Home Film Poirota błękit ócz czyli zwierz zupełnie nieobiektywnie o Morderstwie w Orient Expressie

Poirota błękit ócz czyli zwierz zupełnie nieobiektywnie o Morderstwie w Orient Expressie

autor Zwierz
Poirota błękit ócz czyli zwierz zupełnie nieobiektywnie o Morderstwie w Orient Expressie

Ist­nieje pewien rodzaj filmów które nie porusza­ją w Zwierzu żad­nej głęboko ukry­tej struny ale go cieszą. Tak cieszą, że jeszcze po wyjś­ciu z kina Zwierz uśmiecha się sze­roko na samą myśl, że je obe­jrzał. Nieste­ty nie zdarza­ją się one rzad­ko. W sum­ie to jest dość rzad­kie uczu­cie. Tym bardziej Zwierz był zaskoc­zony kiedy okaza­ło się, że nie tak dobrze oce­ni­ane „Morder­st­wo w Ori­ent Expressie” okaza­ło się dla niego takim filmem.

Zan­im prze­jdziemy do omówienia fil­mu dwie konieczne deklarac­je. Pier­wsza, która chy­ba nie jest zaskocze­niem dla niko­go kto czy­ta Zwierza dłużej niż pięt­naś­cie min­ut – Zwierz lubi Ken­netha Branagha i jego filmy. Lubi należy czy­tać – od cza­su kiedy Zwierz skończył osiem lat Sir Ken jest jego ulu­bionym aktorem (choć niekoniecznie reży­serem). Przy czym – to ważne, to uczu­cie nie zawsze przesła­nia Zwier­zowi wady pro­dukcji – bywa tak, że jed­nak nie pozosta­je nic innego jak poczuć głębo­ki zawód tym, że jed­nak nie wszys­tko zawsze się uda­je. A ponieważ Zwierz widzi­ał wszys­tko w czym grał i co nakrę­cił Branagh to  miał szan­sę wielokrot­nie przetestować że sym­pa­tia do akto­ra nie jest w stanie wyna­grodz­ić słaboś­ci naprawdę słabego filmu.

 

Początkowo Zwierz był przeko­nany, że wąsy będą mu przeszkadza­ły w odbiorze fil­mu. Zaskaku­jące jest jak szy­bko się z nimi pogodz­ił i nawet je polubił.

Dru­ga deklarac­ja jest zdaniem Zwierza dużo ważniejsza. Zwierz nie jest fanem Agaty Christie. To nie znaczy, że nie lubi jej książek, czy nie ma wielkiej słaboś­ci do zapro­ponowanych przez nią intryg krymi­nal­nych. Oczy­wiś­cie, że ma. Ale jed­nocześnie – nie ma w nim takiego wielkiego głębok­iego przy­wiąza­nia do tek­stu źródłowego. Wręcz prze­ci­wnie – w ostat­nich lat­ach najbardziej baw­iły go te ekraniza­c­je które coś co wspom­ni­anych intryg dodawały, czy nieco je zmieni­ały. Dlaczego? Z wielu powodów, także z takiego, że jed­nak najważniejsze krymi­nały Christie są tak doskonale znane, że tracą swój najważniejszy ele­ment – sus­pens. Z drugiej strony – Zwierz w ogóle ma takie pode­jś­cie do ekraniza­cji, że tak dłu­go jak dłu­go mają na siebie pomysł mogą odchodz­ić od mate­ri­ału źródłowego. Cho­ci­aż­by dlat­ego, że nie czynią mu tym krzy­wdy – książ­ki Christie się nie zmieni­a­ją – zmienia się tylko to co i jak czy­ta­ją je kole­jni twór­cy. Było już wiele ekraniza­cji Morder­st­wa w Ori­ent Expressie. Bard­zo różnych. A książ­ka Christie pozosta­je niezmi­en­na. To waż­na deklarac­ja bo z tego co zdarzyło mi się w wielu przy­pad­kach przeczy­tać – ludzie mają duży prob­lem z ode­jś­ciem fabuły ekraniza­cji od książ­ki. To jest coś co mi zupełnie nie przeszkadza. I to jest ważne, bo jak wam przeszkadza to może wpłynąć na cały seans.

