Hej
Zwierz nie zapowiada nowego cyklu bo jak wszyscy wiemy zwierz potrafi zapomnieć, że ogłosił cykl nawet wtedy kiedy wymaga on od niego napisania jednego wpisu pod koniec miesiąca. Jednak pisząc ostatnio tekst o Olivierze zwierz uświadomił sobie ile frajdy sprawia mu pisanie o ważnych jednostkach z historii kina. Zwierz przez lata powstrzymywał się od pisania takich tekstów przekonany, że trochę zbyt wiele w nich wiedzy którą sam zwierz posiadał w trakcie licznych lektur. Dopiero rodzina przekonała zwierza, że skoro już zwierz odrobił lekcje i co nieco przeczytał to może się podzielić z innymi. Przy czym – żeby było jasne – zwierz nie jest filmoznawcą, ani też aż tak wyspecjalizowanym znawcą kina. Nawet chyba nie jest porządnym kinomanem (wizja siedzenia od rana do nocy i oglądania filmów zwierza przeraża jak każda wizja robienia czegoś od rana do nocy). Po prostu lubi czasem przyglądać się historii kina. A zwłaszcza ludziom którzy ją tworzyli. A zwłaszcza tym którzy mieli wielki niewątpliwy talent. Dziś jednak nie będzie o aktorzy ale o reżyserze. Na przykładzie którego doskonale widać że nie można ignorować twórcy tylko dlatego, że większość jego dzieł to komedie. Dziś będzie o Billy Wilderze. Reżyserze i scenarzyście który miał na historię kina niemały wpływ choć wielu widzów (nie koniecznie was drodzy czytelnicy!) o tym zapomina.
Jeśli słyszeliście o Billym Wilderze to zapewne wiecie że urodził się w Suchej Beskidzkiej, która teraz jest w Polsce. To jedna z tych naszych małych obsesji by wszędzie szukać wątków Polskich nawet wtedy kiedy są one dość nikłe i niewiele mają wspólnego z życiorysem aktora. Jednak paradoksalnie gdy patrzy się na twórczość Wildera ten fakt ma spore znaczenie. Wilder nie był bowiem Amerykaninem – co prawda spędził w Stanach większość życia, miał obywatelstwo, osiągnął sukcesy artystyczne i komercyjne. Ale zawsze pozostał człowiekiem stojącym trochę z boku – to zdarza się wielu emigrantom. Nawet po latach mieszkania w jakimś kraju potrafią dostrzec mechanizmy zachowań społecznych które ludziom urodzonym w danym społeczeństwie wydają się zupełnie naturalne. Jeśli przyjrzeć się twórczości Wildera – zarówno tej poważniejszej (Podwójne Ubezpieczanie, As w potrzasku ) jak i zupełnie komediowej (Garsoniera, Słomiany Wdowiec ) to znajdziemy tam niejedną wnikliwą obserwację społeczną. Zresztą jeśli przyjrzeć się analizom twórczości Wildera wskazywano, że niesłychanie często przekraczał on – zapisane wówczas dość sztywno – normy obyczajowe amerykańskiego kina. Część krytyków sugerowała nawet że w jego twórczości chodzi właściwie głównie o seks. Ale dla zwierza (to jest ten moment kiedy zwierz wdaje się w nieuprawnione polemiki ze znawcami) podejmowanie tematu seksu było raczej dla Wildera kluczem do obnażenia mechanizmów społecznych. Doskonale widać to w Garsonierze gdzie w istocie chodzi przede wszystkim o koszmarną hipokryzję amerykańskiego społeczeństwa, czy nawet w dowcipnym Pół Żartem Pół Serio gdzie przebrani za kobiety bohaterowie mieli okazję przekonać się jak traktowana jest przez mężczyzn płeć piękna. Nie mówiąc już o Słomianym Wdowcu gdzie bohater jedynie myśli o tym jak by tu zdradzić swoją żonę. Oczywiście w żadnym z komediowych filmów ta społeczna obserwacja nie wyprzedzała dowcipu i dobrego zakończenia ale to właśnie dzięki niej nawet po latach filmy Wildera okazują się zaskakująco żywotne.
