Home Film Tenora widać gdy śpiewa czyli o “Pavarottim” Rona Howarda

Tenora widać gdy śpiewa czyli o “Pavarottim” Rona Howarda

autor Zwierz
Tenora widać gdy śpiewa czyli o “Pavarottim” Rona Howarda

Dla osób które tak jak ja w świat muzy­ki klasy­cznej wchodz­iły w lat­ach dziewięćdziesią­tych Pavarot­ti był postacią co najm­niej dwuz­naczną. Za nimi były już jego wielkiego osiąg­nię­cia na sce­nach oper­owych i moje­mu pokole­niu kojarzył się bardziej z wys­tępów trzech Tenorów czy kon­certów z gwiaz­da­mi muzy­ki pop­u­larnej. A jed­nocześnie wciąż prze­cież ist­ni­ały te starsze nagra­nia ukazu­jące niesamow­ity tal­ent, skalę i doskon­ałe brzmie­nie oper­owego gło­su. Przez więk­szość mojej muzy­cznej młodoś­ci trwałam w roz­dar­ciu pomiędzy sza­cunkiem dla osiąg­nięć a poczu­ciem, że słuchać Pavarot­tiego to może nie obci­ach, ale głębo­ki ukłon w stronę opery w wyda­niu najpop­u­larniejszym. Na film Rona Howar­da udałam się więc w poszuki­wa­niu prostej odpowiedzi – Dlaczego aku­rat Pavarot­ti stal się dla mojego ale też następ­nych pokoleń niemalże syn­on­imem sławnego śpiewa­ka operowego.

 

 

Od razu powiem – nie znalazłam odpowiedzi której szukałam. Być może dlat­ego, że film właś­ci­wie bardziej niż na pró­bie odpowiedzi na pytanie – kim był Pavarot­ti i jakie były źródła jego sukce­su, skon­cen­trował się na staw­ia­n­iu mu pom­ni­ka. Pom­ni­ka złożonego z wypowiedzi jego współpra­cown­ików, rodziny, nagrań i wywiadów jakich udzielił śpiewak w licznych wywiadach telewiz­yjnych. Pom­nik istot­nie ład­ny ale tak wypolerowany że trud­no się dowiedzieć czegoś więcej, poza tym, że Pavarot­ti musi­ał być człowiekiem niezwyk­le uroczym, bo ani złego słowa nie mówi o nim ani była żona, ani była kochanka, ani cór­ki, które może miały i do ojca jakieś pre­ten­sje ale te rozmyły się z cza­sem. Dobrze mówią o nim współpra­cown­i­cy, inni śpiewa­cy, man­agerowie. Gdzieś tam może pojawi się uwa­ga że był trud­ny, ale zaraz po niej zobaczymy sze­ro­ki uśmiech Luciano jadącego na row­erze po Pekinie i jest w tym uśmiechu tyle uroku, że od razu dopowiemy sobie, że najwyraźniej trud­ny być musi­ał. Zresztą co to znaczy, film nie dopowia­da, a że w operze każdy jest trochę divą to może wcale nie powin­niśmy się dzi­wić że Pavarot­ti się od innych nie różni. Ostate­cznie nie jest świat śpiewaków oper­owych znany z tego, że są w nim ludzie skrom­ni i pokorni.

 

 