 

Zwierz uwiel­bia Pol­un­i­na ale w tym filmie naprawdę jest tylko po to by smut­no patrzeć i kopać z póło­bro­tu. Ale jaki to jest półobrót.

Tym co Zwierza najbardziej intry­gowało – kiedy pod­chodz­ił do fil­mu, to jak uda się rozwiązać najwięk­szy prob­lem z Morder­st­wem w Ori­ent Expressie – wiele osób doskonale wie, jakie jest rozwiązanie tej zbrod­ni. Więcej – spo­ra część wid­owni ma swo­ją ulu­bioną ekraniza­cję więc wie jak ich zdaniem ta zbrod­nia powin­na zostać przed­staw­iona na ekranie. To jest zadanie o tyle trudne, że właś­ci­wie wymusza na twór­cach nie tyle ekrani­zowanie samego tek­stu, co ekrani­zowanie go w opozy­cji, czy w kon­tekś­cie innych filmów. Inny­mi słowy – nie tylko musi być jak­iś sam w sobie, musi też udowod­nić, że miał sens przez odróżnie­nie się od innych ekraniza­cji. Dobrym przykła­dem mogły tu by być wąsy Poiro­ta – zupełnie inne niż te do których przyzwycza­iły nas poprzed­nie ekraniza­c­je – zmi­ana tego ele­men­tu (Zresztą przy­bliża­ją­ca nas do tego co było w powieś­ci) od razu pokazu­je, że to film z koniecznoś­ci twor­zony w pewnej kon­trze do tego co już widzieliśmy. Słyn­ny detek­tyw nie ma w tym filmie wspani­ałych wąsów. On przede wszys­tkim ma wąsy INNE niż pozostali fil­mowi bohaterowie Christie. I w sum­ie na tym trochę się opiera ten film – jeśli nie będzie inny – zginie.

 

Zwierz dawno nie widzi­ał niko­go komu było­by tak fenom­e­nal­nie w stro­jach i fryzurze z epoki

Od razu Zwierz musi zaz­naczyć, że film dość wyraźnie roz­pa­da się na dwie częś­ci – pier­wsza – wprowadza­ją­ca nas w świat Her­cule­sa Poirot.  Zdaniem Zwierza to jest najlep­sza część fil­mu – ma doskon­ałe tem­po, jest zre­al­i­zowana z humorem, przepy­chem i rzeczy­wiś­cie dobrze pokazu­je nam bohat­era. Pod­sta­wową cechą naszego wybit­nego bel­ga będzie, niemalże obsesyjne, dąże­nie do równowa­gi – nawet jeśli owa równowa­ga miała­by oznaczać coś równie niemiłego jak ubrudze­nie sobie nie jed­nego buta tylko dwóch. Jed­nocześnie – pada to piękne zdanie, że Poirot widzi wszys­tko takim jakie powin­no być więc naj­drob­niejsze zaburze­nie ładu przy­cią­ga jego uwagę. To zdanie mogło­by być ide­al­ną puen­tą całego fil­mu, ale pojaw­ia się na początku jas­no ustaw­ia­jąc his­torię. To nie tylko his­to­ria śledzt­wa ale też opowieść o tym jak Poirot uczy się, żyć z brakiem jas­nego podzi­ału na dobre i złe.  Tą pier­wszą część oglą­da się z olbrzymią przy­jem­noś­cią, też ze wzglę­du na to jak bard­zo Branagh się tu nie hamu­je by  uczynić ten świat przed­staw­iony bar­wnym, kolorowym i takim sen­ty­men­tal­nie pocztówkowym. Nie wszys­tkim takie pode­jś­cie może przy­paść do gus­tu ale w przy­pad­ku takiego fil­mu – który jed­nak odwołu­je się do pewnej teatral­noś­ci czy sen­ty­men­tu, takie wygładze­nie rzeczy­wis­toś­ci działa.

