Home Ogólnie Miasto moje a w nim czyli zwierzowego przewodnika po mieście stołecznym część II

Miasto moje a w nim czyli zwierzowego przewodnika po mieście stołecznym część II

autor Zwierz

Hej

Zwierz wita w drugiej częś­ci swo­jego bard­zo nie pro­fesjon­al­nego prze­wod­ni­ka Warsza­wskiego. Dziś będziemy skakać po mieś­cie, bo zwierz nie jest w stanie ułożyć miejsc które jego zdaniem powin­niś­cie zobaczyć w żaden log­iczny ciąg. Ale zaczni­jmy od pewnego dość ważnego stwierdzenia- jeśli nigdy nie byliś­cie w Warsza­w­ie to nie krygu­j­cie się, nie udawa­j­cie że to was nie intere­su­je tylko idź­cie na Stare Mias­to (nie zapom­ni­j­cie zboczyć nieco z trasy i koniecznie spo­jrzeć z tara­su widokowego na Pragę i Sta­dion Nar­o­dowy) i zobaczyć Krakowskie Przed­mieś­cie i wybierz­cie się do Łazienek (nawet sam zwierz cza­sem jest zaskoc­zony jak tam jest przepięknie wios­ną), wjedź­cie na taras widokowy na 30 piętrze Pałacu Kul­tu­ry. Zwierz jako mieszkaniec Warsza­wy sam sobie te turysty­czne szla­ki i wyciecz­ki od cza­su do cza­su fun­du­je i za każdym razem jest równie zach­wycony. Nie ma się czego wsty­dz­ić ani pozować na osobę, nie czułą na czar miejsc, które pokazu­je się turys­tom. Ale kiedy już wró­ci­cie z tych spac­erów (bądź też w ich trak­cie) rzuć­cie okiem na miejs­ca może nieco mniej znane – niekiedy położone tuż obok, ale nie koniecznie pole­cane w prze­wod­nikach.  Przy czym to wybór bard­zo subiek­ty­wny. Część miejsc nie pojaw­ia się tutaj ponieważ pojaw­ią się jutro kiedy zwierz rozpraw­iać będzie o cud­ach kuli­narnych stol­i­cy. No dobra, czas iść na spacer.

Moje abso­lut­nie ukochane zdję­cie Placu Grzy­bowskiego, włas­ną ręką i tele­fonem robione. I takie dziś będą ilus­trac­je — wszyscy macie Google by sobie miejs­ca o których pisze zwierz zobaczyć na pro­fesjon­al­nych fotografi­ach — zwierz ilus­tru­je dziś wpis włas­ny­mi zdję­ci­a­mi Warsza­wy — taki­mi które uzbier­ały się przez lata (zwierz zde­cy­dowanie nie jest dobrym fotografem ale co z tego)

 

