Hej
Zwierz lubi chodzić do kina. Nie, źle. Zwierz uwielbia chodzić do kina. Nie znów źle. Zwierz kocha chodzić do kina. Pierwszy raz zaczął sam chodzić do kina na początku gimnazjum. Mówił rodzicom, że idzie na angielski i jechał w złą stronę autobusem. Czasem wychodził na spacer w sobotę i nic nikomu nie mówiąc lądował w kinie. Potem nic nie mówienie mu przeszło, ale nadal często w weekend wybierał się zwierz sam do kina. Nigdy nie przyszło mu do głowy by mogło mu coś w braku towarzystwa przeszkadzać, by było w tym coś smutnego, niepożądanego czy niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, samotne wyprawy do kina należały do jego ulubionych. Nie trzeba było się tłumaczyć z wyboru filmu, nie trzeba było potem głupio się uśmiechać, kiedy zapowiadana, jako świetna produkcja okazywała się kichą, można było wyjść od razu, kiedy zaczynają się napisy a nie czekać aż druga osoba się zdecyduje wyjść z sali. Można też na odwrót siedzieć w lekkim szoku aż do chwili, kiedy zapalą się światła. Tak zwierz zdecydowanie lubi chodzić do kina sam. I dość późno się dowiedział, że chodzenie samotnie do kina uznawane jest za dziwne i smutne, (co nadal zwierz uważa za absolutnie kretyński pogląd). Zwierz czyni te wyznania, ponieważ teoretycznie zwierz stanowi potencjalny target wszelkich pokazów typu „Kino na obcasach”. Tylko, dlaczego zwierz tak strasznie koszmarnie nie cierpi samego pomysłu? Pomysłu, który uważa nie tylko za szkodliwy, ale też sprzeczny z samą ideą kina.
Zacznijmy od tego, że zwierz nie jest naiwny (no może troszkę) i doskonale zdaje sobie sprawę, że tego typu pokazy to typowy zabieg marketingowy. Zamiast po prostu zorganizować pokaz przedpremierowy, organizuje się Ladie’s Night, Kino na Obcasach, Kino Kobiet (jak by tego nie nazwać) odmawia wstępu panom, dodaje pokazy makijażu i jakiś konkurs i pobiera większą opłatę za bilet. Dodaje się do tego sponsora, który daje np. drinki na bazie bardzo kobiecego cydru (skąd się w ogóle wzięło to, ze cydr jest kobiecy? Co to faceci nie lubią jabłek?) Ze zwykłego pokazu robi się wydarzenie. Jednak zwierz odłoży na bok ten argument. Wszystko w rozrywce robi się w większym lub mniejszym stopniu dla pieniędzy, więc nie można sprowadzać wszystkich rozmów tylko do argumentu, że ktoś chce zarobić. Jasne, że ktoś chce zarobić i wykorzystać stereotypy. Najłatwiej się nie wysilać tylko zorganizować coś, co zapewne przyciągnie widownie – niezależnie od tego jak bardzo schematyczny jest to pomysł. Zwierza denerwuje jednak kilka spraw, które z zarabianiem nie mają absolutnie nic wspólnego. Na początku ta najbardziej oczywista. Co to w ogóle ma znaczyć, że kogoś się nie wpuszcza na pokaz? Zwierz nie wyobraża sobie pokazów tylko dla mężczyzn gdzie przed wejściem rozdaje się piwo i pokazuje wyłącznie Pranię 3D, w której to 3D służy jedynie pokazaniu kobiecego biustu w odpowiednio bezsensownej scenie (zwierz akurat ten film bardzo lubi, ale to taka uwaga na marginesie). Przecież sam pomysł takiego pokazu w każdym budzi nieprzyjemne skojarzenia. Rozrywka tylko dla facetów? I to na dodatek w wydaniu macho? Zwierz pamięta jak kilka lat temu sklep z ubraniami dla mężczyzn zaproponowałby panowie nie zabrali na zakupy pań. Kampania była wyjątkowo źle przeprowadzona, chamska i słusznie wzbudziła oburzenie. Tymczasem kolejne kina radośnie dodają do repertuaru seanse dla kobiet i nikomu nawet nie przychodzi do głowy by je skrytykować. Dlaczego? Zwierz spotkał się wielokrotnie z twierdzeniem, ze tego typu seanse mają dać kobietom poczucie bezpieczeństwa. Mogą iść same do kina bez obawy, że ktoś będzie je w kinie podrywał czy zachowywał się względem nich niestosownie. Tu może warto powrócić do deklaracji zwierza z samego początku tego postu. Zwierza, bowiem NIGDY nic złego w kinie nie spotkało, więcej nie zna nikogo w swoim wieku (a także zbliżonym), kto zostałby w kinie przez kogoś źle potraktowany. Ani na wieczornych ani na wcześniejszych seansach. Może ten argument jest przeniesiony z krajów zachodnich gdzie bilet do kina jest na tyle tani, że mogą go wykorzystać ludzie podejrzani. Ale w Polsce bilety do kina są tak drogie, że różne ciemne typy raczej nie zaryzykują kasy. Drugi argument też odnosi się trochę do tego, który zwierz przywołał na początku wpisu. Takie wypady mają zachęcać do samodzielnego wychodzenia do kina, kiedy nie ma się partnera. Ale ponownie, – co jest złego w wyprawie do kina bez koleżanki, przyjaciółki czy faceta? Jeśli zaczniemy oddzielać potencjalnie samotne kobiety od innych widzów, to czy nie dajemy tym samym dowodu na to, że w byciu samemu w kinie jest coś nieprzyjemnego czy wstydliwego? Być może ponownie wizja zwierza jest skrzywiona przez fakt, że jego wyprawy najpierw były tajemnicze potem trochę recenzenckie (a przecież recenzent towarzysza mieć nie musi). Ale kina chyba więcej by zyskały tłumacząc, że kino jest rozrywką absolutnie dostępną dla osoby pojedynczej, (co nie znaczy samotnej) a nie robiąc seanse, na których takie jednostki mają się specjalnie poczuć komfortowo. Samotna kobieta w kinie powinna się czuć komfortowo na każdym seansie.
