Home Ogólnie Mówić to tak łatwo powiedzieć czyli zwierz i Dylan Moran

Mówić to tak łatwo powiedzieć czyli zwierz i Dylan Moran

autor Zwierz

Hej

Zwierz wie, że część z was ma zupełnie dość słucha­nia kole­jnych opowieś­ci z życia zwierza i wysłuchi­wa­nia gdzie to zwierz nie był.  Zwierz wie, że czy­tać o tym jak ktoś się dobrze baw­ił na czy­imś wys­tępie to jeszcze nie do koń­ca to samo, co na nim być, ale zawsze jakaś nami­ast­ka. Zwłaszcza, że wasz bloger lan­sował się dość słabo, bo za bilet zapłacił z włas­nej kieszeni a nie jak ponoć blogerom przys­toi, czekał aż go sami zaproszą (po zwierza trupie, jeszcze by nie zaprosili i zwierz by fajne wydarze­nie prze­gapił). Nie mniej, zwierz założył tego blo­ga między inny­mi po to by mieć miejsce gdzie może podzielić się swoi­mi pop­kul­tur­al­ny­mi przeży­ci­a­mi, zwłaszcza, jeśli są tak fan­tasty­czne jak wys­tęp stand – upowy (zwierz z braku odpowied­nich kom­pe­tencji będzie określe­nie stand-up odmieni­ał na czu­ja) Dylana Morana. Dla tych, którym to imię i nazwisko nic nie mówi – to ten komik, którego powin­niś­cie kojarzyć z roli Bernar­da Blac­ka z znakomitego sit­co­mu „Black Books”. A jeśli nie kojarzy­cie to koniecznie Black Books zobacz­cie – nie pożałujcie.

Gdy­by nie dobre dusze, zwierz w ogóle by się nie zori­en­tował, że Dylan Moran odwiedza Pol­skę. Na całe szczęś­cie szpiedzy donieśli :)

Zwierz jest dość wyma­ga­ją­cym widzem stand ‑upowym. Podob­nie jak wielu znaw­ców komedii, zwierz uważa wys­tępy przed mikro­fonem, bez wspar­cia zespołu, muzy­ki czy cho­ci­aż­by sil­nie zarysowanego tem­atu prze­wod­niego, za niesły­chanie trudne i będące jed­nym z najwięk­szych sprawdzianów dla komi­ka. Stąd też zwierz zwraca się praw­ie wyłącznie ku komikom amerykańskim i bry­tyjskim (oraz irlandzkim), którzy tą trud­ną kome­diową sztukę opanowali. Dylan Moran od lat jest na liś­cie ulu­bionych stand upow­ców zwierza, ale jak powszech­nie wiado­mo, co innego oglą­dać kogoś na nagra­niu a co innego na żywo. Zwłaszcza, że nagra­nia mają to do siebie, że moż­na z nich te gorsze momen­ty wciąć a w odpowied­nich chwilach pogłośnić nieco słabe oklas­ki. Stąd też zwierz się na środowy wys­tęp bard­zo cieszył, ale także nieco niepokoił, bo nie ma nic gorszego niż przeżyć zawód, kiedy ktoś go lubimy a nawet bard­zo lubimy (po obe­jrze­niu Black Books zwierz jest zde­cy­dowanie w fan­domie Dylana Morana) nie sprawdza się na sce­nie. Na całe szczęś­cie obawy zwierza były daleko idące i zupełnie nieuzasadnione.

Zwierz musi wam wyz­nać, że kiedy komik pojaw­ił się na trady­cyjnie pustej sce­nie, zwierz poczuł się dzi­wi, że oto ów człowiek znany zwier­zowi z bry­tyjs­kich filmów, (jeśli nie widzieliś­cie Black Books to Moran jest w jed­nej ze scen w Not­ting Hill) i seri­ali istot­nie jest i to nawet jest w tym samym pomieszcze­niu, co zwierz. Ot takie zaskocze­nie, które zwierza dopa­da ilekroć dosta­je potwierdze­nie, że ludzie ze świa­ta kul­tu­ry pop­u­larnej naprawdę ist­nieją. Sam pro­gram nie miał jakoś szczegól­nie ostro zarysowanego moty­wu prze­wod­niego, choć rozpoczął się zde­cy­dowanie przy­go­towanym dla pol­skiego słuchacza frag­mentem odnoszą­cym się do ostat­nich wydarzeń i wypowiedzi wiadomej insty­tucji powszech­niej. Potem zaś poszło gład­ko. Od fak­tu, że wszyscy umrze­my, przez różnice między języka­mi i nac­ja­mi, po różnice płci — wszys­tkie trady­cyjne tem­aty, jakie komi­cy od lat wyko­rzys­tu­ją w swoich monolo­gach znalazły miejsce w wys­tępie Morana. Przy czym Irland­czyk z charak­terysty­czną dla jego wys­tępów manierą przy­pom­i­nał raz na jak­iś czas roześmi­anej wid­owni, że wszyscy umrze­my zaś do naszej śmier­ci bardziej niż choro­by czy wiek przy­czynią się nasi blis­cy, którzy żyć nam nie dają, a jed­nocześnie są nam do ist­nie­nie niezbęd­nie potrzeb­ni. Taka mieszan­ka pesymiz­mu z niesły­chanie dow­cip­ny­mi uwaga­mi to dokład­nie to, co zwierze lubią najbardziej. Poza tym zwierz musi wam przyz­nać, że jest coś niesły­chanie satys­fakcjonu­jącego kiedy moż­na na żywo sprawdz­ić, że naprawdę bez słuchawek, głośników i możli­woś­ci powtórek jest nam wszys­tko jed­no w jakim języku ktoś do nas mówi.

