Home Ogólnie Październikowy trolling artystyczny czyli dwadzieścia ulubionych obrazów zwierza

Październikowy trolling artystyczny czyli dwadzieścia ulubionych obrazów zwierza

autor Zwierz

Hej

Zwierz będzie dziś nieco mniej pop­kul­tur­al­ny, (choć nie tak bard­zo). Po pros­tu dał się ponieść znakomite­mu i przesym­pa­ty­czne­mu pomysłowi, na jaki wpadła Ninedin z Drakainą. Dwie inteligentne bloger­ki, które mają za dużo wiedzy i cza­su, postanow­iły, bowiem stworzyć na face­booku oso­bistą galer­ię ulu­bionych obrazów. Zasa­da doboru dzieł sztu­ki jest pros­ta – ma się nam podobać, oznacza to, że zestaw nie musi zaw­ier­ać arcy­dzieł, ani nawet dobrych obrazów, jedynie te, które wywołały w nas emoc­je lub dały radość patrzenia. Nie minęło kil­ka godzin a tabli­ca zwierza przy­pom­i­nała nagły atak najwięk­szych galerii świa­ta. Zna­jo­mi i zna­jo­mi zna­jomych się­gali do swoich kul­tur­al­nych wspom­nień tworząc mniejsze i więk­sze galerie wiz­ual­nych przeżyć i wzruszeń. Zwierz oczy­wiś­cie postanow­ił bezczel­nie wyko­rzys­tać ten fan­tasty­czny pomysł, ale jed­nocześnie z właś­ci­wą sobie prze­biegłoś­cią stwierdz­ił, że blog jest zde­cy­dowanie najlep­szym miejscem na taką galer­ię. Po pier­wsze, dlat­ego, że zwierz w ogóle praw­ie malarst­wa nie tyka (no może poza chwil­a­mi, kiedy rozczu­la się nad pop artem) a po drugie, dlat­ego, że w sum­ie wieszanie repro­dukcji wybit­nych obrazów na blogu brz­mi tak pop­kul­tur­al­nie. Ale tak serio – to zwierz jest po pros­tu straszny gaduła i chce wam powiedzieć, dlaczego wybrał te a nie inne obrazy. Oczy­wiś­cie z racji ograniczeń obję­toś­ci, zwierz wybrał tylko kilka­naś­cie spośród kilkudziesię­ciu obrazów, które zapewne znalazły­by się na jego liś­cie. Za to do każdego ma jakąś historię.

Zwierz uwiel­bia obrazy na których ludzie oglą­da­ją obrazy, był kiedyś na wys­taw­ie poświę­conej tylko takim dziełom — znakomi­ta zabawa bo moż­na znaleźć arcy­dzieła w tle. A ten obraz namalował Cor­nelis de Baellieur

 J.M.W. Turn­er Fish­er­men at Sea (1796)

Kiedy ostat­nim razem zwierz był w Lon­dynie miał okazję obe­jrzeć sobie w TATE całe piętro obrazów Turn­era.  Zwierz nie powie, to jeden z tych malarzy, na których obrazy nap­a­trzeć się nie moż­na, zwłaszcza, kiedy rozwies­zone są chrono­log­icznie, co pozwala w sposób cud­owny prze­jrzeć ewolucję malarza. Co nie zmienia fak­tu, że zwierz stracił zupełnie swo­je serce dla pier­wszego zaak­cep­towanego przez Roy­al Acad­e­my of Arts obrazu malarza. Zan­im jeszcze zaczęły rozmy­wać się ksz­tał­ty, kolory zle­wać a rzeczy­wis­tość odd­alać się w miękkie obję­cia tego, co miało zostać wstępem do impresjoniz­mu, Turn­er namalował obraz, na którym wszys­tko jest jeszcze dość real­isty­czne. Na tyle real­isty­czne, że przyglą­da­jąc się mu w TATE zwierz przysiągł­by, że słyszy morskie fale obi­ja­jące się o bok łód­ki. Nieste­ty po zach­wytach nad obrazem zwierz przeszedł do czy­ta­nia mate­ri­ałów biograficznych, – kiedy z prostej matem­aty­ki wynikło, że w roku pow­sta­nia dzieła autor miał lat led­wie 21 zwierz zapłakał głośno nad tal­en­tem, którego nigdy niedane było mu posmakować.

