Home Ogólnie Pozdrawiamy cię, my robiący film czyli zwierz o Ave, Cezar!

Pozdrawiamy cię, my robiący film czyli zwierz o Ave, Cezar!

autor Zwierz
Pozdrawiamy cię, my robiący film czyli zwierz o Ave, Cezar!

Nikt nie kocha Hol­ly­wood tak jak Hol­ly­wood. To dość stara praw­da, którą widać na pier­wszy rzut oka kiedy próbu­je się zliczyć wszys­tkie filmy o fab­ryce snów. Ale też nikt nie umie się tak iron­icznie z prze­mysłu fil­mowego śmi­ać jak jego pra­cown­i­cy. Ave, Cezar! To film będą­cy jed­nocześnie iron­iczną satyrą, poli­ty­cznym prz­ty­czkiem w nos i całkiem uroczym wyz­naniem miłoś­ci. Mieszan­ka ide­al­na dla ludzi którzy od cza­su do cza­su chcą się pośmi­ać z żartów o dialektyce.

hail-caesar01

Choć główny bohater fil­mu Eddie Man­nix to postać his­to­rycz­na to jego perypetie w tym filmie to raczej urocza satyra na stare (i trochę nowe) Hollywood

Bra­cia Coen – wys­tępu­ją­cy tu w najlep­szym zestaw­ie­niu – czyli jako autorzy sce­nar­iusza, reży­serzy i pro­du­cen­ci zabier­a­ją nas do złotej ery Hol­ly­wood. Jesteśmy w wytwórni Capi­tol gdzie krę­ci się adap­tac­je brod­way­ows­kich prze­bo­jów, radosne musi­cale z mary­narza­mi i wielkie kostiu­mowe pro­dukc­je – niesły­chanie pop­u­larne wów­czas tzw. „kino san­dałowe”. Interes kwit­nie bo jeszcze nie każdy ma w domu telewiz­or, a stu­dio fil­mowe ma władze nad swoi­mi aktora­mi. Może zmieni­ać ich kari­ery, pow­strzymy­wać plot­ki, zna­j­dować mężów i wysyłać na pre­miery z odpowied­nim towarzys­t­wem. Nie jest to co praw­da pra­ca łat­wa ale szef pro­dukcji Eddie Man­nix poradzi sobie ze wszys­tkim – choć nie będzie spał po nocach i odwiedzi kon­fesjon­ał częś­ciej niż ktokol­wiek tego wyma­ga. Jest to postać prawdzi­wa – w świecie fil­mow­ców i ludzi intere­su­ją­cych się filmem za oceanem – dość powszech­nie znana. Ten człowiek od załatwia­nia prob­lemów w filmie braci Coen stanie nie tylko przed całą ser­ią trud­nych wyzwań ale i przed najwięk­szą decyzją w swoim życiu.

Channing_Tatum_Hail_Caesar.png.CROP.promovar-mediumlarge

Ave, Cezar to swoisty film z kluczem — trze­ba wiedzieć kto do czego naw­iązu­je, kto jest kim, na planie jakiego fil­mu właśnie prze­by­wamy. His­to­ria kina — znana nawet pobieżnie, bard­zo się tu przydaje

Teo­re­ty­cznie film toczy się wokół sprawy krymi­nal­nej. Z planu fil­mowego zni­ka Baird Whit­lock – aktor podzi­wiany i znany, który gra główną rolę w religi­jnym obra­zie – Ave, Cezar! Kto go por­wał? To nie powin­no budz­ić żad­nych wąt­pli­woś­ci – ci podli komu­nisty­czni sce­narzyś­ci, którzy w pięknej willi w Mal­ibu knu­ją nie tylko jak prze­my­cać komu­nisty­czne wąt­ki do amerykańs­kich filmów, ale też marzą o tym by dostać jak­iś porząd­ny kawałek zysków z filmów do których napisali sce­nar­iusze. Bo jak wiado­mo – obok tego całego lśniącego Hol­ly­wood jest ten bied­ny sce­narzys­ta w swetrze, który w filmie o lokalnych wyb­o­rach prze­my­ca straszne soc­jal­isty­czne idee. Nie mniej wątek krymi­nal­ny jest tylko swoistą wymówką dla braci Coen, którzy podśmiewa­ją się z całego Hol­ly­wood, z jego marzeń, fobii i ambicji.

