Miałam już napisany wpis, ilustracje dobrane, odpowiednią ilość złośliwości. Jak to u zwierza. Ale nie będzie tego wpisu bo w Aleppo giną ludzie. I trzeba się na chwilę zatrzymać.
Lubimy dobrze o sobie myśleć. To nie jest cecha osobnicza, to taka specyfika naszej psychiki. Lubimy myśleć że jesteśmy dobrzy, moralni, sprawiedliwi. Wierzymy, że nasza strona to dobra strona. To taki naturalny mechanizm naszych mózgów. Trochę mechanizm obronny, trochę sposób na przeżycie, trochę wynik tego, że nikogo nie okłamujemy tak sprawie jak samych siebie. Jednocześnie działają też inne mechanizmy. Śmierć dotyka nas tym bardziej im jest bliżej. Wypadek samochodowy w Warszawie jest realny, zburzony dom w Aleppo to tylko obraz na ekranie komputera czy telewizora. Im więcej ofiar tym bardziej stają się liczbami. Łatwiej nam pochylić się nad jedną wysyłającą desperackie wiadomości dziewczynką niż nad dziesiątkami innych cywilów. Tak działamy.
Świadomość tego jak działa nasza psychika jest ważna. Wiemy dlaczego postępujemy tak a nie inaczej, dlaczego w okresie przed świętami czytamy poradniki prezentowe a nie informacje z zagranicy, dlaczego płaczemy patrząc na zdjęcie kulawego kotka ale przy którejś z kolei drastycznej dawce zdjęć z oblężonego miasta klikamy „nie chcę tego widzieć”. Jesteśmy zresztą w naszym podejściu do rzeczywistości bardzo racjonalni. Niewiele możemy zrobić. Wpłacić pieniądze, podać dalej link. Pozwalamy sobie poddać się tej bezsilności – pisząc o niej całkiem sporo i dzieląc się z innymi poczuciem niesprawiedliwości. Wciąż myślimy o sobie dobrze, bo przecież wiemy, że są na świecie racy których obchodzi to jeszcze mniej, którzy nawet się cieszą cudzym nieszczęściem, którzy podnieśli obojętność do rangi sztuki.
Stańmy na chwilkę. Spójrzmy na siebie. I przez jeden moment pomyślmy o sobie w nieco innych kategoriach. Bądźmy surowi i uczciwi. Tak jak nigdy wobec siebie nie bywamy. Ja mogę to zrobić, więc wy też. Otóż, mimo moich łez ronionych w metrze absolutnie nic nie zrobiłam z czymkolwiek co dzieje się Syrii. Nie poszłam na żadną demonstrację, nie napisałam żadnego listu, nie agitowałam, nie rzuciłam pracy, nie pojechałam pomagać, nie zaangażowałam się w żaden sposób który wykraczałby poza przekazanie pieniędzy na kilka organizacji. Nie zrobiłam tego, bo przecież nie po to jestem na świecie by pomagać Syryjczykom. Nie zrobiłam tego bo moje życie w ostatnich miesiącach było bardzo dobre i za nic w świecie nie chciałabym go ruszać. Nie zrobiłam tego bo mam jedzenie, światło, bieżącą wodę, pieniądze i dom nad głową. Nie zrobiłam tego bo u mnie jest pokój. Nie zrobiłam tego bo Syria jest daleko i musiałabym zbyt wiele poświęcić by cokolwiek naprawdę zmienić. Nie zrobiłam tego bo nie chciałam. Nie zrobiłam tego bo wybrałam siebie i moje życie zamiast zaangażowanie. Nie zrobiłam tego bo nie jest racjonalnym zmieniać swoje życie by pomagać tym których się nie zna. Nie zrobiłam tego bo wolę pisać o serialach niż organizować demonstracje. Nie zrobiłam tego bo nie było we mnie woli by zrobić coś więcej. Nie zrobiłam tego bo wbrew wielu moim działaniom nie jestem specjalnie dobrym człowiekiem. Specjalnie złym też nie jestem. Ale wybieram spokój.
Czy to boli? Powiedzieć sobie co tak naprawdę nami powoduje? Niekoniecznie. Nie jest to przyjemne i skłania do szukania wymówek oraz racjonalizacji. Ale jesteśmy w stanie żyć dalej. Co boli to świadomość, że tak naprawdę trochę naszą bezradność wybieramy. Siedzimy w domu i mówimy sobie – ale cóż ja jeden mogę zrobić. Nie próbujemy nic robić. Przekonujemy się tylko sami, że nie jesteśmy potrzebni, że nie mamy mocy sprawczej, że naprawdę i tak się poświęcamy. I tych pojedynczych głosów ludzi porażonych swoją bezradnością zebrałoby się tyle, że być może dałoby się coś zmienić. Ale tego nigdy się nie dowiemy. Bo gdzieś tam – nawet nieświadomie, zdecydowaliśmy się, że będziemy bezradni, że nie spróbujemy, że jednak mimo wszystko – wolimy siebie delikatnie okłamywać, niż pomyśleć o sobie gorzej. A przecież to nie jest tak, że wszystko dzieje się samo. W każdym konflikcie są ludzie. I nikt ich nie jest w stanie powstrzymać tylko inni ludzie. Niby proste a jednak zachowujemy się tak jakby nic od nas nie zależało.
