Hej
Zwierz od czasu do czasu czuje instynktowny pociąg by wracać do tematów związanych z filmami Disneya. Dlaczego? Być może dlatego, że filmy Disneya są jednymi z tych które stanowią najlepszy przykład produktu popkulturalnego. A może dlatego, ze każdy ma swój film Disneya, co więcej dość mocno związany z rokiem urodzenia. Widzicie zwierz ma teorię, która mówi, że jeśli znacie czyjś rok urodzenia to możecie mniej więcej oszacować jego ulubiony film Disneya, szacując który z filmów miał premierę kiedy osoba miała 7-9 lat. Więcej, zasada ta prawie niezawodnie działa w druga stronę, możecie oszacować czyjś wiek kiedy znacie ulubiony film Disneya danej osoby. Oczywiście, to nie jest zasada stuprocentowa ale zaskakująco często się zgadza, zwłaszcza u widzów nie szczególnie przywiązanych do oglądania filmów. Jednak nie chodzi jedynie o tą teorię zwierza. Otóż widzicie, zwierz zwrócił uwagę, że filmy Disneya paradoksalnie często zyskują na tym kiedy oglądamy je jako dorośli.
Zwierz chcał napisać króciutki wpisik ale mu nie wyszło.
Zwierz chciałby jednak dziś skupić się na kwestii drogę drugoplanowej. Otóż widzicie, zwierza zawsze bardziej od bohaterów filmów fascynowali źli z Disnejowskich produkcji. O ile wyznaczyć cechy bohatera jest prosty, o tyle stworzenie złego wymaga nieco więcej inwencji. Pozytywny bohater po prostu jest pozytywny – zły musi mieć motyw. I tu przychodzimy do ciekawej kwestii – o ile motywy czynienia dobra tak mocno należą do świata dziecięcego o tyle motywy czynienia zła – przynajmniej w ujęciu Disnejowskim – są na pograniczu. Zazdrość, Chciwość, Pożądanie, Żądza Władzy, Bezmyślność czy Okrucieństwo – cechy , które choć nie koniecznie dzieciom obce (zwłaszcza ta ostatnia) są także zdecydowanie powiązane ze światem dorosłych. Zresztą kiedy przyjrzymy się Disnejowskim bohaterom negatywnym nie trudno dostrzec, że zestaw tego czego powinniśmy się lękać jako dzieci i dorośli wcale nie jest aż tak różny.
Zdaniem zwierza Gaston zawsze był najstraszniejszym czarnym charakterem z filmów Disneya
Co ciekawe kiedy robi się zestawienie najgorszych złych ze świata Disneya na pierwszym miejscu ląduje zawsze zła czarownica ze Śpiącej Królewny. trudno się dziwić – nie narysowano chyba jeszcze dotąd postaci lepiej spełniającej założenia „tego złego” – nie brzydka, wyniosła, chłodna a jednocześnie niewątpliwie zła. Ale jej zło – jest w jakimś stopniu zrozumiałe – wynikłe z naruszonej dumy i zepchnięcia na margines. Im starszy jest widz im więcej wie o oryginalnej wersji historii tym łatwiej może nie tyle współczuć ale zrozumieć dlaczego postać posunęła się do takich granic. Zresztą zwierz już dzieckiem będąc dostrzegał, że bardziej od większości typowych złych z filmów Disneya nie lubił Gastona z Pięknej i Bestii – bezmyślnego chłopaka manipulującego ludem i gotowego zabijać wyłącznie dlatego, że jego zaloty zostały odrzucone przez dziewczynę. Czy nie jest to postać dużo straszniejsza od wielkiej ośmiornicy kradnącej głosy w zemście za ostracyzm społeczny który ją spotkał?
Ten długi wstęp zwierz zamieścił tu nie bez powodu. Bowiem prawdziwym tematem notki są piosenki złych śpiewane w filmach Disneya. Zwierz zorientował się nie tak dawno temu, że choć w wielu przypadkach nie mają równie porywającej melodii co piosenki głównych bohaterów to jednak mają bez porównania ciekawszą – także dla dorosłego widza treść. Z drugiej strony choć wszystkie filmy Disneya zawierają od kilku do kilkunastu piosenek złym pozwala się śpiewać stosunkowo rzadko. Zwierz podejrzewa, studiując te piosenki, które się w filmach pojawiły, ze dlatego iż śpiewające zło, tłumaczące swoje racje, w wielu przypadkach przenosi nas lotem błyskawicy do filmu nie koniecznie odnoszącego się do świata dzieci (Hieny maszerujące jak hitlerowcy w Królu Lwie to raczej nie aluzja dla ośmiolatka). Przy czym, żeby było jasne – zwierz jest z tych którzy uważają, ze dzieci są zdecydowanie bardziej kumate niż nam się wydaje i że raczej nie powinniśmy się takich aluzji bać. To powiedziawszy, zwierz przechodzi do nietypowego wyboru. I tu od razu uwaga, zwierz tam gdzie mógł wybrał wersje polskie piosenek. Dlaczego? Po pierwsze uważa, że są równie dobre a czasem nawet lepiej zaśpiewane. Po drugie – akurat w tym przypadku zwierz woli nie zakładać że wszyscy znakomicie znamy angielski – a tak wszyscy zrozumieją zazwyczaj dość dobrze przetłumaczone słowa. Więcej – czasem zdecydowanie lepsze poetycko niż oryginał.
