Hej
Fala radości i wstydu przewinęła się przez facebookowe tablice znajomych zwierza. Te sprzeczne uczucia przyniósł wyczekiwany pierwszym odcinek drugiego sezonu Muszkieterów BBC. Bo czy można nie czuć lekkiego uczucia wstydu oglądając serial, który bierze postacie z powieści Dumasa, miesza je w sposób każący łapać się z głowę, dorzuca do tego Czechy udające Hiszpanię i podlewa raczej nieobecnym w czasach Muszkieterów feminizmem? Problem w tym, że wszystkie te niedorzeczności przynoszą też olbrzymia frajdę. Muszkieterowie BBC są bowiem jednym z tych seriali, który spełnia wszystkie założenia radosnej opowieści przygodowej a tych zawsze nam mało. Spoilery jak stąd do Paryża.
Zwierz wie, że nie wszyscy oglądacie Muszkieterów ale zwierz tak czekał na ten nowy sezon że musiał napisać choć kilka słów
Kontynuacja serialu stała przez pewien czas pod znakiem zapytania. Twórcy stanęli bowiem przed dość niespodziewanym problemem. Peter Capaldi grający kardynała Richelieu wskoczył do TARDIS i został Doktorem. Pozostały więc dwie możliwości – jednak to podmienić aktora w roli kardynała (napomknąwszy może o tym, że z powodu choroby nerek zmieniły mu się rysy twarzy) lub znaleźć jakieś wyjście wyjaśniające jego nieobecność. Ku zaskoczeniu wielu widzów zdecydowano się na zabieg prosty – ubito kardynała, pozbawiając jednocześnie Muszkieterów ich najbardziej znanego przeciwnika. Ale nie ma co łkać i ocierać łez bo ciało kardynała nie zdążyło jeszcze ostygnąć a zjawił się nowy przeciwnik – nieobecny w pierwszym sezonie Rochefort– tu zaś doskonale wchodzący w rolę głównego przeciwnika i zdrajcy – tym razem knującego przeciw Francji nie tylko dla własnej przyjemności ale przede wszystkim na korzyść Hiszpanii. Przy czym zwierz od razu polubił nielubienie tej postaci.
Co prawda nie ma kardynała ale nie znaczy to, że jest spokój
Nim więc odcinek się skończy wracamy do punktu wyjścia, gdzie zaufanym przy boku króla jest człowiek Muszkieterom raczej nieżyczliwy, zaś pozostająca pod jego opieką czerwona gwardia powinna się w tym sezonie pojawiać nieco częściej. Poza tym twórcy wykorzystali ten pierwszy odcinek by przypomnieć nam kilka wątków z pierwszego sezonu i nieco zmienić układ postaci. Mamy więc D’Artagnana którego ukochana Konstancja nareszcie zostaje dwórką królowej, ale nie zmienia swojego zdania odnośnie wspólnej przyszłości u boku młodego Muszkietera. Trudno się jej zresztą dziwić – dostaje do wygłoszenia historycznie mało prawdopodobną ale bardzo logiczną przemowę o tym, że jako kobieta w męskim świecie nie może zbyt wiele zaryzykować dla uczucia. Nie mniej twórcy postanowili nie zapominać, że D’Artagnan musi być bohaterem zakochanym więc natychmiast pojawia się siostra odbijanego z hiszpańskiej niewoli generała, która niczego ryzykować nie musi. Zwierz spodziewa się sezonu miotającego się w sieci swych uczuć bohatera. Spodziewa się i już zaciera rączki bo jeśli serialowi coś dobrze wychodzi do rozgrywanie takich niemożebnie telenowelowych wątków w sposób lekki i dowcipny. Z kolei ukochany Muszkieter zwierza Aramis kręci się po pałacu i spogląda tęsknie na królową oraz na narodzonego właśnie następcę tronu, który co prawda jeszcze nie wykazuje żadnego podobieństwa do ojca, ale kto wie co przyniesie przyszłość. Może jednak już wkrótce zmienić obiekt swoich uczuć, zwłaszcza że twórcy postanowili nam przypomnieć o wątku który zaczęli na samym początku poprzedniego sezonu, kiedy to kardynał z zimną krwią zamordował kochankę Aramisa. Jak może pamiętacie wszystko wskazywało wówczas że będzie chciał wrobić naszego muszkietera. Scenarzyści przypomnieli sobie o tym jakby dopiero teraz i pewnie skończą ten wątek. Z kolei Portos – jak się okazuje ma też swoją tajemniczą przeszłość, której sam nie jest świadom a która oczywiście na pewno będzie się wiązała z jakimiś dramatycznym scenami, wyznaniami i dylematami. Czy zwierz już mówił wam że uwielbia takie wątki w tym serialu? Na koniec Atos, który wyjątkowo martwi się tylko o losy Francji ale zwierz podejrzewa, że scenarzyści chcieli nieco postać odciążyć po mękach jakie przeżywał nasz muszkieter w poprzednim sezonie.
