Hej
Zwierz przeprasza że dziś nie będzie wpisu który obiecał wczoraj, ani wpisu który zaczął wczoraj pisać ale wczoraj wieczorem doznał olśnienia popkulturalnego a takich olśnień zwierzowi ignorować nie wolno ( zwłaszcza że nie przychodzą za często).
Otóż zorientował się on że jeśli istnieje w telewizji jakikolwiek gatunek dopuszczający nie skrępowaną granicami poprawności politycznej satyrę społeczno- polityczną to jest nią animacja dla dorosłych. Zwierz nie pisze tu o animacjach eksperymentalnych ale o cieszących się olbrzymim powodzeniem serialach takich jak South Park, The Simpsons, American Dad, Family Guy czy Clevland Show. Wszystkie te seriale w mniejszym lub większym stopniu pozwalają sobie na mniej lub bardziej otwartą krytykę społeczeństwa amerykańskiego, popkultury i polityki.
Czynią to niekiedy niezwykle otwarcie ( nikt tak nie naśmiewał się z administracji Busha jak South Park) niekiedy w sposób trudny do jednoznacznej interpretacji ( czołówka Simpsonów animowana przez Banksego była jednym z ostrzejszych i poruszających głosów w sprawie funkcjonowania dzisiejszego przemysłu jakie można było zobaczyć w popularnej telewizji w godzinie największej oglądalności), czasem jadą zaś po bandzie tak daleko że pojawia się pytanie czy nie powinno to być nie legalne ( takie dyskusje pojawiają się zwłaszcza w odniesieniu do niezwykle mało poprawnego politycznie Family Guya).
Zwierz zastanawia się o czym świadczy fakt, że dziś by zobaczyć programy, w których porusza się niekiedy zupełnie poważne kwestie społeczne ( zawsze podane w obrazoburczy i komediowy sposób) trzeba włączyć kreskówkę. Jedno nasuwa się samo – olbrzymi nawias w jaki wzięta jest cała rzeczywistość jeśli tylko się nią animuje – bohaterowie South Parku to przecież dzieci – to jak się zachowują jest może i miejscami prawdziwe ale z żywymi aktorami nie chcielibyśmy tego oglądać ( zwłaszcza że daje im się do ręki broń, papierosy, narkotyki a jednego ubija się regularnie w każdym odcinku), podobnie Simpsonowie – gdyby zamienić ich na sitcom o rodzinie gdzie ojciec ma problemy z myśleniem i alkoholem też nikomu nie było by do śmiechu ( zwłaszcza że nigdy nie rosnące dzieci Homera w realu pewnie by jednak przez ostatnie dwadzieścia lat trochę podrosły).
No ale nie chodzi tylko o możliwość porzucenia realizmu – wydaje się że sam fakt wybrania przez twórców animacji zupełnie inaczej nastawia widownię do przekazywanych treści. Coś co oburzyło by ich gdyby padło z ust aktora wypowiedziane przez bohatera kreskówki jest zabawne i nie groźne – wszystko zaś dzięki zakodowanemu dość silnie schematowi, że skoro oglądamy kreskówkę to nic nie jest na poważnie, wszystko jest tylko zabawą, wygłupem i przeinaczeniem tego jak ów gatunek powinien wyglądać. Coś podobnego mieliśmy w Polsce z Włatcami Móch – choć daleko im do obrazoburczości kreskówek amerykańskich to jednak Miś Przeklinak czy półżywy Czesio bawili nas przede wszystkim dlatego że występowali w serialu animowanym gdzie nie powinno być przekleństw i zombich.
Ów schemat myślenia pokazuje jak głęboko zakodowane jest w nas skojarzenie animacji ( zwłaszcza tej przystępnej estetycznie jak np. w American Dad czy The Simpsons) z produktem dla dzieci. Choć pokolenie które wyrosło wśród kolejnych sukcesów kreskówek dla dorosłych samo jest już dorosłe to jednak nie wygląda by kreskówka stała się pojęciem pozbawionym tak jednoznacznego powiązania.
Z jednej strony to trochę smutne – szkodzi animacji podobnie jak przekonanie że komiks to zabawa dla dzieci. Znawcy oczywiście wiedzą że tak nie jest ale większość osób nie sięga po to z czego w ich mniemaniu dawno wyrośli. Z drugiej bez tej jasnej asocjacji większość filmów animowanych traci swoją największą broń jaką jest właśnie burzenie mitu i zestawiania tego co dziecięce w formie z tym co najbardziej dorosłe w treści.
Warto się tu zastanowić dlaczego dorośli masowo oglądają kreskówki – właśnie te przeznaczone dla starszej widowni. Czy chodzi tu o miłe wspomnienie z dzieciństwa, a może na odwrót udowodnienie samemu sobie, że z zabaw dziecinnych już się wyrosło i teraz czas na dekonstrukcję schematów w których wyrastało się przez te pierwsze kilkanaście lat. Niezależnie jednak czy motywacją jest sentyment, szpan czy za daleko położony pilot kreskówki dla dorosłych cieszą się olbrzymią popularnością.
Co więcej to właśnie wokół nich toczą się najważniejsze w ostatnich latach spory o granice wolności słowa – bo właśnie tam najczęściej balansuje się na granicy. Zamieszanie wokół cenzurowania ( a właściwie przywoływania do porządku) South Parku czy Family Guya wybucha raz na kilka miesięcy i zawsze kończy się mniej więcej podobnie – odcinek który przycięto ma największą oglądalność w sezonie.