Sprawa pier­wsza – zan­im zaczniemy o zwiedza­niu dwa słowa o porusza­niu się po Warsza­w­ie. Warsza­wa ma dobrą komu­nikację miejską – miała świet­ną ale potem się trochę pop­suła (zwierz zwala winę na metro, przez które kasu­je się połączenia na chy­bił trafił). Do wielu starszych dziel­nic Warsza­wy dotrze­cie tramwa­jem – jeżdżą one o Cen­trum, na Żoli­borz, Bielany, na Pragę, Wolę, Ochotę i Bemowo, Targówek a na swój tramwaj czeka Tar­chomin. Jeśli chce­cie prze­jechać Warsza­wę wzdłuż od Młocin na Kabaty (Kiedyś nic tam nie było dziś pod lasem wyrosło całe mnóst­wo domów) wybierz­cie metro. Jest ono też dobre do przeskaki­wa­nia do Cen­trum choć prawdę powiedzi­awszy wzdłuż Marsza­łkowskiej chy­ba szy­b­ciej jest poruszać się na piechotę. Auto­busy w Warsza­w­ie jeżdżą naprawdę dobrze choć mają zwyczaj stawać w korkach, za to niewielkie osied­la mieszkan­iowe (np. te pomiędzy Wilanowem a Piasecznem dosta­ją swo­je małe auto­busi­ki – takie uroc­zo krótkie). Jeśli macie ochotę może­cie jeźdz­ić po Warsza­w­ie row­era­mi miejski­mi przy czym wciąż ścież­ki rowerowe gra­ją z row­erzys­ta­mi w grę „pojaw­iam się i znikam”, ale nie ma się czego obaw­iać bo Warsza­wskie chod­ni­ki w więk­szoś­ci są sze­rok­ie – tylko uważa­j­cie na prze­chod­niów – fakt, że jedziecie na row­erze nie znaczy, że może­cie na wszys­t­kich dzwonić i rozwi­jać dowol­ną pręd­kość tylko dlat­ego, że wy macie kół­ka a pieszy nie. Row­ery miejskie w Warsza­w­ie wypoży­cza się rejes­tracji na odpowied­niej stron­ie ale ogól­nie zwierz pole­ca wypoży­czać je raczej rano bo potem trud­no sobie row­er (jeśli dzień jest ład­ny) znaleźć. Stacji zaś jest co raz więcej i po cen­trum z przyległoś­ci­a­mi moż­na się poruszać bez obaw. Bile­ty miejskie dzi­ała­ją także na kole­jkę SKM (choć tylko do pewnej grani­cy dzi­ała bilet na stre­fę pier­wszą). SKM jest dobre gdy­byś­cie np. chcieli udać się do Sule­jówka i zobaczyć gdzie mieszkał Pił­sudz­ki. Ogól­nie na komu­nikację miejską w Warsza­w­ie naprawdę trud­no narzekać, no chy­ba że są godziny szczy­tu. Ale plusem jest to, że cią­gle wymieni­a­ją tabor więc mamy sporo nowych kli­maty­zowanych wag­onów od PESA, które są wybaw­ie­niem w upały. A i na rozkładach jazdy w Warsza­w­ie jest zawsze napisane ile mniej więcej tramwaj będzie z danego przys­tanku jechał do kole­jnych wymienionych  na trasie – zresztą pole­ca zwierz stronę ZTM która ma naprawdę bard­zo przy­jazny dla użytkown­i­ka sposób sprawdza­nia godzin i tras a nawet daje możli­wość zaplanowa­nia podróży.

Komu­nikac­ja miejs­ka praw­ie nie gryzie

Żoli­borz (a myśleliś­cie, że gdzie wam zwierz każe iść?) – Dobra kazać wam zwiedz­ić całą dziel­nicę było­by trud­no, ale zwierz radzi wam pod­jechać metrem na Pl. Wilsona i tu wybrać się na jeden bądź kil­ka spac­erów. Jeśli pójdziecie ulicą Mick­iewicza i skrę­ci­cie w bok obok parku (ewen­tu­al­nie, jeśli pójdziecie Krasińskiego w dół w kierunku Wisły i też skrę­ci­cie) zna­jdziecie się na Żoli­borzu Ofi­cer­skim – nie sposób go prze­gapić, bo to pięk­na spoko­j­na wil­lowa dziel­ni­ca – zresztą w okoli­cach placu Wilsona i placu Inwalidów wiele jest spoko­jnych pięknych uliczek, przy których sto­ją starsze i nowsze domy jed­norodzinne, których mieszkań­com zaz­droszczą wszyscy gnieżdżą­cy się w mieszka­ni­ach żoli­borzanie. Jest tam pięknie i spoko­jnie a jed­nym z najład­niejszych miejsc w okol­i­cy jest Plac Słoneczny, który (gdy­by posad­zono na jego środ­ku odpowied­nie drze­wo) mógł­by pełnić też funkcję zegara słon­czego. Zresztą sko­ro już tu jesteś­cie to wystar­czy iść jeszcze trochę dalej w kierunku Wisły i zna­jdziecie się w parku przy tym co zostało z Cytadeli Warsza­wskiej – jest tam bard­zo ład­nie i bard­zo spoko­jnie. Gdy­byś­cie jed­nak nie byli zain­tere­sowani takim Żoli­borzem to idąc Krasińskiego w górę od Wisły a w kierunku uli­cy Broniewskiego dojdziecie mija­jąc ulicę Popiełusz­ki (nieodżałowana przez żoli­borzan uli­ca Stołecz­na) do osied­la Sady Żoli­borskie. To praw­dopodob­nie jedyne naprawdę ładne soc­jal­isty­czne osiedle bloków jakie pow­stało w Polsce. Niskie czteropiętrowe budyn­ki naprawdę sto­ją na grani­cy sadu a same są otoc­zone ze wszys­t­kich stron zie­lenią. Ogól­nie spac­er po Żoli­borzu to doskon­ały pomysł (zwłaszcza wios­ną) na taki dzień, kiedy prag­nie się spoko­ju i zie­leni, bo więcej tu chy­ba drzew niż ludzi. Do tego, moż­na sobie pooglą­dać przed­wo­jenne budown­ict­wo WSM i popa­trzeć jak zaplanowano osiedle, które miało być samowystar­czalne – miało mieć własne kino, teatr (Kome­dia nadal dzi­ała) bib­liotekę, przed­szkole, żłobek a nawet dom star­ców. A jak się wam znudzi cywiliza­c­ja, to może­cie (też najlepiej z placu Wilsona) iść w dół aż do Kępy Potock­iej – uroczego parku z obow­iązkowym kanałkiem gdzie moż­na sobie odpocząć od trudów życia miejskiego (o ile zig­noru­je się Wisłostradę za plecami).

