Podczas kie yd wszyscy mówią o nowych serialach które pojawiają się na Netflixie zwierz postanowił spędzić trochę czasu z pozostałą ofertą platformy steramingowej. I tak obejrzał ostatnio jeden dobry film fabularny i jeden doskonały dokument. Oba zupełnie różne, ale łączy je związek z żydowską społecznością Nowego Jorku. Tylko, że tak naprawdę to dwie zupełnie różne społeczności. I dwa zupełnie różne spojrzenia.
Pierwszy film który obejrzał zwierz to The Meyerowitz Stories (New and Selected). Wyreżyserował go Noah Baumbach, który jest odpowiedzialny za takie tytuły jak Frances Ha, czy The Squid and the Whale. Historia opowiada o rodzinie Meyerowitzów, mamy głowę rodziny Harolda – starzejącego się rzeźbiarza, i wykładowcę akademickiego, zajętego ciągle sobą i przekonanego o swojej wielkości. Oprócz niego mamy dwóch synów i córkę. Pierwszy z nich Danny nigdy na poważnie nie zajął się pracą, jego największym życiowym osiągnięciem jest fakt, że okazał się dobrym ojcem dla swojej córki Elizy (która właśnie zaczyna studia na uczelni filmowej). Drugi syn Matthew odciął się od rodziny, wyjechał do Los Angeles gdzie doskonale zarabia zajmując się finansami sław. Jest jeszcze Jean – na tle swoich braci dość bezbarwna i nijaka, pracująca jako księgowa. W tle pojawia się jeszcze Maureen, kolejna żona Harolda (trzecia albo czwarta), która jest uznaną artystką ale też alkoholiczką.
Baumbach z olbrzymim wyczuciem pokazuje dynamikę wewnątrz rodziny. Choć Harold – jest człowiekiem denerwującym, aroganckim, apodyktycznym i egotycznym do granic możliwości, to jego synowie (w mniejszym stopniu córka) nie umieją uciec od tej potrzeby walki o zainteresowanie czy uznanie ojca. Danny czuje się odrzucony, ponieważ Harold wyraźnie woli swojego młodszego syna Matthew. A jednocześnie, Danny – człowiek spokojny, kochający, któremu wyraźnie zależy na rodzinie – nie ma w sobie siły by zyskać uznanie wśród pozostałych członków rodziny. Z drugiej strony Matthew który choć bezgranicznie kochany przez ojca, czuje że to co robi (jest dobrze zarabiającym prawnikiem) nigdy nie spotka się z uznaniem w tej rodzinie z artystycznymi ambicjami. Do tego jest jeszcze przyzwyczajona do bycia ignorowaną Jean – która zasadniczo rzecz biorąc przez niemal wszystkich traktowana jest jak osoba niemal zupełnie niewidoczna.
Kiedy pojawia się wątek choroby Harolda dynamika między bohaterami się zmienia. Utrwalony układ ról w rodzinie przestaje obowiązywać kiedy Harold – po urazie głowy, zapada w śpiączkę. Konieczność zaopiekowania się ojcem sprawia, że rodzeństwo po raz pierwszy w życiu ma szanse ułożyć sobie relacje na nowo. Nie jest to proste bo oczywiście, uczucia nigdy nie są takie jakie się mogą wydawać. Matthew którego początkowo możemy uznać za dupka, sam bardzo nie chce powtórzyć błędów swojego ojca, co wcale nie jest proste biorąc pod uwagę, że jest właśnie w trakcie rozwodu (a z synem rozmawia tylko przez video chat). Z kolei Danny, na każdym kroku odrzucany przez ojca, ma za złe swojemu bratu, w sumie to, że bez swojej winy stał się on ulubieńcem Harolda. Do głosu dojdzie też w końcu Jean, i nie bez znaczenia będzie postawa Elizy, która bezgranicznie kocha swojego ojca ale podziwia też wujka i ciotkę. A jednocześnie – cały czas wszystko toczy się wokół Harolda i tego jak przez wiele lat swoim toksycznym zachowaniem wpływał na życie swoich dzieci.
Film ma ciekawą strukturę – składa się z kilku obrazów – każdej zatytułowanej, niekiedy pomiędzy kolejnymi obrazami mija sporo czasu, niektóre zostają urwane w pewnym momencie. Ta nieoczywista struktura filmu przypomina rozdziały wyrwane z książki (trochę zwierz miał dalekie echa Royal Tannenbaum),a jednocześnie sprawia, że reżyser może przeskakiwać nad tym co nudne i banalne i oferować nam tylko te najważniejsze, emocjonalne momenty. To doskonały pomysł bo centrum tego filmu są emocje i skrzywiona rodzinna dynamika. Zresztą tym co zwierzowi się najbardziej spodobało w filmie jest fakt, że bohaterowie czasem mają do siebie pretensje, o rzeczy których nie są w stanie jednoznacznie sformułować. Wiedzą że zostali zranieni ale nie umieją dokładnie znaleźć momentu w którym to się stało. Zdaniem zwierza to dobrze oddaje pewne uczucia jakie się pojawiają w rodzinie zwłaszcza w odniesieniu do rodzeństwa.