Innym powodem dla którego kinematografia Wildera nie zestarzała się tak szybko jak wiele filmów z tej epoki jest przywiązanie reżysera do scenariusza. Wilder zaczynał jako scenarzysta jeszcze przed przybyciem do Ameryki i był odpowiedzialny za większość scenariuszy do swoich filmów ( z racji wciąż istniejącej nawet po latach pewnej bariery językowej niemal zawsze pisał je w duecie). Wilder twierdził, że ciekawy czy ekspresyjny kadr może odwrócić uwagę widza od fabuły, od dialogu i historii – a te były dla niego najważniejsze. Co ciekawe – jego filmy przeszły do historii kina także ze względu na słynne kadry i sposób filmowania. Podwójne ubezpieczenie uznawane za film otwierający epokę kina noir wyznaczyło także plastycznie kanon gatunku, Ostatni kadr Bulwaru Zachodzącego Słońca kojarzą nawet ci którzy nigdy filmu nie widzieli, bujająca się za oknem butelka ze Straconego Weekendu, podwiewana przez podmuch z wentylacji metra sukienka Marylin Monroe, Jack Lemmon nieporadnie odlewający makaron przez rakietę tenisową – sceny i kadry które przeszły do historii kina niezależnie czy reżyser tego chciał czy nie. Nie zmienia to jednak faktu, że w filmach Wildera dobrze napisane dialogi, ciekawe postacie, relacje między nimi – niezależnie czy w historiach dramatycznych czy komicznych odgrywają kluczową rolę. Dlatego bez bólu można obejrzeć większość nakręconych przez niego filmów. Zresztą co ważne – filmy Wildera pod względem obyczajowym niejednokrotnie wyprzedzały swoje czasy – nie miało miał przez to problemów – biorąc pod uwagę, że np. Podwójne Ubezpieczenie całe toczyło się wokół wątku cudzołóstwa zaś ten temat uważano za niewłaściwy nawet jako wątek poboczny a co dopiero kluczowy dla fabuły.
Co więcej – Wilder miał olbrzymi talent nie tylko do dobierania aktorów ale także do wydobywania z nich doskonałych ról. Dobrze widać to po grze Marylin Monroe która sprawiała Wilderowi na planie olbrzymie kłopoty (jedną kwestię potrafiła błędnie powtórzyć kilkanaście razy) ale w ostatecznym rozrachunku zarówno w Pół żartem, Pół serio jak i w Słomianym Wdowcu jest doskonała i dokładnie taka jaka wedle scenariusza winna być. Ale Wilder miał też talent do obsadzania aktorów o których być może nikt by w takim kontekście nie pomyślał – to on przyłożył się do obsadzenia znanej z poważnych ról Grety Garbo w Ninoczce, to u niego Bogart grał całkiem sympatycznego faceta, Fred Mac Murray który z kolei grywał sympatycznych facetów zagrał w Garsonierze niesympatycznego uwodziciela– zresztą o jego umiejętności prowadzenia aktorów najlepiej nich świadczy fakt, że wielu z nich właśnie za jego filmy dostało Oscara. Jednak najważniejszym ze współpracujących z Wilderem aktorów był Jack Lemmon. Krytycy podkreślali że takiego aktora Wilder szukał zawsze – przeciętnego bohatera, niczym się nie wyróżniającego, który zostaje w jakiś sposób skonfrontowany z mechanizmami społecznymi. Zresztą kto widział Lemmona choćby w Pół żartem, pół serio ten wie, że trudno byłoby o lepszą rolę komediową. Chwila w której Lemmon gra Daphne – to być może jedna z najlepszych scen z cyklu „mężczyzna przebrany za kobietę” w historii kinematografii. Przede wszystkim zaś to właśnie Wilder znalazł dla Lemmona najlepszego możliwego partnera ekranowego Waltera Matthau – obaj zagrali w filmie The Fortune Cookie a potem właściwie spędzili połowę swojej kariery grając razem w różnych filmach.