Hail-Caesar-2016-9-900x489

Ralph Fiennes w roli kome­diowej — choć niewielkiej — jest abso­lut­nie prze­cu­d­owny. Zwłaszcza kiedy prób­je młodego akto­ra nauczyć jed­nej kwestii

Mamy więc abso­lut­nie przez­abawną scenę w której Eddie Man­nix próbu­je wyciągnąć od zgro­mad­zonych w jed­nym poko­ju pas­to­ra, popa, księdza i rabi­na czy film o Jezusie niko­go nie obrazi. To sce­na abso­lut­nie przez­abaw­na – ale też charak­terysty­cz­na dla całego fil­mu. Bo szer­sza akc­ja jest tu właś­ci­wie tylko pretek­stem do ciągu przez­abawnych scen z planów fil­mowych – jak ta w której nieszczęs­ny bry­tyjs­ki reżyser filmów kostiu­mowych próbu­je wyciągnąć od młodego akto­ra (który wcześniej grał tylko w west­er­nach) jed­ną poprawnie wypowiedzianą kwest­ię. Albo sce­na niczym z fil­mu noir gdzie aktor­ka w wielkim kapeluszu i z papierosem w zębach w niewielkim kan­torku prawni­ka dowiadu­je się jak rozwiązać swój prob­lem z ciążą i brakiem męża. Właś­ci­wie moż­na spoko­jnie powiedzieć, że bardziej niż por­wanie akto­ra wątkiem który spina te wszys­tkie sce­ny jest dylemat przed którym sta­je Man­nix – zostać w tym przedzi­wnym świecie fab­ry­ki snów czy wybrać zde­cy­dowanie lep­szą pracę dla linii lotniczych.

Hail-Caesar-2016-22

To jest film pełen ironii i cud­ownego dys­tan­su, ale jed­nocześnie, głębok­iej nieskry­wanej młoś­ci do para­noicznego świa­ta wytwórni filmowych

Przy czym to jest trochę film z kluczem. Z jed­nej strony mamy klucz his­to­ryczny – jeśli niewiele wiemy o Hol­ly­woodzkiej Dziesiątce i atmos­ferze kina lat 50 w Stanach Zjed­noc­zonych to mnóst­wo dow­cip­nych uwag nam umknie. Może nam też umknąć przewrot­na puen­ta fil­mu, w której twór­cy dość jas­no pokazu­ją nam jakie filmy naprawdę przekazy­wały komu­nisty­czne idee. Ale nie tylko o samą his­torię chodzi. Kiedy Man­nix prze­chodzi z jed­nego planu fil­mowego na dru­gi to jed­nocześnie bra­cia Coen baw­ią się naszą wiedzą o filmie. Ave, Cesar! To prze­cież Ben Hur – łącznie z cud­nym naw­iązaniem do kwestii wyś­cigów ryd­wanów. Kiedy widz­imy pląsają­cych mary­narzy to prze­cież naty­ch­mi­ast wyświ­et­la się w głowie „Na prze­pustce” – film o trzech pląsają­cych po Nowym Jorku mary­narzach, którzy mają jeden dzień zan­im przyjdzie im wró­cić na statek. Z kolei sce­ny Scar­lett Johans­son to prze­cież krop­ka w krop­kę uję­cia z Mil­ion Dolar Mare­maid. Ale nie chodzi jedynie o konkretne filmy — Chan­ning Tatu­um jest wystyl­i­zowany jak Gene Kel­ly (który wtedy prze­cież też grał roz­tańc­zonego mary­narza), Clooney gania przez cay film w loczkach które naty­ch­mi­ast przy­pom­i­na­ją nam o fryzurze jaką nosił Tony Cur­tis w Spar­takusie.  Dla widza takiego jak zwierz – który rzeczy­wiś­cie his­torię kina zna i lubi stare filmy, to kopal­nia mrug­nięć, naw­iązań, mniej lub bardziej bezpośred­nich aluzji. Jed­ną z ulu­bionych zwierza jest obec­ność w filmie Frances McDor­mand jako mon­tażys­t­ki – cud­owny hołd złożony zapom­ni­anym już nieco hol­ly­woodzkim mon­tażys­tkom. Dziś mało kto pamię­ta jak sfem­i­ni­zowany był to zawód (zresztą to nawązanie do real­nej postaci)