Pom­nik Pavarot­tiego zbu­dowany jest z klasy­cznych cegiełek z których budu­je się portret jakiejkol­wiek ważnej postaci pub­licznej z lat dziewięćdziesią­tych. Przede wszys­tkim dobroczyn­ność – to ważne żebyśmy pamię­tali, że leżało mu na ser­cu dobro dzieci. Koniecznie należy tu wyprowadz­ić nić pomiędzy współczu­ciem dla sierot i dzieci z Ser­bii a włas­ny­mi wspom­nieni­a­mi wojen­ny­mi Pavarot­tiego. Jak wiado­mo wszys­tko ma źródło w dziecińst­wie. Oczy­wiś­cie musi paść zdanie że kochał kobi­ety, ponieważ jest to zdanie które zawsze pada kiedy mówi się o mężczyz­nach, którzy w swoim życiu byli w dobrych kon­tak­tach z więcej niż jed­ną kobi­etą. Zdanie to zawsze ma w sobie coś dzi­wnego, bo nigdy nie sposób z niego dobrze wywnioskować, czy znaczy że miał sporo kochanek, lubił flir­tować czy że ufał w zarządza­niu swoi­mi finansa­mi jakiejś dobrej księ­gowej. Jeśli chce się zapewnić sobie pom­nik ide­al­ny trze­ba gdzieś jeszcze wcis­nąć księżnę Dianę. Najlepiej przy­pom­nieć o głębok­iej więzi. Nic tak dobrze nie dzi­ała w formie zło­ceń na pom­niku jak wspom­nie­nie o księżnej Dian­ie. Na koniec wszys­tko pod­lać należy nar­racją niko­go innego tylko samego Bono który poucza cały świat kry­ty­ki oper­owej, że prze­cież Pavarot­ti naprawdę doskonale śpiewał pod koniec swo­jej kari­ery kiedy wró­cił jeszcze do śpiewa­nia na deskach MET. Bono w ogóle jawi się tu jako człowiek który rozu­mie wszys­tko ale jak rozu­miem – taki właśnie jest Bono.

 

Sam Pavarot­ti jako śpiewak pojaw­ia się w tym filmie na drugim planie. Trochę przytłoc­zony i zagadany przez Pavarot­tiego człowieka i jego licznych mniej lub bardziej prawdzi­wych najlep­szych przy­jaciół. Oso­biś­cie uważam że Pavarot­ti śpiewak wyda­je się dużo ciekawszy. Zni­ka wtedy ten rados­ny uśmiech, pojaw­ia się pro­fesjon­al­izm, cza­sem zwąt­pi­e­nie, cza­sem uwa­ga tech­nicz­na czy artysty­cz­na, która przy­pom­i­na, że pod tą fizis rados­nego Włocha mieś­cił się artys­ta, który miał jakąś wiz­ję tego co robi i dlaczego to robi. Pavarot­ti śpiewak pojaw­ia się też oczy­wiś­cie wtedy gdy w filmie – co jest w sum­ie rzad­ko, pozwala­ją wybrzmieć śpiewanym przez niego ari­om. Tam właśnie moż­na usłyszeć to co prze­cież spraw­iło, że w ogóle jego gwiaz­da wzeszła. Zwłaszcza ten jego głos, rozpoz­nawal­ny od razu, bez pudła, nawet przez oso­by mniej osłuchane z operą. Charak­terysty­czny, czysty, pełen emocji. Sam film otwiera cud­ow­na sek­wenc­ja podróży przez Ama­zońską dżunglę – gdzie Pavarot­ti wraz z ekipą zmierza­ją do teatru oper­owego odd­alonego od osiedli ludz­kich. W teatrze nikt nie czeka, jest pus­to, na wid­owni siedzą przy­ja­ciele i przy­pad­kowi ludzie. Pavarot­ti śpiewa. Czys­tko, delikat­nie, od siebie, bez kostiu­mu, mak­i­jażu czy chus­tecz­ki. Śpiewa do pustego teatru oper­owego, dla włas­nej przy­jem­noś­ci i satys­fakcji. To jest ten moment kiedy myślałam, że właśnie o tym człowieku dowiem się więcej. Nieste­ty – o nim z fil­mu dowiadu­ję się najmniej.