Tym co w filmie jest zupełnie bez zarzutu jest obsada. W roli Harolda zobaczymy Dustina Hoffmana w jego chyba najlepszej roli od lat. Harold to postać absolutnie odrzucająca, a jednocześnie – nie trudno się domyślić dlaczego nawet jego dorosłe dzieci bardzo pragną akceptacji z jego strony. Do tego film sugeruje, że może tak naprawdę nikt do końca nie zna Harolda, który z jednej strony niemal specjalnie nastawia swoje dzieci przeciwko sobie, z drugiej – potrafi być bardzo czuły i kochający dla swojego ulubionego syna. Jego żonę gra Emma Thompson. Zdaniem zwierza to zabawne, że po Stranger than Fiction reżyserzy uznali, że Emma Thompson doskonale pasuje na ekranie do Dustina Hoffmana, to ich trzeci wspólny film (był jeszcze Last Chance Harvey) i rzeczywiście – nadal ich wspólna obecność na ekranie to dobry pomysł. Jednak najlepszym pomysłem było obsadzenie w rolach dwóch braci – Bena Stillera i Adama Sandlera. Obaj mają dokładnie tą samą cechę – są komikami, którzy niekiedy kręcą koszmarne komedie (zwłaszcza Sandler) ale kiedy dostają poważny materiał okazują się doskonałymi aktorami. Dynamika między nimi jest fenomenalna – widać że obaj potrzebują siebie na wzajem, ale tak wiele się wydarzyło, że trudno braciom znaleźć wspólny język. Jest tu wiele resentymentu ale też – ostatecznie czułości, miłości i rodzinnej bliskości. Na zwierzu największe wrażenie zrobił Adam Sandler – jego Danny to taki dobry, przyzwoity i łagodny człowiek, zagrany bez fałszu, jeden z rzadkich przypadków bohaterów, którzy mają wszystkie cechy filmowych nieudaczników, ale nimi nie są. Zwłaszcza pokazanie ojcostwa jako życiowego osiągnięcia, czegoś co sprawia, że brak zawodu Dannego nie jest dyskwalifikujący, bardzo zwierza uciszył. Na koniec warto zachwycić się Elizabeth Marvel w roli Jean – bo zagrać osobę którą wszyscy ignorują to nie jest łatwe zadania. Zwłaszcza zagrać ją tak byśmy złapali się na tym, że być może to najciekawsza osoba z całego rodzeństwa.
The Meyerowitz Stories (New and Selected) wpisuje się w tradycję produkcji o dysfunkcyjnych żydowskich rodzinach, z artystycznymi ambicjami. U Baumbach niesłychanie ważny jest wątek niespełnionej artystycznej kariery Harolda, rzeźbiarza, który w młodości odniósł trochę sukcesów, zadawał się z największymi swojej epoki ale potem zajął się uczeniem i na emeryturze najbardziej przeżywa fakt, że jedno z muzeów zgubiło jego pracę. Te artystyczne i intelektualne ambicje środowiska nie pozostają bez wpływu na dzieci. Obserwują one swojego ojca który z jednej strony deklaruje pogardę dla środowiska z drugiej – strasznie chce do niego należeć. Ważny jest też wątek nie spełniania ambicji rodziców – Danny gra na fortepianie ale to zdaniem ojca za mało, Matthew i Jean zdradzili ideały bo nie stali się artystyczną bohemą, tylko mają zwykłe zawody. Zresztą film trochę podpowiada, że nie ma nic gorszego niż wychować się w środowisku bohemy gdzie wszyscy zajęci są swoimi karierami i „byciem artystą” a na dzieci i ich emocje nikt nie zwraca uwagi. Do tego ważnym wątkiem jest jeszcze dom na Manhattanie – który Harold po wielu latach decyduje się sprzedać – tym samym w pewien sposób pozbawiając Meyerowitzów centrum ich wszechświata. Innymi słowy – jest to doskonały film, który czerpie z dość znanych schematów opowieści o dysfunkcyjnej rodzinie ale jak rzadko ma coś do powiedzenia.
Drugim filmem który Zwierz ostatnio obejrzał był „One of Us” – dokument opowiadający o ludziach którzy zdecydowali się opuści ultra ortodoksyjną chasydzką wspólnotę zamieszkującą Brooklyn. To jeden najbardziej przejmujących filmów dokumentalnych jaki zdarzyło mi się zobaczyć w ostatnich latach. Twórczynie filmu (wcześniej nakręciły bardzo dobry Camp Jesus) śledzą historię trzech osób – trzydziestolatki która opuściła swojego męża (który ją bił) i postanowiła opuścić wspólnotę. Teraz procesuje się w sądzie o opiekę nad siódemką swoich dzieci. Co nie jest łatwe bo sądy w Stanach żądają by przy rozwodzie zagwarantowano utrzymanie „status quo” czyli niezmiennych warunków życia dzieci. Co jest nie do wykonania jeśli dzieci chce się wychowywać poza całkowicie zamkniętą społecznością. Drugim bohaterem jest osiemnastoletni chłopak który opuszcza społeczność powoli – najpierw ścina włosy, potem zaczyna korzystać z telefonu a potem ląduje na odwyku bo dwukrotnie przedawkował narkotyki. Ostatnia historia dotyczy mężczyzny który już kilka lat wcześniej podjął decyzję o odejściu ze wspólnoty i przeprowadził się do Los Angeles gdzie pracuje jako aktor. Wszyscy troje odchodząc ze wspólnoty stracili kontakt ze swoimi bliskim, przyjaciółmi i z życiem które prowadzili.
