Hej
Jak wiecie ziwerz w ten weekend kończył swoje tour de Pologne czyli wybrał się na (chyba) ostatni w tym roku wyjazd na konwent. Nie był to konwent zwykły bo po pierwsze trwał zaledwie jeden dzień (bo to dopiero początek pięknej przygody) po drugie dlatego, że był całkowicie poświęcony serialom. Zwierz który zwykle na konwentach fantastycznych czuje się trochę „na doczepkę” (seriale i filmy co prawda zabierają co raz więcej czasu konwentowego ale nadal jesteśmy trochę obok) tu czuł się jak ryba wodzie. I tak Serialkon szybko awansował na wydarzenie wielce dla zwierza miłe. Bo czy jest coś milszego niż w sympatycznym towarzystwie mówić o rzeczy, która nas pasjonuje? Zwierz miałby problem by znaleźć coś fajniejszego (ok może gdyby cały konwent był w jakimś cudownie ciepłym miejscu z widokiem na błękitne ciepłe morze no ale może w następnych latach.
Zacząć trzeba od miejsca w którym Serialkon się odbywał – na potrzeby konwentu zarezerwowano sale w dwóch budynkach – bibliotece i Artetece Zwierz powie szerze gdyby miał cichaczem zawinąć krakusom jakiś budynek to pewnie spakowałby pod pazuchę właśnie Artetekę Budynek jest piękny, przeszklony i bardzo otwarty a wieczorem jest po prostu niesamowity. Kawałek światła w ciemnym mieście. Choć nie ma typowych sal wykładowych to ma sporo fajnej otwartej przestrzeni – doskonałej zwłaszcza w przypadku paneli gdzie siedząc sobie w rogu sali ma się widok właściwie na wszystkich słuchających którzy mogą sobie spokojnie usiąść zarówno na pufach jak i na siedziskach jak i w końcu na ziemi. Jednak brak takiej fizycznej odległości między mówiącymi (nie siedzi się na żadnym podwyższeniu) sprawia, że odnosi się raczej wrażenie że sobie tak fajnie rozmawiamy niż że wygłaszamy jakieś wielkie mądrości. Zresztą w ogóle trzeba przyznać, że przestrzeń była idealnie dopasowana do wielkości konwentu tzn. w przyszłych latach pewnie zbierze się jeszcze więcej osób (w tym roku jak podawały pierwsze statystyki było ok. 650 uczestników!) i trzeba będzie szukać większych sal ale w tym roku wszystko zgrało się idealnie. Jedyny przypadek kiedy zwierz miał wątpliwość czy się pomieścimy to kiedy na jedną prelekcję nie chciano go wpuścić bo sala była pełna. Zwierz jednak do sali wszedł bo w tym przypadku to on był prelegentem. Zwierz musi wam zresztą powiedzieć że nabrał wobec organizatorów olbrzymiego szacunku kiedy dowiedział się ile kosztowała organizacja tej imprezy. Gdyby nie to że rozmawiał z osobą która wie bo organizowała to nie uwierzyłby że za tak niewielkie pieniądze da się zrobić tak fantastyczne wydarzenie, które na dodatek jest bezpłatne dla uczestników.
Niestety zwierz nie może wam za wiele powiedzieć o tym jak wypadł program. Nie dlatego, że nie chciał chodzić na cudze prelekcje ale dlatego, że jakimś przypadkiem okazało się że jak przyjeżdża na konwent to do jego zakończenia jest właściwie cały czas zajęty. Nie zmienia to faktu, że patrząc na program imprezy po raz pierwszy miał takie uczucie, że chciałby być dosłownie na wszystkim. Na całe szczęście Rusty jest dobrą kobietą i umieściła swoją prelekcję (cz I cz II) na swoim blogu więc punkt programu, którego zwierz najbardziej żałował znalazł się w sieci. Zwierz ma nadzieję, że Mysza też się zbierze i przerobi swoją prelekcję na notkę bo zwierz przyzna szczerze że bardzo chętnie dowiedziałby się co było w prelekcji o której tyle słyszał. Sam zwierz nie wie do końca jak wypadły jego prelekcje ale frekwencja była spora widownia do słuchania skora, sprzęt nie nawalił a całość przynajmniej zdaniem zwierza wyszła całkiem ciekawie i chyba będą z tego dwie notki co by nie dyskryminować czytelników którzy nie mogli stawić się w Krakowie. Zwierz nie jest obiektywny w ocenie paneli w których brał udział ale podobało mu się to, że rozmawialiśmy bardzo konkretnie o serialach – zwłaszcza o Doktorze i Hannibalu przyjmując założenie, że jednak jako że jest to konwent o serialach możemy już wyjść poza ogólne uwagi. Rozmowy był ciekawie, prelegenci kompetentni a zwierz chyba pierwszy raz w swoim życiu rozczulił widownię która zrobiła przy jednej wypowiedzi zwierza takie małe „awww”, które z kolei rozczuliło zwierza. A on tylko po prostu widział bardzo dokładnie gdzie chciałby zostać zabranym przez Doktora. I zwierz może się założyć że jesteście w stanie zgadnąć dokładne miejsce, czas i nawet godzinę tego wydarzenia.
