Zwierz nie będzie przed wami ukrywał. Dzisiejszy wpis będzie głupiutki. Ale z drugiej strony – nie każda myśl która przechodzi przez nasze zwoje mózgowe musi być najmądrzejsza. O czym będzie? Widzicie raz na jakiś czas zwierz łapie się nad tym, że siedzi przed telewizorem czy w kinie i głęboko wzdycha „Kobieto!!!!” (dodajcie sobie do tego odpowiedni ruch rękami). Dlaczego? A to na skutek pomyłki obsadowej, która sprawia, że uczucia zwierza i bohaterki nie chcą się ze sobą zgrać.
Chodzi oczywiście o sytuację, w której – bohaterka postawiona przed mniej lub bardziej oczywistym wyborem pomiędzy dwoma bohaterami wybiera źle. Przy czym żeby było jasne – niekoniecznie musi wybrać źle z punktu widzenia narracyjnego. Czasem jej decyzja jest jak najbardziej zrozumiała, jeśli weźmiemy pod uwagę jak postacie zostały napisane i jakie były intencje scenarzystów. Owo westchnienie zwierza ma więc zdecydowanie płytsze podstawy. Pojawia się wtedy, kiedy na drodze do szczęścia zwierza stoją nie scenarzyści ale ludzie odpowiedzialni za casting, którzy – zupełnie nie świadomie, źle obsadzili film. I tak nasza bohaterka kierując się podrygami serca wybiera zdecydowanie mniej ciekawego mężczyznę. Tak moi drodzy, to jest ten wpis o tym, że czasem nie sposób wyjść poza takie płytkie „No bardzo pięknie bohaterko, że twój ukochany jest szlachetny, ale czy widziałaś jak wygląda konkurencja”. Czyli dokładnie ten rodzaj reakcji przy oglądaniu filmu, które znamy wszyscy choć nie do końca się przyznajemy. Poniższe przykłady nie są wszystkimi jakie zwierz mógłby wygrzebać z głowy (serio okrzyk Kobieto nie raz odbijał się od ścian kina) ale tymi które przyszły mu do głowy najszybciej. Gotowi na bardzo nieprofesjonalny wpis? Lecimy.
Plus minus tak powinniście sobie wyobrażać opisane tutaj reakcje zwierza
Anna Karenina (2012) – Koronny przykład filmu pod tytułem „Kobieto!”. Reżyser Joe Wright doszedł do wniosku, że wystarczy jeszcze trochę cofnąć linię włosów Jude’a Law (najbardziej wędrująca linia włosów współczesnej kinematografii) by przekonać widzów, że jest ohydnym starym Kareninem. W kontrze do tego jakże odpychającego typa reżyser obsadził Aarona Taylora- Johnsona – dodatkowo jeszcze z wąsem który wygląda jakby mu coś zdechło na twarzy (ostatnim razem mieliśmy wrażenie, że ktoś chodzi ze zdechłym zwierzakiem jak oglądaliśmy fryzurę Samuela L. Jacksona w Pulp Fiction). Uwierzyć, że taki Wroński miałby jakiekolwiek szanse z takim Kareninem to za dużo nawet dla zwierza. I choć cały film nakręcony jest w bardzo umownej konwencji – gdzie wszystko rozgrywa się w teatrze to nawet słynne „zawieszenie niewiary” musi mieć swój koniec. Zwierz do dziś nie rozumie, jak reżyser mógł tak bardzo nie zauważyć, że w roli starszego odpychającego męża obsadził aktora któremu naprawdę łysina nie jest w stanie odebrać urody. Zresztą niech najlepiej o pewnym zdumieniu widzów świadczy fakt, że kiedy ogłoszono obsadę Anny Karieniny większość osób była przekonana, że Jude Law ma grać Wrońskiego. I wtedy byłoby Annę dużo łatwiej zrozumieć. Przy czym zwierz przypomina – to nie jest dyskusja o charakterze bohaterów tylko ich ekranowej prezencji.