Czy ta nasza refleksja jest potrzebna? Jak łatwo powiedzieć sobie, że nasze poczucie winy, czy wyrzut sumienia nic nie zmienią. Jak łatwo się rozgrzeszyć, że nasze poczucie, że nic nie zrobiliśmy nie przywróci życia tym którzy teraz kiedy czytasz te słowa giną w Aleppo. Tak to prawda. Nikomu życia nie wrócimy. Ale jest moment w którym trzeba zdać sobie sprawę, że kiedy nagłówki krzyczą „Dlaczego świat nic nie zrobił” to my jesteśmy tym światem, słuchającym kolęd i czytającymi blogi. Nie ma innego świata. Nie ma innych ludzi. Tylko my i nasza decyzja. Musimy zdawać sobie sprawę, że to jest zbrodnia która ciąży też na naszym sumieniu. Jak każde ludobójstwo które rozgrywa się na naszych oczach. A przecież to nie jest ani nasze pierwsze, ani ostatnie. A każde powinno nam ciążyć. Zwłaszcza teraz w czasach kiedy jesteśmy w stanie tragedie obserwować niemalże na żywo.
Nie jest dobrze pomyśleć o sobie źle. To jedno z tych uczuć z którym nie wiadomo za bardzo co zrobić. Jak szczerze przyznać przed samym sobą, że cudze cierpienie nie obchodziło cię na tyle by poświęcić dla niego swój spokój i szczęście. Sumienie to nie jest prosta sprawa. Jego posiadanie wymaga przyjęcia prawdy. Nie jest łatwo. Nie jest łatwo powiedzieć sobie, że jesteśmy tym wielkim obojętnym światem. Że w tłumach które zawiniły jest też nasza twarz. Ale czas stanąć pomiędzy innymi. Czas poczuć się źle. Czas się zatrzymać. Nie mamy czystego sumienia. Bo dziś w Aleppo giną ludzie.
EDIT: Znajomi podpowiedzieli, że należałoby skończyć ten tekst czymś do zrobienia. Ponieważ chwilowo większość z nas decyduje się na pomoc finansową podaję linki do organizacji pomagających Syryjczykom: Fundacja Wolna Syria http://www.wolnasyria.org/, UNICEF https://www.unicef.pl/…/f…/746f0e7d97ea78b3dc5a9a553b9ec2b6…, PAH http://www.pah.org.pl/wspieraj-nas/121 Caritas http://www.caritas.pl/caritas-z-pomoca-aleppo/ czy Syryjskie Białe Hełmy: https://act.thesyriacampaign.org/sign/peoples-million
4 komentarze
[…] https://zpopk.pl/myslmy-o-zbyt-dobrze.html#axzz4SoRDWPOf […]
Zwierzu, wczoraj zdarzyło mi się siedzieć przy stole z kilkoma ciekawymi ludźmi, w tym z doświadczonym ratownikiem, który pracował w Nepalu po trzęsieniu ziemi a obecnie większość czasu spędza w Syrii/na pograniczu Syrii/na Bliskim Wschodzie. Nie czuj się winna, że „nie rzuciłaś wszystkiego i nie pojechałaś pomagać”! To jedna z głupszych rzeczy, które można zrobić z porywu dobrego serca. Ł. opowiadał jak to po trzęsieniu ziemi przylecieli na miejsce w tym samym czasie, co grupa ochotników. Ochotnicy byli młodzi, zaangażowani, z pewnością szlachetni, przywieźli wielkie pudło leków, w tym antybiotyków i innych leków podawanych dożylnie „Umiesz wkłuć się do żyły? Nie, ale to chyba łatwe. A co robisz w życiu? Studiuję geologię, jestem architektem itp.” Najbliżej medycyny w tej grupie była dwudziestolatka na drugim roku farmacji. Swoim porywem serca mogli zabić ludzi, którym przyjechali pomagać, mogli też zabić się, próbując. Nawet na usuwaniu gruzów trzeba się znać! Syria obecnie potrzebuje: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, strażaków itp. oraz pieniędzy – wiem, to brutalnie brzmi – na jedzenie, środki czystości, środki opatrunkowe, leki itp. Wolontariuszy, którzy – mając jak najlepsze intencje – nie mają potrzebnych umiejętności i doświadczenia, jest wystarczająca ilość a środki niezbędne na bilety lotnicze i rzeczy konieczne w takiej wyprawie dla wolontariusza znacznie lepiej zagospodarowałaby PAH czy Caritas dla potrzebujących. Szczęśliwie, przelew (na którąkolwiek ze wskazanych przez Ciebie, Zwierzu, instytucji a pewnie i wiele innych) można zrobić sprzed komputera, takoż można podpisać (przynajmniej część) petycji – bez zagrożenia dla własnego życia i z większą korzyścią dla cudzego, acz pewnie bez poczucia „bohaterskości”.
Uściski!
Uczciwie przyznaję – świadomie zdecydowałam jakiś czas temu, że nie będę się przejmować całym światem. Ciągle są gdzieś wojny, głód, umierają dzieci, miny urywają im ręce i nogi, ludzie bezpowrotnie niszczą przyrodę, giną całe gatunki zwierząt, wiem o tym. Ale nie. Samolubnie wolę być zdrową psychicznie egoistką bez nerwic i depresji, że tak bardzo nic nie mogę zrobić. Jestem złym człowiekiem, trudno. Za to spokojnym. Przejmuję się lokalnymi sprawami i uważam, że to wystarczy.
Jeśli ktoś trafi na ten wpis i zacznie się zastanawiać nad przekazaniem swoich pieniędzy na jakąs organizacją humanitarną dla Syrii- proszę, bardzo proszę, jako osoba urodzona w Syrii- nie wspierajcie tych, które upolityczniają na siłę tragedie Syryjczykow i NIE w wplacajcie nic na konto fundacji Wolna Syria. Jest wiele innych które pozostają w swoim przekazie neutralne i prowadza pomoc nie tylko w samej Syrii ale tez w regionie gdzie jest wielu uchodzcow wojennych. Dziękuję.
Comments are closed.