Oczywiście tego typu konwenty to także okazja do spotkania czytelników i znajomych. Zwierz musi przyznać że pod tym względem wypady do Krakowa zawsze są za krótkie bo gdyby zwierz miał uczciwie pogadać ze wszystkimi z którymi ma ochotę to pewnie wróciłby za pół roku. Natomiast czytelnicy Krakowscy okazali się niesamowicie wręcz zdyscyplinowani w obdarowywaniu zwierza żelkami. Zwierz który ma wrażenie, że cała sprawa zaczyna się trochę wymykać spod kontroli wraca do domu z jakimś kilogramem żelek w tym z takimi o jakich istnieniu nie słyszał. Teraz zwierz (jak zawsze mu głupio bo nie wie co powiedzieć :) poważnie się zastanawia czy nie popełnił błędu nie sugerując czytelnikom że tak naprawdę nic nie czyni go szczęśliwszym niż ładna sztabka złota po prelekcji. Ale tak serio jeśli zwierzowi kiedyś wypadną wszystkie zęby od nadmiaru spożytych żelek to wystawi wam zbiorowy rachunek. Co nie zmienia faktu, że jesteście (wszyscy nawet bez obdarowywania żelkami) absolutnie przeuroczy. Zwierz rzadko czuje że komuś pomaga ale kiedy dowiedział się że jego próby powiedzenia że lubi serial o prerafaelitach (powiedzcie to nie wymawiając jak zwierz litery „r”) przekonał kogoś że wada wymowy nie musi być przeszkodą w wystąpieniach publicznych to czuje się jakby dostał jakąś nagrodę.
Mówią że dobra zabawa pozwala człowiekowi zrozumieć na czym polega względność czasu bo rzeczywiście wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nawet wieczorne spotkanie w Hexie (Krakowska straszliwie zakonspirowana knajpa gdzie ludzie grają w planszówki i rozmawiają na tematy wielce geekowskie) mimo, że kilkugodzinne trwało zaskakująco krótko. A przecież zdążyliśmy rozmawiać o filmach serialach komiksach i grach. Ba nawet przez sporą część wieczoru rozmawialiśmy o WoW co zwykle oznacza, że dyskusja nigdy się nie skończy. Ale niestety nim się zwierz obejrzał okazało się, że z Krakowa trzeba wyjeżdżać wcześniej zjadłszy niesłychanie hipsterskie śniadanie w tutejszej Charlotte gdzie omlet z kozim serem kosztuje 9 zł budząc tym odpowiednio zachwyt i przerażenie każdego warszawiaka. Zresztą jak zawsze najtrudniej rozstać się z krakowskim trybem spędzania dnia gdzie ludzie zawsze zdają się mieć czas by gdzieś jeszcze posiedzieć i gdzie siedzenie trzy godziny nad herbatą wydaje się jedną z tych czynności z których zbudowana jest codzienność. Zwierz tylko w Krakowie naprawdę rozumie o co chodzi reszcie Polski gdy zarzuca warszawiakom ciągły pośpiech. Prawda jest taka, że jedyny powód dla którego zwierz nie chciałby mieszkać w Krakowie to fakt, że nie mógłby go wtedy raz na jakiś czas odwiedzać i ładować swoich towarzyskich baterii.
Twórcy Serialkonu nie mają raczej wątpliwości, że po sukcesie ostatniej edycji można czekać na przyszły rok. Jeśli mielibyście sobie wybrać jakieś wydarzenie z tych nieco mniejszych niż Pyrkon to zwierz całym sercem poleca dopisać Serialkon do swojej listy, zwierz ma taką proroczą wizję że to może się stać wydarzenie naprawdę ważne na mapie Polski. Sam zgłosił już chęć uczestniczenia w roku przyszłym a nawet sugestię że on to by i dwa dni brał udział. Co ciekawe organizatorzy stwierdzili, że wszystko w porządku ale kategorycznie zwierz nie może mieć pięciu godzin paneli i prelekcji pod rząd. Zwierz absolutnie nie rozumie dlaczego. Przecież tak dobrze się bawił. Ktoś jednak bąknął coś nadużywaniu czasu i entuzjazmu prelegentów więc zwierz obiecuje, że nie będzie się pchał do każdego panelu za rok. Bo na pewno będzie za rok. Nawet jak nie będzie zwierz przyjedzie w listopadzie do Krakowa usiądzie w Artetece i najwyżej będzie sam do siebie mamrotał o serialach.
PS: Sorry, że tak późno ale zwierz naprawdę nie miał dobrego Internetu w Polskim Busie
PS2: