Home Ogólnie Po grani, po grani czyli zwierz górski cz. 7

Po grani, po grani czyli zwierz górski cz. 7

autor Zwierz
Po grani, po grani czyli zwierz górski cz. 7

Kiedy wchodz­imy rano na salę restau­racji gdzie wyda­ją śni­ada­nia nie ma jeszcze niko­go. Udało się nam! Zaskoc­zona kel­ner­ka pyta z którego jesteśmy poko­ju — najwyraźniej nawet ona nie rozu­mie co o tej zakazanej przez Boga godzinie ktoś może robić na stołów­ce. Najwyraźniej nie wie, że my tak musimy. Bo góry, bo ład­na pogo­da bo urlop. No i najważniejsze. Bo sza­cow­na mat­ka kupiła bile­ty do kole­j­ki na Kasprowy.

WP_20150813_001

Jak się tak patrzy to człowiek myśli sobie, że właś­ci­wie nie wiele więcej musi już w życiu widzieć. Jedynie wido­ki z wyższych gór

Od cza­su remon­tu stanie po bile­ty w kole­jce do kole­j­ki na Kasprowy jest sportem ekstremal­nym. Należy wstać niesły­chanie wcześnie ustaw­ić się w kole­jce i… i ist­nieje możli­wość, że stanie w kole­jce będzie jedyną rozry­wką dnia bo zabraknie bile­tu. Ist­nieje jeszcze jeden sposób. Moż­na kupić bilet przez inter­net. Wtedy omi­ja się kole­jkę z miną “tech­nolo­gia głupcze!” i wchodzi się pros­to do wag­o­ników. Mat­ka zwierza po tym jak odkryła, że wystar­czy kupić bile­ty na stron­ie inter­ne­towej wpadła w jak­iś szał zakupów i kupiła je hurtem. Zwierz boi się że po pros­tu przyjdzie mu zamieszkać na Kasprowym. Co ciekawe na bile­tach jest godz­i­na — dokład­na godz­i­na o której należy wejść do wyz­nac­zonego wag­o­ni­ka. Chy­ba, że jest się sza­cowną matką zwierza. Ta ustaw­ia się w kole­jce z pół­godzin­nym wyprzedze­niem a ponieważ nikt jej nie wyrzu­ca ani nie sprawdza cza­su na bile­cie to lądu­je­my na szczy­cie o pół godziny wcześniej niż powin­nyśmy. Przy czym na każdym etapie przed­sięwz­ię­cia mat­ka zwierza jest grzecz­na i gotowa się wyco­fać ilekroć ktoś wyrazi sprze­ciw wobec naszej obec­noś­ci, kwes­t­ia w tym że nikt nic nie mówi. Inny­mi słowy zwierz odczuwa jak podróżu­je się z socjolo­giem który wyko­rzys­tu­je luki w dzi­ała­niu sys­te­mu. Wiado­mo wszak że moż­na zro­bić wszys­tko jeśli jest się wystar­cza­ją­co pewnym siebie i zachowu­je się jak­by wszys­tko było w porządku.

WP_20150813_002

Nigdzie trawa nie ma takiego koloru jak w górach. Nieza­leżnie czy jest ciepło czy zim­no zawsze ta zieleń jest bardziej żół­ta i choć soczys­ta to zupełnie inaczej niż w dolinach

