Hej
Dobra zwierz jest chyba już emocjonalnie gotowy by napisać o serialu, który koszmarnie wręcz go wkurza. O Mindy Project. Zwierz zaczął oglądać serial w lutym kiedy jakoś nic nie miał nowego w ramówce. Szukał czegoś lekkiego przyjemnego i być może nieco podobnego do New Girl i trafił na drugi z komediowych seriali stacji FOX. Zwierz przyznaje bez bicia że 1,5 sezonu obejrzał w kilka dni. Potem grzecznie odczekał kilka miesięcy by dowiedzieć się co będzie dalej. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby zwierz nie kończył oglądać kolejnych odcinków z rosnącym poczuciem frustracji i irytacji. Widzicie czasem zwierz bywa naprawdę dziwny.
A skoro przy narzekaniach jesteśmy to jedną z denerwujących cech serialu jest ta, że scenarzyści piszą tylko trzy postacie na raz i od czasu do czasu zapominają, że mają ich w serialu więcej.
Dlaczego zwierza Mindy Project tak irytuje? Zacznijmy od głównej bohaterki – pomysł wyjściowy jest nawet niezły. Bohaterką ma być lekarka – w życiu prywatnym koszmarnie roztrzepana, ale profesjonalna, gdy idzie o zdrowie jej pacjentów. Ma prywatną poradnię prowadzona razem z kolegami i szuka miłości. Nic oryginalnego, ale można sobie obejrzeć. Pierwszy problem pojawia się już przy zawodzie bohaterki – jest ona ginekologiem/położną (podobnie jak jej współpracownicy) ale nie wydaje się by w ogóle ten zawód wykonywała. W profesjonalnej sytuacji widzimy ją w serialu zaledwie kilka razy i choć wydaje się, że jest dobrą lekarką, robi się wszystko by widz o tym jak najszybciej zapomniał. Co więcej widz (w tym zwierz) trochę zapomina – bohaterka nosi od czasu do czasu fartuch lekarski i widzimy jak rozmawia z przyjaciółmi w szpitalu, ale jakby jej działania jako lekarki odbywają się poza ekranem i poza jednym odcinkiem właściwie zwierz nie przypomina sobie by widział, jak nagle w ta roztrzepana dziewczyna zamienia się w profesjonalistkę.
Teoretycznie powinniśmy mieć równowagę między Mindy roztrzepaną a taką profesjonalną, niestety tej Mindy lekarki prawie w serialu nie ma
No dobra powiecie, to nie jest serial medyczny, więc fakt że bohaterka jest lekarzem nie musi być jakoś szczególnie eksponowany. Zwierz nawet by się zgodził gdyby nie fakt, że bez tego elementu tytułowa Mindy nie wydaje się uroczo roztrzepana tylko po prostu głupia. Widzicie zwierz nigdy nie zrozumiał, co niby jest takiego uroczego w kompletnej ignorancji bohaterek. Mnóstwo bohaterek filmowych i książkowych przedstawia się jako kompletne ignorantki. Wiecie takie co to historii, geografii, prawa, polityki, matematyki – nic nie wiedzą, ale są urocze więc im się wybacza. Dobra powiecie nie ma problemu – nie wszyscy są erudytami – ale do tego niemal zawsze dochodzi jakaś życiowa nieporadność, brak umiejętności dbania o własne finanse, wiara w przesądy. Wymieniać można długo. Mindy posiada wszystkie powyższe cechy – gdyby raz na jakiś czas widział ją zwierz jako profesjonalną lekarkę mógłby się zgodzić na taką wizję. Ot niby taka bezmyślna i roztrzepana a jak przychodzi co do czego to profesjonalna i skupiona. Ale bez tego drugiego komponentu dostajemy po prostu niezbyt inteligentną i do tego nieco irytującą bohaterkę.
Teoretycznie bohaterką Mindy Project jest kobieta ale właściwie cały jej świat krąży wokół facetów. O ile na początku jest postać jej najlepszej przyjaciółki to potem właściwie znika ona z serialu.