 

Tym co mnie najbardziej intere­sowało to zestaw­ie­nie Pavarot­tiego z kry­tyką jaka na niego spłynęła. Ostate­cznie rzeczy­wiś­cie jego dzi­ała­nia, choć podoba­jące się masowej wid­owni, niekoniecznie zyskały sym­pa­tię teatral­nego świa­ta. Chci­ało­by się usłyszeć choć frag­ment tej dyskusji, usto­sunkować się do niej, dowiedzieć co w świecie śpiewaków oznacza np. dziesiąt­ki kon­certów na całym świecie – solo czy w ramach kon­certów trzech tenorów. Jak to wpły­wa na głos, na inter­pre­tację, jak słuchanie znanych arii na wiel­kich sta­dionach wpły­wa na postrze­ganie muzy­ki oper­owej. Nie żebym była tym dzi­ałan­iom prze­ci­w­na ale niewąt­pli­wie Pavarot­ti był częś­cią pro­ce­su który spraw­ił, że dziś ist­nieją wid­owiska które cały­mi garś­ci­a­mi korzys­ta­ją z trady­cji oper­owej ale wyko­rzys­tu­ją je w kon­tekś­cie muzy­ki pop­u­larnej. Ten trend i jego zako­rze­nie­nie w his­torii opery jest fas­cynu­ją­cym zjawiskiem kul­tur­owym. Wydawać by się mogło, że wysłuchanie głosów kry­ty­cznych czy cho­ci­aż odpowied­nie zarysowanie tego przeło­mu dodało­by kon­tek­stu postaci Pavarot­tiego i jego znaczenia dla kul­tu­ry pop­u­larnej. Ale tu wyda­je się, że reżyser nie chce widzów zanudzać. Kry­ty­ka pojaw­ia się jako coś co ist­ni­ało, że dzi­ała­nia się nie podobały itp. Kry­ty­cy zosta­ją takim duchem który oczy­wiś­cie narze­ka ale nasz bohater dzi­ała mimo ich kręce­nia nosem. Szko­da bo prze­cież w pewnym momen­cie fil­mu widać jak olbrzymie znacze­nie zaczy­na­ją mieć nie tyle artysty­czne ambic­je ale nowe pomysły man­agerów i pro­du­cen­tów, którzy chcą przede wszys­tkim coraz więcej. Pavarot­ti był zaś ide­al­nym pro­duk­tem – pytanie – do jakiego stop­nia świadomym.

 

Film pomi­ja też pewne ele­men­ty o których pewnie nie ład­nie było­by mówić. Widz nie dowie się że Luciano i jego całe wielkie przed­siębiorstwo uciekało przed podatka­mi, co skończyło się koniecznoś­cią dopła­ca­nia włoskiemu fisku­sowi. Nie było­by w tym nic złego, gdy­by film zde­cy­dował się na biografię artysty­czną – w końcu cóż nas obchodzi gdzie śpiewak płaci podat­ki. Ale sko­ro zde­cy­dowano się na biografię jed­nak bardziej pry­wat­ną, to było­by miło jed­nak do tego – niemal zbyt doskon­ałego obrazu (nawet kon­trow­er­sje wokół roz­wodu i związku z nową dużo młod­szą kobi­eta film roz­gry­wa tak, że wiado­mo, że to nie wina Pavarot­tiego, że się zakochał) dodać odrobinę ele­men­tów, które poz­wolił­by wyjść poza „Pavarot­ti wielkim śpiewakiem był”. Tym­cza­sem film pow­tarza to w kółko i w kółko wierząc chy­ba, że ostate­cznie nie pozostanie nam nic innego tylko uwierzyć i nie zadawać dodatkowych pytań. I to nie jest tak, że ja się z tym nie zgadzam – zwłaszcza kiedy potem słucha się licznych arii w inter­pre­tacji śpiewa­ka ale jed­nocześnie wcale nie mam wraże­nia by film odpowiedzi­ał na to drążące głowę pytanie – dlaczego aku­rat on. I czy rzeczy­wiś­cie był najlep­szy ze wszys­t­kich którzy dzi­ałali w tym samym okre­sie co on czy może miał najlep­szych agen­tów. A może jed­no i drugie jak się cza­sem zdarza.