Dzwonnik z Notre Dame – Frollo – Z dna Piekieł (Hellfire ) – ogólnie pomysł by zrobić z książki Hugo film rysunkowy od początku wydawał się zwierzowi pomysłem bardzo ryzykownym. O tym jak bardzo treści książki nie dają się na przełożenie na film rysunkowy. Nie zmienia to jednak że znakomicie przekłada się to na piosenki. W tym przypadku bohater, żarliwie modli się by nie czuć pożądania do cygańskiej kobiety. Co więcej pokazuje się ona mu w dość wyłuzdanych pozach w ogniu z kominka. Zwierz zastanawiał się co myśleli animatorzy kiedy zdecydowali się na tą sekwencję. Zresztą co to zwierza obchodzi wyszło znakomicie. W ogóle trzeba przyznać, ze o ile Dzwonnik z Notre Dame jako kreskówka zdecydowanie się zwierzowi nie podobał to muzykę miał absolutnie znakomitą.
Król Lew – Przyjdzie czas – Skaza – zwierz uwielbia Jeremego Ironsa który mówił głosem Skazy w oryginale ale w Polskiej wersji piosenka brzmi bez porównania lepiej. Jak już zwierz wspomniał jest to ta piosenka w której Skaza w kilka minut przerabia stado hien w hitlerowskie wojsko. Ale kiedy się człowiek wsłucha w treść to brzmi to jak idealna mowa propagandowa, która wyznacza czas zwycięstwa i dobrobytu, zapewnia o tym, że na zmianie wszyscy zyskują a na dodatek wspomina o tym, iż mówca nie tyle zdobędzie swoją pozycję co zajmie stanowisko które od dawna mu się należało. Wystarczy tylko zaufać przywódcy, który kreśli świetlaną przyszłość. Prawdę powiedziawszy trudno o lepszy wykres przemówienia politycznego niż to które można wykreślić przez te trzy minuty. I kto powiedział, że nie można się czegoś cennego nauczyć z kreskówek Disneya.
Zaplątani – Słuchaj się mnie – Nowszy film i tekst piosenki odnoszący się do zupełnie innego problemu. Oto bowiem ponownie w jednej piosence udało się doskonale opisać schemat relacji z toksycznymi rodzicami, którzy kreślą przed swymi dziećmi wizję toksycznego świata, jednocześnie obniżając ich samoocenę. Kiedy w piosence pojawia się tekst „Mówię ci to bo cię kocham” to zwierz który oglądał film po raz pierwszy był zaskoczony jak doskonale w tej dwuminutowej piosence zawarli skoncentrowaną dawkę problemów z toksycznymi rodzicami. Zwierz myśli że w sumie fakt, ze owa matka jest czarownicą jest tylko zasłoną dymną i spokojnie można by od historii i magię i długie włosy odjąć i puszczać nastolatkom mającym problemy z takim dość powszechnym typem rodziców.
Pocahontas – Dzicy Są – Zdaniem zwierza to jedna z ciekawszych piosenek jakąkolwiek umieszczono w filmie Disneya. Fakt, że zdecydowano się pokazać podobieństwo argumentacji obu stron to pomysł odważny, poza tym „Nie tacy są jak my wynika stąd że źli są” śpiewane przez obie strony wydaje się najlepszym podsumowaniem konfliktów narodowych, etnicznych i religijnych. Zwierz myśli, że ta piosenka ma większy potencjał edukacyjny niż nie jedna pogadanka o tym dokąd prowadzi nienawiść wynikająca z inności i jak podobna jest argumentacja niezależnie od tego kto ją wysuwa. Zwierzowi podoba się też niedostrzegalna przy pierwszym oglądaniu postać młodego chłopaka w tłumie który ewidentnie ma wątpliwości ale jednak idzie z innymi. Zwierz zostawia dłuższą wersję klipu bo w niej jest mops pocieszający bohaterkę.
Księżniczka i Żaba – Ja przyjaciół w zaświatach mam – tu zwierz nie ma wielkiej analizy po prostu strasznie mu się podoba się zwierzowi ta piosenka, dobra muzyka, fajne słowa i zdaniem zwierza dużo ciekawsze wykonanie niż w przypadku angielskim. Zwierz uważa, że w filmie za mało wykorzystano (mimo wszystko) muzykę z regionu i epoki a tu słychać wszystkie odpowiednie motywy, poza tym zwierz uwielbia psychodeliczne zakończenie utworu. Tak więc tym razem po prostu zwierzowi podoba się piosenka.
Mała syrenka – Poor Unfortunante Souls – zwierz zawsze lubił ten utwór ponieważ pomijając manipulację ze strony Urszuli, która pokazuje się ze zdecydowanie lepszej strony udając szlachetne intencje to w sumie nie ukrywa przed bohaterką konsekwencji – wręcz przeciwnie – nie ukrywa, że po pierwsze – za nie dotrzymanie warunków umowy czekają daleko idące konsekwencje a po drugie wyznacza zasady co dziewczyna musi zrobić. Więcej nawet kiedy mówi o tym, że faceci wolą kobiety milczące nie myli się jako szczególnie – przynajmniej w świecie do którego trafi Ariel. Zły który daje bohaterce umowę do podpisania, nawet jeśli wywiera na nią wpływ daje też szanse by umowę przeczytać. Właściwie wniosek z tej sceny jest dość prosty i bardzo przydatny – oczywiście pomijając fakt, że dla faceta nie warto się poświęcać, to zawsze i wszędzie trzeba dokładnie czytać warunki umowy.
Zakochany kundel – Piosenka syjamskich kotów – Zwierz musi powiedzieć, że ta piosenka strasznie pokazuje jak bardzo zmieniły się czasy, wredne skośnookie koty, śpiewające w bezokolicznikach – przecież to coś strasznie ksenofobicznego. Oczywiście piosenka nie zawiera żądnego daleko idącego przesłania, choć zniszczenia dokonywane przez koty, każdego właściciela kotów upewnić, że animatorzy albo scenarzyści kociste posiadali. Ogólnie film narobił mnóstwo złego PR syjamskim kotom i nawet zwierz do dziś ma do nich dystans z tego powodu.
Piękna i Bestia – Mob Song – Gaston – zdaniem zwierza to jedna z najlepszych piosenek w filmach Disneya – doskonale pokazuje jak manipuluje się tłumem – Gaston bohater, który pokazuje zdjęcia smutnej bestii każącej spojrzeć na kły, ogłaszający, że kto nie znamy ten przeciw nam, bez skrupułów wrzucający do piwnicy tych, których potencjalnie mają swoim najazdem bronić, łatwość z jaką porywa ludzi, idących na „tajemne obce zło”, którego nie tyle nie rozumieją co nawet nie znają. Zdaniem zwierza to absolutnie znakomita scena, co więcej kiedy zwierz pierwszy raz jako dziecko widział tą scenę uderzyło go właśnie jak łatwo daje się manipulować tłumem. Co znaczy, że jest to treść zrozumiała dla dziecka. A akurat o manipulowaniu tłumem warto uczyć i to właśnie w kreskówkach. Bo jak się raz spostrzeże jak łatwo stać się częścią bezwolnego tłumu to już właściwie robi się pierwszy krok by się tak nie stało. Zawłaszcza, że film pokazuje, że na bestię nie idą ludzie źli tylko przestraszni i to przez osobę trzecią. Serio doskonała propedeutyka zachowań społecznych.
Na sam koniec by była równa dziesiątka zwierz podrzuca coś czego nie śpiewa zły.
101 Dalmatyńczyków – Cruella de Mon – pomijając fakt, że to absolutny klasyk, zwierz musi powiedzieć, że pomysł by Curellę de Vil z angielskiego przetłumaczyć na Cruellę de Mon zawsze wzruszał zwierza. Poza tym 101 Dalmatyńczyków to chyba jedyna zwierzęca animacja Disneya w której zwierz tak bardzo lubiłby bohaterów ludzkich. Na a poza tym – zwierz musi przyznać, że to chyba jedyna piosenka Disneya, której zwierz zna wszystkie słowa.
No i tak dochodzimy do końca zestawienia. Zestawienia, które pokazuje, że całkiem dużo interesujących i nie miałkich treści można w filmach Disneya znaleźć. Co pokazuje, że Disney to chyba najbardziej schizofreniczna firma na świecie. Z jednej strony bowiem Disney jest był i będzie przykładem instytucji infantylizującej świat wokół nas, nastawionej na wytwarzanie produktów łatwych, przyjemnych i nietrudnych do sprzedania. Ale jednocześnie jest to wciąż ta samo studio, które zrewolucjonizowało świat filmu, za którym stała szalona innowacyjna wizja i które przesuwało granice nie tylko animacji ale w ogóle sposobu przekazywania pewnych treści młodym ludziom. Być może należałoby spojrzeć na Disneya tak jak na jego złe postacie – które choć godne są potępienia nie dość, że czasem są absolutnie fascynujące to jeszcze niekiedy mają coś ciekawego do powiedzenia.
Ps: Zwierz musi powiedzieć, że odkrył nowy miernik jak bardzo szalonym fanem jesteś. Jeśli nie jesteś w stanie wyłączyć sztuki w antycznej grece bez braku znajomości antycznej greki bo gra tam twój ulubiony aktor, to jest już za późno.