 

Plac Zbaw­iciela – kiedy już prze­jdziecie się po Żoli­borzu i dokona­cie badań terenowych nad hip­sterst­wem żoli­borskim (o kna­j­pach w których się ono zbiera jutro) wsiądź­cie w tramwaj 35 i jedź­cie do samego cen­trum na pl. Zbaw­iciela. Poza koś­ciołem i tęczą (ewen­tu­al­nie pustką po chwilowo spalonej tęczy) jest też warsza­wskie zagłębi hip­steryz­mu. Jest tak od kilku lat kiedy okaza­ło się, że nie ma mod­niejszego zachowa­nia nad popi­janiem kawy w jed­nej z kaw­iarni przy Placu Zbaw­iciela.  Zwierz nigdy w żad­nym z naj­mod­niejszych lokali nie był ale cza­sem sia­da sobie na ławeczce naprze­ci­wko i zaj­mu­je się licze­niem otwartych McBooków i obser­wowaniem ciekawej sub­kul­tu­ry. Oni patrzą na zwierza, zwierz na nich i jest troszkę jak w zoo, tylko ciekaw­iej. Jako, że macie już doświad­czenia z Żoli­borza może­cie robić bada­nia porów­naw­cze i spisać na karteczce uwa­gi odnośnie różnych gatunków hip­stera warsza­wskiego. A jak już będziecie przy Pl. Zbaw­iciela to cofni­j­cie się troszkę i przy­chyl­niejszym okiem spójrz­cie na plac Kon­sty­tucji.  MDM wcale taki brzy­d­ki nie jest, a jak zaczniecie się zas­tanaw­iać, której Kon­sty­tucji jest tak właś­ci­wie ten plac to może się wam zro­bić całkiem wesoło.

Gdy zwierz był mały wieżowiec Intra­co stał w zupełnej pustce i był wyłożony czymś w rodza­ju kafelków. PO cza­sie obłożono go szkłem a w około zaczęły wyras­tać spod zie­mi nowe budyn­ki i dziś jak okiem sięgnął wszędzie budyn­ki mieszkalne i biurowe. I jak Warsza­wy nie lubić

Plac Grzy­bows­ki – jeśli szuka­cie miejs­ca gdzie wspom­ni­ane wczo­raj różne oblicza jed­nego mias­ta łączą się na chwilę to koniecznie wybierz­cie się na Plac Grzy­bows­ki. Jeszcze nie tak dawno temu nie było tu jakoś spec­jal­nie ciekaw­ie – warsza­w­ia­cy cza­sem nawet trochę zapom­i­nali, że to miejsce ist­nieje. Ale jak zwierz pisał – w stol­i­cy wszys­tko zmienia się niesły­chanie dynam­icznie. I tak nud­na uli­ca Grzy­bows­ka ciągną­ca się wzdłuż osied­la z za żelazną bramą (gaze­ta Stołecz­na próbowała udowod­nić kiedyś że mieszkań­com postaw­ionych tu wiel­kich bloków żyje się źle, ale ekspery­ment padł bo więk­szość z nich była bard­zo zad­owolona) zamieniła się w prawdzi­wie europe­js­ki kawałek mias­ta za sprawą nowej zabu­dowy. Sam zaś Plac Grzy­bows­ki po remon­cie to jed­no z najład­niejszych miejsc Warsza­wy.  Jeśli usiądziecie nad brzegiem niewielkiego ocz­ka wod­nego i roze­jrzy­cie się dookoła zobaczy­cie, dlaczego Warsza­wa to mias­to niezwykłe. Z jed­nej strony górować będą nad wami wieżow­ce cen­trum, z drugiej zobaczy­cie ulicę Próżną – z jed­nej strony cud­own­ie odnowioną z drugiej straszącą opuszc­zony­mi zanied­bany­mi budynka­mi. Przy Placu stoi też piękny koś­ciół i budynek teatru żydowskiego, bo stąd już tylko dwa kro­ki od siedz­i­by Gminy Żydowskiej i kosz­ernego sklepu (jaki tam mają pyszny humus), zaś w zasięgu wzroku będziecie mieli blo­ki Osied­la za Żelazną Bramą. No i jeśli jesteś­cie w cza­sie spaceru po cen­trum zmęczeni to jest to ide­alne miejsce by usiąść z książką i poczy­tać. Jest tam cicho spoko­jnie i jak­by czas płynie o jed­ną ósmą wolniej.