Zwierz zde­cy­dował się, że najpierw przeczyta­cie zwierza a potem zobaczy­cie obrazy, bo inaczej pewnie nikt by zwierza wypocin nie czy­tał. A w ogóle, słyszy­cie te mewy?

Pieter Breugel Starszy — Wieża Babel – 1563

Zwierz nigdy nie zapom­ni jak w cza­sie swo­jej wiz­y­ty u przy­ja­ciela w Holandii udał się wraz z nim na kilku­godzin­ny sza­lony wypad do Rot­ter­damu celem obe­jrzenia tego jed­nego obrazu. Zwierz nie zapom­ni tego przede wszys­tkim z prostej przy­czyny – było warto. Oglą­da­jąc repro­dukc­je nie sposób dostrzec tego, co w wieży Babel Breugela najbardziej zach­wyca.  Jest to, bowiem obraz bard­zo mały. Tak mały, ze dopiero dzię­ki wspani­ałe­mu urządze­niu Google pozwala­jące­mu oglą­dać zbio­ry najwięk­szych muzeów na świecie zwierz mógł przyjrzeć się wszys­tkim nawet naj­drob­niejszym frag­men­tom obrazu. A jest to abso­lutne arcy­dzieło – namalowane z piec­zołow­itoś­cią, która każe się zas­tanaw­iać, jakie były granice tal­en­tu auto­ra. A jed­nocześnie abso­lut­nie znakomi­ty obraz społeczny. Zwierz cza­sem po pros­tu sobie na niego patrzy i za każdym razem, kiedy prosi Google o pow­ięk­sze­nie obrazu ma wraże­nie, że szczegółom nie będzie koń­ca. Przy czym prosi zwierz by potrak­tować wieżę jako pars pro toto bo inaczej wpis nie miał­by koń­ca i rozpoczy­nał­by się od galerii zebranych dzieł Breugela.

To abso­lutne arcy­dzieło wisi na co dzień w Wied­niu, zwierz nie wie co robiło w Rot­ter­damie kiedy zwierz je tam widzi­ał, chy­ba że to było w Wied­niu. Co więc zwierz widzi­ał w Rot­ter­damie? (prob­le­my bard­zo pier­wszego świata)

Jan Ver­meer  Street in Delft c. 1657–1658

Zwierz uwiel­bia Ver­meera, kiedy był w Holandii kazał się koniecznie zaw­ieść do Delf, mimo, że mias­to słynie z tego, że nie ma w nim ani jed­nego obrazu wielkiego mis­trza. Ale zwierz po pros­tu musi­ał zajrzeć do domu artysty choć­by po to by rzu­cić okiem na to jak dziś wyglą­da słyn­ny zaułek, który został uwieczniony na ukochanym obra­zie zwierza. Zresztą zwierz kazał się też postaw­ić dokład­nie w tym miejs­cu, w którym trze­ba stanąć by spo­jrzeć na Delfy z tej samej per­spek­ty­wy, co ta na innym obra­zie Ver­meera. Dlaczego zwierz tak lubi obraz? Zwier­zowi podo­ba się jego niesły­chana codzi­en­ność gdy­by na obra­zie był tylko budynek, zwierz pewnie zapom­ni­ał­by o nim. Ale te baw­iące się dzieci, szyją­ca kobi­eta, dru­ga pracu­ją­ca w tle. Wszys­tko spraw­ia wraże­nie jak chwila jakiegoś słonecznego dnia, która tylko czeka by ożyć.

