Hej
Istnieją zjawiska które przyjmujemy jako tak oczywiste — jednym z takich zjawisk jest związek pomiędzy kinem a zorganizowaną przestępczością. Dawnymi czasy była to miłość zdecydowanie bardziej realna bo jak plotka gminna głosi gangsterzy chętnie w świat kina inwestowali bo w kosztach filmu można ukryć wszystko, zwierz który orientuje się jedynie w świecie kina polskiego może stwierdzić że w latach 20 producenci filmowi gangsterami nie byli ale trudno ich nazwać ludźmi uczciwymi więc stąd pewnie wzajemna sympatia. Ale nie chodzi bynajmniej o kreatywną księgowość Hollywood. Wyobrażacie sobie historię kina bez filmów o grupach przestępczych — bez wzruszających filmów o mafii irlandzkiej (“ Aniołowie o brudnych twarzach”), niepokojących o żydowskiej ( ” Dawno temu w Ameryce”) kultowych o włoskiej ( dla porządku piszę ale wszyscy wiemy że zwierzowi chodzi o ” Ojca Chrzestnego) czy dzisiejszych o mafii portorykańskiej, meksykańskiej itd. Choć czasy i biznes mafijny się zmieniał pewne rzeczy pozostały w historii kina nie zmienne. Jak np. sama postać gangstera. Mógł przez lata zgubić kapelusz, zapodziać płaszcz i przestać odpalać papierosa od papierosa ale to coś co wnosi na ekran samo jego pojawienie się — ten niepokój i nieobliczalność jednocześnie powiązany z niepokojącym spokojem — wszak gangster już nic nie musi i to nie on się boi tylko jego mają się bać. Oczywiście mowa tu o gangsterze prawdziwym który nawet broni nie musi nosić bo przecież znajdzie się zawsze ktoś kto strzeli za niego. Istnieje też w kulturze postać gangstera pomniejszego — człowieka który wciąż pragnie awansować, który jednak czegoś się boi ale ma nadzieje że już niedługo nawet nie będzie musiał strzelać. Oglądając na ekranie gangsterów rzadko czujemy do nich niechęć — są równorzędnymi partnerami naszych dobrych bohaterów albo w toku filmu czy serialu okazują się być całkiem przyzwoitymi i miłymi ludźmi z dość nietypową pracą. Nie postrzegamy ich tak jak bandziorów napadających na staruszki czy dilujących narkotykami pod szkołą. Co więcej pojawia się nawet postać “szlachetnego gangstera” — takiego który co prawda udusi swojego konkurenta ale nie pozwala sprzedawać heroiny dzieciom i bić zbyt często prostytutek. Pozostaje pytanie co nas tak bardzo ciągnie do zorganizowanej przestępczości. Zwierz myśli że trzy rzeczy. Pierwszy powód jest chyba najbardziej oczywisty — fascynacja — większość z nas nigdy nie zobaczy gangstera ( I dobrze!) ale fascynuje nas myśl o tym że gdzieś tam są ludzie którzy łamią prawo zawodowo i jeszcze nie za bardzo się z tym kryją. Drugi powód nieco bardziej niepokojący to podziw — zwłaszcza dla gangsterów czasów prohibicji którzy kantowali państwo w sposób pełen inwencji wyobraźni i bezczelności by trafić za kratki dopiero za przestępstwa podatkowe bo prawdziwych przestępstw nikt nie był w stanie im udowodnić. Ostatnia motywacja wydaje się dotyczyć tylko niektórych filmów gangsterskich — tych opowiadających o robieniu większej lub mniejszej kariery w świecie przestępczym. nie jeden widz przyglądając się uważnie dostrzeże zatrważające podobieństwo do własnego miejsca pracy co nie powinno dziwić bo każda ludzka organizacja jest podobna do innej niezależnie czy zajmuje się księgowością czy przemytem. Zwierzowi przychodzi jednak do głowy że nasza fascynacja przestępczością zorganizowaną jest o tyle ciekawa że nie przekłada się za bardzo na realne życie gdzie łamiących prawo raczej staramy się unikać. Zwierz nie traktuje tego jako zaprzeczenie tezy że film wpływa na rzeczywistość ( z reszta miałby tu kontrargument w postaci wieści gminnej głoszącej że po premierze Ojca Chrzestnego mafia włoska w USA zmieniła nieco swoje obyczaje by wyglądały bardziej jak na filmie) ale dowód na to że ci mafiozi z telewizora z tymi realnymi dawno przestali mieć cokolwiek wspólnego ( o ile kiedykolwiek tak naprawdę mieli).
Ps: Zwierza autentycznie fascynuje jak bardzo do zorganizowania przestępczości przyczyniło się wprowadzenie Prohibicji. Gdyby nie ona nie było by Ojca Chrzestnego. A więc w sumie jest za co dziękować:)