Pow­iśle – to spac­er obow­iązkowy bo ostat­nio Pow­iśle zro­biło się naj­mod­niejszą dziel­nicą Warsza­wy. Wycieczkę najlepiej zacząć od zwiedza­nia ogrodów na Dachu BUW – niby wszyscy wiedzą, że na dachu bib­liote­ki jest ogród (zwłaszcza młode pary próbu­jące zro­bić sobie tam kole­jną sesję ślub­ną) ale łat­wo o tym zapom­nieć. A wejść i spo­jrzeć na Pragę warto, zwłaszcza, odkąd w zasięgu wzroku ma się nasz kochany Koszyk Nar­o­dowy, który dodał do spoko­jnej panoramy Prask­iego brzegu jak­iś wyraźny punkt. Sko­ro już jesteśmy niedaleko BUW to warto zro­bić dwa kro­ki i przy­na­jm­niej przyjrzeć się Cen­trum Nau­ki Kopernik – najpewniej tra­fi­cie na dziką kole­jkę wycieczek szkol­nych z całego kra­ju ale kto wie może dopisze wam szczęś­cie – budynek jest bard­zo ład­ny z zewnątrz a w środ­ku ofer­u­je naprawdę zabawę na wiele godzin. Warto też idąc w kierunku mostu Poni­a­towskiego wstąpić do Czułego Bar­barzyń­cy – jeśli zas­tanaw­ia­cie się skąd przy­na­jm­niej w Warsza­w­ie wzięła się moda na klubo kaw­iarnie to jesteś­cie w miejs­cu które było pier­wsze. Do Dziś wschodze­nie do Czułego z pełnym port­felem gwaran­tu­je niskokalo­ryczną dietę do koń­ca miesią­ca. Poza tym po Pow­iślu warto się po pros­tu prze­jść bo jest tu spoko­jnie, ład­nie i miejsko. Przy czym jeśli ciąg­nie was w kierunku Wisły to zwierz musi wam powiedzieć, że chwilowo jeszcze niewiele mają Warsza­wskie brze­gi do zaofer­owa­nia ale jak zwyk­le w Warsza­w­ie prace trwa­ją i wszyscy zapew­ni­a­ją że już niedłu­go ma być lepiej.

Są tacy którzy mówią, że zimą Warsza­wy zwiedzać nie należy — no ale jak się pow­strzy­mać kiedy w koło tak ładnie