No dobra, ale przyjmijmy, że zwierz miał w sowim życiu szczęście i mógł się natknąć na typa pchającego łapy gdzie nie trzeba plus na środowisko na tyle pozytywne, że nikt mu nie powiedział, że jest głupi i samotny siedząc sam w kinie. Zwierz, co prawda uważa, że w przypadku niewłaściwego zachowania należy sprawę zgłosić obsłudze kina, a nie separować kobiety od mężczyzn (czy to nie jest trochę zwycięstwo obleśnych typów? O ile to oni są powodem), ale przyjmijmy na potrzeby dyskusji, że może rzeczywiście istnieje inna od komercyjnej potrzeba organizowania takich seansów. I tu właśnie pojawia się drugi problem zwierza. Co się na takich seansach pokazuje. Otóż na tych seansach przed premierowo zawsze pokazuje się wyłącznie komedie romantyczne i firmy obyczajowe. Przy czym uznaje się, że filmem kobiecym jest Poradnik Pozytywnego Myślenia, Wielki Gatsby, August: Osage County, Smak Życia 3 (żeby wymienić tylko kilka tytułów pokazywanych w różnych cyklach w różnych kinach). Jakże zwierza to denerwuje. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że zwierz poszedłby na Ladies Night gdzie pokazuje się Thora 2, Star Treka i Hobbita. Filmy, które wedle wszystkich obserwacji zwierza, przyciągnęły do kina cale mnóstwo zafascynowanej kobiecej widowni. Dlaczego nie pokaże się w takim cyklu Wyścigu? Co to kobieta nie może sobie obejrzeć filmu o kierowcach rajdowych. Wszystkie znane mi dziewczyny wyszły z Wyścigu oczarowane. Większość facetów zresztą też, (bo to taki dobry film jest). Ale nie chodzi tylko o to. Przecież to właśnie na seansach takich filmów kobieta mogłaby się czuć teoretycznie najmniej komfortowo otoczona przez samych (zdaniem dystrybutora) męskich widzów, którzy dziwienie spoglądają, kiedy piszczy na widok Lokiego i traci oddech na kilka sekund, kiedy Kirk mówi do Checkova „Załóż czerwoną koszulę”.
Skoro główny bohater się zakochuje i okazuje słabość to na pewno jest to film wyłącznie dla kobiet.
Chodzi też o to, co uznaje się za kobiece. I są to paradoksalnie filmy o mężczyznach, w których bohaterowie okazują jakieś emocje. Przecież Wielki Gatsby to nie jest kobieca historia. Żeńskie bohaterki są jedynie w tle. Na pierwszym miejscu mamy faceta, który podporządkowuje swoje życie uczuciu czy złudzeniu uczucia, Pamiętnik pozytywnego myślenia? Mężczyzna, który zmaga się z problemami psychicznymi. Smak Życia? Bohater, który przynajmniej w poprzednich częściach nie wiedział za bardzo, czego chce od życia, co jest bardzo ciekawe i bardzo ludzkie. Jednocześnie jednak osoby układające programy pokazów dla pań sugerują, że tak pokazany mężczyzna jest kobiecy a przynajmniej jest z filmu dla kobiet. Bo oczywiście skoro mężczyzna przeżywa emocje to film nie jest przeznaczony dla męskiej publiczności. Zresztą w ogóle wydaje się, że wszystko, co emocjonalne (albo wymagające myślenia) wkłada się od razu do szufladki – dla kobiet. Podczas kiedy kino przygodowe, sensacyjne czy historyczne jest męskie. Zwierz niczego tu nie odkrywa, takie myślenie cechuje przecież nie tylko twórców pokazów dla kobiet, ale także dystrybutorów, jako takich, którzy bardzo dbają by subtelnie wskazać, które filmy są męskie a które kobiece. Ale jeśli pomyślimy nad tym, jakie to ma skutki dla społeczeństwa to właściwie te proste i dość oczywiste działania dystrybutorów mają całkiem poważne konsekwencje. Żyjemy w świecie gdzie od mężczyzn wymaga się by po latach nauczyli się wyrażać i przeżywać swoje emocje. Odrzuciliśmy całe kretyńskie – faceci nie płaczą. Ale jednocześnie ilekroć facet na ekranie okazuje się nieco bardziej miękki od razu jest kobiecy. Bo przecież emocje są kobiece i dla kobiet. Biorąc pod uwagę ule o naszej własnej emocjonalności uczymy się za pośrednictwem kultury, naprawdę nie ułatwia się mężczyznom życia. Przy czym zwierz pragnie być dobrze zrozumiany – absolutnie nie uważa by kobiece znaczyło gorsze, ale uważa, że przypisywanie odczuwania i przeżywania emocji do jakiekolwiek płci jest bez sensu.