Zwierz zawsze jest pod wrażeniem kiedy spogląda na filmografię Wildera – choć temu reżyserowi zdarzały się (nawet sporo) filmy słabsze to jednak nigdy nie był to (o czym sporo osób zapomina) reżyser jednego gatunku. Podwójne Ubezpieczanie to klasyk kina noir, Świadek Oskarżenia – być może wciąż jeden z najlepszych filmów sądowych jakie nakręcono (jeśli nie widzieliście to powinien to być następny film jaki zobaczycie), Bulwar Zachodzącego Słońca – film który balansuje pomiędzy fikcją i prawdą (cudowna scena w której Buster Keaton grając w filmie sam siebie mówi „pas” jakby symbolicznie kończąc epokę kina niemego) opowiadający o nostalgii za starym kinem tylko po to by pokazać okrucieństwo współczesnego reżyserowi Hollywood. A przecież to nie są filmy o których myśli się kiedy słyszy się Wilder – pozostają przecież jego komedie – wymieniane we wpisie wielokrotnie – które właściwie dziś stały się głównym punktem odniesienia gdy mówi się o tym wszechstronnym reżyserze i scenarzyście. Przy czym co ciekawe – rzadko mówi się ile dobrze nakręcona komedia wnosi do historii kina. Tymczasem ten lekko ironiczny, zdystansowany sposób narracji w komediach Wildera, ta pobłażliwość dla bohaterów mieszająca się z brakiem sentymentu wobec społeczeństwa w którym żyją wydaje się być cechą która w świecie komedii odegrała kluczowe znaczenie. Jak zauważali niektórzy krytycy – powtarzający się w filmach Wildera motyw firm ubezpieczeniowych (od Podwójnego ubezpieczenia po Szczęście Harrego) można odczytać jako klucz do społeczeństwa amerykańskiego. Wilder nie wymyślił komedii na nowo ale niewątpliwie jego filmy wskazały który z kierunków rozwoju tego gatunku może najwięcej przynieść widowni i kinu. Jeśli się nad tym zastanowić wśród nielicznych komedii które wymienia się wśród arcydzieł kina znajdziecie co najmniej dwa filmy Wildera czy Garsonierę i Pół żartem, Pół serio. A przecież jeszcze na jego liście jest Sabrina – niemal modelowa komedia romantyczna gdzie bohaterka zakochuje się w jednym bracie by dostrzec potem że w istocie lepszym kandydatem jest drugi – ponury i zdystansowany. Wilder miał twierdzić, że jako reżyser Hollywoodzki musi dbać przede wszystkim o to, żeby publiczność się nie nudziła – jak mówił – w Europie można filmować chmury, w Stanach jeśli filmuje się chmury to trzeba to robić samolotem a skoro jest samolot to powinien wybuchać. Co jednak ciekawe w jego filmach nie widać by za wszelką cenę dążył do tego by zadowolić widza. Wręcz przeciwnie – zwierz ma wrażenie, że pierwsi widzowie jego filmów mogli czuć się niekomfortowo z .pewnymi obserwacjami reżysera dotyczącego społeczeństwa USA.
Jack Lemmon był idealnym bohaterem Wildera – everymenem wrzuconym w społeczeństwo.