Cmen­tarz Żydows­ki – przenosimy się na chwilę zupełnie gdzie indziej bo na ulicę Okopową przy której zna­j­du­je się najbardziej znany Warsza­ws­ki cmen­tarz czyli Powąz­ki – wszyscy tam byli z klasą i obes­zli ważne gro­by (nowsze ważne Gro­by są nieco dalej na dużo spoko­jniejszych Powązkach Wojskowych). Jed­nak na cmen­tarz żydows­ki warto się koniecznie wybrać wios­ną bądź wczes­ną jesienią na spac­er. Nekropo­lia robi niesamowite wraże­nie zwłaszcza kiedy dochodzi się do granic uporząd­kowanej częś­ci i przed nami rozpościera się niesamow­ity kawałek cmen­tarza właś­ci­wie odzyskany przez naturę. Warto się tam przez chwilę zad­u­mać nad rzecza­mi które były a których już nie ma (przy czym nie do koń­ca, bo w świę­to zmarłych na cmen­tarzu jest całkiem sporo ludzi i to nie tylko z wycieczek. I tak zwierz doskonale rozu­mie ironię tego stwierdzenia). Gdy wyjdziecie z Cmen­tarza zwierz radzi wam jeszcze prze­jść się w kierunku Ron­da Radosława (zwanego przez wielu warsza­w­iaków wciąż Ron­dem Bab­ka (to przy nim stoi Arka­dia) bo tak nazy­wało się przed sza­łem nadawa­nia pow­stańczych nazw wszys­tkim uli­com, ron­dom i skwerom) i skrę­cić tuż przed nim w powązkowską z niej zaś w niewielką uliczkę, która zda­je się prowadz­ić w jakieś niezbyt przy­jemne rejony (po prawej stron­ie powin­niś­cie mieć najwięk­szą i najs­traszniejszą warsza­wską samowolę budowlana czyli hotel Czarny Kot) ale w isto­cie zna­jdziecie przy niej prze­cu­d­owny zupełnie niespodziewany kawałek mias­ta. Wokół wyłożony­mi koci­mi łba­mi pla­cyku zna­jdziecie wyborną kna­jpę, znakomite shusi, sklep z luk­su­sowy­mi seri­a­mi i skład win. A wszys­tko urząd­zone tak, że moż­na się przez chwilę poczuć jak­byśmy trafili pros­to na jakieś paryskie pod­wórko. Choć niekoniecznie będzie was stać by kupić sobie wino u Mielżyńskiego to jed­nak warto rzu­cić na ten zupełnie niespodziewany kawałek mias­ta okiem.

Promem z Młocin na Tar­chomin – jeśli znudzi się wam mias­to wybierz­cie się do lasu Mło­cińskiego i tak zaplanu­j­cie po nim spac­er by dotrzeć do przys­tanku bezpłat­nego pro­mu (przys­tosowanego do prze­wozu row­erów) który zabierze was na Tar­chomin. To jed­na z przy­jem­niejszych wycieczek (po lesie Mło­cińskim bard­zo przy­jem­nie się spaceru­je) jaką moż­na sobie urządz­ić kiedy nie chcąc wyjeżdżać z Warsza­wy człowiek zatęskni za lasem, wodą i spoko­jem. No i przy okazji moż­na się prze­jść po Tar­cho­minie który może nie jest pory­wa­jącą dziel­nicą ale  przy­na­jm­niej będziecie się mogli chwal­ić, że byliś­cie tam gdzie zazwyczaj nie zapuszcza­ją się turyś­ci. Warsza­wa ma kil­ka przepraw pro­mowych ale sam zwierz korzys­tał tylko z tej jednej.

Nie aktu­alne już zdję­cie które pozwalało na zabawę “Porów­naj osiąg­nię­cia soc­jal­iz­mu i kapitalizmu”

Fras­cati – jeśli najdzie was ocho­ta by zwiedzać oko­lice uli­cy Wiejskiej (gdzie jest całkiem ład­nie i spoko­jnie chy­ba, że ktoś właśnie przy­jechał trochę po protestować) to koniecznie uda­j­cie się na spac­er po Parku Rydza-Śmigłego którego częś­cią są między inny­mi dawne ogrody Fras­cati (jest tam też uli­ca o tej samej nazwie) – nie tylko zna­jdziecie tam trochę pozostałoś­ci pol­skiego mod­ern­iz­mu ale także ład­ny kawałek zie­leni w środ­ku mias­ta i Muzeum Zie­mi a naprze­ci­wko niej willę Pniewskiego – budynek stoi na miejs­cu budynku dawnej loży masońskiej. Obec­nie jest częś­cią muzeum, ale to jedne z naj­ciekawszych architek­ton­icznie budynków w Warsza­w­ie. Zaś, kiedy wyku­pi­ono willę po śmier­ci architek­ta znaleziono w niej śla­dy krwi, nie do zmy­cia. Okaza­ło się ( po długich bada­ni­ach), że to wsiąknię­ta w kamień krew pow­stań­ca. Obec­nie zna­j­du­je się tam tabli­ca pamiątkowa, a śla­dy krwi na zawsze zrosłe z kamie­niem zabez­pieczano szk­laną płytą.