Tym co dla wielu osób może być szokujące to opis tego jak taka chasydzka wspólnota wygląda. Sporo osób ma romantyczną wizję chasydów – z ich pejsami, chałatami, religijnością i językiem (w filmie można posłuchać wielu dialogów w jidysz) ale mało kto wie, że współczesna społeczność chasydzka nie bardzo różni się od każdej opresyjnej sekty czy bardzo religijnej zamkniętej społeczności. Mamy więc kobiety wychowywane głównie do roli matek, mężczyzn uczonych głównie w szkołach gdzie najważniejsza jest nauka religii. Mamy zamykanie się na świat zewnętrzny i próbę funkcjonowania niby w granicach istniejącego prawa ale jednak obok. Do tego taka wspólnota podpowiada jaki jest cel życia każdego z jej członków, jak należy się zachowywać, co myśleć. Młodzi ludzie biorą tam bardzo szybko śluby (mając naście lat), szybko mają dzieci. Przy czym – co dokument doskonale pokazuje – ten sposób życia, zwłaszcza jeśli ludzie się w nim wychowali i urodzili wcale nie musi wszystkich unieszczęśliwiać. Bohaterowie filmu sami mówią, że nie czują się do końca dobrze w zupełnie sekularyzowanym społeczeństwie, jeden z bohaterów podpowiada że szukanie nowego sensu życia – po odejściu ze wspólnoty, jest wysiłkiem który nie każdy chce i umie podjąć.
Jednocześnie film podnosi bardzo ciekawy wątek – skąd wzięło się przekonanie o absolutnej konieczności trzymania się własnych zasad, bez dopuszczania jakichkolwiek nowoczesnych zmian. Produkcja proponuje odpowiedź która wskazuje, na źródła tego zachowania w wydarzeniach z okresu II wojny światowej. Nowy żydowski świat w Nowym Jorku zakładali ludzie uciekający przed prześladowaniami i Zagładą. Oznacza to, że była to społeczność zbudowana przez straumatyzowanych ludzi, świadomych jednak że świat w którym żyli został zniszczony. Życie wedle niezmiennych zasad miałoby być swoistą obroną przed tym co się wydarzyło (nie możemy odchodzić od zasad bo zostaniemy ukarani), zadośćuczynieniem, ale też – koniecznym zamknięciem się na inny niedobry świat i jego zwyczaje. Ten wątek dobrze pokazuje, że za wieloma takimi zjawiskami społecznymi stoi jakaś trauma, strach – czy inne, często irracjonalne nieprzepracowane uczucie. Do tego, pozycję społeczności wzmacnia fakt, że lokalne władze niekoniecznie chcą interweniować w jej życie, uznając że lepiej pozwolić rozwiązywać sprawy w ramach jednej grupy.
„One of Us” porusza głównie dlatego, że doskonale pokazuje, jak trudne jest wyjście z jakiejkolwiek zamkniętej grupy – jak wysokie są koszty i jak nowe – być może lepsze życie, wcale nie zaczyna się od razu po decyzji o ścięciu pejsów czy zdjęciu peruki. Patrząc na naszych bohaterów widzimy, że dla nich już nic nie będzie proste i to nie jest tak, że da się zupełnie zapomnieć o tym co było. I dlatego zgwałcony w dzieciństwie chłopak, który porzucił wspólnotę wraca do rabina by ten powiedział mu dlaczego to się stało. Dlatego, matka siódemki dzieci która walczy o nie w sądzie wciąż powraca do (tym razem reformowanej) synagogi i dlatego młody żydowski aktor płacze nad starymi listami od swojego ojca. Ten film zaprzecza tej cudownej wizji o tym, że nowe życie zaczyna się w chwili w której przekreślimy to co było. A pod koniec jeszcze możemy przez chwilę posłuchać jedenastoletniej córki jednej z bohaterek, która mówi takie zdanie (zwierz nie zdradzi jakie) że aż trudno o nim zapomnieć.
Zwierz dopiero siadając do wpisu zdał sobie sprawę, że oba filmy łączy jakaś tematyczna nitka – choć dość wątła i daleka. Nie mniej – bardzo wam oba poleca, podobnie jak poleca, trzymanie ręki na pulsie nie tylko w przypadku seriali które pojawiają się na Netflix ale także w przypadku pozostałych produkcji. Bo jednak platforma ma prawa do dystrybucji bardzo wielu ciekawych tytułów które w Polsce omijają kina ale nie są produkcjami w żadnym stopniu gorszymi.
Ps: Jutro zwierz wybiera się do Sopotu więc nie wie jak będzie ze wpisem za to czeka na polecanki gdzie zjeść obiad :)