Ist­nieje nieuza­sad­nione przeko­nanie, że Stand Up jest dla każdego kto ma gadane. Tym­cza­sem to jest niesły­chanie trudne zadanie kome­diowe — naprawdę tylko dla wybranych, inteligent­nych i potrafią­cych zagrać ale nie ode­grać część swoich wypowiedzi.

Przy czym im dłużej zwierz wsłuchi­wał się w nieusta­ją­co dow­cip­ny monolog Irland­czy­ka tym bardziej chodz­iło mu po głowie, dlaczego pol­s­ki stand ‑up nie jest w stanie nawet zbliżyć się do tego poziomu. Zwierz doszedł do kilku wniosków (zwłaszcza, że miał ostat­nio okazję posłuchać pol­s­kich stand upow­ców to tu to tam). Po pier­wsze — bard­zo niewielu pol­s­kich komików rozu­mie charak­ter tego luźnego mono­logu z powraca­ją­cy­mi moty­wa­mi prze­wod­ni­mi. Otóż nie chodzi, aby opowiadać w nich aneg­do­ty czy dow­cipy. Chodzi o to by być wciąż dow­cip­nym, niekiedy coś zagrać, niekiedy pokazać, ale najczęś­ciej po pros­tu być niesły­chanie błyskotli­wym w sposób, który spraw­ia wraże­nie zupełnie niewymus­zonego czynienia niesły­chanie dow­cip­nych uwag. Oczy­wiś­cie monolog komi­ka ma pra­wo odchodz­ić od tem­atu prze­wod­niego nawet bard­zo daleko, ale zawsze musi powracać jak bumerang i nigdy nie może się nawet ocier­ać o proste opowiadanie dow­cipów. Nawet Jim­my Carr, który wychodzi i grzecznie mówi “oto moje dow­cipy” nie opowia­da ich tak po pros­tu tylko robi z tego test wytrzy­małoś­ci wid­owni — prowad­zony zupełnie świadomie. Dru­ga sprawa to kwes­t­ia tego, z czego się śmieje­my. Och cho­ci­aż­by stereo­typy płci. W monolo­gach pol­s­kich komików moż­na sobie posłuchać, jakie to kobi­ety są czepi­al­skie, jak trudne w obsłudze, jak trudne do zrozu­mienia. Rubaszny śmiech lat tych samych pow­tarzanych dow­cipów. Monolog Morana opiera się na śmi­a­n­iu się nie tyle ze stereo­ty­pa­mi, co ze stereo­typów. Okazu­je się, że rozch­wianą jed­nos­tką może być mężczyz­na (zwłaszcza jak każe się mu mówić dwie rzeczy na raz) a kobi­eta, która nakła­da sobie mak­i­jaż nie jest śmiesz­na tylko jest pod­dana jakiemuś straszne­mu przy­mu­sowi speł­ni­a­nia norm podob­nie z resztą jak mężczyz­na. Kil­ka dobrze wypowiedzianych zdań i nagle człowiek nie śmieje się stereo­ty­powo tylko ze stereo­ty­pu i okazu­je się, że wcale nie trze­ba być sek­sistą by śmi­ać się z różnic płci. Do tego, co praw­da Moran tłu­maczył, że ktoś może się poczuć obrażony, ale okazu­je się, że stand-up wcale nie oznacza, że trze­ba kląć i przegi­nać — moż­na spoko­jnie żar­tować tak by jedynie tańczyć (jak na lin­ie) po grani­cy tego, co wiemy, że moż­na powiedzieć i wiemy, że powiedzieć nie wypa­da, ale nigdy jej nie przekraczać tak by wid­ow­n­ia poczuła się źle czy poczuła jak­iś dyskom­fort, co nieste­ty komi­cy polscy częs­to robią. Inny­mi słowy — wyda­je się, że do pol­s­ki dotarła już for­ma, ale jeszcze sporo przed nami zan­im uda się zrozu­mieć, że nie wystar­czy wyjść z mikro­fonem na scenę by uczynić z siebie stand upow­ca. I dobrze, że zachod­ni komi­cy przy­jeżdża­ją do pol­s­ki — bo wszyscy może­my się dzię­ki temu nauczyć jak wysoko staw­iać poprzeczkę.