0c54f1c0-50e5-0133-ec16-0aa00699013d

Najcu­d­own­iejsi w filmie Coenów są ci bieni spisku­ją­cy, komu­nisty­czni sce­narzyś­ci. Widać, że bra­cia Coen nie tylko zna­ją his­torię ale też doskonale zna­ją los sce­narzysty w Hollywood

Zwierz napisał na face­booku że to film dla inteligen­tów, głównie dlat­ego, że bra­cia Coen są w swoich żar­tach niekiedy złośli­wie her­me­ty­czni. Zwier­zowi strasznie się to podo­ba, bo lubi kino które nie próbu­je się przy­podobać wszys­tkim wid­zom. Choć trze­ba przyz­nać, jeśli nie podśmiewu­je­my się z dialek­ty­ki czy nie dostrzeże­my pięk­na zda­nia „Mówimy o ekonomii a nie o pieniądzach” to sama pro­dukc­ja może się okazać dość płyt­ka. Zwłaszcza jeśli np. nie uda się nam zła­pać tego cud­ownego zabiegu naszych genial­nych sce­narzys­tów którzy przez chwilę – zupełnie poważni, sączą w nasze ser­ca porusza­jącą mowę o równoś­ci i spo­jrze­niu poza sta­tus eko­nom­iczny. Dow­cip pole­ga na tym kto gdzie i jak tą mowę wygłosi. Przy czym jest w tym filmie zupełnie proste – i trudne do odrzuce­nia – wyz­nanie miłoś­ci. Im dzi­wniej jest w świecie fil­mu – tym bardziej kocha się ten świat. I choć widz podob­nie jak Eddie Man­nix będzie mógł się zas­tanow­ić czy przy­pad­kiem cała ta miłość do kina to tylko taka nad­bu­dowa nad zupełnie inną bazą, to ostate­cznie wygry­wa poczu­cie, że być może o coś więcej niż tylko pieniądze tu chodzi. Nie ma tu jed­nak czułostkowoś­ci – raczej poczu­cie dzi­wnoś­ci świa­ta w którym za wielkie pieniądze uda­je się inne cza­sy, światy i przestrzenie.

hail-caesar-14092-large

Film jest doskonale wyważony — pomiędzy satyrą i ironią a sen­ty­mentem i wiarą

Bra­cia Coen stworzyli przez lata „swo­ją” grupę aktorów, którzy chęt­nie współpracu­ją z nimi przy kole­jnych pro­jek­tach.  Zwier­zowi w całej tej zbieraninie najbardziej imponu­je Clooney.  Moż­na zaryzykować tezę – że gdy­by nie bra­cia Coen i ich filmy obnaża­jące ludzką głupotę, Clooney pewnie nigdy nie wyr­wał­by się z dość cias­nej szu­flad­ki hol­ly­woodzkiego gwiaz­do­ra. Ale u Coenów Clooney z god­nym poszanowa­nia dys­tansem pozwala robić z siebie idiotę. Grany przez niego wiel­ki hol­ly­woodz­ki gwiaz­dor, przez cały film gania w piekiel­nie nie twar­zowym stro­ju rzymi­an­i­na, i gra w sposób tak bard­zo manieryczny, że zwierz jest pod wraże­niem, jak Clooney to zagrał. Jed­nocześnie jest ucieleśnie­niem tego chodzącego stereo­ty­pu gwiaz­do­ra fil­mowego – próżnego, niezbyt bystrego za to odpowiada­jącego najlep­sze aneg­do­ty. W głównej roli Man­nixa wys­tąpił Josh Brolin – ze spoko­jem i powagą która w zestaw­ie­niu z całym komizmem sytu­acji spraw­ia, że film jest jeszcze zabawniejszy. Do tego Brolin wyglą­da jak człowiek z lat 50 (film nie poda­je dokład­nej daty ale spoko­jnie moż­na wyliczyć kiedy się dzieje)  a w jego ges­tach czy sposo­bie mówienia moż­na znaleźć mnóst­wo naw­iązań do słyn­nych ról i aktorów z tego okresu.