Park Morskie Oko – jeśli wybierze­cie się na spac­er ulicą Puławską (która ciąg­nie się niesamowicie dłu­go ale najlepiej zacząć przy placu Unii Lubel­skiej, minąć dwa małe budynecz­ki dawnych rogatek Warsza­wy i ogrom­ny nowy budynek postaw­iony w miejsce Super Samu) musi­cie koniecznie zatrzy­mać się w dwóch miejs­cach, po pier­wsze – przed nowoczes­nym budynkiem biurowym postaw­ionym tam gdzie kiedyś mieś­ciło się kino Moskwa. Kina już nie ma ale pozostały przed budynkiem lwy które kiedyś stały przed słyn­nym kinem (zwierz się jeszcze zała­pał na jeden czy dwa seanse zan­im je zbur­zono) – moż­na na nich przysiąść i zro­bić sobie kine­matograficznie sen­ty­men­talne zdję­cie. Idąc dalej wzdłuż uli­cy należy skrę­cić w lewo do parku Morskie Oko. To jeden z tych przeu­roczych Warsza­ws­kich parków o których sami Warsza­w­ia­cy cza­sem zapom­i­na­ją a potem dzi­wią się, że mają tyle zie­leni i piękne trzy jezior­ka w samym środ­ku mias­ta. Jeśli będziecie spacerować aż do Bel­wed­er­skiej a potem skrę­ci­cie w Gaga­ri­na to zna­jdziecie się pod Łazienka­mi Królewski­mi – gdzie moż­na kon­tyn­uować parkowy spac­er. A jeśli już o Puławskiej mowa to koniecznie ale to koniecznie zajrzyj­cie pod adres 113a gdzie mieś­ci się Kró­likar­nia. Ten otoc­zony parkiem pałac (w środ­ku zna­j­du­je się muzeum sztu­ki a w parku prezen­towane są rzeź­by) to jed­no z najład­niejszych typowo turysty­cznych miejsc w Warsza­w­ie o którym jed­nak cza­sem moż­na zapom­nieć, a naprawdę warto zajrzeć.

 Osiedle Przy­jaźń – jeśli chce­cie zobaczyć coś naprawdę niezwykłego pojedź­cie koniecznie na Warsza­wskie Jelon­ki zobaczyć osiedle aka­demick­ie Przy­jaźń – dom­ki dla stu­den­tów i pra­cown­ików naukowych sto­ją tu otoc­zone ze wszys­t­kich stron zie­lenią – osiedle wybu­dowano dla budown­iczych pałacu kul­tu­ry a potem odd­ano uczel­niom – na osied­lu jest klub i teatr (zwierz był w nim nawet na jed­nym spek­tak­lu) i wszys­tko czego dusza zaprag­nie ale przede wszys­tkim mnóst­wo zie­leni. Drew­ni­ane dom­ki fińskie, (które stały też na osied­lu Jazdów dopó­ki ich ostat­nio bezczel­nie nie roze­bra­no nie do koń­ca wiado­mo, po co) były kiedyś bard­zo źle ogrze­wane. Zwierz, który czy­tał na stu­di­ach gaze­ty z lat 80 (ale tylko te poświę­cone atakowi zimy – takie zabawne zwierz miał sem­i­nar­i­um) natknął się raz na stras­zli­wą epi­demię anginy, która dopadła chy­ba wszys­t­kich mieszka­ją­cych na osied­lu stu­den­tów. Nie daleko osied­la jest ratusz Bemowa, na pod­wórku którego dziel­ni­ca orga­nizu­je co roku alter­naty­wnego dziel­ni­cowego syl­wes­tra. Zaś samo Bemowo to dziel­ni­ca niezwykła bo nie dość że wciąż jest tam mnóst­wo wol­nego miejs­ca to jeszcze strasznie się o nich dba i wciąż okazu­je się, że mają udo­god­nienia o których inni warsza­w­ia­cy mogą śnić (jak osied­lowy Inter­net, telewiz­ję, jako pier­wsi mieli row­ery miejskie itp.).

Nawet Warsza­w­ia­cy cza­sem lan­su­ją się pod wieczór w Wilanowie.