Na szczy­cie Kasprowego musimy zro­bić coś co przy­na­jm­niej w opinii zwierza jest wyraźnym znakiem że jest się górach. Musimy założyć koszule bo jest nam zim­no. W górach moż­na mieć kurt­ki (zwierz na swo­ją wydał majątek ale nie zapowia­da się by wyko­rzys­tał ją przy tej pogodzie), bluzy i swetry ale naprawdę jest się górach dopiero wtedy kiedy z ple­ca­ka wycią­ga się kra­ci­astą koszulę. Zielono żół­ta koszu­la sza­cownej mat­ki zwierza jest zresztą jeszcze z cza­sów studiów co abso­lut­nie uniemożli­wia wyda­towanie zdjęć sza­cownej mat­ki bo wszędzie wyglą­da tak samo. Być może jest wam­pirem (zwierz ma jeszcze inne zna­ki że to może być praw­da). Sza­cow­na mat­ka pom­na że for­ma zwierza jest mniej więcej na poziomie “mniej niż zero”, pro­ponu­je chy­ba najprost­szą wycieczkę. Zami­ast wspinać się na Czer­wone Wier­chy czy gnać na Świnicę (tu mat­ka oświad­cza że zwierz za cien­ki bolek i choć sama chęt­nie by poszła to zwierza nie zabierze) idziemy granią do Kopy Kon­drack­iej. A to oznacza … cóż nawet zwierz musi stwierdz­ić że oznacza to praw­ie po płaskim (z nielicznym pod górę).

WP_20150813_007

Najpowszech­niejszy widok w życiu zwierza. Ple­cy odd­ala­jącej się mat­ki rodzicielki.

Idąc granią moż­na cieszyć się niesamow­ity­mi widoka­mi. Po lewej widać już Słowacką stronę, ocieniona dolina jest koloru ciem­nej zie­leni, tak inten­sy­wnej że miejs­ca­mi niemal czarnej. W odd­ali widać góry ale ponieważ zaczy­na się wysoko ich szczy­ty nie wyda­ją się ciemne i odległe, wręcz prze­ci­wnie zda­ją się być na wyciąg­nię­cie ręki. Po prawej widok jest bardziej dra­maty­czny, w kilku miejs­cach ścież­ka pod­chodzi blisko przepaś­ci i widzi się kami­enne rumowiska. Jeśli stanie się w takim przewęże­niu to moż­na poczuć na skórze chłod­ny wia­tr który wieje tu właś­ci­wie zawsze bez wzglę­du na pogodę. Co więcej gdy idzie się granią powoli odd­ala­jąc się od znika­jącej we mgle stacji moż­na poczuć jak przy­jemne jest naprawdę chodze­nie po górach gdzie jest się już tak blisko szczytów że nie ma pod górę. Jed­nocześnie zwierz i sza­cow­na mat­ka które wyglą­da­ją jak dwa hob­bity które urwały się z Drużyny Pierś­cienia zna­j­du­ją na tej prostej drodze kil­ka niewiel­kich wyzwań. Wysok­ie skały z których trze­ba zejść nie są pro­jek­towane dla krót­kich nóżek nis­kich ludzi. Pozosta­je jedynie ku uciesze innych turys­tów przysiąść na tyłku i odstaw­ić show pt “Może stracę god­ność ale nie połamię nóg”. Sys­tem dzi­ała i docier­amy na ostat­ni szczyt na tyle szy­bko by obe­jrzeć zbiórkę i odprawę kom­plet­nie zzi­a­janych bel­gi­js­kich sportow­ców którzy zapewne przy­byli tu na jak­iś obóz szkole­niowy i gna­ją po górach w samych krót­kich spod­ni­ach owi­ja­jąc koszul­ki wokół głowy i świecąc nag­i­mi wys­portowany­mi tor­sa­mi. Zwierz widzi­ał w górach gorsze rzeczy.