Zaraz ktoś wró­ci do domu, trze­ba będzie nakryć, skończyć zabawę, umyć ręce i jakoś się tak skończy miłe niedzielne przedpołudnie

 Edward Hop­per  Nighthawks 1942

Jedyny obraz, którego repro­dukc­ja w formie plakatu wisi u zwierza w mieszka­niu. Zwierz lubi ten obraz chy­ba z tego samego powodu, z którego jest to jed­no z najlepiej rozpoz­nawal­nych pół­cień na świecie, bo to dobry obraz jest. A ponieważ tu kończy się argu­men­tac­ja zwierza, to poz­woli on sobie przy­toczyć aneg­dotę, co, do której prawdzi­woś­ci nie ma zwierz pewnoś­ci. Otóż ponoć jeden z wiel­bi­cieli Hop­pera zapy­tał go czy spec­jal­nie namalował pomieszcze­nie bez drzwi, prag­nąc uczynić z baru sym­bol. Ponoć malarz spo­jrzał na obraz, po czym jęknął „Och nie znów to zro­biłem”. Zwierz nie może wam nieste­ty powiedzieć, gdzie aneg­dotę przeczy­tał, bo zapom­ni­ał, ale ma nadzieję, że jest prawdzi­wa. W końcu łatwiej żyć z wiedzą, że nawet geniusze cza­sem zapom­ną namalować drzwi.

Zwierz się nie rozpisu­je bo ma zami­ar jeszcze napisać osob­ny wpis o wszys­t­kich for­ma­ch jakie przyj­mował ten obraz

Egon Schiele, W obję­ci­ach (Kochankowie II), 1917.

Zwierz nie był­by zapewne wiel­bi­cielem obrazu gdy­by nie widzi­ał go na własne oczy. Zwierz ogól­nie im jest straszy tym bardziej rozu­mie, że nieste­ty wszys­tkie repro­dukc­je to pic na wodę i jak się chce zobaczyć, dlaczego dany obraz jest znany to trze­ba się pofaty­gować oso­biś­cie. Choć zwierz widzi­ał w Wied­niu mnóst­wo Klim­ta to jed­nak wyjechał z mias­ta, jako wiel­bi­ciel Schielego. Pod­czas kiedy obrazy Klim­ta trochę za dobrze wyglą­da­ją na porce­lanie, u widzianego na żywo Schielego nie sposób nie dojrzeć nie tylko kun­sz­tu, ale i olbrzymiego ładunku emocji. Zwierz wcale się nie dzi­wi, że Schiele­mu staw­iano zarzu­ty o zapędy pornograficzne. Tylko, że zwierz ma wraże­nie, że  w przy­pad­ku u auto­ra nie chodz­iło wcale o obnażanie ciała, ale duszy. I tak człowiek patrzy na tych ludzi i jakoś mu głu­pio, bo czu­je się jak­by wszedł do poko­ju, z którego należy się jak najszy­b­ciej wyco­fać by nie zakłó­cać cud­zego życia.

Zwierz wcale się nie dzi­wi, że pub­li­ka była lekko zas­zokowana, nawet dziś czu­je się pewien dyskom­fort patrząc na obraz , byna­jm­niej nie z powodu nagości.

John Everett Mil­lais, “Ophe­lia” 1851–1852

A sko­ro przy oce­nie na własne oczy. Zwierz pog­nał pod Ofe­lię, ponieważ naoglą­dał się „Des­per­ate Roman­tics” seri­alu BBC o pre­rafaeli­tach. Zwierz zawsze miał ową Ofe­lię za obraz kic­zowaty i wraże­nia więk­szego nier­o­bią­cy. A tu stanął i nagle okaza­ło się, że to po pros­tu znakomi­ty obraz. Zwierz, który oczy­wiś­cie ma do pre­rafaelitów słabość (nie tylko, dlat­ego, że był o nich ser­i­al!) Naty­ch­mi­ast poczuł się lep­iej, że oto wcale nie jest sym­pa­tykiem artys­tów sztu­ki kic­zowa­tej. Ofe­lia, bowiem jest na tym obra­zie naprawdę fas­cynu­ją­ca, zaś kolory są po pros­tu nie do uwierzenia. Jak widzi­cie, nawet w drodze zwierza do artysty­cznych oświeceń pop­kul­tura gra sporą rolę.