Ponieważ Jude Law towarzyszy nam w nagłówku to ziwerz zada teraz pytanie które zadawał już na tym blogu wielokrotnie. To ma być Wroński? SERIO?
Ogniem i Mieczem – zwierz nigdy nie zapomni roku w którym tabuny kobiet opuszczały kino zadając sobie trzy pytania. Po pierwsze dlaczego ktokolwiek obsadził w jakiejkolwiek roli Isabellę Scorupco, po drugie – dlaczego taką Heleną ktokolwiek miałby się interesować no i po trzecie – jaka kobieta przy zdrowych zmysłach wybrałaby filmowego Skrzetuskiego nad Bohuna. Choć Michał Żebrowski był wtedy w co drugim polskim filmie i wszyscy przekonywali kobiety na widowni że to aktor przystojny i charyzmatyczny (obie kwestie możemy uznać za mocno dyskusyjne) to jakby się nie starał i jakby nie cierpiał za miliony gdzie mu było do obsadzonego w roli Bohuna Aleksandra Domagarova. Zwierz musi wam zresztą opowiedzieć, że wtedy właśnie po raz pierwszy spotkał się z przykładem jak bardzo zła obsada wpływa na odbiór filmu. Zwierz był wtedy jeszcze w szkole podstawowej i Ogniem i Mieczem zostało wybrane jako film nie tylko do oglądania ale także do omawiania na lekcji historii. Zwierz do dziś pamięta jak surowa zazwyczaj nauczycielka, weszła do klasy i omówiła film mniej więcej „Skrzetuski jak Skrzetuski ale ten Bohun” po czym westchnęła w sposób który w ciągu kilku lat miał zostać przez zwierza rozpoznany jako typowe westchnienie świeżo upieczonej fanki. Nie mniej kiedy zwierz obejrzał film już jako podrośnięty to musi stwierdzić, że ktoś powinien na etapie produkcji podejść do Hoffmana i wyjaśnić mu, że co prawda Bohun powinien być postacią intersującą ale z całą pewnością nie powinien zjadać Skrzetuskiego na śniadanie.
Bohun to od Skrzetuskiego nawet czapkę miał fajniejszą. (dla niezorientowanych w nazwiskach i twarzach -aktor którego zwierz woli zawsze będzie w tym wpisie wyżej)
Tristan + Isolde – Twórcy tego filmu (plus pomiędzy imionami kochanków wstawiono po sukcesie Romeo+Julia) mieli całkiem niezły plan. Nakręcić film o Tristanie i Isoldzie bez magii za to w konwencji która potencjalnie trafiać mogła do współczesnego widza. Obsadę skompletowano prawie w całości w Wielkiej Brytanii co zawsze dobrze robi filmom, i wykasowano eliksiry miłosne oraz te elementy które być może nie byłby do końca zrozumiałe dla widza z XXI wieku. Pozostała nam więc historia miłosna w której Tristan zakochuje się w przepięknej Izoldzie a potem oboje romansują pomimo, ciepłych uczuć jakimi darzą oboje męża Izoldy króla Marka. Jednak film ma jeden problem. Otóż w roli Tristana obsadzono Jamesa Franco a w roli króla Marka Rufusa Sewella. Franco – nawet z włosami układającymi się w piękne pukle nie ma z Sewellem na ekranie żadnych szans. Ani równie przystojny ani charyzmatyczny (a jak się jeszcze doda do tego głos to już jest zupełnie pokonany) – w ogóle dzieciak przy ciekawym mężczyźnie. I tak zamiast kibicować przeklętym kochankom, nic tylko łupiemy się otwartą ręką w czaszkę, jak można mając tak ciekawego i jeszcze – tu w zgodzie ze scenariuszem – kochającego męża, szlajać się po lasach z … Jamesem Franco. Serio! Oczywiście istniałoby jedno wytłumaczenie – ów słynny magiczny napój który pozwoliłby nam uznać, że wyboru nie ma. Ale jak już zwierz wspomniał ów motyw wykasowano. I tak film trafia do czołówki produkcji gdzie obsadza znacznie wpływa na reakcję na to co widzimy. I zdecydowanie mamy problemy z odpowiednim kibicowaniem komu trzeba.