Ukochany cytat zwierza z monologów Morana nie pojaw­ił się w Warsza­w­ie ale zawsze zwierz uważa, że jest dobra pora by to zacytować

Wys­tęp Morana był, bowiem znakomi­ty, niesły­chanie dow­cip­ny, nat­u­ral­ny i nawet przez chwilę niewywołu­ją­cy u widza ochoty zapad­nię­cia się pod ziemię ze wsty­du (cza­sem takie uczu­cia budzą pro­gramy pol­s­kich komików). Zresztą było w nim na tyle dużo gorzkiej prawdy o życiu, że moż­na bez waha­nia stwierdz­ić, że to ten najlep­szy rodzaj komiz­mu, który pozwala się pogodz­ić z fak­tem, że nie będziemy zawsze mieli 25 lat, całego życia przed sobą i żad­nych zobow­iązań. Zwierz uwiel­bia, kiedy człowiek śmieje się z tego, czego zmienić nie może, a co los nam wszys­tkim przy­go­tował, jako smut­ną niespodziankę, która czeka na wszys­t­kich. Moran zresztą doskonale wyważył wys­tęp (czuć, że nie robi tego po raz pier­wszy, ale nie oznacza to rutyny), bo pod koniec śmi­ać się moż­na było nieco ciszej, choć nadal szcz­erze, ale i tak jak na dłoni widać było, że ile byśmy się nie śmi­ali i tak mamy przech­la­pane. Co jest bard­zo śmieszne i trochę smutne, co dokład­nie pod­sumowu­je pode­jś­cie zwierza do komiz­mu, jako takiego – najlepiej jest, kiedy jest bard­zo śmiesznie i troszkę smut­no.  Bez takiej – inteligent­nej puen­ty (niekoniecznie ponurej, ale jakiejkol­wiek), w której komiz­mu jest wcale nie tak wiele jak­byśmy chcieli, nie ma dobrego stand – upu. Nieste­ty wielu komików o tym zapomina.

Dowód, że nie ma rzeczy niemożli­wych. Grafolodzy twierdzą, ze Dyaln napisał “Hap­py birth­day Kate Best Wishes”

A sko­ro przy oso­bistych spotka­ni­ach jesteśmy, to zwierz musi podz­iękować wszys­tkim swoim czytel­nikom, którzy w cza­sie prz­er­wy czy po wys­tępie do niego podes­zli (tak do zwierza! Yay!) — serio to nigdy nie przes­tanie zwierza dzi­wić, nieco krępować i nieziem­sko wręcz cieszyć:) Zwłaszcza, że macie więcej odwa­gi niż zwierz. A sko­ro o odwadze mowa — kiedy zwierz poszedł odbier­ać kurtkę, jego przy­jaciół­ka i czytel­nicz­ka Ela (znana z tego, że nikt się przed nią nie schowa!) Dopadła za kulisa­mi Dylana i poprosiła o auto­graf na urodziny zwierza, który to auto­graf komik złożył. Tym samym Ela podarowała zwier­zowi prezent niesły­chany, udowod­niła, że nie ma dla niej rzeczy niemożli­wych no i najważniejsze — poin­for­mowała Dylana Morana, że wys­tępował w Warsza­w­ie w urodziny zwierza — a jak­by prze­gapił to potem było­by mu głu­pio. Zresztą zwierz dzięku­ję wam wszys­tkim — nieza­leżnie czy składal­iś­cie życzenia tutaj czy na face­booku, czy na tum­blr, czy na twit­terze czy mailem — odpowiadanie na życzenia urodzi­nowe na pię­ciu różnych kon­tach w Internecie jest jed­ną z przy­jem­niejszych rozry­wek, jakie zwierz zna. Dzię­ki. Zawsze byliś­cie jesteś­cie i będziecie najwięk­szą nagrodą i motywacją do pisa­nia bloga.

Ps: Zwierz dostał na urodziny Wiele Hała­su o Nic Whel­dona, więc na 100% napisze o tym wyczeki­wanym filmie na blogu.

 Ps2:  Ponieważ nowy tablet zwierza (naprawdę nie ma to jak urodziny) ma Androi­da to zwierz może zacznie być bardziej Insta­gramowy — jeśli chce­cie może­cie już ter­az zapisać się na śledze­nie zwierza.

13 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online