Dla wielu czytelników tego bloga Billy Wilder będzie się kojarzył jeszcze z jednym filmem. Z dość powszechnie uznaną za nieudaną produkcją pod tytułem Prywatne życie Sherlocka Holmesa. Istnieją dwie opinie o tym filmie funkcjonujące obok siebie od dość dawna. Pierwsza – którą wyraziło wielu krytyków (w tym bardzo znanych) mówiła że to film beznadziejny, źle nakręcony, rozbity, nudnawy i po prostu nie przystający do innych filmów ani Wildera ani ekranizacji przygód Holmesa. Druga opinia brzmiała, że to być może najlepszy film o Sherlocku Holmesie jaki nakręcono. Zwierz przyzna szczerze, że zdecydowanie bliżej mu do drugiego głosu. Choć film Wildera wiele stracił na wycięciu z niego scen i wątków (przez co jego konstrukcja jest nierówna – pierwszy akt z rosyjskim baletem wydaje się za krótki w porównaniu z późniejszą intrygą) to jednak wciąż wydaje się, że jest to produkcja w której mamy najwięcej zrozumienia dla bohatera Conan Doyle’a. Film z jednej strony wciąż nawiązuje do kanonu z drugie strony wychodzi daleko poza ramy opowieści. Jednak w ostatecznym rozrachunku po całym śmiechu i radosnej zabawie dostajemy film przepełniony melancholią i specyficznym smutkiem. Holmes nie jest tu bohaterem szczęśliwym ani nawet usatysfakcjonowanym, jedynie wyrywanym raz po raz ze swojego nieszczęścia. Przy czym jeśli jesteście fanami Sherlocka BBC to film Wildera jest lekturą obowiązkową. Chociażby dlatego, że nasi scenarzyści czerpali z niego garściami (lub jak kto woli bezczelnie przepisywali) i wiele z tego co się im zarzuca lub za co się ich wychwala ma źródło w filmie Wildera. Przy czym jeśli zwierz może się pokusić o pewną może niezbyt uzasadnioną tezę – Holmes doskonale wpasowuje się w poczet bohaterów Wildera – zawsze obserwowanych z boku, nie zawsze wpisanych dokładnie w społeczeństwo w którym żyją. Nie odstawionych na pobocze ale nie idących dokładnie z tłumem (przy czym Wilder nie kręcił filmów o buntownikach, raczej o ludziach z boku).
Jedno z najlepszych zdań dotyczących kina niemego jakie kiedykolwiek padło z ekranu kinowego. Obejrzyjcie ten film bo to jest arcydzieło.
Byłoby kłamstwem powiedzieć, że reżysera nie doceniono za życia. Obsypywano go nagrodami i nominacjami. Jedyne kontrowersje wokół reżysera pojawiły się w kontekście znanego w Hollywood polowania na czarownice. Postawa Wildera wobec ciągłego tropienia komunistów była niejednoznaczna. Ponoć sam twierdził, że ludzi filmu istotnie trzeba pilnować . Jako przykład podawał Pancernik Potiomkin – po obejrzeniu którego wszyscy widzowie niezależnie od wcześniejszych poglądów uwierzyliby w słuszność komunizmu. Kiedy zapytano go tzw. Listę Hollywood Ten (scenarzystów, aktorów i reżyserów którym odmówiono pracy z przyczyn politycznych) miał stwierdzić że dwie osoby z tej listy mają talent a cała reszta jest po prostu trudna we współpracy. Z drugiej jednak strony Wilder znany był też z tego, że przystąpił do krótko działającej organizacji ludzi filmu sprzeciwiającej się naruszaniu pierwszej poprawki. Do historii przeszło też jego zachowanie na zebraniu Stowarzyszenia reżyserów filmowych gdzie poddano pod głosowanie propozycję złożenia przez ludzi filmu przysięgi wierności. Jedynymi którzy zagłosowali przeciw był właśnie Wilder i John Huston. Przy czym Huston powtarzał potem, że ten sprzeciw wyrażony przez naturalizowanego Niemca (co jeszcze wzmacniało wymowę gestu) był prawdopodobnie najodważniejszą rzeczą jaką Wilder robił w życiu. Niewątpliwie to zachowanie dokłada się do wizji Wildera jako osoby niezależnej i nastawionej na perspektywę jednostki.