Zwierz nie wie czy zgadzacie się z jego irytacją. Być może część z was uważa, że pokazy tylko dla kobiet to dobry pomysł. Że faceci już mieli tyle klubów tylko dla panów, że nic im się nie stanie jak raz zostaną gdzieś niewpuszczeni. Że codzienna opresja ze strony mężczyzn jest na tyle duża, że żadna wielka równowaga nie zostanie zachwiana. W końcu, że to tak naprawdę ich problem, że przez tyle lat ile mieli przy władzy, nie wytworzyli warunków równości, gdzie nikt nikogo dzielić nie chce. No i możecie dojść do wniosku, że zwierz koszmarnie przesadza. Zwierz jest jednak zdania, że w takim kształcie, w jakim są, pokazy tylko dla kobiet przypominają trochę stoły do przewijania dzieci instalowane tylko w damskich toaletach. Niby bardzo przydatne, ułatwiające funkcjonowanie kobietom w przestrzeni publicznej (nie trzeba mając małe dziecko zastanawiać się, co z nim zrobić, kiedy przyjdzie je przewinąć na spacerze), ale jedynie umacniające przekonanie odnośnie tego, co jest damskie i męskie i czego zmienić się zdaniem niektórych najwyraźniej nie da. I tak sobie zwierz myśli, że skoro mogła nas oburzać akcja sprawdzania do sklepu z męską odzieżą tylko mężczyzn to powinny nas oburzać seanse tylko dla kobiet. Na cholerny przedpremierowy pokaz filmu obyczajowego powinno się naprawdę wpuszczać wszystkich niezależnie od płci. Nawet, jeśli istotnie mężczyźni są uprzywilejowani, zarabiają więcej i rządzą światem rozrywki. Nawet, jeśli uznamy facetów za zbyt pewnych siebie ignorantów nieświadomych swojego niczym niezadłużonego uprzywilejowania na tym świecie. Do kina powinien móc wejść każdy, kto zapłacił za bilet. Zwierz sporo czyta teoretyków filmu, którzy zaczęli o nim pisać zanim jeszcze pojawił się wynalazek dźwięku. Jedną z pierwszych uwag na temat tego, co film zmieni w naszym życiu była ta dotycząca jego demokratyczności. Nareszcie pojawiła się rozrywka dla wszystkich, wysoko i nisko urodzonych, wykształconych i nieznających alfabetu, dzieci i starców, mężczyzn i kobiet. Szybko ten piękny sen się rozmył i kino podzieliło społeczeństwo tak jak literatura czy muzyka. Co nie zmienia faktu, że ilekroć zwierz widzi zapowiedzi tych seansów dla kobiet jest wściekły. Kino dla wszystkich. Bez względu na płeć. Kto zamyka kino przed kimkolwiek robi mu krzywdę. Takie jest zdanie zwierza. I zawsze by było bez względu na to, przed kim się te drzwi zamyka. Kino zawsze powinno być otwarte. Oczy nie mają płci.
ps: Zwierz chyba nie wytrzyma i napisze wpis o filmach Poliakoffa zanim obejrzy wszystkie. Choć kusi i nęci by podjąć się wyzwania objęcia całej twórczości reżysera to jednak zwierz chyba nie jest aż tak uważnym blogerem.
ps2: Zwierz idzie dziś z koleżankami na Wilka z Wall Street (jak to? Kobiety na ten film? Ale to nie jest komedia romantyczna!) Więc jutro napisze czy jest się, czym lub kim zachwycać.
Ps3: Jeszcze na koniec – zwierz nie jest przeciwny absolutnie wszystkim pokazom dedykowanym – uważa, że seanse dla rodziców z dziećmi to doskonały pomysł podobnie jak seanse dla osób starszych (mają takie w UK). Nie jest też za oddzielnymi pokazami w krajach gdzie brak oddzielnych pokazów mógłby całkowicie odciąć kobiety od kina (z powodów obyczajowych albo bezpieczeństwa). Jest im przeciwny tu i teraz w Polsce. Żeby było jasne, że zwierz nie ignoruje innego kontekstu podziału na mężczyzn i kobiety w innych krajach.