 

Zwierza bard­zo cieszy, że ostat­ni­mi laty widz­imy na ekranie nieco więcej Michelle Pfeif­fer niż w ostat­nich latach

Dru­ga część fil­mu zaczy­na się w momen­cie popełnienia zbrod­ni. I tu właś­ci­wie – zdaniem Zwierza- sama akc­ja fil­mu nie ma nam wiele do zaofer­owa­nia. Nieza­leżnie bowiem od tego jak ocen­imy zmi­any w intry­dze krymi­nal­nej (czy uznamy je za sen­sowne czy bezsen­sowne) i tak wiado­mo do czego to prowadzi. Stąd zwierz w ogóle nie miał potrze­by zas­tanaw­ia­nia się czy zmi­any poczynione w fab­ule czynią zakończe­nie log­icznym z takiego „detek­ty­wisty­cznego” punk­tu widzenia. Bo jak­by to w ogóle nie miało znaczenia, bo przy­na­jm­niej Zwierz nie szedł na Morder­st­wo w Ori­ent Expressie jako na krymi­nał. Bo w takim przy­pad­ku musi­ał­by się pogodz­ić z tym, że zna­jo­mość książ­ki ode­brała­by mu sporo przy­jem­noś­ci. To pode­jś­cie, którego moż­na nie podzielać (ogól­nie każdego poglą­du na film moż­na nie podzielać) ale ostate­cznie praw­da jest taka, że trze­ba sobie jas­no jed­ną rzecz powiedzieć. Tak naprawdę nikt tu nie krę­cił krymi­nału. Sus­pens, zaskocze­nie – tego wszys­tkiego nie da się tu utrzy­mać i zresztą chy­ba nikt go nie szu­ka (tu mała erra­ta – Zwierz siedzi­ał obok ludzi, którzy nie wiedzieli jak to się wszys­tko potoczy i skończy i byli abso­lut­nie zach­wyceni. Stwierdzili też że przeczy­ta­ją książkę). Pod­sta­wowe pytanie – kto i dlaczego zabił, dla więk­szoś­ci widzów nie ma racji bytu o tyle, że w sum­ie już wszys­tko i tak wiemy. Co więc dosta­je­my? Po pier­wsze – abso­lut­nie fas­cynu­ją­cy popis reży­ser­s­ki pod tytułem – jak nakrę­cić film w pociągu bez sprowadza­nia go do serii iden­ty­cznych rozmów w iden­ty­cznych deko­rac­jach. Zwierz wie, że to nie jest  sposób w jaki więk­szość osób oglą­da filmy, ale spraw­iło mu olbrzymią przy­jem­ność licze­nie i obser­wowanie różnych zabiegów które mają nar­rację oży­wić. Mamy więc uję­cia z góry, sce­ny staty­czne i dynam­iczne, kam­er­alne i wyko­rzys­tu­jące niesamowite kra­jo­brazy. To w sum­ie ta reży­ser­s­ka sprawność czyni drugą część zupełnie inną, ale wciąż ciekawą.

 

Prob­lem z filmem jest taki — ponieważ do niemal wszys­t­kich ról zatrud­niono bard­zo znanych aktorów i aktor­ki to człowiekowi wyda­je się, że ich posta­cie powin­ny mieć więcej cza­su ekra­nowego. Ale przy dwu­nas­tu pode­jrzanych to nie jest coś na co moż­na sobie pozwolić.