Jakby zwierz był Izoldą i miał takiego Króla Marka to by w ogóle mu się nie chciało ganiać do pobliskich zagajników za jakimś Tristanem
Letters to Juliet – dobra po tych poważnych przykładach czas na coś lżejszego. Letters to Julia to bardzo średnia komedia romantyczna w której nasza bohaterka jedzie z ukochanym do Werony a ponieważ ukochanego bardziej niż ona interesuje gotowanie (bo to jego praca) to ta zajmuje się mnóstwem rzeczy, w tym zakochiwaniem się, w młodym aroganckim prawniku, z którym jak się ostatecznie okazuje tyle ją łączy. Gdzie w tym równaniu problem? A no narzeczonego naszej bohaterki gra Gael Garcia Bernal a jej nowego wybranka Christopher Egan. Innymi słowy nasza bohaterka zaczyna mając u boku najcudowniejszego kieszonkowego aktora jaki obecnie pęta się po kinematografii a kończy z tak bezpłciowym blondynem że właściwie nie sposób go odróżnić od wszystkich innych blondynów o szerokiej szczęce którzy błąkają się po kinematografii. Zdaniem zwierza twórcy filmu zupełnie nie sprawdzili się w swojej roli bo cały czas przekonują nas że bohaterka wybrała dobrze, a tymczasem koniec filmu przynosi smutną refleksję, że naprawdę nasza bohaterka jest nie tylko za bardzo romantyczna ale ma też poważne problemy ze wzrokiem.
Bohaterka rzuca ukochanego bo ten kocha makaron bardziej od niej ale gdyby nam taki Gael gotował i nawet stawiał makaron ponad naszymi uczuciami to zwierz skłonny byłby wybaczyć
Rozważna i Romantyczna – tu problem jest naprawdę poważny ale na całe szczęście – naprawiony. Otóż jak pamiętacie drodzy czytelnicy z powieści Marianne (czyli ta bardziej romantyczna z sióstr grana przez Kate Winslet) od samego początku zamiast interesować się starszym ale bardzo jej przychylnym pułkownikiem Brandonem, wybiera – dość nieszczęśliwie – Johna Willoughby, który wydaje się jej nie tylko ciekawszy ale i przystojniejszy. Czytając książkę rozumieliśmy w pełni Marianne i nawet oglądając film nie mieliśmy problemu ze zrozumieniem jaki jest zamysł. Co nie zmienia faktu, że jeśli pragniemy obsadzić bohatera, który nie koniecznie sprawiłby, że odwracają się kobiece głowy to na miły Bóg, nie obsadzajmy w tej roli Alana Rickmana! Od pierwszych jego scen w filmie (a zwłaszcza od pierwszego wypowiedzianego zdania) mamy ochotę posadzić bohaterkę i poważnie z nią podyskutować bo wyraźnie coś jest poważnie nie tak ze zmysłem estetycznym tego dziewczęcia. I tak oczywiście rozumiemy wszystkie wynikające z książki argumenty – z różnicą wieku na czele. Ale to jest Alan Rickman w stroju z epoki? Serio, ktoś powinien pójść do Anga Lee i Emmy Thompson i wyjaśnić im jak bardzo nie jest to trafiony casting (choć trzeba przyznać, że jest to jednocześnie casting doskonały, więc wybaczamy).
Cóż zwierz od lat próbuje zrozumieć bohaterkę filmu i od lat mu to nie wychodzi.