Jeśli myślicie że Sherlock BBC wyznacza nowe granice myślenia o tym co tak właściwie robiło w jednym mieszkaniu dwóch kawalerów… cóż obejrzyjcie Prywatne Życie Sherlocka Holmesa a przekonacie się że nowości tam jak na lekarstwo
Niewiele osób pamięta, że Wilder był autorem (czy raczej współautorem) jeszcze jednego filmu – Death Mills – nakręconego tuż po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych na terenie Polski i Niemiec filmu dokumentalnego pokazywanego widowni niemieckiej w celu uświadomienia Niemcom ich własnych zbrodni wojennych. To film trudny do oglądania (można go znaleźć na stronie Muzeum Holocaustu w całości za darmo) bo choć nie trudno dostrzec jego propagandową wymowę to zrobione tuż po wyzwoleniu zdjęcia obozów stanowią dla współczesnego widza materiał trudny żeby nie powiedzieć zbyt drastyczny. Co ciekawe pod koniec swojego życia Wilder starał się pozyskać prawa do nakręcenia Listy Schindlera. Jako człowiek który stracił całą swoją rodzinę w Auschwitz (niektórzy sugerują że jest to min powód dla którego niemal wszyscy bohaterowie filmów Wildera funkcjonują poza rodziną) chciał nakręcić film osobisty dedykowany najbliższym. Jednak prawa do reżyserii miał już Spielberg i choć Wilder bardzo chciał przekonać młodszego reżysera by dał mu nakręcić film Spielberg pozostał nieugięty. Można się zastanawiać jak wyglądałaby wersja Wildera – i czy przemówiłaby do wyobraźni widzów tak jak zrobił to film Spielberga. Sam Wilder pod koniec życia wyrażał się o filmie bardzo pozytywnie choć to zawsze jest problem – czy mówił prawdę czy nie chciał wyrazić się źle o ważnej produkcji.
Na nagrobku Billa Wildera widnieje napis „ I’m a Writer but then Nobody’s Perfect”. Zdaniem zwierza ten – jeden z niewielu dowcipnych nagrobków jakie zwierz widział doskonale podsumowuje pewien fenomen Wildera jako reżysera. Otóż oczywiście nakręcił on wiele ważnych filmów – ale drugie tyle napisał. Choć do historii kina przeszedł jako reżyser, to jednak na świat filmu spoglądał przez pryzmat scenariusza i dialogu. Być może dlatego, filmy Wildera pozostają tymi które nadrabiając filmową historię ogląda się wciąż łatwo i z olbrzymim zainteresowanie. Bo o ile technika filmowa posuwa się szybko na przód, i przyzwyczajeni jesteśmy do co raz to nowych sposobów prowadzenia narracji obrazem to dobry dialog i dobrze opowiedziana historia starzeją się powoli. Zaś koncentracja na tym co się dzieje sprawia, że mniej przeszkadzają nam te elementy które moglibyśmy uznać za niedzisiejsze. Przede wszystkim jednak nadrabiając historię kina warto przy filmach Wildera zatrzymać się na chwilę – chociażby po to by zdać sobie sprawę jak trudno jest napisać i nakręcić komedię która stanie się ważnym filmem w historii kina. Paradoksalnie dużo trudniej niż smutny film o smutnych ludziach. Oglądając filmy Wildera widać to wyjątkowo dobrze. Zwłaszcza wtedy kiedy zdamy sobie sprawę jak wiele z nich jest filmami o smutnych ludziach. Bardzo wesołymi filmami.
Ps: Ten wpis jest bardzo dalekim odpryskiem rozmowy o… musicalach. Otóż Bulwar Zachodzącego Słońca przerobiono na bardzo dobry musical i tak od słowa do słowa okazało się, że zwierz czuje przemożną potrzebę napisania tego wpisu.
Ps2: Nikt nie zarzuci temu blogowi, że nie jest eklektyczny!