hail-caesar-screengrab

Nikt tak pięknie nie gra kosz­marnego idio­ty jak Clooney

Jed­nak najwięk­sze wraże­nie – w tym kome­diowe – robią aktorzy obsadzeni w pom­niejszych rolach w tle. Ralph Fiennes w łaje rólce bry­tyjskiego reży­sera, który chodzi w tweedach i nieprzy­pad­kowo nazy­wa się Lau­rence Lau­rentz jest fenom­e­nal­ny.  W sce­nie gdzie uczy młodego akto­ra jak dokład­nie wypowiedzieć zapisaną w sce­nar­iuszu kwest­ie moż­na się popłakać ze śmiechu, ale jed­nocześnie – nie sposób nie docenić ile aktorskiego kun­sz­tu się w tym mieś­ci. Zwierz uwiel­bia Fien­nesa w wyda­niu kome­diowym i żału­je, że tak rzad­ko ma go okazję oglą­dać w mniej poważnych pro­dukc­jach. Wielu zaskoc­zony Chan­ning Tatu­um. Aktor kojar­zony raczej z bard­zo pop­u­larny­mi fil­ma­mi postanow­ił w ostat­nich lat­ach nieco pod­krę­cić swo­ją kari­erę – na razie w prze­ciągu kilku miesię­cy może­my go podzi­wiać w filmie Taran­ti­no i filmie braci Coen – trud­no nie przyk­las­nąć takiej zmi­an­ie. Tatu­um w filmie tańczy (zero zdzi­wienia wszak wszyscy wiedzą że to tancerz) i śpiewa (zdzi­wie­nie już jest bo mało kto wie, że aktor ma bard­zo przy­jem­ny głos) ale przede wszys­tkim gra. I to gra cud­own­ie. Sce­na z jego udzi­ałem jest jed­ną z najz­abawniejszych w filmie, ma mnóst­wo autoironii ale jed­nocześnie – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza –pokazu­je, że Chain­ning może grać zupełnie inne posta­cie niż doty­chczas. Niezła jest Scar­lett Johans­son w swo­jej niewielkiej rólce która wyma­ga od niej wyglą­da­nia dokład­nie jak gwiazdy z lat 50 (co aktorce obdar­zonej bard­zo pasu­jącą do tych cza­sów urodą przy­chodzi bez trudu) czy Til­da Swin­ton w pod­wójnej roli dzi­en­nikar­ki zaj­mu­jącej się filmem i plotka­mi (też zresztą widać tu naw­iąza­nia do prawdzi­wych osób). Jed­nak serce zwierza skradł Alden Ehren­re­ich. Zwierz znał akto­ra wcześniej – wdzi­ał go w Pięknych Isto­tach czy Stok­erze ale tutaj nie sposób go nie pokochać.  Jego bohater – prosty chłopak który grał w west­er­nach jest uoso­bi­e­niem wszys­tkiego co w Hol­ly­wood słod­kie i nai­wne, może nie za bystre ale za to z sercem po właś­ci­wiej stron­ie. Cud­own­ie zagrana rola, która wyma­ga nie małych umiejętności.

24e9fddc0f0255d4b200ef52be3fc0ab

Til­da Swin­ton gra oczy­wiś­cie Hed­dę Hop­per — jed­ną z jasławniejzych w his­torii amerykańskiej prasy autorkę kolum­ny plotkarskiej

Zwyk­le kiedy mówi się, że na dany film nie warto iść dla fabuły, oznacza to, że tłu­maczymy jakieś zupełnie niedorzeczne dzieło które było zabawne. W przy­pad­ku braci Coen fabuła jest rzeczy­wiś­cie pretek­stowa. Więcej w tym zabawy, opowiadanego pub­licznie „inside joke”, komen­tarza do biz­ne­su, poli­ty­ki i jak zwyk­le u Coenów bywa – ludzkiej natu­ry. Ale jed­nocześnie jest w tym filmie przestrzeń na reflek­sję. Kiedy Man­nix spaceru­je po wypełnionym deko­rac­ja­mi do his­to­rycznej super­pro­dukcji stu­dio i zaplą­tu­je się na przy­go­towany do kręce­nia sce­ny ukrzyżowa­nia plan. Jakież to jest piękne uję­cie i ile się w nim mieś­ci – jest jed­nocześnie dow­cip­ne, refleksyjne i dającej do myśle­nia. Albo wtedy kiedy pod­czas kole­jnych ujęć roz­gry­wa­ją­cych się na planach fil­mowych, kam­era odjeżdża pokazu­jąc nam niema boską per­spek­ty­wę – tych dzi­wnych ludzi na planie fil­mowym – w połowie uda­ją­cych, w połowie rejestru­ją­cych to udawanie. To wyco­fanie się, ta boska per­spek­ty­wa daje poczu­cie dzi­wnoś­ci a jed­nocześnie daje jed­nak chwilę reflek­sji nad tym co my właś­ci­wie na tym planie fil­mowym robimy. To nie są zabie­gi nachalne, ale czytelne, dające wid­zowi miłe poczu­cie, że nie śmieje się po próżnicy.

