Znacie tą sytuację kiedy znajdujecie w sieci informacje o jakimś serialu ale nigdzie go nie ma. Więc myślicie sobie „może kiedyś wejdzie do Polski” a potem okazuje się, że on już jest w Polsce? No ja tak miałam z „Panem Burmistrzem” nowym serialu, za którym stoi min. Tina Fey. Byłam przekonana, że tej produkcji w Polsce nie ma. A tymczasem jest – na CANAL + Online – tej platformie, która niby nie przestaje mnie zaskakiwać.
„Pan Burmistrz” ma punkt wyjścia który może przypominać wydarzenia z ostatnich lat amerykańskiej polityki. Oto burmistrz Los Angeles po koszmarnym roku 2020 decyduje się odejść z pracy. Zostają rozpisane przedterminowe wybory i stanowisko wygrywa milioner, przedsiębiorca, który przez lata zajmował się wynajmowaniem przestrzeni reklamowych na billboardach. To brzmi nieco jak historia, która mogłaby się fatalnie skończyć. Ale Neil Bremer to nie Donald Trump. Tak to człowiek spoza politycznej układanki, ale jego motywacje są zupełnie inne. Chce uczynić swoje życie i miasto dla córki, nastolatki, którą sam wychowuje.
Komedia bardziej niż na nieporadności burmistrza spoza świata skupia się na relacjach pomiędzy jego pracownikami w ratuszu. Mamy tu nastrój dość podobny do tego który towarzyszy 30 Rock – grupę jasno zarysowanych postaci, które wchodzą pomiędzy sobą w najróżniejsze, ciekawe konstelacje. Mamy więc Arpi Meskimen – zastępczynię burmistrza, która jest od lat w polityce lokalnej reprezentując jej najbardziej postępowe i wiecznie niezadowolone skrzydło. Burmistrza wspierają Mikaela i Tommy – odpowiedzialni za strategię i całe biuro burmistrza. Element komediowy dodaje Jayden który jest specjalistą do spraw komunikacji ale przede wszystkim – jest życiowo nieporadny. Obok tych postaci mamy też min. Orly – córkę Neila, z którą nasz bohatera chce utrzymywać dobre stosunki, co często wchodzi w konflikt z jego obowiązkami jako burmistrza. Orly w pierwszych odcinkach może się wydać nieco rozpuszczona ale ciekawie się ta postać rozwija w kolejnych odcinkach.
Serial ma ten typowy dla komedii przy których pracuje Tina Fey surrealistyczny humor. Mój ukochany odcinek to ten w którym Neil musi się wybrać do jednej z najzamożniejszych dzielnic miasta by namówić mieszkańców do nowego sposobu składowania śmieci. W każdym razie mamy tu fantastyczną scenę w której nas bohater próbuje przekonać o czymś Andie McDowell która gra samą siebie, a właściwie cudowną wersję samej siebie. Uśmiałam się bardzo na całym tym odcinku. Jednocześnie udało się też w tym serialu uniknąć jakiegoś nadmiernego odwoływania się do kwestii związanych z Trumpem. Jak na razie serial dość dobrze balansuje pomiędzy komediową niekompetencją swojego bohatera a takim amerykańskim marzeniem o kimś spoza establishmentu, kto przyniesie do polityki swoje wartości.
Podoba mi się też to, że ostatecznie – bohaterowie okazują się dużo sympatyczniejsi niż się wydaje – ponownie – doskonałe jest podejście do postaci Jaydena, który początkowo służy jedynie jako postać komediowa, ale z czasem nawiązuje więzi z innymi bohaterami, którzy jednak traktują go coraz cieplej i bardziej jak rodzinę. Zresztą w ogóle stosunki w tym ratuszu stają się coraz bliższe a ja coraz bardziej czułam właśnie tą atmosferę 30 Rock, gdzie udaje się powiedzieć coś ważnego o relacjach międzyludzkich korzystając z surrealistycznego humoru. Co ciekawe pierwszy sezon serialu ma ciekawy odcinek, który doskonale koresponduje z tym odcinkiem o poprawności politycznej w brytyjskiej wersji „Biura”. Tu też mamy szkolenie z wrażliwości, ale podejście do kwestii tego co wolno a czego nie wolno jest już zupełnie inne ale też dowcipy się zmieniają bo powoli – to dowcipy osób, których już nie bawi, że ktoś jest niepoprawny.
Przyznam szczerze zrobiło mi się bardzo smutno, kiedy okazało się, że jest dostępnych tylko kilka odcinków. Bo naprawdę to jest taki rodzaj serialu jakiego bardzo potrzebuję, czyli właśnie zakorzeniony w trochę wykrzywionej rzeczywistości. Jednocześnie obsadową jest bardzo dobrze – główną rolę gra Ted Danson, który przeżywa chyba drugą fale swojej sticomowej popularności. Jego zastępczynię gra Holly Hunter która doskonale udowadnia, że czasem najlepszą rzeczą jaką można zrobić – to dać dramatycznej aktorce komediową rolę. Bardzo ucieszyłam się widząc w obsadzie Vellę Lovell, którą bardzo lubiłam w „Razy Ex-Girlfriend”. Sporo jest też występów gościnnych znanych gwiazd co dobrze pokazuje, że łatwo namówić mieszkańców Los Angeles do śmiania się z ich własnego miasta. Zresztą samo Los Angeles jawi się jako metropolia ludzi absolutnie karykaturalnych, zaś samo miasto raczej pomysłem z piekła rodem niż rajem na ziemi.
Jak wiecie, ja zawsze poszukuję dobrych nowych serial komediowych. Choć „Pan Burmistrz” nie zebrał najlepszych recenzji, to moim zdaniem jest zdecydowanie lepszy od większości komediowych produkcji Netflixa (ten serial wyprodukowało NBC które ma na swoim koncie najlepsze sitcomy ostatnich lat). Zresztą chyba sama stacja wierzy w jego potencjalne powodzenie bo już zamówiono drugi sezon produkcji. W każdym razie ja wam polecam jeśli np. Tak jak ja trochę tęsknicie za „30 Rock”. Nie jest to może serial najbardziej innowacyjny czy wybitny ale obejrzałam wszystkie odcinki za jednym razem i był to bardzo miło spędzony wieczór a nawet dwa, bo w połowie oglądania sezonu zawiesił mi się komputer.
Ps: Cały czas mam wrażenie, że „30 Rock” jest jednym z najbardziej niedocenianych sitcomów. Tymczasem on autentycznie jest najlepszym serialem amerykańskim opisującym czasy Trumpa mimo, że powstał jeszcze przed jego prezydenturą.