Zwierz jechał do Białegostoku pełen zapału i radości jaka może się wiązać wyłącznie z wiosną i perspektywą spotkania ciekawych ludzi. Co jednak ciekawe – ilekroć mówił gdzie się wybiera słyszał tylko coś na kształt współczucia. Najczęściej od samych mieszkańców miasta. A to przecież takie fajne miejsce.
Piękne czarnobiałe zdjęcia ze spotkania autorstwa:Trzecie Oko
Zwierz przybył do miasta w najcieplejszy dzień tego roku – wymarzony wręcz do zwiedzania. Podziękowawszy uprzednio wszystkim życzliwym i pełnym atencji białostocczanom (super słowo, zwierz za piątym razem trafił w to jak powinno być zapisane) za propozycje oprowadzania czy zajęcia mu czasu zwierz samotnie ruszył przed siebie. Nie była to jego pierwsza wizyta w Białymstoku ale pierwsza od dłuższego czasu. Dokładniej od wyprawy w czasie której padało, miasto przybierało różne przygnębiające odcienie szarości a zwierzowi przemokły buty. Jak sami rozumiecie nie były to najlepsze wspomnienia. Co prawda zwierz wygrał w Białymstoku konkurs poezji religijnej, ale to raczej wspomnienie z innego życia zwierza.
Tyle ludzi (a to nie wszyscy) to zwierza rzadko słucha (zwierza nawet świnki nie słuchają)
Teraz kiedy zwierz wysiadł na dworcu PKS miał wrażenie, że nie tyle przyjechał Polskim Busem co wsiadł do TARDIS. Przy dworcu trwały lata 90, w powietrzu unosił się zapach jedzenia z barów w których nie chcesz wiedzieć co jest w twoim hamburgerze, zaś wszystkie okoliczne budyneczki obklejały pstrokate reklamy, zachęcające do zakupu wszystkiego. Nawet znajdujący się na przeciwko dworca McDonald, nie przeszedł jeszcze liftingu i zamiast wszechobecnego drewna kluczowym elementem wystroju były udające marmur stoliki. Dokładnie takie jak te, których pozbyto się z większości barów kilka lat temu. Zwierz jednak nauczony doświadczeniem warszawskim nigdy nie ocenia miasta po okolicach dworca więc ruszył dalej przed siebie.
Incepcja – zdjęcie zwierza pokazującego zdjęcia zwierza
Zwierz nie tylko radośnie przemierzał Białystok w poszukiwaniu centrum ale też miał szansę przyjrzeć się miastu w chwili w której zwykle miast się nie widzi. Środek dnia, środek tygodnia, żadne ferie, wakacje czy inna okoliczność. Najnormalniejszy dzień, w czasie którego ludzie toczą swoje normalne życie. Biegają więc po mieście grupkami uczniowie, którzy chyba powinni być o tej godzinie w szkole, matki z dziećmi w wózeczkach idą albo z uśmiechem na twarzy (jeśli dziecko śpi) albo z lekkim grymasem przerażenia (jeśli dziecko nie śpi i próbuje wyjść z wózeczka na środku skrzyżowania) albo ze spojrzeniem morderczym (kiedy dziecko ryczy). Do tego jeszcze jako że jest tuż po dwunastej, miasto jest pełne ludzi którzy właśnie zrobili sobie małą przerwę na papierosa, więc w drzwiach co drugiego sklepu stoi sprzedawczyni czy sprzedawca który spojrzeniem gromi każdego komu by przyszło ową przerwę zakłócić. Z kolei pod uniwersytetem studenci właśnie mają przerwę między zajęciami i chyba wszystkich którzy byli kiedyś na studiach łapie jakiś olbrzymi sentyment kiedy kolejne grupy formują się i zaczynają zmierzać co najbliższego pubu.
Zwierz chwali się pięknem darów. Nie losu tylko cudownych ludzi
Sam Białystok szybko zaś staje się miejscem bardzo przyjemnym, zabudowa zmienia się z nieco przerażających wysokich bloków na budynki zdecydowanie niższe o jak to się ładnie mówi ludzkiej skali. Szaleństw architektonicznych nie ma – chyba że za takie uznamy ufo które przycupnęło nad filharmonią i operą podlaską. Natomiast wszystko każe zastanawiać się jak musi ładnie wyglądać miasto latem kiedy wszystko się zazieleni – zwłaszcza położone niedaleko centrum parki, które teraz dzielnie sprzątają tabuny mężczyzn w odblaskowych kamizelkach. Samo centrum zostało wyremontowane od czasu kiedy zwierz zapuścił się tam jako dziecko. Wtedy Białystok mógł służyć jako przykład miejsca gdzie coś się skończyło i jeszcze długo się nic nie zacznie. Teraz jednak centrum miasta zachęca by usiąść i podziwiać. Wszystko odremontowane, czyste i przemyślane.
Promocja geekowskich koszulek, Mail Lulek i spotkanie na szczytach blogosfery kulturalnej i nie tylko
Oczywiście zwierz wie jaka jest reakcja na takie zdania. Zwykle rzucają się natychmiast mieszkańcy poinformować zwierza że to złudzenie i że na pewno jest brzydko i paskudnie. W Warszawie też są takie miejsca, co nie zmienia faktu, że bywa też ślicznie. U was jest ślicznie w centrum. Na dodatek zwierz dostał cynk że ma koniecznie iść do Kaffka Bistro na lunch. Zwierz musi powiedzieć, że była to propozycja wszech miar słuszna. Pomijając fakt, że w toalecie bistro jest drzewo (brzoza) to przede wszystkim jedzenie jest fenomenalne. Serio jeśli macie ochotę na doskonałą sałatkę z łososia z burakiem, twarożkiem i mnóstwem innych cudów to polecam. Może zwierz też dodać że skonsumował tam rano też śniadanie i było ono równie smaczne i piękne jak spożyty u nich lunch. Zresztą co do knajp Białostockich to zwierz koniecznie musi wam dorzucić jeszcze Multibrowar, w którym balował wieczorem gdzie piwo mają dobre, wystrój bardzo ładny a na dodatek dają coś co nazywa się podpłomyki a wygląda jak bardzo cienka pizza. Pyszne to i dobre.