img3

Ave, Cezar to taka pro­dukc­ja meta w najlep­szym tego słowa rozu­mie­niu. Nie tylko ofer­u­je nam “alter­naty­wne” MGM (bo to w isto­cie jest wytwór­nia Cap­i­tal) ale jeszcze naw­iązu­je do filmów z epo­ki poprzez stro­je, uję­cia i sposób prowadzenia narracji

Przy czym to jest nie tylko film o robi­e­niu filmów. To piękne meta dzieło. Mamy lata pięćdziesiąte w fab­ule, ale dodany przez twór­ców nar­ra­tor – który prowadzi nas przez kole­jne rozdzi­ały pro­dukcji (w tej roli Michael Gam­bon) prowadzi nas pros­to do formy rodem ze starego kina. Takich zabiegów czy ujęć jest więcej – co wiel­bi­cielom kina daje mniej więcej tyle radochy co wiel­bi­cielom Dead­poola przełamy­wanie czwartej ściany. Zresztą pod tym wzglę­dem film Coenów strasznie będzie dzielił widzów bo naprawdę poziom dow­cipu strasznie zależy od wiedzy wnie­sionej na seans. Przy czym w Polsce film może być gorszy niż w Stanach bo z przy­czyn oczy­wistych mniej o tych cza­sach i warunk­ach wiemy (choć w tym roku moż­na było obe­jrzeć zupełnie na poważnie nakrę­coną his­torię hol­ly­woodzkiej dziesiąt­ki). Nie do koń­ca zrozu­miemy też ten sen­ty­ment za dawnym światem pro­dukcji fil­mowej gdzie szef wytwórni był panem swo­jego akto­ra  i jego życia. Nigdy nie była to część naszej świado­moś­ci jako odbior­ców pop­kul­tu­ry. Nato­mi­ast nie sposób nie uśmiech­nąć się nad niezmi­en­nym smut­nym losem hol­ly­woodzkiego sce­narzysty – losem którzy bra­cia Coen na pewno dobrze znają.

hail-caesar-clooney

Ave Cezar nie jest filmem równie zabawnym dla wszys­t­kich ale jest na tyle zabawny że wszys­t­kich może bawić

Zwierz nie chce was przekony­wać, ze to najwybit­niejszy film twór­ców Far­go. Oj, zde­cy­dowanie nie. Ale czy to jest film który zwierz naty­ch­mi­ast obe­jrza­ł­by jeszcze raz? Oj, decy­dowanie tak. Bo to jest dokład­nie pro­dukc­ja nakrę­cona pod mój humor, moją wrażli­wość i wyma­ga­ją­cy dokład­nie tyle wiedzy uprzed­niej ile zwierz nosi w głowie. Zwierz trak­tował­by sym­pa­tię do tego film jako porozu­miewaw­czy uścisk dłoni, pomiędzy członka­mi tajnego sto­warzyszenia. Ludzi którzy wierzą w kino i wiedzą jaka będzie odpowiedź rabi­na na pytanie czy podobał mu się sce­nar­iusz o życiu Chrys­tusa. A ter­az marsz do kina.

Ps: Zwierz dzielił się już tą reflek­sją ale musi podzielić się nią jeszcze raz – cud­ownym jest że tłu­macze­nie Hail, Cae­sar! Na pol­s­ki oznacza przetłu­macze­nie go na łac­inę (Ave, Cezar!). To nie jest zarzut – po pros­tu cud­owne dopełnie­nie uroku tego filmu

Ps2: Jutro zwierz zaprasza na notkę pełną jadu.

Zwierz obe­jrzał film dzię­ki uprze­j­moś­ci sieci Multikino.

21 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online