Dom Kere­ta  — pomiędzy blok­iem na Chłod­nej 22 a jeszcze przed­wo­jen­ną kamienicą na Żelaznej 74 wciśnię­ta jest insta­lac­ja artysty­cz­na zwana Domem Kere­ta. Nazwa pochodzi od nazwiska znanego Izrael­skiego pis­arza spec­jal­izu­jącego się błyskotli­wych krót­kich opowiada­ni­ach.  Zwiesz pisze insta­lac­ja ale tak naprawdę jest to najwęższy dom w mieś­cie bo w najsz­er­szym miejs­cu ma zaled­wie 1,5 metra w najwęższym zaś ok. 90 cen­tymetrów. Miejsce jest nieprzy­pad­kowe – w okol­i­cy prze­b­ie­gała kład­ka łączą­ca dwie częś­ci Get­ta (zresztą na wyre­mon­towanej Chłod­nej sto­ją dwa met­alowe słupy zaz­nacza­jące dokład­nie to miejsce). Dom robi niesamowite wraże­nie, bo aż trud­no uwierzyć, że artyś­ci star­tu­ją w spec­jal­nym konkur­sie by móc tam na jak­iś czas zamieszkać i popra­cow­ać. Zresztą warto się prze­jść po okol­i­cy — Wola stała się ostat­nio peł­na kon­trastów – z jed­nej strony wciąż miejs­ca­mi się wali i przy­pom­i­na o swo­jej robot­niczej przeszłoś­ci ale już im bliżej cen­trum tym kon­trasty sta­ją się wyraźniejsze. Najbardziej zaś zdu­miewa postaw­iony w bard­zo nieciekawej este­ty­cznie okol­i­cy hotel Hilton – zestaw­ie­nie tych dwóch światów jest niesamowite. A sko­ro o Woli mowa to abso­lut­nie koniecznie wybierz­cie się do Muzeum Gazown­ict­wa i zobacz­cie niesamowite budyn­ki zbiorników na gaz. Moż­na wejść do środ­ka i poczu­cie się jak na planie jakiegoś post apokalip­ty­cznego fil­mu. No i jest to dowód, że budynek użytkowy może być aut­en­ty­cznie piękny.

Bazy­li­ka na Kawęczyńskiej – jeśli ktoś każe wam się bać Pra­gi to nie do koń­ca ma rację. Rzeczy­wiś­cie zwierz nie pole­ca spacerować po Pradze w późnych godz­i­nach noc­nych i może rzeczy­wiś­cie nie na każe pod­wórko należy się zapuszczać, ale jak sobie pospaceru­je­cie to nikt wam po łbie nie da. Oko­lice Bazy­li­ki na Kawęczyńskiej to tak zwane Szmul­ki frag­ment dziel­ni­cy cieszą­cy się naprawdę złą sławą, ale nie ma się co prze­j­mować bo jeśli od bard­zo ład­nej Bazy­li­ki (zwierz ma słabość do takich dużych koś­ciołów) pójdziecie ulicą Kawęczyńską to zobaczy­cie coś czego byś­cie się nie spodziewali – ostat­nie drew­ni­ane domy na Pradze.  A sko­ro już o Pradze mowa to koniecznie należy prze­jść się na ulicę Ząbkowską, która jest kole­jnym punk­tem zbornym Warsza­ws­kich hip­sterów – tym razem mamy do czynienia z hip­stera­mi artysty­czny­mi tzn. tymi, którzy usil­nie stara­ją się zamienić Pragę w Dziel­nicę Artys­tów czemu dziel­ni­ca pięknie i dziel­nie się opiera.

warszawa

Warsza­wa to mias­to, które się cią­gle budu­je, jeśli Warsza­w­iak nie widzi w zasięgu wzroku dźwigów czu­je się nieswojeo

Park Skaryszews­ki i uli­ca Fran­cus­ka – niek­tórym wyda­je się, że na przekrocze­nie Wisły oznacza prze­jś­cie przez bramy piekieł ku jakiemuś straszne­mu mniej cywili­zowane­mu światu. Tym­cza­sem pra­wo­brzeż­na Warsza­wa jest miejs­ca­mi równie pięk­na co lewo­brzeż­na. Warto prze­jechać przez Wisłę mostem poni­a­towskiego fun­du­jąc sobie przy okazji piękny widok Starów­ki. Jeśli wysiądziecie na Rondzie Waszyn­g­tona może­cie od razu podrep­tać w kierunku Sta­dionu Nar­o­dowego. Zwierz był na sta­dion­ie kil­ka razy i bard­zo go lubi choć trochę łza się w oku krę­ci na wspom­nie­nie wspani­ałego Jar­marku Europa, na którym zwierz zaopa­trzył się kiedyś w całą tor­bę ciuchów za osza­łami­a­jące 50 zło­tych. Jeśli jed­nak sta­dion was nie bawi (a powinien bo jest fajny) zwierz pro­ponu­je spac­er ulicą Fran­cuską. Sas­ka Kępa to jed­na z tych dziel­nic Warsza­wy której mieszkań­cy cieszą się dobrą opinią (ponoć kul­tur­al­ni i oby­ci) zaś najlep­szą opinią w całej dziel­ni­cy cieszy się uli­ca Fran­cus­ka. Po odnowie­niu peł­na jest prz­eróżnych kna­jp (kil­ka z nich zwierz będzie pole­cał w jutrze­jszym wpisie) a przede wszys­tkim po pros­tu bard­zo przy­jem­na. Jeśli zaś macie ponown­ie ochotę na jak­iś odd­ech od miejskiego zgiełku to koniecznie musi­cie zajrzeć do jed­nego z najsym­pa­ty­czniejszych parków Warsza­wy czyli do Parku Skaryszewskiego. To jed­no z niewielu miejsc w mieś­cie gdzie ludzie kładą kocy­ki na traw­ie i pikniku­ją. Jeśli prze­jdziecie przez cały park dojdziecie do Jezior­ka Kamionkowskiego – przy ład­nej pogodzie moż­na tu wypoży­czyć kajak czy row­er wod­ny i podzi­wiać postaw­ione nad jeziorem aparta­men­tow­ce których mieszkań­cy muszą czuć się wybrany­mi mieszkań­ca­mi mias­ta, bo widok z okien mają fantastyczny.