Ale nie tylko o to chodzi. Zwierz zorientował się, że większość związków bohaterki rozgrywa się na zasadzie – ona taka roztrzepana i nie poukładana i on, który powinien się zająć. Oczywiście od czasu do czasu okazuje się, że facet nie spełnia wymagań, (bo np. będąc zupełnie dorosły płacze po śmierci babci co jak wiadomo jest absolutnie nie możliwe i śmieszne) ale ogólnie to dobry facet to taki co się zaopiekuje. Oczywiście nigdzie w serialu nie jest powiedziane dosłownie, że kobieta to taka mała biedna istotka i facet powinien ją otoczyć opieką, ale zwierz niestety cały czas ma takie wrażenie że wychodzi z historii taki a nie inny morał. I choć twórcy raz na jakiś czas łagodzą taki wizerunek macho to jednak zwierz ma jakieś poczucie dyskomfortu – cały czas mając wrażenie, że przedstawia się mu jakąś strasznie konserwatywną wizję świata. Do tego serial wypełniony jest scenami gdzie mężczyźni ustalają między sobą zachowanie względem kobiet (nie tylko Mindy) jakby w ogóle mogli coś ustalić z góry między sobą. Na dodatek sama Mindy pokazana jest trochę jako osoba, która właśnie takiego sterowania swoim życiem potrzebuje. Kiedy robi coś dla mężczyzny lub z jego inspiracji to jest to dobry wybór. Kiedy sama zaczyna kręcić, to okazuje się, że nie za bardzo wie co dla niej dobre.
Mindy Project opiera się na znanym schemacie „będą razem czy nie będą” o ile jednak np. w New Girl zwierz całym sercem popierał wybór bohaterki tu ma wrażenie, że znaleziono Mindy przede wszystkim kogoś kto będzie poważny, żeby ona mogła pozostać roztrzepana.
Co ciekawe zwierz wcale nie jest w stanie powiedzieć czy twórcom chodzi o taką wizje czy taka im wyszła. W serialu mamy pana pielęgniarkę, ukochany bohaterki, który teoretycznie jest macho wygrywał jednak konkursy taneczne, szefujący praktyce anglik ma problemy z wagą – teoretycznie każda z tych rzeczy może łagodzić uczucie, że jesteśmy w jakimś świecie jak z marnych komedii z lat 50. Ale przynajmniej w odczuciu zwierza te mechanizmy nie działają do końca tak jak powinny. Bohaterka jest ciągle pouczana przez mężczyzn, chroniona przez mężczyzn, pocieszana przez mężczyzn. Kobiety są tu właściwie tylko na trzecim planie i występują, jako komediowe trio – mamy dwie sekretarki – naiwną i szaloną, oraz taką stereotypową ironiczną czarnoskórą pielęgniarkę. Kto ratuje dzień? Mężczyźni. Zresztą, jeśli chodzi o stereotypy to jest ich w serialu mnóstwo i chyba wybierane trochę na zasadzie co najbardziej zirytuje widza. Do tego dochodzi jeszcze jakaś cała masa nawiązań do popkultury które teoretyczne istotę taką jak zwierz powinny bardzo bawić. Ale ponieważ bohaterka ciągle nie zaważając na powagę sytuacji nawiązuje do kultury celebrytów i nie widzi w swoich nawiązaniach nic złego, i ponieważ w oczach wszystkich jej współpracowników jest to straszne dziwactwo, to zwierza to irytuje. Można fajnie pokazać skłonność do nawiązywania do pop kultury – bez czynienia osoby która to robi głupią, pozbawioną dowcipu czy taktu. Na dodatek serial cierpi na spory brak kreatywności. Teoretycznie pomysł jest całkiem dobry – by przedstawić widzom coś w stylu komedii romantycznej w odcinkach, z odrobiną surrealistycznego dowcipu (możemy założyć, że Mindy Project dzieje się w tym samym uniwersum co New Girl). Problem