Oczy­wiś­cie w przy­pad­ku fil­mu gdzie mamy jed­nego detek­ty­wa i dwu­nas­tu pode­jrzanych, niesły­chanie ważne sta­ją się inter­akc­je pomiędzy posta­ci­a­mi. I chy­ba nie może­my dłużej odkładać na bok pomysłu Branagha na Poiro­ta. Widzi­cie – Zwierz wychodzi z założe­nia, że Poirot jest trochę jak Holmes. Jak­iś może być lep­szy od drugiego, ale niekoniecznie jest tylko jeden właś­ci­wy. To powiedzi­awszy – Poirotem numer jeden Zwierza jest bezdyskusyjnie David Suchet, ale tak dłu­go jak nikt pub­licznie nie pali kopii filmów z jego udzi­ałem, tak dłu­go Zwierz dopuszcza inne inter­pre­tac­je. W przy­pad­ku Branagha Poiro­ta zwierz miał wraże­nie, że jego bohater choć oczy­wiś­cie posługu­je się dużo „szer­szym” gestem (cóż Branagh to taka pri­madon­na że musi połowę fil­mu wypełnić sobą a drugą swoi­mi załza­w­iony­mi błęk­it­ny­mi ocza­mi) niż Poirot Sucheta zda­je się też być zupełnie inaczej ludz­ki niż inni inter­pre­ta­torzy tej roli. Zwierz miał wraże­nie, że to postać w sum­ie dużo delikat­niejsza, bardziej otwarta i podat­na na zranie­nie niż wcześniejsi bohaterowie. Taka inter­pre­tac­ja spraw­iła, że wydał się on Zwier­zowi bliższy – bardziej ludz­ki niż lit­er­ac­ki. Miejs­ca­mi z koniecznoś­ci – nieco bardziej współczes­ny. Taka zmi­ana Zwierza cieszy bo po cóż mu jeszcze jeden dokład­nie tak samo poprowad­zony detek­tyw. Jed­nocześnie – Zwierz zda­je sobie sprawę, że taka inter­pre­tac­ja postaci Poiro­ta nie wszys­tkim musi przy­paść do gus­tu.  Muszę przyz­nać, że mnie ujęła – łącznie z tym poczu­ciem, że to człowiek żyją­cy w ciągłej niewygodzie wynika­jącej z wrażli­woś­ci na przewlekłą niedoskon­ałość świa­ta. To był inny bohater niż się spodziewałam i to było dla mnie przy­jem­nym zaskocze­niem. Zwłaszcza, że Branagh nie zawsze chce grać wrażli­wość – zde­cy­dowanie woli machać pis­to­letem i bie­gać w płaszczu z postaw­ionym kołnierzem (taki off top – nie ma to jak reżyser tak sku­pi­ony by aktor wypadł w kadrach jak najład­niej. Oj lubi się Branagh, lubi).

Kiedy Judi Dench gra kogoś z arys­tokracji to Zwierz miał­by wraże­nie, że mogła­by wejść do pałacu Buck­ing­ham powiedzieć, że zastępu­je królową i nikt by nie śmi­ał zaprzeczyć.

 

 