No jak nie lubić Muszkieterów kiedy obsada taka fotogeniczna i urocza
Muszkieterowie wciąż pozostają tak samo rozkosznie historycznie umowni. Więc stroje mają niesłychanie piękne, pistolety sprawne a zamki hiszpańskie co prawda jakoś dziwnie przypominają zabudowę czeską (podobnie jak te piękne hiszpańskie lasy) ale za to Santiago Cabrera mówi pięknie po hiszpańsku (trudno się dziwić skoro aktor uważa Chile za swój kraj rodzinny) co rekompensuje zwierzowi wszelkie historyczne niedogodności. I tak właśnie jest z całym tym serialem. Z jednej strony nie trudno się żachnąć na koszmarnie przeszarżowaną scenę gdzie nasz bohater teoretycznie się topi ale kiedy w następnej scenie ma absolutnie przeuroczy dialog, szybko o tym zapominamy (zwłaszcza że jakoś wszyscy w tej scenie są dość skąpo ubrani co odwraca uwagę od niedorzeczności). Przy czym zwierz musi powiedzieć, że już widzi jeden postęp w stosunku do serii poprzedniej. Widzicie przy całej sympatii zwierza do Capaldiego, niekiedy odnosiło się wrażenie, że nie ma on do końca pomysłu na kardynała. Coś zwierzowi często nie grało, w scenach w których się pojawiał. Ostatecznie zwierz doszedł do wniosku, że Capaldi źle sprawdzał się w serialu gdzie dobrzy muszą być bardzo dobrzy, a źli bardzo źli. Najwyraźniej ten koncept od razu zrozumiał Marc Warren. Od pierwszych scen w których się pojawia – zarośnięty i rozczochrany, po ostatnie gdzie już jest ładnie przycięty i ubrany w niesłychanie twarzowe w jego przypadku ciuchy z epoki – tworzy idealną postać prawdziwego, przebiegłego złego, w którego niebieskich oczach zawsze czai się podstępny plan. I pasuje do serialu jak ulał bo z jednej strony go nie lubimy, ale jednocześnie cicho mu kibicujemy.
Oj łatwo się będzie naszemu nowemu złemu kibicowało, łatwo
No właśnie, zwierz spieszy pocieszyć wszystkich swoich czytelników, którzy siedzą rozdarci jak ta sosna nie wiedząc co z Muszkieterami zrobić. Wszyscy chcemy lubić dobre produkcje, niekoniecznie ambitne ale takie, którymi możemy się pochwalić, albo przynajmniej nie dostrzegać ich błędów. W przypadku Muszkieterów wydaje się to bardzo trudne, scenarzyści zachowują się trochę jak twórcy Merlina, który to serial też ludzi bawił, ale jednocześnie wymagał specjalnego nastawienia pozwalającego przełknąć niejeden scenariuszowy i realizatorski idiotyzm. Nie mniej w przypadku Muszkieterów zwierz może was pocieszyć w sposób prosty. Zastanawiając się nad tym co ciągnie nas do powieści przygodowych – poza oczywistymi intrygami i dynamicznymi scenami pościgów i walk – zwierz trafił na jedną satysfakcjonującą odpowiedź. Tym co nas naprawdę interesuje są bohaterowie, chcemy ich lubić, kibicować im, razem z nimi czy może raczej za ich pośrednictwem przeżywać te wszystkie wspaniałe i dalekie zdarzenia. Jeśli nie ma tych bohaterów to ani efekty specjalne ani największy pietyzm realizatorów niewiele zmienią. Będziemy oglądać historię z dystansem zaś sama produkcja nie spełni swojej podstawowej roli. Nie przyniesie nam radości wynikającej z przeżywania przygody, bez konieczności wychodzenia z domu.