Nad tą sałatką łkał zwierz
No ale zwierz nie przyjechał tylko zwiedzać i spożywać (choć to dobry zestaw) – został zaproszony na spotkanie Geek Girl Carrots – spotkania GGC odbywają się w wielu miastach polski i za granicą. Są kierowane nie tylko do kobiet a ich temat dotyczy programowania, nowych mediów i wszystkiego co związane z nowymi technologiami. Jak rozumiecie wizyta nieprogramującego zwierza była tu raczej pewną odskocznią od naturalnego programu – w kierunku bardziej blogosfery, ale zwierz opanował korzystanie z rzutnika i pilota do rzutnika co na całe szczęście wystarczyło. Co ciekawe jadąc do Białegostoku zwierz wyobrażał sobie, że to będzie spotkanie kilkunastu osób w jakiejś kawiarni. Okazało się, że przyszło mu przemawiać przed wypełnioną po brzegi olbrzymią widownią (kawiarnia ze sceną ! To jest to!) na której było kilkadziesiąt osób. Zwierz lubi duże audytorium więc się ucieszył ale trzeba powiedzieć – tylu uczestników spotkań (bo nie przyszli oni tylko po to by słuchać zwierza) zwierz się nie spodziwał.
I nie przeszło mu aż do zroszonego łzami zachwytu śniadania
Swojego przemówienia zwierz streszczać wam nie będzie – głównie tłumaczył, że wszystko przez przypadek i nie jest niczemu winien. Jakie było zdumienie zwierza kiedy po zakończeniu występu usłyszał pytania z sali. Przecież nigdy nie ma pytań z sali! Zwierz starał się odpowiedzieć na wszystkie jak umiał, choć raczej nie popisał się najbardziej konsekwentną wizją blogowania. Odpowiadał też na masę pytań dotyczącą podcastu – od ludzi którzy bardzo się chcieli dowiedzieć jak to właściwie się stało że powstał (musimy chyba wymyślić jakiś mit założycielski). Oczywiście jak zwykle na takich spotkaniach bywa po własny wystąpieniu a także po wystąpieniu Pawła Kadysza (dużo bardziej inspirującego niż opowieść zwierza) nadszedł czas na rozmowę z czytelnikami czy innymi uczestnikami GGC. PO pierwsze zwierz dostał jakąś dziką ilość żelek (serio dziką, będzie to jadł przez dwa lata albo założy sklep) oraz… zwierz nadal nie jest w stanie uwierzyć – kosmiczną bransoletkę. Agata autorka bloga Qrkoko widziała na facebooku post zwierza gdzie zachwycał się biżuterią inspirowaną kosmosem i zrobiła mu bransoletkę z gwiazdozbiorami. Serio zwierz nie wie czym sobie zasłużył ale nie odda, nie zdejmie, będzie tulił i kochał.
ZBliżenie na fenomenalną kosmiczną bransoletkę
Co ciekawe rozmowy, mimo że miały charakter towarzyski i czasem wymagały przekonania rozmówców że naprawdę od kilku pełni zwierz nikogo nie zjadł żywcem, były nie tylko przyjemne ale w sumie – trzymały się dość blisko tematu spotkania. Zwierz dawno się tyle nie nagadał o blogach i blogowaniu – co było naprawdę fajne i miłe – zwłaszcza że jednak jest o czym rozmawiać. A jak się potem doda do tego późnowieczorne wyjście na piwo, to w ogóle Białystok staje się miejscem idealnym do spędzania dwóch dni w środku tygodnia. Aż nieco żal było następnego dnia wyjeżdżać. Jedyne co zwierza martwiło to wspomniane zdanie niektórych ludzi, którzy zachwycali się faktem, że zwierz zdecydował się przyjechać do Białegostoku. Zwierz przyjedzie wszędzie tam gdzie są ciekawi ludzie i przyjemna atmosfera – nie dyskryminuje geograficznie żadnego miasta. Zwłaszcza tak przyjaznego.
Tropy popkulturalne – ufo !
Zwierz opuszczał Białsytok niechętnie – w końcu nie w każdym mieście spotyka się czytelniczkę na ulicy (jak zwykle zwierz nie wie co w takiej sytuacji robić ale czytelniczka też nie wiedziała więc chyba nikt nie był zawiedziony), bierze udział w fajnym wydarzeniu i jeszcze odwiedza najbardziej hipsterskie bary w mieście trochę się śmiejąc o ile taniej jest w nich niż w Warszawie. A że jeszcze była taka piękna pogoda, teraz zwierz ma wdrukowane przesympatyczne wspomnienia, które będzie kultywował. Zwłaszcza że jak przyjechał do Warszawy padało. Co było do przewidzenia. Wiadomo stolica.
Ps: Zwierz naprawdę dziękuje wszystkim którzy go obdarowali, nakarmili, ugościli, zaprosili i powiedzieli cokolwiek miłego zwierzowi. Nigdy dość fajnych ludzi i miłych spotkań.
Ps2: Oczywiście jak zwierz wrócił to Internet był pełen serialowych wieści – to niesamowite jak się wyjazdy zwierza zgrywają z nawałą informacji popkulturalnych. Skąd oni wiedzą? Przyznać się kto kabluje.