This means War – zaznaczmy od razu, że ta potencjalnie romantyczna komedia jest chyba jednym z najgorszych filmów jakie zwierz widział od…. Serio zwierz ma trudności ze znalezieniem odpowiedniego punktu zaczepienia dla produkcji w której dwóch facetów szpieguje kobietę za jej plecami ale to przecież nic złego bo w końcu pozwalają jej zdecydować. Tak mniej więcej można streścić fabułę filmów gdzie dwóch super szpiegów orientuje się, że jednocześnie zabiega o względy tej samej kobiety i decydują się naprawdę o nią „powalczyć”. To jedna z tych produkcji gdzie zastanawiasz się czy gdzieś w Hollywood nie mają zakonserwowanych w lodzie scenarzystów z lat 50 których od czasu do czasu wyciągają by napisali im jakiś scenariusz. W każdym razie abstrahując od idiotycznego pomysłu nasza bohaterka musi wybrać między dwoma mężczyznami. Jednego z nich gra Chris Pine drugiego Tom Hardy. I choć zwierz naprawdę nie jest ostatni w kolejce jeśli chodzi o uznanie urody błękitnych oczy Chrisa Pine, za jeden z cudów współczesnej kinematografii to serio – jak masz do wyboru Toma Hardy’ego wybierasz Toma Hardego. Niestety scenarzyści doszli do wniosku, że jeśli Tom dostanie bardzo niepochlebną fryzurę to wszystko będzie absolutnie jasne i nikt nie będzie miał problemu ze zrozumieniem wyboru bohaterki. Zwierz ma wrażenie, że wiara scenarzystów w moc złej fryzury jest większa niż wiara w cokolwiek innego.
Tom Hardy poprzysiągł ponoć że więcej w komedii romantyznej nie zagra. Zwierz mu się nie dziwi skoro w jedynej w której zagrał został tak niespawiedliwie potraktowany
Piraci z Karaibów – zaraz, zaraz powiecie – serio zwierz chce przywołać serię filmów którą właściwie spotkał najbardziej koronny przykład kradzieży filmu? Serio zwierzu czy masz zamiar dodać do istniejących już pytań odnośnie zdrowia psychicznego bohaterki pytanie jak mogła wybrać Orlando Blooma nad Johnnego Deppa? Otóż nie moi drodzy – zwierz pragnie zwrócić wam uwagę, na zdecydowanie większy a zarazem ciekawszy błąd obsadowy. Jaki? Otóż jak może pamiętacie o rękę pięknej bohaterki starało się nie tylko dwóch piratów ale także jeden całkiem porządny wojskowy – Norrington. Film kazał nam początkowo wierzyć, że nie jest to jednostka zbyt ciekawa, ale nawet scenarzyści po drodze zmienili nieco zdanie, zamieniając Norringtona w postać jak najbardziej pozytywną. Nic więc dziwnego, że zwierz musi zadać sobie pytanie – gdzie na Boga Elizabeth miała oczy skoro w roli Norringtona wystąpił Jack Davenport. Zwierz nie wie na ile dobrze znacie tego brytyjskiego aktora ale zwierz może was zapewnić że więcej w nim ekranowej charyzmy (i urody) niż w tuzinie Orlando Bloomów, zaś pod względem urody głosu wygrywa nawet z Johnnym Deppem. Wedle zwierzowej wersji historii wizja w której nasza bohaterka zamiast błąkać się z nieodpowiedzialnymi piratami po siedmiu morzach wybiera zakochanego w niej, najprzystojniejszego z całej ferajny Norringtona i prowadzi spokojne życie jest jedyną słuszną. Zaś twórcy ponownie powinni się zastanowić nad obsadami filmu – szczególnie jeśli pod koniec bohaterka ma wybrać Orlando Blooma który nie znosi za dobrze konkurencji (zwierzowi się pewnie dostanie po łbie za to zdanie od fanek aktora ale na całe szczęście to jeden z tych wpisów który jest całkowicie subiektywny).
Gdyby ta para została razem – czy komuś by to przeszkadzało?
Titanic – zwierzowa niechęć do Leonardo DiCaprio jest chyba już znana w Internetach. Zwierz może Leonardo przypisać talent, zasługi a nawet uznać, że całkiem miła z niego jednostka. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli chodzi o urodę i prezencję DiCaprio zawsze znajdował się na zwierzowej liście aktorów wysoce obojętnych. Trzeba więc przyznać, że odbiór Titanica zwierz miał od dawien dawna mocno zaburzony. Zwierz bowiem – absolutnie wbrew woli producentów – oraz scenariuszowi napisanemu tak by czuć się inaczej nie dało, zawsze zastanawiał się jak Rose mogła wybrać takiego bezbarwnego DiCaprio skoro została wyswatana z facetem wyglądającym jak Billy Zane. Oczywiście zwierz wie, że był to bohater zły wielce (tak zły że aż przetrwał katastrofę Titanica, co jak wiemy jest dowodem na największą nieprawość) ale tak na oko, to w ogóle nie było porównania. Do tego stopnia, że zwierz był nawet zadowolony, że nasz przepodły (serio strzelać do ludzi kiedy tonie statek? Zło się aż wylewa z ekranu) zły był na tyle wodoodporny, że dotrwał do samego końca filmu.
Może i ten „zły” w Titanicu był naprawdę zły ale jak fenomenalnie wglądał w stroajch wieczorowych
Dary Anioła: Miasto Kości – w młodzieżowych filmach bohaterki zwykle muszą wybierać pomiędzy dwoma zakochanymi w nich młodzieńcami. Jakoś tak się złożyło, że we wszystkich większych sagach – Zmierzchu czy Igrzyskach Śmierci obaj panowie byli (w opinii zwierza) równie nieciekawi, więc zwierz nie miał żadnego emocjonalnego związku z wyborami bohaterki. Do czasu kiedy wybrał się do kina na Dary Anioła: Miasto Kości. Zwierz znalazł się w kinie głównie dlatego, że w filmie pojawia się Aidan Turner (zupełnie nie ma nic wspólnego z omawianym problemem tak zwierz lubi o nim wspomnieć), ale dość emocjonalnie przeżył gdy bohaterka mając wybór pomiędzy jednym a drugim zakochanym w niej chłopięciem (bo oni wszyscy tam tacy strasznie młodzi) wybrała bohatera granego przez Jamie Campbell Bowera zamiast – jak nakazuje zdrowy rozsądek i zmysł estetyczny, wybrać tego którego gra Robert Sheehan. Zwierz był naprawdę poruszony tym jak bohatera mogła się tak bardzo pomylić i jak bardzo ślepi (przynajmniej w kontekście wyborów z pierwszego filmu) byli spece od castingu. Na całe szczęście zanim zwierz zdążył się naprawdę zdenerwować w filmie pojawił się Aidan Turner i już wszystko było w porządku.
Ziwerz ma dziwne wrażenie, że twórcy doszli do wniosku, że jak założą bohaterowi okulary to od razu wybór bohaterki stanie się oczywisty. Hmm… jakby to im powiedzieć
Niemoralna propozycja – na sam koniec film, który prawdopodobnie łapie się pod tą kategorią jedynie opuszkami palców no ale przynajmniej w sercu zwierza zawsze był bezsensowny. Oto nasza bohaterka grana przez Demi Moore ma pod koniec filmu decyzję czy pozostać z przystojnym bogatym zakochanym w niej milionerze, który co prawda zaproponował milion dolarów za jedną noc z nią spędzoną ale poza tym zachowywał się jak prawdziwy gentelman, czy też wrócić do swojego nie do końca zrównoważonego męża architekta, człowieka który kocha ją ponad wszystko, jej pierwszej i jedynej miłości. I zwierz byłby nawet w stanie zrozumieć dylemat bohaterki a nawet samych scenarzystów którzy w końcu posyłają ją w ramiona jej pierwszego ukochanego, gdyby nie drobny błąd castingowy. Milionera bowiem gra Robert Redford (zanim jeszcze jego piękne rysy twarzy kompletnie się rozpłynęły) zaś ukochanego bohaterki Woody Harrelson. Przy całej naszej zwierzowej wierze w romantyczne porywy serca, to jednak ta decyzja przekracza nasze zrozumienie. I nie chodzi nawet o lekko już przemijającą urodę Redforda ale Woody Harrleson? Serio? Drodzy scenarzyści, nawet film w którym ktoś płaci milion dolarów za noc z kobietą i nikt nie widzi w tym większego problemu, powinien się choć trochę trzymać realiów.