Dobra zwierza od samego pisa­nia nogi bolą i ma wraże­nie, że prze­go­nił was po Warsza­w­ie jak sza­lony. A prze­cież nie dodał wszys­t­kich muzeów (koniecznie wpisz­cie sobie na listę budynek Muzeum Żydów Pol­s­kich który jest przepiękny, zwierz nie jest nato­mi­ast fanem Muzeum Pow­sta­nia Warsza­wskiego więc jak nie uda się wam tam zajrzeć to zdaniem zwierza nie ma co sobie rwać włosów z głowy) i abso­lut­nie oczy­wistych miejsc do których każdy wie, że powinien zajrzeć (serio nie zapom­ni­j­cie spac­erze po pięknie reprezen­ta­cyjnych Ale­jach Ujaz­dows­kich i koniecznie zahacz­cie o śliczną  Dolinę Szwa­j­carską o której łat­wo moż­na zapom­nieć). Zwierz właś­ci­wie nie pisze tu prze­wod­ni­ka tylko swo­ją do prze­wod­ników erratę. Nie ukry­wa też zwierz że chci­ał­by was zaprowadz­ić do całego mnóst­wa miejsc, które doskonale pamię­ta i zna ale za chiny ludowe nie umie sobie przy­pom­nieć nazw ulic, czy nawet dokład­nie kierunk­ów bo po pros­tu umie tam dotrzeć na czu­ją jak to się niejed­ne­mu Warsza­w­iakowi zdarza. Jutro będzie zaś część chy­ba nieco ciekawsza, bo zwierz będzie pole­cał miejs­ca bard­zo konkretne – sklepy, kina, lokale gas­tro­nom­iczne i przestrze­nie gdzie da się wydać więcej pieniędzy niż człowiek kiedykol­wiek miał zami­ar. Oczy­wiś­cie, zwierz wie że zaraz cały tłum Warsza­w­iaków rzu­ci się dorzu­cać kole­jne miejs­ca. Zwierz nigdy nie twierdz­ił, że umieś­ci w swoim wpisie wszys­tkie miejs­ca, do których powin­no się/można zajrzeć w cza­sie wyprawy do Warsza­wy. Ten wpis i tak ma osiem stron. A pewnie żeby zad­owolić wszys­t­kich wpis powinien mieć stron osiemdziesiąt być zapakowany w dwie ładne okład­ki, zredagowany, posz­er­zony o zdję­cia, komen­tarze, daty i stać na półce pod cud­zym nazwiskiem, jako przyz­woity prze­wod­nik po Warszawie.

Ps: Zwierz ponown­ie będzie naw­iedzał Radio! Tym razem w sobotę pomiędzy 12 a 13 w radiu PiN. Tak więc jest jeszcze szansa usłyszeć zwierza na radiowych falach.

Ps2: Zwierz pode­jrze­wa, że wpisy warsza­wskie mogą – jak wczo­raj przy­ciągnąć ludzi, którzy nie koniecznie wiedzą jak się u zwierza komen­tu­je. A komen­tu­je się wedle zasady, że moż­na być kry­ty­cznym wobec zwierza ale należy być uprze­jmym wobec innych komentatorów.

41 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online