W przy­pad­ku pozostałych postaci dra­matu prob­lem pole­ga na tym, że Christie nie dała im aż tak wiele do zagra­nia. Jasne wiele się da z tego wyciągnąć, ale żaden aktor czy aktor­ka nie mają szans na wiel­ki popis. Ostate­cznie ze swoich kilku scen trze­ba wyciągnąć jak najwięcej. Kto w tym wielkim poje­dynku wygry­wa? Zwierz przyz­na, że ucieszyła go rola Daisy Rid­ley – aktor­ka nie miała tu wiele miejs­ca na popisy ale przy­na­jm­niej mamy dowód że potrafi grać i to grać inaczej niż w Gwiezd­nych Woj­nach. Poza tym jej uro­da cud­own­ie współ­grała ze stro­ja­mi z epo­ki. Zwierza nie zaw­iedli też weterani – Derek Jaco­bi (obow­iązkowy aktor w fil­mach Branagha) nie musi bard­zo grać żeby powiedzieć nam o swoim bohaterze wszys­tko – od tego, że umiera, przez jego doświad­cze­nie jako służącego, nawet widać w nim starego wojskowego. Z kolei Judi Dench wystar­czy, że zro­bi minę królowej a już rozu­miemy, że jej nie obow­iązu­ją te same zasady co resztę pleb­su. Bo prze­cież wszyscy jesteśmy pleb­sem. Miłym zaskocze­niem była Michelle Pfeif­fer, która ostat­nio więcej gra. Zwierz zawsze miał słabość do aktor­ki a tu – przy­na­jm­niej zdaniem Zwierza, doskonale wyczuła kon­wencję – nieco jed­nak prz­erysowanej gry i nar­racji. Na samym końcu Josh Gad który przy­na­jm­niej w opinii Zwierza jest jed­nym z  tych aktorów których człowiek – ze wzglę­du na ich aparycję – trak­tu­je zawsze niepoważnie, a który ma dryg do nadawa­nia emocjon­al­nym scenom głębi.

 

Fas­cynu­jące jest obser­wowanie zabiegów reży­sera który nie chce nakrę­cić fil­mu który dzi­ał­by się tylko w pociągu.

Jed­nocześnie – ten film ma taką obsadę, że z braku miejs­ca mar­nu­je się wielu utal­en­towanych aktorów. Pene­lope Cruz właś­ci­wie nie ma tu co grać. Podob­nie z Olivią Col­man. John­ny Depp gra ale ostat­nio uczu­cia Zwierza wzglę­dem akto­ra spraw­iły, że jak go zadź­gali to ucieszył Zwierza ten fakt. Nato­mi­ast najbardziej wzruszył Zwierza wys­tęp Sergeia Pol­un­i­na – słyn­nego tancerza bale­towego. Otóż Zwierza Pol­un­i­na kocha wielce i tyle się go już naoglą­dał, że umie go rozpoz­nać nie po twarzy ale po sty­lu i jakoś­ci tańczenia. Pol­unin jest w filmie tylko po to by kogoś efek­town­ie kop­nąć z póło­bro­tu i żeby spoglą­dać na nas tymi swoi­mi wielki­mi oczyska­mi na nieco wychudłej twarzy. Zwierz go uwiel­bia, ale po co on tutaj – trud­no orzec. Jed­nocześnie sko­ro przy aktorach których Zwierz poz­na­je jesteśmy – przy­ja­ciela Poiro­ta gra Tom Bate­man. Bate­man to jest taki bry­tyjs­ki, bard­zo przys­to­jny, aktor którego Zwierz nie umie zapamię­tać. To znaczy widzi­ał go w więk­szoś­ci pro­dukcji w jakich się pojaw­ił, ale nadal nie umie go wpisać do wielkiej Zwier­zowej móz­gowej bazy bry­tyjs­kich aktorów. To człowiek wybit­nie bez właściwości.

 

Zwierz musi powiedzieć — fakt że to jest film w którym Jon­ny Depp gra wyjątkowo anty­paty­czną postać jest dobrym pomysłem castingowym