Przyglą­da­jąc się Ofe­lii na żywo zwierz zrozu­mi­ał, że najwięk­szy prob­lem z repro­dukc­ja­mi to niemożność odd­a­nia tak inten­sy­wnych kolorów jakie ma obraz.

William Blake God Judg­ing Adam 1795

Zwierz myśli, że jed­nym sposobem by nie pol­u­bić malarst­wa i poezji Blake’a było­by wyprowadze­nie się z domu w wieku wczes­no dziecin­nym zan­im ojciec zwierza (odpowiedzial­ny za lwią część zwierza edukacji artysty­cznej) nie pokazał mu obrazów tego nieco jedynie sza­lonego malarza i poe­ty. Im starszy jest zwierz tym bardziej mu się Blake podo­ba. Zwierz wybrał ten obraz nie tylko ze wzglę­du na ognisty ryd­wan Boga ale przede wszys­tkim, ma wraże­nie, że to pier­wszy obraz jaki widzi na którym Adam istot­nie jest na „obraz i podobieńst­wo” Boga. Niem­niej zwierz może szcz­erze powiedzieć, że jeśli Blake to właś­ci­wie wszystko.

Zwier­zowi strasznie podo­ba się Adam o twarzy Boga i strasznie zwierz nie jest w stanie zrozu­mieć jak artys­ta może być aż tak bard­zo nie ze swoich czasów.

 Sal­vador Dalí Christ of Saint John of the Cross 1951

Zwierz nigdy nie zapom­ni, kiedy Bab­cia zwierza wiel­ka wiel­bi­ciel­ka Dalego pokazy­wała mu album z kole­jny­mi obraza­mi jed­nocześnie tłu­macząc zwier­zowi, co to takiego jest sur­re­al­izm. Jeśli pamięć zwierza nie myli było to w cza­sach, kiedy zwierz miał jakieś osiem lat. Nie mniej ten obraz nie tylko pozostał przy zwierzu, ale także strasznie się go uczepił i do dziś zwierz cza­sem ma wraże­nie, że wyglą­da on zupełnie inaczej i musi sobie dopiero przy­pom­i­nać jak to właś­ci­wie Dali namalował. Odkłada­jąc na bok kwest­ie symboliki‑, bo któż wie, o co Dale­mu naprawdę kiedykol­wiek chodz­iło – zwierza przy­cią­ga przede wszys­tkim fakt, że to jest chy­ba najbardziej znany tem­at malarst­wa europe­jskiego a jed­nak zro­biony tak, że nabiera zupełnie innej per­spek­ty­wy. Czyli trochę jak zwyk­le u Dalego.

Ta niemożli­wa per­spek­ty­wa spraw­ia, że po raz pier­wszy od daw­na patrzy się na ukrzyżowanego człowieka jak na widok niezwykły

 

Hen­ryk Siemi­radz­ki – Dirce chrześ­ci­jańs­ka 1897

Żeby nie było, że zwierz się kul­tur­al­nie zupełnie wynar­o­dow­ił będzie też na liś­cie trochę pol­s­kich obrazów. Ten jest ulu­bionym obrazem zwierza wiszą­cym w Muzeum Nar­o­dowym. Jakie więc było zdzi­wie­nie, gdy pod­czas swo­jej wyciecz­ki do Rzy­mu zwierz zwiedza­jąc obow­iązkowe ruiny po pros­tu na obraz wpadł. Przy­witał się z nim jak ze starym zna­jomym, po czym roze­jrzał się dookoła i zad­owole­niem stwierdz­ił, że ten nasz kra­jowy Neron oblicze ma jed­nak najwred­niejsze a cały obraz wypa­da naj­ciekaw­iej. To jed­nak jest jed­no z tych dzieł sztu­ki, które widzi się po raz pier­wszy w wieku pię­ciu lat i potem już się całe życie podoba.