WP_20150813_013

Łyd­ka mat­ki rodzi­ciel­ki się nawet nie opali. Łyd­ka zwierza zapłonie żywym ogniem

Gdy schodzi się w dół człowiek chcąc nie chcąc musi się skon­cen­trować na kole­jnych krokach. Utra­ta kon­cen­tracji zawsze może skończyć się potknię­ciem i w najlep­szym przy­pad­ku bolesnym obi­ciem sobie tyl­nej częś­ci ciała. Być może dlat­ego tym co zwier­zowi najbardziej kojarzy się z wyprawa­mi górski­mi jest dźwięk kroków. Są twarde równomierne kro­ki po kami­en­nych stop­ni­ach, dźwięk żwiru i drob­nych kamieni chrzęszczą­cych pod stopa­mi, ciche plaśnię­cie w miejs­cach gdzie moż­na postaw­ić stopę na niemal zawsze wilgo­t­nej zie­mi. Są też odgłosy niepoko­jące, jak głuche stuknię­cie głazu który jed­nak nie jest tak sta­bil­ny jak się wydawało i przechylił się nieco pod ciężarem ciała piechu­ra, czy szum kamieni ucieka­ją­cych spod stóp potyka­jącej się właśnie oso­by. Każdy taki odgłos niepokoi bardziej niż nawet rzad­kie w górach krzy­ki i głośne roz­mowy. Kiedy w końcu dźwięku braku­je — gdy idzie się nor­mal­nie, pozornie bezsze­lest­nie, zupełnie się o nim nie myśli. Ale gdy tylko wraca się w góry naty­ch­mi­ast nasłuchu­je się każdego kroku. Pod tym wzglę­dem żad­na wyciecz­ka w góry nie jest cicha. Wręcz prze­ci­wnie jeśli dorzu­ci­cie do tych odgłosów marszu, jeszcze wia­tr w uszach, stru­mie­nie w dolinach i chrząszcze na łąkach okaże się że góry to piekiel­nie głośne miejsce. A jed­nocześnie ludzie mówią tu częs­to szeptem jak­by bali się pod­nieść gło­su. Być może dlat­ego najlepiej na szlaku sły­chać Hisz­panów czy Włochów których język jest nat­u­ral­nie nieco głośniejszy od polskiego.

WP_20150813_026

Schro­nisko mało turysty­czne bo toale­ta kosz­tu­je tu zaled­wie jeden złoty

Idąc powoli dochodz­imy do schro­niska w dolin­ie Kon­dra­towej pod którym kłębi się tłum — głównie młodzieży i dzieci na zor­ga­ni­zowanych wycieczkach. Schro­nisko musi mieć jak­iś prob­lem z zaopa­trze­niem bo nie ma szar­lot­ki jest za to piernik ale zdaniem zwierza nie zasługu­je na to szla­chetne miano. Mło­da dziew­czy­na opier­a­ją­ca się o ramię swo­jego chłopa­ka pyta nas czy na Giewont to trud­no bo ona się boi. Sza­cow­na mat­ka zapew­nia że nie ma się czego bać. Poda­je przykład zwierza który Giewont zdobył mając 5,5 roku. Nie doda­je że potem zwierz nigdy już nie był w takiej formie. Jed­nak pytanie zupełnie obcej dziew­czyny pasu­je do naszych górs­kich doświad­czeń. Na szlaku łat­wo spotkać się z uprze­j­moś­cią, od prostej (zwierz narzekał że ma za krótkie łap­ki by wyjąć napój z kieszeni ple­ca­ka i pew­na pani go wyręczyła) po bez­in­tere­sowną (ludzie zapew­ni­a­ją­cy się wza­jem­nie że już niedaleko) po daleko posunięte turysty­czne rady. Zwierz wie, że powinien narzekać i twierdz­ić że w górach szerzy się podłość i schamie­nie ale jedyne co widzi to sporo życ­zli­woś­ci ludzkiej, uśmiechów, porozu­miewaw­czych spo­jrzeń i wza­jem­nych rad. I zwierz zapew­nia was że nie wszyscy spotkanie w górach uprze­j­mi ludzie mili strój i oby­cie tater­ników. nie mniej zwierz i jego mat­ka mogą w ludzi­ach budz­ić pozy­ty­wne uczu­cia, wszak niecodzi­en­nie widu­je się Hobbity.

