Hej
O ile we wczorajszej relacji zwierz nie za bardzo miał co opisywać to w dzisiejszej znajdzie się całkiem sporo materiału. Sobota to najbardziej pracowity dzień zwierza na Polconie – dwie prelekcje, dwa panele, mnóstwo kręcenia się i rozmów plus prawdziwe intensywne życie konwentowe. Pod tym względem Bielsko Biała jest cudownym miejscem na spęd wielbicieli fantastyki bo jest na tyle zwarte centrum, że chcąc nie chcąc wszyscy na siebie wpadamy. Co jest idealne kiedy nie wiesz co tak właściwie dalej ze sobą robić. A dziś zwierz jak już wspomniał miał pełne ręce roboty.
Bielsko Biała potrafi być miastem naprawdę zachwycającym
Zwierz rozpoczął dzień od swojej prelekcji o ekranizacjach książek sf. Prelekcja była o tyle fajna że sala chętnie rozmawiała, dorzucała swoje trzy grosze czy nie zawsze zgadzała się z ocenami zwierza (Gra Endera to zły film i basta). Poza tym na sali była idealna ilość słuchaczy – żadne miejsce nie świeciło pustkami, kilka osób siedziało na podłodze ale nie mieliśmy sauny i ścisku który komukolwiek uniemożliwił udział w prelekcji. Zwierzowi raz się coś takiego zdarzyło na Pyrkonie gdzie miał prezentację z Cathią i Cydą (obie tu są i wszystkie trzy zachodzimy w głowę dlaczego nasz fantastyczny tercet egzotyczny niczego nie prezentuje) i sporo osób się nie dostało co jest przykre także dla prowadzącego. Druga prezentacja zwierza o Young Adults Novels odbywała się w sali której zwierz swoją umiarkowanie charyzmatyczną personą nigdy by sam nie wypełnił. Sama prelekcja przynajmniej w opinii zwierza nie wyszła tak fajnie jakby wyjść mogła ale było miło i rozmownie a słuchacze byli zwierzowi bardzo życzliwi co zawsze czyni każdy występ publiczny łatwiejszym.
Stoisko Cyd (stoisko Mai w tle) Hennowanie i sprzedaż kubków trwa
Korzystając z dwóch godzin przerwy między następnym punktem programu zwierz postanowił rzucić okiem na rynek i okolice rynku przy Starym Mieście. Jak tu ślicznie, westchnął zwierz – oczywiście dowiedział się, że rynek brzydko zrewitalizowano bo był bardziej klimatyczny ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal – ten który zwierz zastał był naprawdę ładny i porządnie urządzony. Zwierz jadł sobie dobry makaron z czosnkiem i oliwą przeglądał doskonały wywiad z Hoffmanem o kręceniu Potopu (zajrzyjcie do weekendowej Wyborczej) i spoglądał na rynek. W knajpie czekało się strasznie długo bo w porze obiadowej obsadzili ją a jakże uczestnicy konwentu. Zwierz zdołał nawet w oczekiwaniu na posiłek porozmawiać z organizatorami Kapitularza którzy boleli że zwierz jednak musiał zrezygnować (jedzie do Siedlec!) ale umówiliśmy się, że zwierz jeszcze wam o tym łódzkim konwencie przypomni (zwierz się umawia na mnóstwo blogowych wspominek na tym Polconie aż sobie musiał wszystkie super plany zapisać). Wcześniej zwierz wstępnie zgodził się wpaść do Krakowa na Imladris i ma nadzieję że znajdzie rzeczywiście czas.
Zwierz mówi, że książka była lepsza, albo nie (fot. Marta Tymińska)
Po obiedzie przyszedł czas na panele. Pierwszy o literaturze Young Adult (tak znów) który prowadził zwierz, do wybitnych nie należał. Niestety. Zwierz musi wziąć część odpowiedzialności na siebie (pomysły na pytania trochę mu wyparowały z głowy w chwili kiedy zaczął się panel) trochę może zrzucić winę na panelistów choć nie wszystkich – raczej tych którzy są z gatunku tych słuchających. Na całe szczęście w panelu był Kuba Ćwiek człowiek obdarzony umiejętnością elokwentnej wypowiedzi na każdy temat, więc jakoś przeżyliśmy. Natomiast po przerwie nastąpiła zmiana ról i teraz zwierz siedział w panelu który prowadził Kuba. Przez dwie bite godziny mówiliśmy o Batmanie. To był jeden z najlepszych paneli na jakich zwierz był. Nie dlatego, że twierdził na nim że Sherlock Holmes wygrywa z Jezusem (takie zdanie padło), ale dlatego że widownia była cudowna a ich dopowiedzenia, uwagi i przemyślenia takie, że moglibyśmy spędzić na tym panelu i sześć godzin. Było to jedno z najlepszych fandomowych wydarzeń na jakich był zwierz. No ale wiecie – jeśli możecie rozmawiać o Batmanie, zawsze rozmawiajcie o Batmanie. Plus tym razem wszyscy w panelu mieli coś do powiedzenia – niekiedy bardzo emocjonalnie (ok zwierz się emocjonował). Było to naprawdę super.