Zwierz wie, że to taki trochę XIX wieczny kicz, ale za to taki ładny.

Alek­sander Gierym­s­ki, Świę­to Trąbek, 1884

Zwierz uwiel­bia ten obraz. Chy­ba widzi­ał go na żywo ale nieste­ty pamięć ma tu dzi­u­rawą, co nie zmienia fak­tu, że obraz bard­zo lubi.  Dlaczego? Zwierz nie wie, może ze wzglę­du na to, że widzi w nim jak­iś optymizm. Wschodzące słońce, mod­l­it­wa nad wodą i ta przy­na­jm­niej narzu­ca­ją­ca się zwier­zowi wiz­ja, że tak jak świę­to upamięt­nia stworze­nie świa­ta, tak z każdym świtem świat tworzy się trochę na nowo. Ist­nieje też możli­wość, że to po pros­tu dobry obraz.

Zwierz strasznie ten obraz lubi — może ta gru­pa mod­lą­cych się zestaw­iona z taką codzi­en­noś­cią nad­brzeża budzi w zwierzu pozy­ty­wne uczucia

Mau­rycy Got­tlieb Auto­portret w stro­ju beduińskim  1887 r

Zwierz lubi ten obraz podob­nie jak lubi właś­ci­wie wszys­tkie obrazy Got­tlie­ba, (które­mu nieste­ty zde­cy­dowanie za wcześnie się zmarło). Pomi­ja­jąc fakt, że zwierz po pros­tu lubi ten obraz, oraz ten niesamow­ity „strój beduińs­ki” to sym­pa­tia zwierza bierze się też stąd, że zwierz ma wraże­nie, że malarz jest trochę podob­ny do jego braci. Może nie dokład­nie we wszys­t­kich rysach, ale ma coś takiego koło oczu. Zwierza od daw­na kusi by znaleźć bratu strój beduińs­ki i zro­bić mu takie bliź­ni­acze zdję­cie by się przekon­ać czy podobieńst­wo jest prawdzi­we czy tylko przez zwierza wyobrażone.

Zwier­zowi strasznie się podo­ba ten portret choć będąc dzieck­iem w żadne sposób nie mógł zrozu­mieć co właś­ci­wie ten człowiek trzy­ma w ręku.

 

Stanisław Wyspi­ańs­ki, Józio Feld­man, 1905

A ten obraz zwierz lubi z powodu niesły­chanie bła­hego, choć kto wie może dla czytel­ni­ka zabawnego. Otóż, kiedy zwierz miał cztery lata, był przeko­nany, że to jest jego portret. Nie trud­no się zwier­zowi dzi­wić, po przyłoże­niu dłoni do twarzy zwierz naprawdę wyglą­dał dokład­nie tak samo jak mały Józio. Co więcej dzielił z nim nawet iden­ty­czną fryzurę. Ale to jeszcze nie koniec. Po tym jak Józio wyrósł, został his­to­rykiem, podob­nie jak zwierz. Bard­zo mar­na repro­dukc­ja tego obrazu wisi w poko­ju mat­ki zwierza, zaś sam zwierz może się chwal­ić, że kiedy miał cztery lata był abso­lut­nie przeko­nany, ze jego rodz­ice zamówili mu portret. Cóż nie każdy może powiedzieć, że wyglą­dał krop­ka w krop­kę jak z Wyspiańskiego.

Najbliższa rzecz do zdję­cia zwierza w wieku bard­zo dziecię­cym. Może zwierz gdzieś zna­jdzie zdję­cie na którym wyglą­da niesły­chanie podobnie.