Nie można zapomnieć że problemów dostarczać będą tez Król, Królowa i królewskie dziecię
Gdy weźmiemy ten czynnik pod uwagę, to Muszkieterowie są serialem dobrym. Pokochać Muszkieterów w wydaniu BBC nigdy nie było trudno. Zwierz jest zdania, że każda ekranizacja Muszkieterów (czy też postaci stworzonych przez Dumasa) gdzie D’Artagnan jest dzielny i kochliwy, Aramis uwodzicielski, Portos zabawny a Atos prawy zdają egzamin. Zwłaszcza wtedy kiedy umiemy wskazać który z nich jest naszym ulubionym i zanim się obejrzymy gotowi jesteśmy spędzić cały tydzień w wyczekiwaniu na ich kolejne pojawienie się na naszym ekranie. Zwierz nie wie dlaczego tak jest – ale właśnie w ten sposób działają na widzów serialowi Muszkieterowie. Dlatego, mimo że nie jest to ekranizacja powieści Dumasa (co może i jest dobre bo zwierz bardziej toleruje bzdury w takim fan fiction niż w próbie podania oryginału) to możemy spokojnie powiedzieć, głośno i wyraźnie, że to nie jest zły serial. To jest bardzo dobry serial w swojej specyficznej – uwielbianej przez wielu kategorii – niedorzecznych seriali przygodowych z dobrze napisanymi bohaterami. I dlatego, zwierz i wielu jego czytelników właśnie spogląda tęsknie na kalendarz. Bo do następnego odcinka jeszcze tyle dni.
Zwierz zupełnie nie ma pretensji do serialu o feministyczną mowę Konstancji, głównie dlatego, że zostaje ona zupełnie niezrozumiana przez jednak pozostającego w swoich czasach muszkietera
Na koniec zwierz zupełnie nie serialowo chciałby was poinformować, że postanowił w tym roku ponownie przystąpić do akcji WOŚP na Allegro – gdzie można wystawić jedną rzecz „Od serca” na licytację (zbierając tym samym pieniądze na Orkiestrę). W zeszłym roku zwierz szpanersko wystawił zegarek Versace ale w tym roku nie dysponował już kolejnym (niestety źródełko wyschło) więc nie mógł wspomóc Orkiestry czymś równie prestiżowym. Zdecydował się więc zwierz na skok w bok i na coś nęcącego fanów i czytelników bloga. Oto możecie na aukcji wylicytować zwierz koszulkę z projektem niezastąpionej Mai Lulek. Osoba, która ją wylicytuje dostanie ją nie tylko w wybranym kolorze i wielkości oraz z odpowiednią formą napisu (jest żeńska i męska) ale też z autografem zwierza. Zwierz ma nadzieję, że pomysł się wam spodoba i będziecie się licytować. Zwłaszcza, że przecież nie o zwierza chodzi ale o dobrą sprawę, więc można się z pieniędzmi rozstać nieco lżej.
Taką koszulkę zwierz wystawił na Allegro
Ps: Zwierz ma dla was fajny pomysł – będzie raz na miesiąc recenzował stare i kultowe angielskie seriale. Na razie zwierz bardzo prosi o niepodsyłanie mu żadnych propozycji bo sam dobrze wie o czym chce napisać ale musiał wam już teraz powiedzieć o swoim pomyśle. Sam już sobie wybrał kolejność (ale i tak nic więcej wam nie powie).
Ps2: Kiedy zwierz zobaczył, że kardynał nie żyje jego dysortograficzna dusza zawyła z rozkoszy bo Richelieu to nazwisko którego zwierz zupełnie nie umie zapisać i zawsze musi sprawdzać albo inaczej układać zdanie (spójrzcie na poprzednie recenzje Muszkieterów i wszystkie sposoby zwierza by ominąć pisania Richelieu). Niestety w jego miejsce wskoczył nie mniej trudny Rochefort. Dlaczego wszyscy nie mogą się nazywać tak prosto jak Atos.