Trze­ba tu zaz­naczyć, że tym co wpły­wa na przy­jemne doświad­czenia związane z oglą­daniem fil­mu jest prosty fakt, że to jest bard­zo ład­na pro­dukc­ja. Branagh nie miał ograniczeń pro­dukcji telewiz­yjnej, a jed­nocześnie – on zawsze krę­ci z roz­machem. Wszys­tko jest więc nieco prz­erysowane – niekiedy w sposób bard­zo teatral­ny. Gdy mówimy o deko­rac­jach czy ustaw­ieni­ach niek­tórych scen – to bard­zo się to sprawdza. Choć od razu należy zaz­naczyć – nie zawsze. Może powiedzmy sobie raz i nie pow­tarza­jmy – jeśli masz dwanaś­cioro bohaterów i dłu­gi stół, to jeśli nie krę­cisz fil­mu o Jezusie nie sadzaj ich przy długim prostym stole – to jest trochę kiczyk. Z drugiej strony – widać w tym filmie trochę zamier­zonego kiczyku – czy takiego wiz­ual­nego prz­erysowa­nia, które Zwier­zowi w tym luk­su­sowym wyda­niu retro nie przeszkadza. Zwierz nie omieszkał też liczyć charak­terysty­cznych zagry­wek Branagha. Ret­ro­spekc­je są więc czarno-białe (jak w Umrzeć Powtórnie), oczy­wiś­cie muzykę napisał Patrick Doyle (ktokol­wiek myślał, że Branagh da do fil­mu nowoczes­ną muzykę ten musi­ał zapom­nieć, że u Branagha zawsze jest Doyle). W obsadzie oczy­wiś­cie Derek Jaco­bi. Bohater Branagha oczy­wiś­cie płacze. No moż­na wyliczać bard­zo dłu­go, bo tak naprawdę Branagh potrafi krę­cić tylko dwa filmy – ekraniza­cję Szek­spi­ra (z obow­iązkową piosenką) i ten drugi.

Są oczy­wiś­cie w filmie – jak chy­ba w każdym filmie Branagha – sce­ny gdzie człowiek łapie się za głowę i rozglą­da myśląc – gdzie są moje noży­cz­ki – wyt­ni­jmy to i zapom­ni­jmy o wszys­tkim. Ale widzi­cie – to ponown­ie kwes­t­ia oczeki­wań. Bo Zwierz się tego trochę spodziewał. Choć prawdę powiedzi­awszy – spodziewał się, że będzie dużo gorzej. Np. powiedziano mu, że Poirot Branagha ma bez­nadziejny akcent – Zwier­zowi się podobał bo ponown­ie – nie był przeszarżowany. Więcej – nawet te kon­trow­er­syjne wąsy po pię­ciu min­u­tach fil­mu przes­tały być dzi­wne i stały się częś­cią postaci. Zresztą Zwierz ma teorię doty­czącą wąsów. Otóż Branagh ma bard­zo cienkie war­gi – od którego to fak­tu, zawsze niemal próbu­je odwró­cić uwagę widza. Gdy­by miał cien­ki wąsik to bard­zo by to przykuło uwagę a tak to nawet nie zauważysz. To jest taka poza fab­u­lar­na inter­pre­tac­ja Zwierza. Nie mniej – ponown­ie – myślę, że nie wszyscy będą oglą­dać ten film tak jak ja. Ale jeśli macie w sobie dużą tol­er­ancję na to by poz­wolić ekraniza­cjom na własne dro­gi to może wam się spodobać. Na koniec poza przemiłym uczu­ciem fajnego sean­su Zwierza zaskoczyło jeszcze jed­no. Po raz pier­wszy od bard­zo daw­na oglą­da­jąc ekraniza­cję Morder­st­wa w Ori­ent Expressie naprawdę było mu żal bohaterów. Naprawdę poczuł emocjon­al­ną więź z całą tą his­torią. Być może na tym też pole­ga prob­lem. Bo do Zwierza sposób prowadzenia nar­racji w fil­mach Branagha trafia. On w jego bohat­er­ach widzi ludzi, i czu­je te emoc­je których prag­nie od niego reżyser. Ale jed­nocześnie wie, że jest całe mnóst­wo ludzi dla których ten sposób gry i ten sposób reży­serii nie trafia. Dziś się jed­nak nimi nie będę prze­j­mować. Bo mój reżyser i mój aktor mnie nie zawiedli.

Ps: Zwierz  Opub­likował jak co roku spis swoich przedzi­wnych snów za rok min­iony! A Zwier­zowi śni się dosłown­ie wszystko!

13 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online