 Carl Lars­son Blom­ster­fön­stret 1894

Ponown­ie wpływ bab­ci zwierza na jego gust artysty­czny. Obrazy Larssona nie wyróż­ni­a­ją się jakoś szczegól­nie walo­ra­mi artysty­czny­mi, ale stanow­ią znakomi­ty zapis życia rodziny malarza. W niewielkim domku w przy­jem­nych wnętrzach toczy się życie dziesię­cioosobowej rodziny. Dzieci się baw­ią, siada­ją do stołu, rodz­i­na obchodzi świę­ta. Zwierz nie wie ile w tej wiz­ji fan­tazji ile zapisu rodzin­nego ciepła. Ale na obrazy Larssona patrzy się najlepiej wtedy, kiedy człowiek bard­zo chci­ał­by zajrzeć do jakiejś miłej rodziny na niedzielne popołud­nie. Jeśli ist­nieje com­fort food, które pozwala przeżyć chwile smutne i ner­wowe, to obrazy Larssona są dla zwierza taki­mi com­fort paintings.

Na tym obra­zie jest tak cud­own­ie codzi­en­nie. I jeszcze ta włócz­ka położona na biurku i zakrzy­wione rogi dywanu.

 

Roy Licht­en­stein Girl with Hair Rib­bon 1965

Chy­ba każdy, kto śledzi blog zwierza wie, jak olbrzymią słabość zwierz ma do tego obrazu. Roy Licht­en­stein jest w ścisłej czołów­ce ukochanych artys­tów zwierza, ale ten obraz zdobył serce waszego blogera przede wszys­tkim spo­jrze­niem przed­staw­ionym na nim dziew­czyny. Zwierz nie wie do koń­ca, co takiego w nim jest, jakaś mieszan­i­na stra­chu, zain­tere­sowa­nia, zrozu­mienia – trud­no zwier­zowi powiedzieć. W każdym razie zawsze ma takie samo wraże­nie jak wtedy, kiedy oglą­dał Dziew­czynę z Perłą – że postać na obra­zie patrzy pros­to na zwierza jak­by to właśnie w nim szukała odpowiedzi.

Zwierz dłu­go się zas­tanaw­iał, dlaczego ta dziew­czy­na tak na zwierza patrzy i patrzy.

 David Hock­ney, A Big­ger Splash 1967

Zwierz od lat uwiel­bia ten obraz I strasznie się cieszy, że mógł w tym roku zobaczyć go w Lon­dynie na własne oczy. Obraz Hock­neya zawsze wydawał się zwier­zowi takim ide­al­nie uch­wyconym momentem nieobec­ność.  Ów niszczą­cy geometrię obrazu rozbryzg wody, po tym jak ktoś wskoczył do basenu pozostaw­ia ślad po kimś, kogo już przed naszy­mi oczy­ma nie ma. A jed­nak jest, bo równowa­ga została zach­wiana. Im bardziej, więc kogoś nie ma tym bardziej jest. Zwierz naprawdę dłu­go przyglą­dał się ostat­nio obra­zowi i im dłużej patrzał tym bardziej miał wraże­nie, że jeszcze tylko chwila a woda opad­nie i ktoś pokaże się na drugiej stron­ie basenu. Czekanie jed­nak nic nie dało. Może następ­nym razem.

Ktoś tu jest ale go nie ma.

 

Mal­czews­ki, Melan­cho­lia, 1890–1894

Po pier­wsze to kom­pozy­cyjnie znakomi­ty obraz, na którym cały czas coś się dzieje. Ale nie chodzi jedynie o zach­wyt nad kom­pozy­cją czy wyko­naniem (ogól­nie zwierz bard­zo Mal­czewskiego lubi), ale o to, że zwierz, kiedy patrzy na obraz zawsze ma wraże­nie, że malarz uch­wycił coś więcej niż chci­ał przekazać.  Bo odkłada­jąc na bok „poprawną „ inter­pre­tację nie macie wraże­nia, ze ilekroć jak­iś Pol­s­ki artys­ta się tknie naszego kra­ju to zaraz mu zewsząd wypły­wa­ją spod pióra, pęd­zla czy kamery te korowody trag­icznych bohaterów naszej his­torii. I za co by się nie wsiąść, o czym by nie opowiadać to owa przeszłość się wyle­wa, roz­gry­wa na nowo, w pra­cow­n­i­ach, przed kom­put­era­mi w dyskus­jach. Zwierz wie, że to taka inter­pre­tac­ja, obok, ale zdaniem zwierza całkiem pasująca.

