w kole­jnym roku są najlep­sze. Tu jed­nak bard­zo widać zmęcze­nie mate­ri­ału i prob­lem, jaki pojaw­ił się przez ostat­nie lata. Tak naprawdę wciąż powin­niśmy być zain­tere­sowani Tedem, ale stał się on dru­go­planową postacią we włas­nej opowieści.

Dobra to tyle na dziś takich trochę chao­ty­cznych uwag o seri­alach, o których zwierz miał coś do powiedzenia. SHIELD zwierz odkła­da sobie na razie na więk­sze oglą­danie co zwyk­le w przy­pad­ku zwierza świad­czy o tym , że ser­i­al nie pod­bił jego ser­ca. Z kolei Drac­u­la tak znużył zwierza swoi­mi dwoma odcinka­mi, że zwierz dał sobie spokój. Za to obe­jrzał jeden odcinek Regin i nie jest w stanie uwierzyć jak niesamowicie durny to ser­i­al, – przy czym nie oznacza to, że nie rozu­mie, dlaczego trochę osób go oglą­da nie mniej zwierz mimo daleko posuniętego zrozu­mie­nie dla pop­kul­tur­al­nego pode­jś­cia do his­torii nie jest w stanie go oglą­dać. Szko­da, że nie wymyślono fik­cyjnej krainy – wtedy, kto wie może zwier­zowi by się nawet sym­pa­ty­cznie oglą­dało dworskie intry­gi młodych ludzi (czymś trze­ba zapełnić pustkę po Gos­sip Girl). Rip­per Street nadal trzy­ma for­mę, ale zwierz postanow­ił, ze tym razem napisze wpis po całym sezonie żeby móc się odpowied­nio pozach­wycać. Coś jeszcze? Na pewno sporo tytułów, (choć nie tak dużo jak czytel­ni­cy pode­jrze­wa­ją – zwierz wbrew powszech­ne­mu przeko­na­niu nie oglą­da wszys­tkiego, bo nawet zwierz nie ma tyle cza­su), ale zwierz zwró­cił na jed­no uwagę. Że to dobry sezon, od daw­na zwierz nie wyszedł z przeglą­du seri­alowych pre­mier aż z trze­ma śled­zony­mi tytuła­mi. W zeszłym roku na jego zain­tere­sowanie poza pro­dukc­ja­mi bry­tyjski­mi nie zasłużyło nic – poza nadawanym nie w nor­mal­nym try­bie 24 odcinkowym Han­ni­balem. To ciekawe jak cza­sem zdarza­ją się lata, kiedy nic nie wyda­je się intere­su­jące a zaraz po nich zwierz dorzu­ca kole­jne tytuły do swo­jego kalen­darza seri­alowego i zaczy­na liczyć dni do kole­jnych odcinków.

Ale potem oglą­da takie sce­ny ja ta  i mu prze­chodzi (BTW — pytanie “How did we get here” kiedy się przed kom­put­erem jest tak dobrze znane)

Ps: Jeśli nie dostaniecie dziś lis­tu od Secret San­ta to sprawdź­cie jeszcze w zakład­ce Inne. Jeśli jutro też go nie będzie a jesteś­cie pewni, że wszys­t­kich for­mal­noś­ci dopełnil­iś­cie to daj­cie znać zwierzowi

Ps2: Zwierz nie zapom­ni­ał o rękodziel­nikach (to dla tych którzy wiedzą o co chodzi) – wpis dla was będzie najpewniej w okoli­cach jutra :)

15 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online