Zwierz paneluje o Batmanie (było super!) fot. Marta Tymińska
Panele się skończyły a zwierz odkrył, ze jest zmordowany – intelektualnie i fizycznie. Na całe szczęście znaleźli się mili ludzie gotowi dotrzymać zwierzowi towarzystwa. I tak zwierz spędził przemiłe dwie godziny w herbaciarni Assam przy rynku. To jedna z najładniejszych i najbardziej magicznych herbaciarni w jakiej kiedykolwiek zwierz był. Siedząc sobie na dywaniku z poduszką pod plecami popijając herbatę cynamonową i nasłuchując szalejącej nad miastem burzy zwierz czuł się prze szczęśliwy. Zwłaszcza że rozmowa była wartka, ciekawa i wielowątkowa. Niemniej konwent wzywał. O 19 wcisnęłyśmy się do wypełnionej po brzegi sali by posłuchać o slashu i aseksualności w fan fiction Sherlocka. Prowadziła ją Marta Tymińska którą zwierz zna ze swojego drugiego życia bo poznałyśmy się na konferencji naukowej. To przemiła dziewczyna, z olbrzymią wiedzą i odpowiednim podejściem do skomplikowanych spraw kwestii płci i seksualności. Prelekcja niesłychanie merytoryczna ale sala zdecydowanie za mała. Po pewnym czasie straszliwa duchota wygoniła bardzo zainteresowanego tematem zwierza na korytarz.
Herbaciarnia Assam skradła serce zwierza
Jednym z najważniejszych punktów każdego konwentu są rozmowy odbywane w miejscach w których akurat znalazł się cichy i przytulny kont. Najciekawszą jak na razie na tym konwencie zwierz odbył w stołówce konwentowej spożywając mielonego z ziemniaczkami (zwierz konał z głodu a mielony był jedną z ostatnich pozycji którą serwowano o 20) zwierz wysłuchał streszczenia najgorszej książki w historii, rozważał dlaczego niektóre filmy generują fandomy a inne nie, omawiał reżyserię Transformersów, fan fiction o transformersach, miał okazję usłyszeć najpiękniejszą freudowską pomyłkę konwentu (” No drugi odcinek gdzie Watson wychodzi za mąż”) i dowiedzieć się czego nie wiedział o Kapitanie Bombie. Na koniec dnia (w międzyczasie rozdano Zajdle – nagrodę za opowiadanie zgarnęła Ania Kańtoch – BRAWO) udaliśmy się na piwo – bo jakże by się nie udać. Niestety schronisko zwierza jest w paskudnym miejscu więc zwierz opuścił nieco wcześniej zebranych. By ograniczyć prawdopodobieństwo że jakaś paskuda zrobi mu kuku.
Obowiązkowe selfie konwentowe w wianku
Polcon jak na razie zwierz ocenia bardzo pozytywnie – jest dużo ludzi na prelekcjach, organizacja raczej nie zawodzi, zwierz dobrze się bawić choć nadal nie jest przekonany, czy ludzie słusznie postępują robiąc sobie ze zwierzem zdjęcie (serio zwierz nie jest fotogeniczną istotą!). Nikt jeszcze zwierzowi nie przyniósł żelków co jest objawem kompletnego upadku czytelników (mam nadzieję że wiecie, że zwierz żartuje) ale sporo osób znów było bardzo miłych dla zwierza co zawsze jest hmm… miłe dla zwierza? W każdym razie po dwóch dniach Polcon jest w ścisłej czołówce najsympatyczniejszych konwentów na jakich był zwierz. A że woda pod prysznicem jest ciepła to nawet na zakwaterowanie zwierz nie będzie narzekał, zwłaszcza że po wczorajszym fochu komputer jakby się trochę z Internetem przeprosił. Może dowiedział się że zwierz kumpluje się z Batmanem.
Batman który został pojmany przez Kobietę Ślimak
PS: Zwierz zadaje szyku swoją świnko henną, nawet obcy ludzie zatrzymują zwierza na ulicy i pytają czy mogą popatrzeć.
PS2: Nic tak źle nie wpływa na stan portfela jak stoiska z fandomowym rękodziełem
PS3: Najbardziej aktualna relacja jest cały dzień na Instagramie zwierza