Z Mal­czewskim jest tak, że człowiek albo lubi jego obrazy — i wtedy wszys­tkie co do jed­nego, albo strasznie ten malarz denerwuje

 

Alt­dor­fer, The Bat­tle of Alexan­der the Great at Issus, 1529

Zwierz widzi­ał ten obraz tego lata I po pros­tu nie mógł przes­tać na niego patrzeć. To jest niesamowite dzieło sztu­ki, bo tyle się na nim dzieje, że człowiek ma wraże­nie jak­by to nie było staty­czne przed­staw­ie­nie tylko jak­by wojs­ka cały czas się rusza­ły, zmieni­ały pozy­c­je i kotłowały. I jeszcze ta niesły­chana zach­wiana per­spek­ty­wa, która spraw­ia, że wszys­tko nabiera pro­por­cji jak z obrazów sur­re­al­istów. No po pros­tu trze­ba takie cudo pokochać.

Co praw­da zwierz ma pewne pode­jrze­nie, że bit­wa pod Issos wyglą­dała nieco inaczej, ale komu to szkodzi

 

Albrecht Dür­er, Młody Zając, 1502

Zwierz nigdy tego nie zapom­ni. Kiedy wraz ze swoim szla­chet­nym ojcem zwiedzał przez kil­ka prze­j­mu­ją­co zim­nych dni Wiedeń nie sposób nie było nie udać się do Albertiny. Zwiedzanie znanych miast w najm­roźniejszych dni­ach roku ma plus – było tam abso­lut­nie pus­to. Do tego stop­nia, że w pewnym momen­cie zwierz znalazł się zupełnie sam w bard­zo ład­nym poko­ju, gdzie nie było ani pani pil­nu­jącej zwiedza­ją­cych, ani bari­erek, był za to dywan. Zwierz już miał wyjść, kiedy zdał sobie sprawę, że oto na tej pozornie niestrzeżonej ścian­ie wisi chy­ba najśliczniejsza grafi­ka, jaką widzi­ało zwierza oko. Zając Dur­era to nie tylko niesły­chanie piękny kawałek dzieła sztu­ki, to także dowód, że dawni malarze oczy­wiś­cie umieli mal­ować równie real­isty­cznie, co współcześni, ale hamowała ich kon­wenc­ja.  Ale malu­jąc zają­ca Dur­er namalował coś naprawdę pon­ad­cza­sowego i gdy­by nie dokład­ny pod­pis z datą nie dało­by się chy­ba powiedzieć ile ten kró­lik siedzi na płótnie

To jest niesamowite jaki to jest śliczny kawałek sztu­ki — zwierz naprawdę nie był w stanie uwierzyć, że nie stoi i nie próbu­je dojrzeć zają­ca zza głów tysię­cy zwiedzających.

Fer­dy­nand Ruszczyc, Ziemia, 1898

Zwierz wie, że pol­skie malarst­wo ziemią i oraczem stoi, ale zwierz lubi obraz przede wszys­tkim ze wzglę­du na wspani­ałe Chmury. Zwierz nie wie, czy chmury pol­skie różnią się czymś od zagranicznych i czy nasze niebo przyj­mu­je jakąś inną bar­wę, ale nigdzie zwierza tak to zjawisko nie zach­wyca jak w kra­ju ojczystym. Poza tym na obra­zie są woły (jak zwierz mniema) a każdy orbaz, na którym jest coś podob­ne­go do krowy jest dla zwierza automaty­cznie lep­szy. Jedyne, co martwi to, ze Ruszczyc lat miał led­wie dwadzieś­cia osiem jak to mal­ował, a wisi obraz w Muzeum Nar­o­dowym, to znaczy, ze zwierz ma led­wie rok by stworzyć coś wartego wstaw­ienia do muzeum.

Niebo udawało się nielicznym Pol­skim malar­zom — ale niebo zach­mur­zone to już praw­ie niko­mu się nie udało tak jak Ruszczycowi.