Ilekroć zwierz ogląda film tylekroć końcówka zawsze nie ma sensu
No dobra to dziesięć wybitnie subiektywnych przykładów. Na szerszej liście znajdują się min. Dziewczyna z Alabamy – w której bohaterka wymienia Patricka Dempseya, na jakiegoś blondyna i zwierz zupełnie nie rozumie dlaczego, Wszystko Gra – gdzie bohaterka Scarlett Johansson wdaje się romans z bohaterem granym przez Jonathana Rhys Meyersa podczas kiedy jej narzeczonego gra Matthew Goode, czy w końcu Jupiter Intronizacja gdzie Mila Kunis ze wszystkich przedstawionych w filmie facetów wybiera najbardziej mdłego czyli Channinga Tatuuma. Zresztą w sumie ten wpis powinien mieć pewną pod kategorię – bo istnieją jeszcze takie filmy w których próbuje się nas bardzo przekonać że ktoś jest stary, obleśny i nieatrakcyjny ale niestety koncept zawodzi w okolicach castingu. Tak jest we wspominanej Annie Kareninie i tak jest np. w Księżnej – gdzie co prawda nie sposób kibicować bohaterowi granemu przez Ralpha Fiennsa, ale wmawiać widzowi, że aktor (i to w strojach z epoki) jest stary i odpychający to jest pewna sztuka. W każdym razie na zwierza to nie podziałało.
I jeszcze raz na koniec
Być może teraz jest dobry moment żeby przypomnieć wam, że tego typu wpis, jest przejawem niesłychanie daleko idącego subiektywnego podejścia do oglądania filmu. I że obok oczywistych błędów obsadowych (serio Ogniem i Mieczem!) są jeszcze decyzje które same w sobie błędami pewnie nie są, ale nic nie da się poradzić na to, że niektórzy na ekranie podobają się nam bardziej od innych. Zresztą niech najlepszym przykładem będzie fakt, że o ile zwierz bez najmniejszego trudu może wskazać kiedy naprawdę denerwował się na aktorki a właściwie na bohaterki to już wskazanie kiedy irytowali go bohaterowie byłoby zdecydowanie trudniejsze. Być może dlatego, że zwierzowi jest troszkę wszystko jedno którą z niesłychanie pięknych aktorek wybierze bohater. Co nie zmienia faktu, że spokojnie można byłoby napisać ten wpis w drugą stronę. Tylko, że akurat natura takich tekstów jest taka, że można i powinno się je pisać wyłącznie dla zabawy. Niech więc nikt nie próbuje znaleźć tu niczego poważnego i prawdziwe analitycznego. Ot taka niewinna (i głupiutka) lista rozczarowań które ze scenariuszem niewiele mają wspólnego. A teraz rzecz jasna zwierz zwraca się do was kiedy ostatnim razem z waszych gardeł wydarł się krzyk „Kobieto!”, a może ”Mężczyzno!”. Zwierz będzie strasznie ciekawy.
Ps: Zwierz wiernie ogląda Johnatana Strange i Mr Norrella i musi powiedzieć, że ilekroć zaczyna mieć małe wątpliwości odnośnie tego jak serial pokazuje wydarzenia z książek, to kolejne odcinki i sceny przekonują zwierza że jednak wszystko jest w porządku i oto ma przed sobą rzecz przecudowną, angielską i zaprawdę magiczną
Ps2: Zwierz w tym roku wyjątkowo nie pisze o Tonys a to z tej prostej przyczyny, że zupełnie nie znalazł czasu na obejrzenie gali. Ale obiecuje rzucić okiem bo jakże to tak bez Tonys na zwierzu.