polega jednak na tym, że właściwie sprowadza się to do odgrywania pewnych schematów znanych z licznych filmów, i choć oczywiście – ma to być teoretycznie pokazane dowcipnie i z dystansem, to zaskakująco często odnosi się wrażenie, że twórcy traktują te dobrze znane schematyczne wątki całkiem poważnie. Do tego stopnia, że przebieg wątków nie trudno antycypować z odpowiednim wyprzedzeniem. I ponownie – zwierz wie, że to komedia romantyczna w odcinkach a nie porywający serial detektywistyczny, – ale odrobina zaskoczenia jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Zwierz ma czasem wrażenie, że twórcy filmu boją się że jak nie daj boże bohaterka będzie inteligentna to publiczność tego nie zdzierży
Możecie zapytać się (zresztą dość słusznie) dlaczego zwierz się tak męczy. Nie istnieje nic prostszego niż wykasować serial z rozpiski. Zwierz który ma w swoim serialowym kalendarzu sporo seriali które nawet u niego budzą zaskoczenie, że ktoś je ogląda (serio kto dał kasę na coś tak nudnego i wtórnego jak Friends with Better Lifes?) Mindy Project ogląda jednak z rozmysłem. Przede wszystkim zwierza zdumiewa rozdźwięk pomiędzy tym jak irytujący jest to serial a całkiem sympatycznymi i dobrze napisanymi wspomnieniami jego twórczyni (i odtwórczyni głównej roli) Mindy Kaling. Czytając jej wspomnienia zwierz miał o niej jak najlepsze zdanie, do tego jest to wykształcona zdecydowanie daleka od bycia ignorantką dziewczyna. Czemu więc jej bohaterka jest taka miałka? Czy naprawdę to jest aż taki samobój stworzyć bohaterkę, która coś ma w głowie? Zwierz długo dyskutował o tym kiedyś na facebooku ze swoim czytelnikami, którzy twierdzili, że ludzie nie chcą erudytów na ekranie. Ale przecież między erudytą a ignorantem jest szerokie morze. Niechby Mindy była jak Jess z New Girl, która wszystkich rozmów nie pozjadała ale ma przynajmniej trochę orientacji w tym jak działa świat. Taka bohaterka na pewno nikomu nie szkodzi. A nawet gdyby inteligentna bohaterka miała zaszkodzić. Serio czy powinniśmy tworzyć postacie, które skłaniają do równania w dół? Może zwierz przesadza ale uważa ignorancję za jedną z najmniej atrakcyjnych cech jakie może posiadać człowiek. Zwierza tak naszło bo właśnie skończył się drugi sezon serialu. Oglądalność Mindy Project ma dobrą więc pewnie dostanie trzeci sezon. A może i czwarty, i zwierz znając swoje koszmarnie masochistyczne zapędy pewnie te odcinki obejrzy, chyba tylko po to by się wam znów pożalić za kilka miesięcy. A skoro przy finałach jesteśmy to zwierzowi całkiem podobał się finał New Girl. Taki absolutnie odjechany, ale przede wszystkim ciepły i sympatyczny, przypominający zwierzowi, że wciąż bardzo lubi nawet jeśli nie sam serial to jego bohaterów. I chyba tym pozytywnym akcentem zwierz zakończy swoją pełną goryczy notkę :)
Ps: Jak się okazuje obecność Benedicta w Polsce nie może się obyć bez choć jednego wysłannika zwierza. Cudownie zdolna Maja Lulek dzięki swojej super ślicznej grafice wygrała konkurs i będzie mogła pomachać do Benedicta. I jak tu się nie cieszyć.
Ps2: A tak poza tym – zwierz szuka (jak zwykle) czegoś dobrego komediowego. Ktoś coś ogląda? Tylko nie te oczywiste tytuły bo zwierz chcąc nie chcąc o większości słyszał i większości próbował.
Ps3: Jest nowy wpis zwierza na Seryjnych.