 

 

Zda­ję sobie sprawę, że film biograficzny, w tym doku­men­tal­ny, może chcieć sku­pi­ać się na wybranych aspek­tach życia twór­cy. Święte pra­wo reży­sera. Ale oglą­da­jąc film miałam wraże­nie, że ma on w sobie głę­bie dobrze zekrani­zowanej (choć z pewny­mi pominię­ci­a­mi) not­ki w Wikipedii. Po kolei prze­chodząc przez wszys­tkie etapy twór­c­zoś­ci Pavarot­tiego film nie jest w stanie zaofer­ować nam dużo więcej poza ogól­nika­mi, nad­mierny­mi pochwała­mi, czy pewny­mi nieco górnolot­ny­mi stwierdzeni­a­mi, które mogą doty­czyć każdego twór­cy.  Początkowo jeszcze pojaw­ia­ją się uwa­gi doty­czące tego jak wiele wysiłku wyma­ga naucze­nie się śpiewać tak by wyglą­dało to bez wysiłku. Ale te ciekawe tech­niczne szczegóły, które pozwala­ją lep­iej zrozu­mieć wymo­gi pro­fesji giną przykryte lukrem i rodzin­ny­mi zdję­ci­a­mi.  Wyda­je się, że reżyser chci­ał nakrę­cić film dla osób którym świat opery niekoniecznie jest blis­ki (wszak Pavarot­ti ma dzię­ki swo­jej kari­erze wielu takich fanów) ale nie miał pomysłu jak opowiedzieć cały skom­p­likowany świat w którym funkcjonował artys­ta. Więc  jest to taka kari­era trochę zaw­ies­zona w próżni.

 

Kiedy zaczy­nałam słuchać muzy­ki oper­owej nie darzyłam Pavarot­tiego dużą estymą. Nawet słucha­ją­ca muzy­ki klasy­cznej młodzież ma skłon­ność do alter­naty­wnej pozy. Sko­ro wszyscy kojarzyli Pavarot­tiego należało jak najszy­b­ciej się od śpiewa­ka i jego sławy zdys­tan­sować. Zwłaszcza, że doszedł on jeszcze za życia do tego chy­ba upragnionego przez wszys­t­kich twór­ców sta­di­um w którym nazwisko sta­je się hasłem i kluczem, nie wyma­ga dopowiedzenia ani wyjaśnienia. Po lat­ach kiedy już osłuchałam się na tyle, że przes­tało mi zależeć by być bardziej alter­naty­wną niż moi zna­jo­mi, mogę spoko­jnie przyz­nać, że kiedy już zapom­ni się o wys­tę­pach z Bono, i cofnie się nawet poza trzech tenorów,  i posłucha Pavarot­tego w nagranym „Rigo­let­to” gdzie zupełnie nie wyglą­da na młodego księ­cia, ale śpiewa tak, że moż­na się zakochać to moż­na w pełni zrozu­mieć dlaczego to właśnie on stał się syn­on­imem śpiewa­ka oper­owego, a nie wszyscy inni jego rówieśni­cy. Tylko do tego wcale nie jest potrzeb­ny film Howar­da ale nagranie z 1981 roku dostęp­ne w Polsce na DVD. I tam Pavarot­tiego widać najlepiej. Jak każdego teno­ra kiedy śpiewa.

 

Ps:  Dzień po tym jak oglą­dałam doku­ment oglą­dałam pro­gram kuli­narny gdzie jeden z zawod­ników musi­ał upiec tort zwany „Opera”. Przyglą­da­jąc się jego kon­strukcji stwierdz­ił, że nie może tylko go przy­go­tować, musi być „Pavarot­tim”. I w sum­ie ta jed­na sce­na mówi o tym kim był Pavarot­ti dla współczes­nej kul­tu­ry nawet więcej niż trzy czwarte doku­men­tu Howarda.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online