Zwierz który za tymi produkcjami nie przepada ( są dla niego jednak nieco zbyt kontrowersyjne i osadzone w amerykańskim kontekście kulturowym) musi stwierdzić że to jakiś wybitny znak naszych czasów. Zwierz nie zdecydował się jeszcze czy świadczący o upadku czy rozwoju
Otóż zorientował się on że jeśli istnieje w telewizji jakikolwiek gatunek dopuszczający nie skrępowaną granicami poprawności politycznej satyrę społeczno- polityczną to jest nią animacja dla dorosłych. Zwierz nie pisze tu o animacjach eksperymentalnych ale o cieszących się olbrzymim powodzeniem serialach takich jak South Park, The Simpsons, American Dad, Family Guy czy Clevland Show. Wszystkie te seriale w mniejszym lub większym stopniu pozwalają sobie na mniej lub bardziej otwartą krytykę społeczeństwa amerykańskiego, popkultury i polityki.
Czynią to niekiedy niezwykle otwarcie ( nikt tak nie naśmiewał się z administracji Busha jak South Park) niekiedy w sposób trudny do jednoznacznej interpretacji ( czołówka Simpsonów animowana przez Banksego była jednym z ostrzejszych i poruszających głosów w sprawie funkcjonowania dzisiejszego przemysłu jakie można było zobaczyć w popularnej telewizji w godzinie największej oglądalności), czasem jadą zaś po bandzie tak daleko że pojawia się pytanie czy nie powinno to być nie legalne ( takie dyskusje pojawiają się zwłaszcza w odniesieniu do niezwykle mało poprawnego politycznie Family Guya).
Zwierz zastanawia się o czym świadczy fakt, że dziś by zobaczyć programy, w których porusza się niekiedy zupełnie poważne kwestie społeczne ( zawsze podane w obrazoburczy i komediowy sposób) trzeba włączyć kreskówkę. Jedno nasuwa się samo – olbrzymi nawias w jaki wzięta jest cała rzeczywistość jeśli tylko się nią animuje – bohaterowie South Parku to przecież dzieci – to jak się zachowują jest może i miejscami prawdziwe ale z żywymi aktorami nie chcielibyśmy tego oglądać ( zwłaszcza że daje im się do ręki broń, papierosy, narkotyki a jednego ubija się regularnie w każdym odcinku), podobnie Simpsonowie – gdyby zamienić ich na sitcom o rodzinie gdzie ojciec ma problemy z myśleniem i alkoholem też nikomu nie było by do śmiechu ( zwłaszcza że nigdy nie rosnące dzieci Homera w realu pewnie by jednak przez ostatnie dwadzieścia lat trochę podrosły).
No ale nie chodzi tylko o możliwość porzucenia realizmu – wydaje się że sam fakt wybrania przez twórców animacji zupełnie inaczej nastawia widownię do przekazywanych treści. Coś co oburzyło by ich gdyby padło z ust aktora wypowiedziane przez bohatera kreskówki jest zabawne i nie groźne – wszystko zaś dzięki zakodowanemu dość silnie schematowi, że skoro oglądamy kreskówkę to nic nie jest na poważnie, wszystko jest tylko zabawą, wygłupem i przeinaczeniem tego jak ów gatunek powinien wyglądać. Coś podobnego mieliśmy w Polsce z Włatcami Móch – choć daleko im do obrazoburczości kreskówek amerykańskich to jednak Miś Przeklinak czy półżywy Czesio bawili nas przede wszystkim dlatego że występowali w serialu animowanym gdzie nie powinno być przekleństw i zombich.
Ów schemat myślenia pokazuje jak głęboko zakodowane jest w nas skojarzenie animacji ( zwłaszcza tej przystępnej estetycznie jak np. w American Dad czy The Simpsons) z produktem dla dzieci. Choć pokolenie które wyrosło wśród kolejnych sukcesów kreskówek dla dorosłych samo jest już dorosłe to jednak nie wygląda by kreskówka stała się pojęciem pozbawionym tak jednoznacznego powiązania.
Z jednej strony to trochę smutne – szkodzi animacji podobnie jak przekonanie że komiks to zabawa dla dzieci. Znawcy oczywiście wiedzą że tak nie jest ale większość osób nie sięga po to z czego w ich mniemaniu dawno wyrośli. Z drugiej bez tej jasnej asocjacji większość filmów animowanych traci swoją największą broń jaką jest właśnie burzenie mitu i zestawiania tego co dziecięce w formie z tym co najbardziej dorosłe w treści.
Warto się tu zastanowić dlaczego dorośli masowo oglądają kreskówki – właśnie te przeznaczone dla starszej widowni. Czy chodzi tu o miłe wspomnienie z dzieciństwa, a może na odwrót udowodnienie samemu sobie, że z zabaw dziecinnych już się wyrosło i teraz czas na dekonstrukcję schematów w których wyrastało się przez te pierwsze kilkanaście lat. Niezależnie jednak czy motywacją jest sentyment, szpan czy za daleko położony pilot kreskówki dla dorosłych cieszą się olbrzymią popularnością.
Co więcej to właśnie wokół nich toczą się najważniejsze w ostatnich latach spory o granice wolności słowa – bo właśnie tam najczęściej balansuje się na granicy. Zamieszanie wokół cenzurowania ( a właściwie przywoływania do porządku) South Parku czy Family Guya wybucha raz na kilka miesięcy i zawsze kończy się mniej więcej podobnie – odcinek który przycięto ma największą oglądalność w sezonie.
Zwierz który za tymi produkcjami nie przepada ( są dla niego jednak nieco zbyt kontrowersyjne i osadzone w amerykańskim kontekście kulturowym) musi stwierdzić że to jakiś wybitny znak naszych czasów. Zwierz nie zdecydował się jeszcze czy świadczący o upadku czy rozwoju