Rem­brandt van Rijn, Auto­portret (w Czarnym Bere­cie), 1660

Zwierz ma podob­nie jak chy­ba wielu wiel­bi­cieli sztu­ki czu­je się związany z Rem­brabtem. Dlaczego? Bo to malarz, którego życie zapisało się na kole­jnych reg­u­larnie mal­owanych auto­portre­tach, widz­imy go i jako młodzień­ca i jako mężczyznę w sile wieku i jako star­ca. Jest w tych auto­portre­tach jakaś praw­da o człowieku, do której chy­ba mało, kto chce się sam przed sobą przyz­nać. Ale przede wszys­tkim to nie są auto­portre­ty wielkiego malarza, czy nawet człowieka oga­r­niętego jakąś nar­cysty­czną manią. Zda­je się, że to jakaś pró­ba uch­wyce­nia samego siebie. Zwierz widzi­ał chy­ba wszys­tkie auto­portre­ty Rem­bran­ta. Ten lubi najbardziej, choć wyda­je mu się smut­ny. Z tego młodego kędzierza­wego malarza z pier­wszych portretów niewiele zostało. Tu malarz zda­je się pogod­zony z losem, ze swoim wyglą­dem i z tym, że pewnie jego obrazy odziedz­iczą dzieci, ale naprawdę trud­no powiedzieć czy cokol­wiek z tego będą miały.

Zwierz ma zawsze ochotę powiedzieć Rem­bran­towi z obrazów, że naprawdę wszys­tko będzie dobrze.

Dobrze to tyle. Wyszło 20 obrazów. Choć prze­cież to tylko początek, jeśli zwró­ci­cie uwagę, zwierz ma jak­iś niesamow­ity rozstrzał — podoba­ją mu się głównie obrazy XVI wieczne a potem hop siup do lat 80 i 90 XIX wieku, ciekawe o czym to świad­czy. Zwierz zachę­ca też was do zabawy. Wystar­czy jedynie zmarnować kil­ka godzin dnia na szukanie swoich ukochanych obrazów i wrzu­canie ich do spec­jal­nej galerii na face­booku. To takie twór­cze trol­lowanie rzeczy­wis­toś­ci, ludzie nie mają poję­cia o co chodzi, a ty możesz sobie obe­jrzeć mnóst­wo obrazów i oce­ni­ać ludzi po tym jaki mają gust. Ale tak serio – to zaskaku­ją­co przy­jem­na zabawa, i to przy­jem­na dla wszys­t­kich. Dla oso­by szuka­jącej obrazów, bo może się jeszcze raz spotkać z ulu­biony­mi dzieła­mi sztu­ki i dla oglą­da­ją­cych. A sko­ro przy spotka­ni­ach z dzieła­mi sztu­ki to zwierz przy­pom­i­na wam, że ostat­nio jest o to dużo łatwiej – Google Art. Project daje dostęp do zbiorów najwięk­szych muzeów świa­ta. I choć są to repro­dukc­je to tak wspani­ałej, jakoś­ci, że moż­na obe­jrzeć nawet poje­dyncze pociąg­nię­cie pęd­zla i dodać swój ulu­biony obraz do włas­nej galerii. Zwierz szcz­erze pole­ca, choć uprzedza moż­na stracić na tej zabaw­ie wieki.

Ps: Zwierz wie, że w opisach są drob­ne niekon­sek­wenc­je, ale napisanie wpisu zajęło zwier­zowi całe wie­ki i po pros­tu zwierz nie ma fizy­cznie siły dokon­ać ujed­no­lice­nia. Oczy­wiś­cie wszys­tkie ilus­trac­je zwierz znalazł w Internecie i żad­na z nich nie jest autorstwa zwierza.

Ps2: Zwierz może już niedłu­go będzie bogaty – zaczął czy­tać książkę Komin­ka o zara­bi­a­n­iu. Nieste­ty chy­ba nie ma tam ustępu o trag­icznie długich wpisach o malarstwie.

31 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online