WP_20150813_024

Nie było szar­lot­ki więc zjadłyśmy piernik ale to jed­nak nie to samo

Dro­ga od schro­niska do Kuźnic jest jed­nocześnie ład­na i nużą­ca. Idzie się doliną, lasem i najbardziej paskud­ną kami­en­ną drogą jaką zwierz zna. Zwierz idzie dziel­nie w swoich spod­ni­ach 3/4 by na dole zdać sobie sprawę, z kosz­maru. Otóż kiedy smarował się rano kre­mem pos­marował wszys­tko o czym pamię­tał. Rącz­ki, kar­czek, twarz. Ale nie łyd­ki. Kiedy zwierz dochodzi do Kuźnic jest już chodzącą deklaracją patri­o­ty­czną. Jego nogi są biało czer­wone. To znaczy z przo­du są całkowicie wręcz chorob­li­wie białe a z tył są krwiś­cie czer­wone. Mat­ka zwierza która oczy­wiś­cie się nie spal­iła a nawet nie opal­iła się jakoś bard­zo pow­strzy­mu­je radosne wybuchy śmiechu odna­j­du­jąc jeszcze na ramionach zwierza czer­wone plamy. Zwierz ma wraże­nie że oto spełnił się jak­iś sza­lony plan sza­cownej mat­ki. Zwierz nie jest w stanie zgi­nać nóg od oparzeń a rękę jest w stanie pod­nieść tylko odrobinę do góry bo nad­wyrężył sobie mięsień na base­nie. Inny­mi słowa­mi zwierz się roz­pa­da. Słucha­j­cie to mógł być plan od początku. Zwłaszcza że sza­cow­na mat­ka nadal spraw­ia wraże­nie jak­by ją to cieszyło.

WP_20150813_027

Cud­ne danie. Jako że mat­ka rodzi­ciel­ka jest na nieusta­jącej wojen­nej ścieżce z posiłka­mi nie zjadła ani bekonu ani jajka. 

Bole­ją­cy zwierz dowlókł się do Szwa­j­carskiej kna­jpy gdzie zjadł kne­dle z bryn­dzą (tak dobre jak brz­mi, plus zwierz uznał, że może się uraczyć bo pewnie wypal­ił mnóst­wo tłuszczu przez łyd­ki) i zach­wycił się raclette które skon­sumowała mat­ka. Potem wszys­tko popiłyśmy dzbankiem alko­holowego (nie bard­zo) napo­ju o smaku czarnego bzu i spryskałyśmy zwierza spec­jal­ną pianką na oparzenia. A potem sza­cow­na mat­ka czeka­jąc aż zwierz bard­zo powoli zejdzie po schodach do poko­ju (pamięta­cie mieszkamy na parterze ale trze­ba prze­jść przez pier­wsze piętro) oświad­czyła, że jutro zwier­zo skwarkę zaw­iezie do Nowego Tar­gu bo jak zabierze zwierza w góry to może już nic z niego nie zostać. Gdy­by zwierz wiedzi­ał wcześniej to spal­ił­by się drugiego dnia i miał­by spokój.

Ps: Mat­ka zwierza wiec­zorem nad kawą oświad­czyła grobowym tonem że przeszłyśmy 15,5 kilo­me­tra. Jak zwierz rozu­mie jakoś jest temu win­ny ale trud­no jed­noz­nacznie orzec jak.

Ps: Zwierz słuchał dziś na trasie ludzi jak zwyk­le i aku­rat wpadł w środek pogadan­ki gdzie ojciec tłu­maczył córce (lat 9 bo zwierz pod­słuchał jej wiek), że góry uczą cier­pli­woś­ci i musi iść dalej. Co praw­da dziew­czyn­ka oparła mu że on nie jest zmęc­zony bo ma lat 39 a ona 9 ale zwierz miał prze­możną ochotę pode­jść i powiedzieć, że zwierza góry nauczyły tylko bard­zo niecier­pli­wego wyczeki­wa­nia aż będzie po płaskim.

4 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online